*Violetta*
Jestem strasznie tym wszystkim zadowolona, będę miała dziecko, jestem szczęśliwa z moim mężem. Chwila moment...Leon nie jest moim mężem.. to dziecko będzie nie ślubne? A co jeśli mnie zostawi? Nie..Tak nie będzie..On..Kocha mnie nad życie, a ja go. Bardzo się kochamy i niech tak zostanie.
-Lądujemy-Powiedziała Stewardessa.
Tym razem się nie bałam, nie myślałam o niczym tylko o rodzinie którą stworzymy razem z Leonem.
Wylądowaliśmy już. Leon wyszedł pierwszy z samolotu, wziął nasze bagaże i wezwał taksówkę.
Po około 20 minutach byliśmy pod jakimś domem. Wysiedliśmy z samochodu,a ja nawet nie wiedziałam gdzie jestem.
-Co to za miejsce?
-Hiszpania, kojarzysz?-Uśmiechnął się do mnie.
-Ale nie o to mi chodzi. Czyj jest ten dom?
-Ten? Nasz.. Wchodźmy.
Na swoje oczy pierwszy raz zobaczyłam tak śliczny domek. Na prawdę, pierwszy raz. Trochę się zdziwiłam tym wszystkim. Przekroczyłam próg nowego mieszkania, a w końcu "nowy dom, nowe życie". Jeszcze przed tym jak weszłam na drzwiach zauważyłam tabliczkę "Państwo Verdas".
To było takie słodkie. w wielkim korytarzu odłożyłam walizki. Następnie ruszyłam na górę, po schodach. Zauważyłam uchylone drzwi weszłam do, pokoju. Zobaczyłam tam, na ścianie sklejkę zdjęć moich i Leona.
Stałam i cały czas patrzyłam na te piękne zdjęcie.
Myślałam tylko: Tak to ten jedyny. Chcę żeby to właśnie on był ojcem mojego dziecka, tak jak i moim mężem. Chcę starzeć się razem z nim, i tylko z nim. Byłam cała w skowronkach, wyszłam z wielkim uśmiechem na twarzy, z pokoju. I ponowie zauważyłam kolejne leciutko uchylone drzwi. Co tam jest? Bardzo zaciekawiło mnie to. Miałam chwycić już za klamkę gdy niestety na drodze stanął mi Leon.
-Mogę tam wejść?
-yyy..Ale tam nic takiego nie ma.
-Jak to nie ma? Skoro nie ma tam nic to daj mi to zobaczyć.
-Nie.- Smyrną mnie lekko usta swoimi ustami.
Następnie zamknął drzwi na klucz.
-Ej no ja się tak nie bawię! - Tupnęłam wtedy zabawnie nogą. On zaś wybuchł śmiechem. i zszedł do kuchni. Zauważyłam, że koło domu jest taras. Wyszłam w tamto miejsce i zobaczyłam przepiękny ogródek, basen i rozstawiony grill. Na nim piekła się kiełbacha. :D Przyszedł do mnie Leon:
-Masz może najlepszą przyjaciółkę, gdzieś w pobliżu..? -Spytał.
-W pobliżu nie.. ale mogę zadzwonić.. tylko po co?
-Zaproś ją do nas na grilla, a ja zaproszę Marco. Dobra?
-No dobrze.
Fran, mieszkała ona we Włoszech, ale tak jakoś zadzwoniłam do niej:
-Halo? Cześć Fran.
-Viola, jak miło Cię słyszeć.
-Nadal jesteś w Paryżu? Co ogółem u Ciebie słychać?
-Nie, nie właśnie teraz jestem w Hiszpanii. Tydzień temu się tam przeprowadziłam.
-W Hiszpanii?
-Tak, a coś się stało?
-Tak! Wsiadaj w taksówkę, i przyjeżdżaj do nas na grilla.
-Na grilla? Bardzo chętnie.
Powiedziałam Fran adres domu, jakoś 15 minut temu przyjechała taksówką.
Podeszłam pod bramkę, otworzyłam furtkę i przywitałam się z Włoszką. Następnie zaprowadziłam ją na taras.
-Fran, to jest Leon.
Szatynka przywitała się z nim.
-Cześć Francesca jestem, miło poznać.-Uścisnęła jego dłoń.
-Leon, kiedy przyjdzie Marco?-Spytałam.
Ten spojrzał na zegarek. O już jest i wskazał na niego palcem. :D Leon i ja przywitaliśmy się z Marco następnie zapoznałam go z Fran. Może się zupełnie pomyliłam, ale zobaczyłam, coś takiego, że Marco podrywa moją Fran. Muszę z nią o tym pogadać. ;)
*Francesca*
Jak miło, że Viola zapoznała mnie ze swoim chłopakiem, szkoda, że tylko chłopakiem. Byliby świetnym małżeństwem. Ogólnie jest mi trochę głupio, gdy Viola powiedział mi, że Leona wyrzucili z restauracji. Ale świetnie mi się z nim gawędziło. Więc nie sądzę, żeby żywił do mnie urazę. :) No i on... Ten boski chłopak *-*. Marco. Jest taki słodki, a w dodatek przyjaźni się z Vilu i Leonem. Jest taki zabawny, taki przystojny. Jednym słowem jest boski! Viola zaciągnęła mnie do kuchni. Podobno by zrobić sałatkę. Więc poszłam.
Co do czego okazało się, że Viola wzięła mnie na "przesłuchanie". Pogadałam z nią o wszystkim i zaczęła temat..
*Violetta*
Gadałam z Fran. Jednak nie mogłam powiedzieć jej o dziecku, jak na razie. :) Niech to będzie niespodzianka. Od razu wiedziałam, że Marco podoba się Fran. To było widać! Ten błysk w oku, zaczepki, z jego i jej strony. Po prostu miłość wisi w powietrzu, podobnie jak ze mną i Leonem, tylko u nas to już coś bardziej poważniejszego. Jednak nie mogłam się doczekać, kiedy zostaniemy małżeństwem. Oczywiście, jeśli on będzie tego chciał. Rozmawiałam z Fran, od razu przyznała mi się, że podoba jej się Marco. Śmiałyśmy się, no i co? Musiałyśmy zrobić sałatkę. Składała się z:
-Winogrona,
-Mango,
-Brzoskwini.
I innych owoców. :) Wróciłyśmy do chłopaków, mięso było podane już na stole. A reszta kiełbas nadal leżały na grillu. Już od razu wiedziałam co mam zrobić.:
-Leon, kochanie, chodź pomóż mi zdjąć te talerze z góry.
-Już idę.
No to poszliśmy do środka.
-No i gdzie te talerze?- Spytał.
-Nie chodzi mi o żadne talerze! Przecież wtedy mogłabym na krzesło ustać i je zdjąć.
-Więc o co chodzi?
-Fran przyznała mi się, że nasz loczek jej się podoba.
-Uuuuu... On mi też mówił, że podoba mu się Fran.
-Właśnie dlatego trzeba ich spiknąć! :D
-No okej, tylko jak?
- Ja Ci zaraz to wszystko wytłumaczę.
No i mu wszystko powiedziałam co i jak.
-Kręcisz mnie kiedy, jesteś taka bystra.-Puścił wtedy do mnie oko i namiętnie pocałował. *O*
-Przestań. -Pocałowałam go również
Więc cały plan objaśniony, jasne?
-Jak słońce.
Wróciliśmy do nich, wtedy Leon powiedział:
-Musimy iść do sklepu, skończyła nam się musztarda i keczup. :D
- No dobra poczekamy na was.
Ja i Leoś, tak na prawdę nie poszliśmy do sklepu. W prawdzie mówiąc, staliśmy za rogiem domu i wychylaliśmy się by zobaczyć co robią nasi zakochani. Wyglądaliśmy jak głupi. :D W prawdzie mówiąc było warto. :) Był o to tak:
" Fran i Marco siedzieli, i gadali przy stole, jak to mięso, zaczęło się palić na grillu.".. Muszę się wtrącić, nie ma to jak robić grilla w połowie Listopada. Było prawie 30 C, więc czemu nie? Śniegu nie było, więc ok. :D
No to dokańczam dalej... "Mięso zaczęło się mocno, przypiekać na grillu. Fran wstała wzięła metalowe szczypce żeby zdjąć już mięso . Jednak, było ono trochę tłuste (mięso) i cały czas wypadało jej ze szczypiec. Marco zaczął lekko rechotać z niej. Powolnym krokiem podszedł do grilla, no i oczywiście do Fran. Lekko objął od tyłu swoimi dłońmi i jej chwycił, szczypce, a następnie mięso. Udało im się! :D Następnie nasz loczek wystawił polik i powiedział:
-A teraz całusa poproszę.
-Nie ee..
-Tak.
-Nie.
-No bo się fochnę.
-No dobra."
No i już, coś się zadziało. Mały całus, a daje tak wiele prawda? Przyszliśmy, jakby nigdy nic.
-A gdzie wasz keczup i musztarda.?
-Y... Nie było. -Odpowiedział Leon.
-Aha, okej.
Było widać to po Fran, że jest cała w skowronkach, obydwoje się do siebie uśmiechali. Nasz loczek i włoszka! Ej w takim razie może to być: Loczek i Włosek.! Takie tam włosy. :D Możliwe, że teraz oni stworzą idealną parę. Tak jak ja i Leon. <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Drugi rozdział z osobową narracją. Chyba lepiej tak mi się piszę. Marcesca, tuż tuż.! :D /Wika. :*
Ah.... państwo Verdas czyż to nie słodkie? <3. Uuuu... kroi się Marcesca <3. Tak szybko dodajesz rozdziały że nie nadążam pisać komów ale to dobrze :D. Pozdrawiam i widzimy się za chwilę :*. Buziaki :*
OdpowiedzUsuńTe amo <3