-Ona żyje, ona nie może umrzeć nie rozumiesz?-zaczął płakać Leon.
-Leon! Pogódź się z tym.! Muszę zadzwonić po karetkę,żeby zrobili badania, obdukcję z jakiego powodu. Przykro mi Leon.-Powiedział Marco.
-Przepraszam Violetto, przepraszam.-Leon trzymał Violettę i przytulał jej ciało do siebie.
Po 10 minutach karetka już przyjechała. Zabrali Violettę, gdy dojechali do szpitala od razu wzięli ją na obdukcję. Leon wszedł z nimi, chciał być przy Violettcie ostatni raz. Gdy zrobili badania okazało się, że Violetta była chora na białaczkę, gdyby wiedzieli to wcześniej, wyleczyli by ją. Zasuwali jej ciało w specjalny worek, zostawili go z Violettą w środku, mieli już wychodzić Leon zauważył, że coś w kształcie podobnym do ręki rusza się w worku. Od razu do niego podbiegł i otworzył, bynajmniej wydawało mu się, przecież nie widział na oczy dokładnie. Wtedy Violetta otworzyła oczy i zobaczyła, że leon stoi przed nią i jest w dziwnym miejscu, wystraszyła się.
-Gdzie ja jestem? Dlaczego ja jestem naga? Leon ty...
-Violetta ty żyjesz? Violetta...!- zaczął się cieszyć jak dziecko
Marco,Marco, Violetta żyje.!-Wybiegł na korytarz i zaczął krzyczeć.
Violetta szybko wyszła z worka, i zauważyła na krześle szlafrok, szybko go ubrała.
-Dlaczego miałabym nie żyć? Może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego ja leżę wśród tych trupów.-Zaczęła wypytywać.
Leon do niej podbiegł i z całej siły ją przytulił. Violetta bardzo potrzebowała przytulenia a szczególnie Leona, jednak nie mogła, za bardzo ją zranił. Nie wiedziała dlaczego z nią zerwał. Czuła jakby cały świat się zawalił.
Szatynka na prawdę się zakochała.
-Leon ja nie mogę.. ja nie... dlaczego ja tu jestem co mi się stało?
-Violetto, ty zemdlałaś ponownie, myśleliśmy, że nie żyjesz. Lekarze zrobili ci obdukcję i stwierdzili zgon. Nawet nie wiesz jak ja się o Ciebie martwiłem. Myślałem, że Cię straciłem..
-Leon, jeszcze 2 godziny temu mówiłeś, że nie chcesz ze mną być.!-Zaczęła płakać.
-Violu posłuchaj, ja nie chciałem żeby było Ci ciężko..Bo ja
Nie zdążył dokończyć w tym momencie wbiegł Marco.
-Violetta? To nie możliwe... Przecież ty nie żyłaś.?!
-Mówiłem Ci że ona żyje!
-Jak to możliwe? Każdy stwierdził u ciebie zgon.
-Ona tylko zemdlała..
Violetta wtrąciła się w rozmowę.
-Mógłby mi ktoś powiedzieć jaki jest tego powód.. Czy wiecie co mi jest?
-Tak Violetto chorujesz na b.-Nie zdążył dokończyć Marco, Leon go uszczypnął.
-Nie, są podejrzenia co do udaru, ale nie jesteśmy pewni.
-Aha..
Marco spojrzał się z pretensją na Leona, ale już wiedział o co chodzi, nie chciał martwić Violetty.
-Kiedy będę mogła wyjść z tego szpitala.? Nie chcę tu być.-Powiedziała stanowczo.
-Musimy jeszcze zrobić dokładne badania, a na razie wróć do sali.
Violetta wyszła a Marco podszedł do szatyna i wyją mały kijek, następnie go rozłożył.
-Leon to dla Ciebie.
-Marco przecież ja nic nie widzę, co ty trzymasz w ręku.
-Właśnie, ten kij pomoże Ci w chodzeniu będziesz mógł poruszać się bezpiecznie.
-Bez przesady aż taki ślepy nie jestem.
Oburzony Leon kierował się w stronę drzwi, zamiast przez nie przejść uderzył się o futrynę. :D
I upadł.
-Ałaa.!-Krzyknął.
-Mówiłem.-Uśmiechną się Marco.
-Nie śmiej się!-Leon podszedł do Marco i zabrał mu laseczkę.
Następnie z trudem dotykając wszystko laską doszedł do sali w której jest i on i Violetta.
-Violu posłuchaj..
-Nie chcę Cię słuchać Leon.!-Odwróciła się w drugą stronę.
-Proszę wysłuchaj mnie..
Odwróciła się i zobaczyła stojącego z laską Leona.
-Po co Ci to?
-Co ?
-No to!
-Co?
-To co trzymasz w ręku!
-Ale ja nic nie.. A o to chodzi... Właśnie na ten temat chciałem z tobą porozmawiać.
Usiadł koło Violetty.
-Ja, ja Cię bardzo kocham, tylko..
-Gdybyś mnie kochał nie zrywał byś ze mną!
-Ale, ja nie.. Ja nie widzę Violu, nie wiadomo czy odzyskam wzrok, lekarze jedni mówią że tak a drudzy, że nie ma szans. Ja nie chciałem sprawiać Ci trudu.. Nikt nie chciałby być z "ślepym"-Zaczął się tłumaczyć.
-Nie wierzę..Nie wierzę! Nie wierzę Leon, że tak pomyślałeś.. Ja nie jestem taka.. Nie rozumiesz? Przecież ja we wszystkim bym Ci pomogła. Przecież robi się wszystko dla osoby którą się na prawdę kocha!-Łzy ponownie spłynęły jej po oczach.
-Nadal mnie kochasz, po tym wszystkim co Ci zrobiłem?-Spytał.
-Ja Cię koch..nie nie kocham Cię! Nie chcę być z człowiekiem który mi nie ufa..-Powiedziała z bólem, nie mogła pozwolić na to żeby po raz kolejny ktoś ją ranił.
-Wiedziałem... Ja tez bym nie chciał być z ślepym człowiekiem.-Zabolały go te słowa, stracił osobę która go kochała przez własną głupotę, nie do końca przez własną głupotę..
-Przecież wiesz, że nie o to chodzi!
-To o co do cholery chodzi? Powiedz mi prosto w twarz, że mnie nie kochasz, nie kochałaś i nie będziesz kochała oszustko!- Sam był zszokowany tym co powiedział.. nie opamiętał się.
Violetta poczuła jakby ktoś wbił jej nuż w plecy.
-Tak masz rację, że to co się działo między nami nie było prawdziwe. Zawsze Cię oszukiwałam mówiąc że cię kocham wiesz? NIe wierzę Leon że tak mówisz! Ja Cię kochałam rozumiesz, cholernie cię kochałam! Ale już nie ma tego co było pomiędzy nami. NIe na widzę Cię Leon.. NIe przepraszaj, nie wydzwaniaj.. nic nie rób. NIe chcę Cię znać.!-Wybiegła z płaczem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ojej, sorka. :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz