czwartek, 25 czerwca 2015

Prolog.

Co mogę powiedzieć o tym świecie? Sama nie wiem, żyje mi się kolorowo. Pieniędzy nie brakuje, przyjaciele są przy mnie, chłopaka mam i jestem wolna od jakichkolwiek obowiązków. Dokładnie ! W końcu mogę sama decydować co zrobię ze swoim życiem ! Obecnie mieszkam w Los Angeles, miasto takie jakie mi się marzyło. Wyprowadzka od rodziców była najlepszym rozwiązaniem. Miałam już dosyt ich ciągłych narzekań jaka jestem leniwa i nieodpowiedzialna. Zmieniając miejsce zamieszkania zostawiłam za sobą również przeszłość. Mówiąc przeszłość mam na myśli osoby mi najbliższe, które wbiły mi nóż w serce jak cholera. To był o jeden cios za dużo. Mimo tego, że zrobiła to moja siostra i tak jej tego nie wybaczę. Mam 23 lata i korzystam z życia póki mogę. Mieszkam w jednej z najbogatszych dzielnic w całym LA. Najdziwniejsze jest to, że po moim wyjeździe rodzice martwią się o mnie jak nigdy. Telefony mam co 15 minut, kiedyś jak nie odebrałam paru połączeń, mój kochany tatuś przysłał jednego z policjantów by sprawdzić czy nic mi nie jest ! A teraz? Dzwonię i każdą zachciankę mam spełnioną. Mieszkam z Lu, jest moją przyjaciółką odkąd pamiętam, od samego przedszkola. W BA zostawiła, swojego chłopaka a mojego brata. Fede i Lu rozmawiają Ze sobą 24h to naprawdę robi się już męczące. Wkrótce zamierza nas odwiedzić. A ja ? Jestem jedną z twarz Victoria Secret, Calvina Klein'a i wielu innych. Pracuję jako modelka, uwielbiam tą pracę. Blask fleszy, światło skierowane tylko na mnie. Kocham to robić, wiem, że to moje powołanie. Nie jestem jednak jakąś rozpieszczoną dziewuchą. Wiem co jest stosowne a co nie. Zbliżają się wakacje więc śmiało będę mogła odpocząć od pracy i wielu innych. Cieszę się, że nie mieszkam w BA, zmieniłam wszystko a przede wszystkim samą siebie.


`*&*`
Prolog zakończony. Przepraszam za zwlekanie, oceny na koniec roku same się nie poprawią !
Czekajcie na następny rodział, pozdrawiam. 
:)

piątek, 29 maja 2015

Wielki powrót!

Do napisania tego posta zbierałam się jakiś miesiąc, jak nie więcej. Osttni rodział został dodany 1 listopada. Czy mam coś na swoje wytłumaczenie? Nie, nie mam nic. Chcę przeprosić was wszystkich, czytelników któzy byli ze mną od początku i od jakiegoś czasu. Bardzo stęskniłam się ostatnio za blogem i postanowiłam wrócić do pisania powieści. Zaraz zabieram się do pisania rozdziału, jeśli oczywiście mam dla kogo. Nie było mnie tylu miesięcy więć pewnie większość z was nie zagląda już na tego bloga. No cóż. Chciałam jeszcze powiedzieć, że przerywam tą historię i stwarzam nową. Nie ma chyba po co tworzyć Prologu/Epilogu, już nie pamiętam nawet jak nazwać koniec historii xD Czy rozdziały będą często? Tego nie obiecuję. Ale wakacje już w krótce więc z pewnością wszystko nadrobię! Przeprszam jeszcze raz, i dziękuję tym którzy to przeczytają. Do zobaczenia !

sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13: Cholernie boli.

*2 miesiące później, Violetta*
Dużo się działo przez te ostatnie dwa miesiące. Mianowicie, Federico i Lu są razem. Kto by pomyślał, żę dzięki mnie będą ze sobą? Z Leonem, układa mi się wspaniale. Jest niesamowity, mogę porozmawiać z nim o wszystkim. Może to być trochę dziwne, ale Fede mieszka teraz razem z nami. Pablo na parę miesięcy wyjechał do pracy, a mój kochany braciszek mieszka z nami bo jego przyszywani rodzice wyjechali do Niemczech, wysyłają mu pieniądze co tydzień, żeby nie czuł się samotny. Ale jednak, pieniądze szczęścia nie dają. Obecnie jest grudzień, razem z Leonem siedzimy u mnie w domu na kanapie, i oglądamy jakiś beznadziejny film. Angie pojechała do swojej mamy, a mała poszła do pokoju, podobno bawi się lalkami.
Wtuliłam się w Leona, wzięłam pilot aby przełączyć kanał. Poczułam wibracje mojego telefonu. Podniosłam się lekko z miejsca, i wyjęłam sprzęt z kieszonki od spodni. Opadłam z powrotem na miękką poduszkę. Kliknęłam na zieloną słuchawkę, dzwoniła Angie.
-Cześć Violu. Mam prośbę, zrobiłabyś może małe zakupy? Zapomniałam dzisiaj kupić, a możliwe, że wrócę późno.
-dobrze nie ma sprawy.
-Dziękuję, kocham Cię.
-Kocham, pa.
Zablokowałam telefon, i włożyłam go do kieszeni.
-Kto dzwonił?-spytał leo.
-Mama, prosiła żebym zrobiła zakupy. Zostałbyś z Ari?
Tak, minęło parę miesięcy, a ja nadal nie wyznałam dla Leona prawdy. Źle się z tym czuję, jednak boję się, że mogę go stracić, gdy się o tym dowie a tego bym nie chciała.
-To jak?
-Pewnie.
-Dziękuję.-przybliżyłam się i dałam mu słodkiego całusa.
Ruszyłam z miejsca, i podeszłam do szafki obok, której znajdowały się moje kozaki. Założyłam obuwie, po czym sięgnęłam po ciepłą kurtkę. Obwinęłam się szalikiem, spojrzałam w lustro w celu przejrzenia się. "Nie jest aż tak najgorzej" -pomyślałam
-Ari, idę do sklepu, zostaniesz z Leonem. Tylko nie zdemolujcie mieszkania!-Wrzasnęłam i wyszłam.
Zimno zimno zimno. Można by zamarznąć.Wszędzie biało, wiatr o mało co głowy może nie urwać.
\-Pada śnieg, pada śnieg..-śpiewałam sobie pod nosem.
-Uważaj żebyś ty nie upadła..-usłyszałam za plecami.
-Co?-obróciłam się.
I poczułam lekki ból w biodrach, spowodowany wbijaniem i łaskotaniem mnie palcami.
-Diego! -zaczęłam się śmiać.
-Cześć księżniczko.-dostałam całusa w policzek.
Tak Diego jest wspaniałym przyjacielem, jest jak drugi brat.Zawsze mogłam na niego liczyć, rozśmieszał mnie gdy było mi smutno, spędzał ze mną czas gdy tylko poprosiłam.
-Gdzie idziesz? -spytał.
-Do sklepu. Idziesz ze mną?
-Pewnie.
No i ruszyliśmy.
*W tym samym czasie, Leon*
-Leon, przyjdziesz do mojego pokoju?-krzyczała z góry.
-Już idę!
Powoli szedłem po schodach.
-No chodź! -ciągnęła mnie za rękę.
Doszliśmy do jej pokoju, Ściany, pościel, mała okrągła pufa były koloru pudrowego różu.
Ładnie urządzone pomieszczenie. Mojej uwadze przykuł różowy plastikowy stolik,  na której leżały ciastka i filiżanki. A wokół stołu siedziały różne pluszaki.
-Masz.
Podskoczyła i założyła mi na szyję różowy szal z piór. Miałem wrażenie, że zaraz kichnę.
-No dobra teraz wystarczy Cię ukoronować.-klęknij-powiedziała stanowczo.
Zrobiłem tak jak kazała. Bawiła mnie ta cała sytuacja.
-W imieniu najlepszej na świecie królowej Aurelii I, masz zaszczyt zostać ukoronowany na mojego księcia i podwładnego Leona III .
Położyła mi na  głowę plastikową koronę. I pomachała wokół ramion różdżką, po czym walnęła nią jak najmocniej mnie w głowę.
-Ał, a to za co było?- mówiłem masując obolałe miejsce (Bez skojarzeń) 
-Tym sposobem, zakończyłeś koronację Lwie. Teraz siadaj, wypijemy herbatkę i pogadamy jak prawdziwe przyjaciółki.-piszczała, i gestykulowała dziwnie rękoma.
Usiadłem na małym krzesełku. Wokół mnie pełno małych miśków, nie powiem, że czułem się dziwnie, ale przecież to tylko mała dziewczynka... mała... nie groźna... dziewczynka... 
Wzięła porcelanowy biały dzbanuszek i udała że wlewa coś do środka, czyli rozumiem, że mam pić coś, a jednak nic?
-Napij się, moja ulubiona malinowa herbatka.
Wziąłem filiżankę i jednym ruchem "wypiłem" zawartość.
-To nie tak! -Pacnęła mnie w rękę.
-A jak? 
-Paluszek do góry.
-No dobrze, zapomniałem.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ta dziewczyna mnie rozwala. Jest taka mała , a sprytna, i zadziorna.
-Teraz dobrze?-podniosłem kubeczek z palcem u góry.
-Ouuu yeah. Tak dobrze.- wystawiła rękę, by przybić jej żółwika.-No to opowiadaj co słychać u Ciebie i Violetty?
-Bardzo dobrze.
-Tylko tyle?- zdziwiła się.
-A miało być coś więcej?
-Byliście już kiedyś na randce?
-Na randce? Nie... stop, chwila. Nigdy nie zapraszałem jej na randkę.
-Co ty? Facet! Zwariowałeś? Laski nie zaprosiłeś na randkę?! 
-No tak w sumie to nie...
Nagle poczułem się głupio, ośmieszyłem się przed pięciolatką...
-Nie ogarniam facetów dzisiejszego wieku .-westchnęła- O Boże zapomniałam! Twoja peruka!
-Moja Co?
Nim się obejrzałem na głowie miałem żółtą perukę, miała pełno loków i różowego brokatu.
-W co ja się wpakowałem.-zaśmiałem się.
*Violetta*
Pogadałam jeszcze trochę z Diego, musiałam niestety już wracać. Postanowił, że mnie odprowadzi i pomoże mi nieść zakupy.
-więc.. jak tam z Francescą?-odezwałam się pierwsza, po tym jak wyszliśmy ze sklepu.
- Z Francescą? Wspaniale, jednak czasami myślę, że nadal czuje coś do Marco,
-Nie martw się, jestem przekonana, że to właśnie Ciebie kocha najbardziej.
-Miejmy taką nadzieję.-uśmiechnął się .
Doszliśmy po piętnastu minutach.
-Wejdziesz? Leon jest u nas.
-Co on robi sam w domu?
-Bawi się w nianię.
-Musze to zobaczyć.-zaczął się śmiać.
Postawiliśmy w kuchni zakupy, po czym pomknęliśmy na górę.
Drzwi były uchylone. Stałam oparta o próg drzwi. Nade mną stał Diego.
Leon siedział w peruce próbując namówić miśka, żeby zjadł to cholerne ciastko.
Nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać. Diego wyjął telefon i zrobił nim zdjęcie Leona w przebraniu.
-Zobaczysz to zdjęcie  będzie w internetach!
-Bardzo śmieszne. -zrobił dziwną minę.
-Jak to się stało, że zostałeś księżniczką? -spytałam, i śmiałam się równocześnie.
-Nie gadam z tobą.- mówił zażenowany.
- Fajnie, fajnie nie musisz.
-No i dobrze, nie mam zamiaru.
Ja rozumiem, może i ma ktoś humorki, ale bez przesady by odzywać się do mnie w ten sposób.
-I dobrze, bo już się do Ciebie nigdy nie odezwę!-Wrzasnęłam i wyszłam z domu.
Całej tej sytuacji przyglądał się Diego, pewnie w myślach umarł już ze śmiechu.
Cholernie zimno, pada śnieg, mój nos to pewnie wielka czerwona kula, mam odmarznięte policzki , a katar z mojego nosa zamienił się chyba w lód.
Chwila moment, przecież on był w moim domu.. To dlaczego ja z niego wyszłam?! Trudno, nie zamierzam wracać puki on tam jest..
Szłam szłam i szłam. Stwierdziłam, że wejdę do małej przytulnej kawiarenki.
W grudniu o tej porze jest zazwyczaj ciemno, a nawet bardzo. Czułam się magicznie, niby takie małe pomieszczenie a jednak wywołuje u mnie ciepło i uśmiech, panuje miła atmosfera, wokół mnie wiszą świąteczne ozdoby, w rogu stoi duża żywa, ustrojona choinka, a na dodatek z radia lecą kolędy, bądź świąteczne piosenki. Otrzepałam buty, by nie nabrudzić podłogę błotem. Położyłam kurtkę na białym skórzanym fotelu, i wyjęłam portfel z torebki. Podeszłam do lady i zamówiłam gorącą czekoladę, i kawałek pysznego makowca. Wróciłam na miejsce, i po chwili dostałam swój posiłek . Jest godzina dziewiętnasta, spojrzałam na ekran telefonu, by zobaczyć czy przypadkiem nie mam żadnego nieodebranego połączenia, bądź sms. Przyznam szczerze, że chciałabym dostać sms od Leona, nawet z treścią "wracaj do domu", najwyraźniej tak szybko nie zatęsknił.
"Cholera bateria mi się zaraz rozładuje" -pomyślałam. Odłożyłam telefon na stolik, i rozejrzałam się dookoła. Się już tu jakieś pół godziny, i zauważyłam, że nie zjadłam i nie wypiłam nic. Siedzę jak na stołku , i czekam na tego cholernego sms. Czekam i nic. Denerwuję się, a może jednak powinnam nie wychodzić? No i brawo Violetta rozładował Ci się telefon!
Dobra Vils, luz uspokój się. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że przygląda mi się jakiś chłopak. Nie wiem czego on chce, ale wiem, że bawi mnie to. Wstał i z niepewnością podszedł do mnie.
-Mogę się dosiąść?
-Pewnie. -uśmiechnęłam się.
Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny, ale nikt nie dorównuje Leonowi .
- Tak na dobry początek jestem Luc.
-A ja Vils, to znaczy Violetta.
Podaliśmy sobie rękę.
Bardzo fajnie mi się z nim rozmawiało, jest spoko gościem, wymieniliśmy się numerami telefonu.
Zaraz będę musiała się zbierać, jest już ciemno a ja nie chcę trafić na jakichś napaleńców.
Obróciłam głowę w stronę okna, chciałam zobaczyć czy pada jeszcze śnieg. Zamiast tego, w oknie ujrzałam zmarzniętego Leona, gdy mnie zauważył odszedł od niego.
-przepraszam, muszę iść, miło było.. cześć!
Założyłam jednym ruchem kurtkę, i wybiegłam z kawiarni.
-Leon stój!
Podbiegłam do niego, i chwyciłam go za ramię.
-Co? -wrzasnął.
Odskoczyłam, nie był nigdy taki w stosunku do mnie, Castillo masz kłopoty.
-Dlaczego na mnie krzyczysz?
-A dlaczego moja dziewczyna od trzech godzin nie odbiera ode mnie telefonu? Jest ciemno jak w dupie a ty sobie siedzisz z jakimś kolesiem w kawiarni! A co może ja Ci się znudziłem?
-Słucham? Przepraszam, a kto powiedział, że nie ma zamiaru już ze mną rozmawiać?
-A kto umawia się z kimś innym za jego plecami?
-Sugerujesz, że ja Cię zdradzam?
-A co może nie?
-Wiesz co? Myślałam, że masz do mnie zaufanie. Najwyraźniej się myliłam.- Łza spłynęła mi po policzku.
-Violetta..
-Żadna Violetta! Daruj sobie ! - odeszłam bez słowa.
Czułam jak czarny tusz spływa mi po policzkach...
Jejku, Angie nie ma jeszcze w domu, a ja zostawiłam samą Aurelię, mam nadzieję, że Diego z nią został..
Doszłam do domu, wyobrażam sobie, jak ja wyglądam.. nie ukrywam, że serce boli mnie strasznie. Przekroczyłam próg, na schodach zauważyłam diego, który siedział z twarzą w dłoniach. Spojrzał na mnie , wstał i zaczął iść w moją stronę. Mocno go przytuliłam, pewnie zafajdałam mu całą bluzkę w tuszu.
-Nie płacz.-głaskał mnie po głowie.
Nie wiedziałam, że to tak cholernie boli ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kto potrafi tak zwalić akcję? Tylko Wika! Ludzie! Kolejny rozdział po miesiącu!
Bardzo przepraszam! Mam nadzieję, że się nie obraziliście. xd No i nie zabijcie,
za .. Leonettę. :D mam nadzieję, że  rozdział nie jest jakiś taki nudny, jaki
mi się wydaje. :p dziękuję i do następnego <3

piątek, 19 września 2014

Alellujah!Alellujah!

Jejku kochani! Nawet nie wiecie jak się cieszę! Aż tyle wejść? :O Tak dużo wyświetleń? Chce wam się czytać moje opowiadania? :D Dziękuję wam wszystkim za to, że jesteście , nawet tym co nie komentuję ale są. Dziękuję wam wszystkim! Nie spodziewałabym się tego! Wiecie ile uśmiechu mam teraz na twarzy? :) Uwielbiam was! Dzielnie czekajcie na kolejny rozdział! <3 A tu macie takie moje zdjęcie z uśmiechem dla was. :D(tak wiem brzydal ze mnie :p )

środa, 17 września 2014

Rozdział:12 Zluzuj gacie xd

*Violetta*
Niestety nasza piękna przygoda w buszu się skończyła. Dlaczego? Dlatego bo Maxi sierota złamał rękę? Jak to zrobił? Potknął się o kamień lądując na pisaku.  Na piesku! Więc w jaki sposób mógł połamać rękę?
Spakowałam swoje rzeczy, chwyciłam w dłoń moją torbę która warzy chyba z tonę. Rozejrzałam się dookoła, było strasznie ponuro, zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze . Lekko kropił deszcz, nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, poczułam jakąś ulgę. Zrobiłam krok do przodu, i lekko się zachwiałam.
-Może pomóc?- poczułam jak ktoś obejmuje mnie rękoma w pasie, kładąc przy tym głowę na ramieniu.
-Bardzo proszę.- oczywiście wiedziałam kto to był, bo kto normalny przytulałby obcą osobę w buszu?
Odwróciłam się i zobaczyłam, uśmiechniętego od ucha do ucha, przystojnego faceta, który ma na imię Leon.
Wręczyłam mu torbę,m chwycił ja w rękę, objął mnie ręką w tali. Ruszyliśmy w stronę autokaru. Na miejscach siedzieli już wszyscy, Fran z Lu, Naty z Cami, Diego z Brodwayem . I reszta też usiadła z kimś . Więc ja zajęłam miejsce razem z Leonem obok siebie.
-Spać mi się chce.-powiedziałam zakrywający usta ręką przed ziewnięciem.
-To śpij.
-A nie będziesz się gniewał jak zasnę ?-spytałam
-Nie, spokojnie.-uśmiechnął się. 
Wtuliłam się w niego, i jakimś sposobem udało mi się zasnąć. Miałam dziwny sen, śniło mi się ze do naszej klasy doszła jakaś.  dziewczyna, która odebrała mi Leona.  Ale to jest absurdalne nigdy nie pozwoliłabym  jej na coś takiego. Otworzyłam oczy, chciałam jak najszybciej skończyć z tym snem.  Zobaczyłam że głową leżę na kolanach szatyna.  Był moment kiedy zrobiło mi się trochę zimno,  wzięłam rękę i lekko otarłam ją o ramie. Od razu poczułam ciepło, Leon przykrył mnie swoją bluzą.  Na samą myśl o tym, jakiego wspaniałego mam chłopaka uśmiechnęłam się do samej siebie.
-Skąd ten nagły uśmiech? -spytał. 
Obróciłam się, leżałam na plecach, tak aby móc patrzeć mu w oczy. 
-To już nie mogę się uśmiechać?  -zaśmiałam się.
-oczywiście,że możesz. Dla mnie to nawet lepiej. -uśmiechnął się.
-Dlaczego?
-Bo uwielbiam jak się uśmiechasz.-powiedział
-Ja też coś uwielbiam.
-Co takiego?
-Masz przepiękne oczy. -pokazałam białe ząbki
Zaczął się śmiać.
-Z czegoś się śmiejesz?
- Wcale nie mam. Przepięknych oczu.
-No jak to nie? 
-No nie.
-Ja wiem swoje.
-O mam kolejną rzecz .
-Co ?
-Jesteś cudowna.  I wcale nie mówię tego dlatego że dostać buziaka. -zaśmiał się
-Po pierwsze nie nie jestem cudowna, po drugie nie dostaniesz go. -wystawiłam język.
-Okej w takim razie sama będziesz niosła swoją torbę.
-Co?  No nie!  Człowieku ona jest strasznie ciężka.
-Nie dziwię się. Trzeba nie było wkładać cegieł do torby.
-Jakich cegieł?  Tam są moje najpotrzebniejsze rzeczy.
-Jasne jasne, wzięłaś chyba całą szafę.
-Wcale nie.  Mam chyba z pięć razy więcej ubrań. .
-Co ? To ty chyba codziennie jakiś zestaw sobie układasz.
-Wcale nie,  codziennie to ja mam problem co na siebie włożyć.
-Chyba żartujesz.
-Nie nie żartuje.
-O mój Boże.
-Okej jak nie chcesz to poproszę Fede aby mi wziął.
-Fede?  Jaki Fede?  -zrobił minę typowego zazdrośnika.
-Spokojnie uspokój się.  Mówiłam Ci Federico to mój brat.
-A. ..-opadł na siedzenie z rumieńcami na policzkach.
-Zazdrosny? -zapytałam
-Tak.. bardzo.  To ja będę niósł Ci tą torbę. ~powiedział pewny siebie.
-Jak wolisz.
-A ten twój brat to ile on ma? 
- Starszy o rok.  Jest już pełnoletni .
- to fajnie że masz w domu brata, pewnie pomaga twoim rodzicom ze wszystkim.
-Tak..-powiedziałam niepewnie.
-Coś się stało? ~spytał
-Nie, jest Okej .
Co miałam mu niby powiedzieć?  To nie pora powiedzieć mu o tym, że bo cały czas oszukiwałam.  Jakoś. .. jak będzie dobry moment to zrobię.
-Nasi rodzice się przyjaźnią tak? 
-Tak, Angie kiedyś mi wspominała o tym.
-Angie? Czemu mówisz po imieniu o swojej mamie? 
-Tak jakoś mi się powiedziało.  -spróbowałam wymusić uśmiech.
-Szanowna młodzieży proszę, dzwonić po rodziców, opiekunów aby zjawili się na parkingu koło M´C Donalda. -Kajzerka wydarł się na cały autokar.
Podniosłam się i usiadłam na swój fotel.
Wyjęłam telefon i napisałam SMS do Federa.
"Widzimy się pod makiem czekam :*"
Zaraz po tym otrzymałam odpowiedź.
"Oki doki siostra :*"
Leon zadzwonił do rodziców i powiedział że nie muszą po niego przychodzić.
Po chwili autokar się zatrzymał, wysiadłam z autokaru, zaraz za mną Leoś z moją torbą. Zdjęłam z ramion bluzę i założyłam ja jak na człowieka przystało.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, i wzrokiem zaczęłam szukać braciszka.
Złapałam Leona za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę federica.
-Vils.-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. 
-Tęskniłaś?
-Tak bardzo, że aż wcale. -zaśmiałam się.
-Przedstawisz mnie koledze?
Spojrzał na zatłoczone ręce moje i Leona.
-Tak, już.  Więc, Fede to jest Leon, A Leon to jest Fede.
Podali sobie dłonie.
-A wy tak ten tego...
-Tak Leoś jest moim chłopakiem.
-To jak gumki się przydały? -zaczął się śmiać. Walnęłam go ręka w głowę z nadzieją ze coś mu się poprawi w tym kiczowatym mózgu. Leon dołączył do niego. 
Strzeliłam sobie ręką w czoło. Jacy Ci faceci są mądrzy.
Zauważyłam Ludmilę ,  która idzie chodnikiem.
-Lu zaczekaj! -wrzasnęłam i czym prędzej podbiegłam do niej.
-tak? -spytała mało zorientowana.
-Chciałabyś przyjść dzisiaj do mnie na noc?
- Pewnie, z wielką chęcią tylko zadzwonię do rodziców.
Wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer bodajże do mamy. 
Po skończonej rozmowie schowała z powrotem telefon.
-I jak?
-Mogę!
-Jej.
Zaczęłyśmy skakać jak głupie z radości.
-Z czego się tak cieszycie.? -nasze skoki przerwał głupkowaty uśmiech Leona.
-A nic, po prostu Lu przychodzi dzisiaj na noc.
-Ekhem.- Wtrącił się pełnoletni.  -Może zapoznasz mnie z koleżanką? -spytał
-No tak, zapomniałabym. -westchnęłam -Lu , Fede, Feds Lu. 
-Miło mi Cię poznać.
Powiedział a potem pocałował jej rękę, ta była czerwona jak burak, z podniecenia jak i rumieńców.
-Dobrze, Vils, ja spadam, muszę iść już do domu.-(federico)
-Jak to? Do jakiego domu?
-Normalnie, przecież ja też po wzięciu mnie, miałem dom.
-Jakim wzięciu o co chodzi? -spytał i zmrużł oczy mój chłopak.
-Wziąciu? Co..jakim wzięciu?-próbowałam wymyślić coś na szybko.-Chodźmy Lu przecież, nie będziesz nocowała u mnie wieczności.
 -A ty bracie, idziesz spać do domu! Do mojego domu!
-Ale Violetta.. nie będę się uprzykrzał. i tak macie teraz dużo na głowie, a ja będę tylko kolejnym problemem.
-Żadnym problemem  nie jesteś przestań marudzić i idź!
-No dobrze mamo.-opuścił głowę i ze śmiechem na twarzy ruszył przed siebie.
Lu poszła za nim.
-No to co, do poniedziałku? -spytałąm przybliżając się do stojącego na przeciw mnie Leośka.
-Do poniedziałku?
-No tak, do poniedziałku.
-A nie możemy się spotkać w weekend?
-W sumie czemu nie.-wzruszyłam ramionami.-zobaczymy.-uśmiechnęłam się- chcesz może teraz wpaść do mnie?
-Nie.. jest już późno, poza tym mama czeka na  mnie już w samochodzie.-Wskazał ręką na pojazd.
Jego mama pomachała nam z środka samochodu, oczywiście, jak to kultura, odmachałam jej równiez z uśmiechem.
-No dobrze to ja już lecę. -powiedział.
Zbliżyłam się żeby pocałować go w policzek jednak on się przesunął, i moje usta  wylądowały na jego ustach. I znowu te "przyjemne" mrowienie, wynikające z jego uśmiechu.
-Głupek.-walnęęłam go lekko s pięści w ramie.
-Tez Cię kocham.-pocałlował mnie w policzek.
I ruszył w stronę auta.
-Dobranoc kochanie! -wrzasnął otwierając drzwi od maszyny.
Po czym wsiadł, i odjechał samochodem z mamą.
Pobiegłam za "moimi" ludźmi, którzy pewnie już zaczynają ze sobą flirtować.
*Leon*
Wsiadłem do samochodu i pożegnałem się z Violettą.
Zapiąłem pasy, i chciałem wyciągnąć telefon żeby napisać do mojej dziewczyny.
-Leon? Od kiedy ty i Violetta jesteście razem?!
-Ee... tak dokładnie to od sześciu dni..poczekaj..-odblokowałem wyświetlacz od telefonu.- sześciu dni trzynastu godzin i dwadzieścia jeden sekund.
-Co? Dlaczego nie zadzwoniłeś do mamusi?
-Mamo, ja nie mam dziesięciu lat.
-Nie dziesięciu nie masz, masz siedemnaście, a z tego co ja wiem, to odpowiadam za Ciebie aż osiągniesz pełnoletność.
-Mamo...
-Co mamo? Jesteś moim małym Syneczkiem, Leoś, pamiętaj, mamusia zawsze Ci pomoże..
-Tak wiem..
-Kochasz Ją?
-Tak.
-Bardzo?
-Bardziej jak bardzo.
-Kochaliście się już?
-Mamo!
-No dobra dobra, nie pytam się już.. zluzuj gacie syneczku..
-O boże..-złapałem się za głowę.
-No co? Tak nie mówi dzisiejsza młodzież?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie? A to trudno.-wzruszyła ramionami.
Włączyłem radio, nic tylko same nudy.. trafiłem na Eskę, leciała piosenka Justina Biebera .
Lepszy rydz niż nic, pomyślałem.
 Leciała jego piosenka "Boyfriend", moja ukochana rodzicielka zaczęła śpiewać skakać ile i jak głośno tylko się da. Myślałem, że nie wytrzymam. Na szczęście byliśmy już przed domem. Wybiegłem z auta i jak najszybciej wszedłem do domu. Ojciec jak zwykle w pracy, ostatnio ma dużo papierów i kontraktów na łowie. Chciałby bym był taki jak on, jednak papierkowa robota, nie jest moim marzeniem. Ma własną firmę,  z czego pieniędzy nam nie brakuje, mama też ma firmę jakiejś korporacji. Na szczęście ani im ani mi pieniądze nie są potrzebne do szczęścia, hajs nie zawrócił mi w głowie.
Wszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę, i wyjąłem wcześniej przygotowaną Lazanię. Dlaczego wiem, że tam była? Bo co piątek, jest ona na obiad. Oddzieliłem kawałem, odgrzałem jedzenie, i skonsumowałem je.
Następnie schowałem naczynie do zmywarki, i poszedłem do swojego pokoju. Włączyłem fb, zalogowałem się na konto. Miałem trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt jeden powiadomień. Aż tak dużo działo się w tym czasie kiedy ja byłem na zadupiu ? Spojrzałem na aktywnych, Vils nie było. Po jakimś czasie ruszyłem do łazienki by się wykąpać. Gdy wykonałem czynność, ubrałem bokserki do spania, i rzuciłem się na łóżko. Zmęczony wszystkim zasnąłem.
*Violetta*
Doszliśmy do domu, zdjęliśmy buty!
-Angie jesteśmy!
-Federico też jest?
-Tak a nawet jest nas o jednego za dużo!-zaśmiałam się.
Podeszła do nas.
-Cześć, jestem Angie,-podeszła do lu i podała jej rękę.-rozumiem, że Ludmiła zostaje dzisiaj na noc , tak?
-Tak.. przepraszam, że wcześniej Ci nie powiedziałam..
-Nic nie szkodzi.
-Vils, Lu, Fede, umyjcie łapki i zaraz przyniosę wam jedzenie. Ciesze się Federico, że ty też dzisiaj zostajesz.
-----------------------------------------------------------------------------------
Ta damm! Pierwszy rozdział od czasu rozpoczęcie roku! Jak w szkole?
Mam bardzo fajną klasą. Najlepszą! <3 Mam nadzieję, że nudny rozdział
nie jest, chociaż i tak ja wiem że jest. xd Piszę go z 38 stopniami gorączki.
Prawdopodobnie grypa. :') Nie chodze do szkoły. :D No dobra,
do nastpnego :* <3

niedziela, 7 września 2014

Przepraszam

 Kochani moi mili! Mam dla was przykrą wiadomość.. Mianowicie... Mój palec można powiedzieć że jest w stanie krytycznym . xd Długa historia... ale w każdym bądź razie, kość wyszła mi z kości? Można tak powiedzieć ? Nie wiem..
 za to wiem,  że mam siny, i spuchnięty palec od 4 dni. Nic nie ustaje.. Ból nie do wytrzymania..  Kość zamiast być u góry jest na lewym boku palca.. UMIERAM ! Nie wytrzymuję.. z trudem piszę ten post, jedną ręką.. więc.. rozdział... nie będzie go do póki nie zdejmą mi szyny, mam "połamany" palec... właśnie.. wygląda trochę jakby przejechał go tir.. tylko krwi nie ma. xD W piątek na kontrolę.. dlatego, póki co rozdziału nie będzie, bardzo was przepraszam. Zawiedliście się na mnie.. wiem.. jest mi przykro z tego powodu.. jeszcze raz przepraszam. :C /Wika :<


niedziela, 31 sierpnia 2014

JEEEEJ!

JEJKUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!
JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA! LUDZIE JORGE WYGRAŁ KIDS CHOICE AWARDS NICKELODEON!JAKO NAJLEPSZY AKTOR! GŁOSOWAŁAM NA NIEGO CHYBA Z MILION RAZY! JESTEM Z NIEGO DUMNA! :') JAK SIĘ DOWIEDZIAŁAM, TO AŻ SIĘ POPŁAKAŁAM ZE SZCZĘŚĆIA. :D JORGE NAJLEPSZY! ROZDZIAŁ ZA NIEDŁUGO! JUTRO DO SZKOŁY :D POWODZENIA!