Gdy oderwali się od siebie , Leon zaproponował szatynce spacer. Była wtedy godzina 16:00. Przy Leonie czuła ze tylko on jest w stanie zmienić jej życie, ze jest częścią życia. Leon czul , ze Violetta to jedyna istota która nie leci na hajs, wygląd. Tylko patrzy na charakter. Śmiali się, żartowali, tak jakby znali się od dzieciństwa. Było im tak wspaniale, nigdy takiego czegoś nie czuli. Nagle zadzwonił telefon szatyna.Odebrał go a Viola cały czas przysłuchiwała się rozmowie.
-Leon? Leon kochanie, jak za tobą tęskniłam!
-Lara?
-Tak, cieszysz się ze mnie słyszysz?
-Tak oczywiście.-Powiedział nie pewnie.
Dla Leona, gdy poznał Violettę, Lara już nie była tą jedyną. Dziewczyna cały czas zagadywała Leona, gdy ten nie miał już ochoty rozmawiać.
-Przyjeżdżam do Buenos Aires będziemy mogli nadal być ze sobą. Prawda?
-Tak oczywiście..-Nie wiedział co ma powiedzieć, dla niego to już rozdział zamknięty.
Gdy Violetta to usłyszała, poczuła ból, jakby ktoś wbił jej nóż w plecy. Odeszła, myślała ze chłopak ja zatrzyma..Jednak nic takiego nie było.
Gdy szatyn zakończył rozmowę, zorientował się ze Violetty już nie ma tak jakby zapadła się pod ziemie .Violetta gdy wracała już do domu,dostała wiadomość od doktora aby przyszła w pilnej sprawie. Wsiadła w taksówkę i po 20 minutach była na miejscu. Miała wchodzić do pomieszczenia gdzie był doktor lecz zadzwonił jej telefon.:
-Tak słucham?
-Violu gdzie ty jesteś, dlaczego poszłaś bez słowa?- tak na prawdę Leon wiedział ze Violetta poszła bo usłyszała słowa Lary i Leona, zabolało ja to i on o tym wiedział.
-Raptem Cie to obchodzi? Daj spokój Leon, wiedziałam ze nie jesteś za mną szczery. Wracaj do Lary w końcu tak za nią tęsknisz.-Powiedziała z bólem.
-Ale..
Nie zdążył odpowiedzieć, a szatynka już się rozłączyła. Nie chciała go słuchać. Weszła do szpitala, asystentka zaprowadziła ją do doktora, który już na nią czekał.
-Witam, Pni Violetto, wyniki badań wskazują, że to co się dzieje z pani organizmem nie jest zakaźne. Dlatego więc będę musiał panią przepisać do specjalisty pana Verdasa.
-Dobrze, a kiedy mam się przyjść ponownie.? -Spytała
-Za 30 min. Dr. Verdas przyjdzie proszę poczekać.
Violetta wyszła i cały czas myślała o Leonie i tej całej sprawie, nie wiedziała co ma zrobić. Zaufała mu, a nie robi tego bardzo często.
*Leon w tym czasie dostał pilne wezwanie od szefa, że jakaś pacjentka została przepisana pod jego opiekę zdrowotną. Szatyn tylko myślał o tym co się wydarzyło, chciał spławić delikatnie Larę ale nie potrafił. Wszedł do budynku w którym pracuje, ubrał "fartuch" lekarski i czekał, aż asystentka przyprowadzi pacjentkę, ta podała numer drzwi i kazała już wejść. Gdy Castillo weszła do gabinety nowego doktora zobaczyła odwrócony fotel w stronę okna na, którym ktoś siedział.
-Khekhem, Przepraszam.-Powiedziała cichym głosem.
Szatyn zerwał się z krzesła, myślał, że to złudzenie, że słyszy ukochaną, lecz wcale nim nie było.
-Leon? To jakiś żart? Leon Verdas? Ty teraz jesteś moim doktorem?-Spytała przecząco.
-Violetta.. To ty? Violu... słuchaj..-Próbował coś powiedzieć.
-Nie mów na mnie Violu rozumiesz, dlaczego mi nic nie powiedziałeś, że tu pracujesz? A zresztą to mnie nie interesuje. Chwyciła za klamkę w kształcie gałki, lecz ta odpadła. Leon zaczął śmiać się po cichu.
-Co Cię tak śmieszy?-Powiedziała złą, lecz w pewnym momencie wybuchła śmiechem.
Oboje się śmieli. Violetta się opanowała, nie było jej już do śmiechu.
-Zostałaś skazana na mnie.-Zaśmiał się..
-Przestań. Wypuść mnie stąd.! Ja chcę wyjść! Pomocy.! Jest tam kto?-Zaczęła krzyczeć i walić w drzwi.
-Nikogo tam nie ma przyszłaś trochę za późno z z racji takiej, że musiałem jeszcze coś tu załatwić to zostaliśmy tylko ty i ja.
-Panie Boże za jakie grzechy?!-Zsunęła się w dół na podłogę.
Leon podszedł tam gdzie siedziała szatynka, usiadł koło niej, złapał ją za rękę i powiedział.:
-To nie tak, ja nie jestem już z Larą. Od tego momentu gdy poznałem Ciebie. Patrzył szatynce głęboko w oczy.
-Leon ja nie wiem co mam myśleć, słyszałam co słyszałam, wiedz, że jest mi bardzo przykro.
-Nie wiem dlaczego tak jest, znamy się bardzo krótko ale czuję, że tylko ty jesteś tą osobą z którą chcę spędzić resztę mojego życia.-Zarumienił się.
-Widzisz teraz ty się rumienisz. :) Dobrze Leon wierzę Ci.
W pewnym momencie Violettę dopadł straszny ból głowy, znikąd na jej ciele pojawiły się siniaki. Verdas wszystko zauważył, wystraszył się, że coś się dzieje z Violettą.
-Leon właśnie po to mnie przepisali do Ciebie, mówili mi, że jesteś specjalistą a ze mną jest coraz gorzej. Proszę pomóż mi.- W jej oczach pojawiły się łzy.
Leon przytulił Violettę do siebie i tylko wycierał jej łzy.
-Violu masz może jeszcze inne dolegliwości?-spytał.
-Tak, czasem mam bardzo straszne bóle kości, zawroty głowy, właśnie te siniaki, chodziłam do wielu specjalistów ale żaden mi nie pomógł, nie potrafił. -Zaczęła płakać jeszcze bardziej.
Leon obawiał się najgorszego, domyślał się co może dolegać Castillo, lecz najpierw musiał zrobić dokładne badania. Uspokajał ją cały czas a ona płakała i płakała na jego ramieniu, aż miał wielką plamę łez. Violetta z zmęczenia zasnęła. Leon nie spał całej nocy chciał patrzeć na nią czy nic jej nie jest. Z tą chorobą o, która podejrzewa szatyn wszystko jest możliwe, a szczególnie śmierć.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jeszcze tak dużo przed nami. :) 2 rozdziały jednego dnia.. nudziło mi się. :D Jutro też lub po jutrze
dodam nowy rozdział. Choroba Violi, na razie nie mogę wydać jaka. :( -Wika. :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz