Leon pocałował namiętnie Violettę, ona odwzajemniła pocałunek.
-Leon zabieramy cię na badania.
-Ale nic mi nie jest, dobrze się czuję.-Kiwnął przecząco głową.
-Wstrząs mózgu to nic?Wiesz, że jestem twoim przyjacielem i muszę o ciebie dbać.
-Dobrze Marco no dobrze.
Leon usiadł na wózek inwalidzki, bo miał problem z nogą i pojechał na badanie rentgena.
Violetta zatrzymała Marco i powiedziała:
-Wiem, że jesteś przyjacielem Leona. Powiedz mi ma coś uszkodzonego, w jakim jest stanie. Mówił do mnie z wielkim trudem.-Przetarła łzę spływającą po policzku.
-Masz na imię Violetta tak? Leon mi o tobie dużo mówił. Miał rację, że jesteś sympatyczna.-Uśmiechnął się
Jest trochę w ciężkim stanie, ma uraz głowy, zrobimy wszystko żeby z tego wyszedł. A teraz usiądź i poczekaj aż wróci z rentgena.
-Dziękuję.-Uśmiechnęła się.
Castillo usiadła na łóżku i czekała na Leona. W pewnym momencie do sali wbiegł Marco i zdyszany powiedział, że Leon musi przejść ciężką operację i w mgnieniu oka zniknął.
-Ale jak to?-violetta wybiegła z sali, nagle poczuła ciężki ból głowy, upadła na korytarz. Pędem podbiegł do niej pielęgniarki i zauważyły, że ona się nie rusza, myślały, że to przez to, że jest już strasznie zmęczona, jednak zemdlała. Leon wiedział, co jest Violettcie, był przygotowany na to. Gdy mieli jechać już na operację Verdas usłyszał :
-Castillo! Zemdlała, nie rusza się.-krzyknęła jedna z pielęgniarek.
Leon zerwał się z łóżka i zaczął biec w stronę leżącej szatynki. Praktycznie nic nie widział na oczy miał wszystko rozmazane. Uklęknął przed nią i zaczął krzyczeć do pielęgniarek.
-Proszę szybko podać mi Plorofisycyzne. Szybko.!-Zaczął gładzić Violettę po policzku. (lek wymyśliłam)
-Leon.!- Krzyczał i jednocześnie biegł do klęczącego szatyna Marco.
Co ty wyrab...Violetta.!-Nie dokończył zdania.
-Marco proszę pomóż mi, nic nie widzę wstrzyknij Violettcie to w żyłę.!-Popędzał go.
-ale to lek na białaczkę.!?
-Nie gadaj tylko wstrzykuj.!
Violetta zaczęła otwierać powoli oczy..
-Pani Jadziu proszę szybko zanieść Violettę do sali w której mnie tu przywieziono.-Powiedział do jednej z pielęgniarek
W tym czasie wziął Violettę i położył ją na łóżko, pocałował w czoło i szepnął o jej ucha:
-NIe przejmuj się mną, pielęgniarki się tobą zajmą, kocham cię..
-Ale Leo..-Nie dokończyła zdania, wszystko ją bolało, ponownie na jej ciele widniały siniaki.
Leon wrócił na łóżko i zawieźli go na salę operacyjną. Violetta powoli wracała do siebie, czuła się trochę lepiej. Czekała na szatyna około 5-6 godzin. Marco przywiózł Verdasa po operacji na salę w której była Violetta.
Usiadła i patrzyła na bruneta pytającym wzrokiem.
-Co mu jest? Dlaczego musiał mieć operację?-Zaczęła go pytać
-Miał wstrząs mózgu i krwiaka na nim, na szczęście nie było to poważne. Obawiam się co do jego wzroku.
Usiadła koło jeszcze niewybudzonego leona i gładziła go po twarzy.
-Co jest nie tak z jego wzrokiem.?
-Gdy upadłaś, leon biegł do ciebie nie widział nic, miał wszystko rozmazane, kazał mi wstrzyknąć Ci lek bo on nie widział. Gdy robiliśmy mu prześwietlenie widzieliśmy u niego naruszony narząd oczny.
-Będzie widział?
-Tego jeszcze nie wiadomo. Muszę sporządzić listę pacjenta w tym przypadku Leona, więc ja już pójdę.
-Dziękuję Marco.-Uśmiechnęła się.
-Nie ma sprawy.-Odwzajemnił uśmiech.
Castillo cały czas siedziała przy Leonie. Bolały ją plecy, więc wpadła na pomysł! Przysunęła swoje łóżko do łóżka szatyna i tak powstało dwu osobowe łóżko. :D Chciała być przy nim cały czas więc przytuliła się do niego i zasnęła. Gdy szatyn się obudził zobaczył wtuloną postać do niego,chyba Violettę, uśmiechną się do siebie. Tarł i tarł oczy, lecz nic nie widział wszystko rozmazane, nie wiedział co mu jest. Był wystraszony, myślał, że nie zobaczy już dokładnie na swoje oczy ukochanej.Wstał po cichu i podszedł powoli opierając się o ścianę do drzwi. Zauważył przechodzącego przez korytarz mężczyznę z czarnymi kudłami. :D Od razu rozpoznał te sterczące włosy.
-Marco.!-Krzyknął nie mylił się to właśnie był on.
-Leon?! Czemu wstałeś? Widzisz już?-Spytał podchodząc do szatyna.
-Nie nic nie widzę co mi jest?
-Obawiam się Leon, że już nigdy nie spojrzysz dobrze na oczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ojej, ślepy Leonek..Nie.! Niestety.! :C Szkoda, przepraszam, nie zabijcie mnie. :D Kocham was<3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz