sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 7:Proszę zostań.

Leon przez tą całą drogę, czuł jakby ktoś go śledził. NIe przejmował się tym, sądził, że każdy może iść o tej porze w jakieś miejsce .
-Właśnie idzie w stronę domu, śledzę go.-Powiedział tajemniczy facet, który cały czas szedł za Leonem,rozmawiając przez komórkę.
-Dobrze, i tego się trzymajmy, bądź ostrożny Maxi, pamiętaj o naszym planie!.-Powiedział facet rozmawiający z chłopakiem.
-Dobrze szefie.
"Maxi" podbiegł do Leona i spytał.:
-Nie masz dziewczyny, prawda?
-Tak mam, a o co chodzi?-Spytał zdziwiony.
-A to szkoda, bo nie byłaby zadowolona gdybym robi to twojej buźce.
Chłopak nagle zaczął bić Leona po twarzy szarpał go, kopał, szatyn stracił przytomność, był praktycznie cały w krwi. Maxi uciekł z miejsca zdarzenia, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Verdas stracił przytomność było bardzo ciemno i późno. Violetta nie mogła zasnąć, więc zadzwoniła do Leona. Cały czas dzwoniła i dzwoniła ale nie mogła się dodzwonić do niego. Czuła, że coś mu się stało. Ubrała się,wzięła torebkę i telefon. Cały czas próbowała dzwonić lecz na marne. Szła do jego domu, było strasznie ciemno, nic nie było widać. Doszła do jego domu i przed bramą zauważyła jakiegoś leżącego człowieka. Z początku bała się do nie go podejść, myślała, że to jakiś pijak, bezdomny. W pewnym momencie zauważyła, wystający telefon z kurtki tego człowieka. Wyglądał jak ten sam model telefonu szatyna, zobaczyła, że na nim widać 20 nieodebranych połączeń od niej. W tym momencie zdała sobie sprawę, że patrzyła na leżącego Leona 20 min i mu nie pomogła. Podbiegła do niego, złapała go za głowę i na jej rękach spływała krew. Zaczęła płakać i krzyczeć.:
-Leon, leon ocknij się! - wrzeszczała cała zapłakana.
Czuła jakby straciła wszystko co było jej najważniejsze. Cały czas płakała nad nim.
-Pomocy proszę, pomóżcie.!-Łkała
Próbowała wszystko zrobić by mu pomóc. Zadzwoniła na pogotowie i wybrała numer, ale ono nie przyjeżdżało. Przestała czuć tętno Leona, była załamana, strasznie go kochała i nie chciała żeby coś mu się stało.
Słyszała czyjeś kroki, myślała, że ktoś jej chciał pomóc, jednak się myliła.
-Witaj misiaczku.-Powiedział facet i zaśmiał się pod nosem.
Szatynka od razu rozpoznała głos swojego byłego. Spojrzała się w jego stronę.
- To ty mu to zrobiłeś! Diego dlaczego? Jak mogłeś to zrobić. Zabiję Cię.!-Zaczęła jeszcze bardziej płakać.
Podeszła do niego i zaczęła go szarpać.
-Ja nie mogę Cię mieć, to on też nie.
- Nienawidzę Cię.
-Violu kochanie spokojnie, jeszcze zmarszczki Ci się zrobią.-zaczął się śmiać
-Nie mów na mnie Violu, ani kochanie.! Odejdź ode mnie .! Chrzań się debiliu.!-Zaczęła go wyzywać.
-No no nie tak ostro.-Powiedział
W pewnym momencie przyciągną do siebie Violettę i zaczął ją całować po szyi.Karetka nadal nie przyjechała.
-Zostaw mnie.! Diego puść.!-Błagała go.
-Nie, nie.. Nigdy Cię nie puszę .
Violetta dała mu z liścia w twarz. Ten uderzył szatynkę w głowę. Zaczęła płakać.
Nagle Leon powoli otwierał oczy, nie wiedział jaki chłopak stoi przed nim, ale widział jak przysuwał się do szatynki i zaczął się do niej dobierać, próbowała się wyrwać ale nie była taka silna. Widział, że tego nie chciała. W niespodziewanym momencie wstał i tym razem on uderzył Diego. Leon w ostatkach swoich sił razem z Diego zaczęli się bić. Szatyn był w coraz gorszym stanie, Diego powoli odpuszczał.
-Leon proszę przestań.! Diego uspokój się.!-Łapała się za głowę załamana i płacząca Violetta.
Vedas już nie miał sił. Powoli zaczął opadać w dół. Violetta z całej siły walnęła Diego w głowę zauważyła, że on ma już dość i uciekł.
-Leon, leon kochanie. Proszę nie zamykaj oczu.Proszę.
Violetta usiadła i  zaczęła przytulać zakrwawionego szatyna.
-Chcę żebyś wiedziała, że nigdy Cię nie przestanę kochać Violu, nig..-Załamał się jego głos, już nic nie powiedział, był w stanie krytycznym.
W końcu szatynka usłyszała odgłos karetki. Wybiegła cała w krwi Leona na róg ulicy i zaczęła krzyczeć żeby ją zauważyli. Podjechali do Leona i wsadzili go do karetki.
-Pani Verdas, proszę wsiąść z nami.
Lekarze wiedzieli, że Verdas i Castillo są parą. Violetta jednak była zszokowana gdy usłyszała "Pani Verdas". Ale teraz najważniejsze było zdrowie ukochanego. Wysiedli z karetki pędem zawieźli leona na OIOM. Kazali poczekać Violettcie na wiadomość o zdrowiu Leona. Słyszała jak mówili, ze nia ma szans na przeżycie. Gdy wreszcie to do niej dotarło, wbiegła do sali gdzie leżał szatyn i zaczęła przed nim klęczeć i płakać. Złapała jego rękę i mówiła.:
-Leon kocham Cię, nie kochałam nikogo innego tak bardzo jak Ciebie. Proszę nie odchodź jesteś moim całym światem. Proszę zostań.
Gdy Castillo mówiła te słowa, w pewnej chwili Leon ścisnął rękę Violetty i powiedział:
-Ty również jesteś moim całym światem księżniczko.
Szatynka popatrzyła na Leona i rzuciła mu się na szyję zaczęła płakać na ramieniu i ścisnęła go mocno.
Verdas zrozumiał, że musi żyć dla swojej ukochanej, nie mógł się poddać, zrobiłby wszystko by Violetta była szczęśliwa.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
O jejku, jak pisałam ten rozdział to sama się popłakałam. :'( Biedny Leoś.<3

2 komentarze: