Po głowie chodziło mi jedno. Myślałam, że może ja i Leon... Nie... to nie możliwe. Tak nie może być.
Przecież ja nie mogę z nim być wtedy jak to... Przecież ja nie mogę być z nim w ciąży.! Boże! Violetta ocknij się ja nie mogę o tym myśleć.! Ja... ja muszę wracać, ja muszę wracać do Hiszpanii. Musze zrobić badania, iść do doktora. Przecież ja sama nie poradzę sobie.. A co jeśli?... A co jeśli Leon mnie zostawi?
NIe.. raczej nie... przecież jestem miłością jego życia.. to nie możliwe! Muszę mu to powiedzieć..
W pewnym momencie skierowałam się w stronę pokoju gdzie leżała moja torebka. Ubrałam płaszcz buty i już miałam wychodzić:
-Violu gdzie idziesz?-Usłyszałam jego głos.
-Ja, idę do sklepu.. zaraz wracam.
-Dobrze.
Wzięłam głęboki oddech i wyszłam. Szłam przed siebie, w sumie to nawet ja nie wiedziałam gdzie idę.
Zauważyłam aptekę, weszłam do niej i kupiłam testy ciążowe. Moje serce waliło jak oszalałe. Weszłam z powrotem do naszego pokoju:
-Już jestem.
I szybko weszłam do łazienki. Usiadłam na róg wanny i zastanawiałam się czy mam to zrobić czy nie. Dobra, jak mus to mus. No i się stało zrobiłam test. Jednak nie chciałam na niego patrzeć. Ale przecież musiałam. Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam pozytywny wynik. Z jednej strony cieszyłam się jak nigdy, ale z drugiej nie wiedziałam jak zareaguje przyszły tatuś. Z oczu poleciały mi łzy. Można powiedzieć że było tyo łzy szczęścia. W końcu musiałam mu o tym powiedzieć. Wyszłam z łazienki i zauważyłam go nadal siedzącego i oglądającego telewizję. Podeszłam i usiałam koło niego. Wyłączyłam telewizor i powiedziałam mu prosto w oczy.
-Leon muszę Ci coś powiedzieć...
-Leon muszę Ci coś powiedzieć...
-Tak, słucham. Coś się stało?-Spytał mnie.
-Ty, to znaczy ja, my... Zostaniesz Tatą..
Nagle do oczu zaczęły wpływać mi łzy.
*Leon*
Ale przecież to nie możliwe! Jak kiedy? Aaaaaaaa..... Jezu.. Co ja narobiłem... Wtedy.... Boże! Przecież ja będę ojcem! To nie możliwe. Nie dowierzałem niczemu złapałem się za głowę, byłem szczęśliwy i zdezorientowany tym wszystkim:
-Ale jak to możliwe..?
-Rozumiem...Wiedziałam... Wiedziałam Leon, że zostawisz mnie z tym wszystkim!
*Violetta*
*Violetta*
W tym momencie zawalił mi się świat.. Nie wiedziałam, że to wszystko tak się potoczy. Chciałam już wybiec z pokoju, gdy nawet nie wiem kiedy Leon złapał mnie za rękę i powiedział:
-Jestem szczęśliwy i za razem zszokowany Violu. Będziemy rodzicami.. Rozumiesz? Będziemy mieli dzieciątko!
Znowu uśmiech pojawił mi się na twarzy. Łzy leciały mi jak grochy, strasznie ale to strasznie mocno przytuliłam mojego ukochanego mężczyznę.
*Leon*
Ja.. ja nie wierzę.. Będę ojcem! Cholernie się cieszę.
Violetta moją żoną, kochanką, i matką mojego dziecka! A nawet i może dzieci! Cieszę się cholernie! Tak jakby dziecko dostało rower, a nawet lizaka! Jestem prze szczęśliwy. Tylko... Moi rodzice! Muszą o tym wiedzieć, że zostaną dziadkami z pewnością się ucieszą.!
-Violu...
-Tak?
-Wracajmy do Hiszpanii.
-Dobry pomysł.-Uśmiechnęła się do mnie uroczo.
W około 1 godzinę spakowaliśmy się i byliśmy już na lotnisku. Wsiedliśmy do samolotu. Przez tą całą drogę do Hiszpanii myślałem tylko o naszej córeczce, lub synku. Lecz nie ukrywam, że wolałbym córkę. :)
Byłaby taka kreatywna, jak moja żona, taka piękna, jak moja żona, i taka troskliwa, oczywiście jak moja żona. Właśnie... Moja żona! Violetta będzie moją żoną.! Tylko muszę to zorganizować... ale ... jak? Kurcze... Za niedługo Święta... Niespodzianką dla mnie było to, że będziemy mieli dziecko.. W sumie to dla innych może być prezentem... mało czasu zostało mi na zorganizowanie tego. Jeszcze...Violetta..i..i..i i jej pierścionek.. tak ! I jej pierścionek. Będę miał rodzinę!
-Ja i Violetta będziemy mieli dziecko!- Z wrażenia wstałem i krzyknąłem te słowa. To było nie kontrolowane.
Każdy z samolotu zaczął bić brawo.. do końca nie wiedziałem o co chodzi. Lecz po pewnym czasie zorientowałem się, że powiedziałem to na głos. Zobaczyłem, że Violetta popatrzyła się na mnie z uśmiechem. Usiadłem i mocno, ale to mocno pocałowałem ją w usta. Następnie z całej siły przytuliłem ją.
-Yh..yyy..y.. Leon nie mogę oddychać Dusisz mnie-Powiedziała, Vilu i na twarzy zrobiła się cała sina.
Puściłem ją. Ta złapała się za gardło i wzięła głęboki wdech. Boże, ja prawie ją udusiłem ze szczęścia. :D
-Leon ty oszalałeś?-Powiedziała zdyszana.
-Tak na twoim punkcie.-Uśmiechnąłem się do niej.
Na jej twarzy pojawiły się rumieńce:
-Leon znowu to robisz.!
-Ale co?
-Ty wiesz co!
-Aaa.. Zapomniałem. Alle przecież wiesz, że kocham jak się rumienisz. :)
-Tak wiem. I nie znoszę Cię za to.
-Nie znosisz mnie?- Specjalnie zrobiłem smutną sztuczną minę.
-Nie, nie nie nie nie... Ja nie chciałam tego powiedzieć. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
-Mhmhmhmhmhmhm...Zastanowię się czy Ci wybaczę
-Zastanowisz się czy wybaczysz matce swojego dziecka?
-No dobra przekonałaś mnie. - Ja tak jak i ona uśmiechnęliśmy się na wzajem.
Było po prostu idealnie. ♥
-Violu...
-Tak?
-Wracajmy do Hiszpanii.
-Dobry pomysł.-Uśmiechnęła się do mnie uroczo.
W około 1 godzinę spakowaliśmy się i byliśmy już na lotnisku. Wsiedliśmy do samolotu. Przez tą całą drogę do Hiszpanii myślałem tylko o naszej córeczce, lub synku. Lecz nie ukrywam, że wolałbym córkę. :)
Byłaby taka kreatywna, jak moja żona, taka piękna, jak moja żona, i taka troskliwa, oczywiście jak moja żona. Właśnie... Moja żona! Violetta będzie moją żoną.! Tylko muszę to zorganizować... ale ... jak? Kurcze... Za niedługo Święta... Niespodzianką dla mnie było to, że będziemy mieli dziecko.. W sumie to dla innych może być prezentem... mało czasu zostało mi na zorganizowanie tego. Jeszcze...Violetta..i..i..i i jej pierścionek.. tak ! I jej pierścionek. Będę miał rodzinę!
-Ja i Violetta będziemy mieli dziecko!- Z wrażenia wstałem i krzyknąłem te słowa. To było nie kontrolowane.
Każdy z samolotu zaczął bić brawo.. do końca nie wiedziałem o co chodzi. Lecz po pewnym czasie zorientowałem się, że powiedziałem to na głos. Zobaczyłem, że Violetta popatrzyła się na mnie z uśmiechem. Usiadłem i mocno, ale to mocno pocałowałem ją w usta. Następnie z całej siły przytuliłem ją.
-Yh..yyy..y.. Leon nie mogę oddychać Dusisz mnie-Powiedziała, Vilu i na twarzy zrobiła się cała sina.
Puściłem ją. Ta złapała się za gardło i wzięła głęboki wdech. Boże, ja prawie ją udusiłem ze szczęścia. :D
-Leon ty oszalałeś?-Powiedziała zdyszana.
-Tak na twoim punkcie.-Uśmiechnąłem się do niej.
Na jej twarzy pojawiły się rumieńce:
-Leon znowu to robisz.!
-Ale co?
-Ty wiesz co!
-Aaa.. Zapomniałem. Alle przecież wiesz, że kocham jak się rumienisz. :)
-Tak wiem. I nie znoszę Cię za to.
-Nie znosisz mnie?- Specjalnie zrobiłem smutną sztuczną minę.
-Nie, nie nie nie nie... Ja nie chciałam tego powiedzieć. Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
-Mhmhmhmhmhmhm...Zastanowię się czy Ci wybaczę
-Zastanowisz się czy wybaczysz matce swojego dziecka?
-No dobra przekonałaś mnie. - Ja tak jak i ona uśmiechnęliśmy się na wzajem.
Było po prostu idealnie. ♥
śliczny <3. Czekam na next i pozdrawiam. Besos :*
OdpowiedzUsuńte amo <3