środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 18: Straciła swoją Matkę.

Leon po jakiejś godzinie zobaczył śpiącą obok szatynkę. Był w pozycji siedzącej i i patrzył zamyślony na okno. Violetta, również wstała, zawiesiła się na ramie Leona:
-Przepraszam Cię, przepraszam Cię Leon.
Nie odpowiedział nic.
-Leon no proszę odezwij się do mnie.
-Po co?
-Co po co? Proszę no!
-Violetta dzwoniłem do Ciebie 40 razy, pisałem 20 sms, a ty nawet nie zauważyłaś tego, że wyrzucili mnie z restauracji, tylko dlatego by myślałem, że coś stało się tobie i tej dziewczynie.
-Franceska, tak ma na imię.
-Dobrze, tobie i Francesce.
-No i co i teraz strzelisz na mnie focha? Nie będziesz się do mnie odzywał? Bo co? Bo próbowałam pocieszyć osobę, która również straciła swoją matkę?
-A skąd miałem to wiedzieć? Dzwoniłem tyle razy a ty nawet nie raczyłaś odebrać? Nie zrobiłaś nic jak wyrzucili mnie z restauracji. Violetta zaprosiłem Cię do restauracji a zostałem z niej wykopany bo myślałem, że coś Ci się stało.!
-Przepraszam, przepraszam, że żyję, że Cię kocham, że próbowałam ją pocieszyć, przepraszam w ogóle, że mnie poznałeś!-Zaczęła płakać.
Gdy Leon zobaczył łzy u szatynki, zrobiło mu się przykro, że tak na nią nakrzyczał. Przysunął się do niej, i przytulił ją.
-To ja Ciebie przepraszam. Nie chciałem na Ciebie nakrzyczeć, nie chcę, żebyś przeze mnie płakała. Przepraszam.-Po tych słowach pocałował ją w czoło.
-Chciałam ją po prostu pocieszyć.
-Tak wiem. Byłem zdenerwowany, ale następnym razem będziesz odbierała telefon?-Zażartował.
Violetta pobiegła do łazienki, zrobiło jej się nie dobrze. Leon pobiegł za nią.
-Violetta co..
Castillo zaczęła wymiotować, wystraszony chłopak nie wiedział co ma robić.
-Nic Ci nie jest?
-Nnnie..-Wyjąkała
-Może się czymś zatrułaś? Boli Cię brzuch?
-Nie wiem, nie.
Chłopak wziął ją na ręce i przeniósł do łóżka. Ucałował i powiedział:
-Idź spać może lepiej się poczujesz.
-Przed chwilą spałam.
-To zaśnij znowu.
-Nie, już nie zasnę.
To wszystko lekko pokrzyżowało plany Verdasa, ale nie przejmował się tym. Zaproponował:
-Może chciałabyś się przejść? Świerze powietrze dobrze Ci zrobi.
-No dobrze, chodźmy tylko odświeżę oddech.
Para, była już gotowa, wyszli z budynku i przeszli się nad morze. Leon kazał Violettcie zawiązać na oczy chustkę:
-Po co znowu Leon?
-No zawiąż.
-Ugh.. No dobra.
Wziął ją za rękę i wprowadził na łódkę.
-Dlaczego to podłoże się gibie?
-Zaraz zobaczysz.
Powoli ustawił ją w pozycję siedzącą, on również usiadł i rozwiązał szatynce oczy. Następnie wstał złapał wiosło i zaczął odpychać się od wody, po czym płyną.
-Leon, ale romantycznie.
-Chciałem po restauracji Cię tu zabrać, ale no... niestety.
-Ważne, że teraz tu jesteśmy, nie ważne kiedy, ważne że razem.
-Jak słodko.-Uśmiechnął się.
Siedzieli, rozmawiali i bawili się. Około godziny 23 wrócili do hotelu. Znowu zrobiło jej się nie dobrze, pobiegła do łazienki, po raz kolejny zwymiotowała. Leon martwił się o nią, nie wiedział co jej jest. Myślał, że to może przez jej chorobę, ale przecież nie ma na to dowodów. Przez parę dni, Violettę dręczyły wymioty.
Czasem nawet przychodziły jej dziwne myśli, myślała że może, ona i Verdas...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Znowu mały rozdział. Sorka musiałam się do sprawdzianu z Historii, pouczyć. :*

1 komentarz:

  1. Śliczny <3. Przepraszam że wcześniej nie komentowałam ale dopiero wczoraj zobaczyłam tego bloga i muszę ci powiedzieć że jest fantastyczny. Czekam na next i pozdrawiam Besos :*
    Te amo <3

    OdpowiedzUsuń