*Violetta*
W rodzinie zastępczej było mi dobrze, problemów nie miałam.. Wręcz przeciwnie, trafiłam do rodziny która się szanuje, bardzo miła. Moją przyszywaną matką jest Angie, natomiast ojcem jest Pablo. Mają młodszą córeczkę Aurelię. Wieczorem nastawiłam budzik, dzisiaj rano obudził mnie równo o godzinie 6:30.
Wygramoliłam się z ciepłego łóżka, wstałam i założyłam moje kapciuchy. Podeszłam do szafy, wybierając przy tym strój do szkoły. Wybrałam granatową sukienkę, i czarne buty na koturnie, nie chciałam ubierać się jakoś za specjalnie, bo inni mogliby sceptycznie się do mnie nastawić. Poszłam do łazienki, i wykonałam wszystkie poranne czynności. Następnie zeszłam na dół po schodach do kuchni. Weszłam do pomieszczenia. Angie robiła właśnie kanapki z nutellą.
-Cześć Violu, jesteś głodna?
-Jak wilk.-Uśmiechnęłam się.
Po chwili przed moim nosem na stole widniały kanapki z czekoladą. Uwielbiam je. Usiadłam, i zaczęłam spożywać posiłek.
-Denerwujesz się przed dzisiejszym dniem?- spytała.
-Nie, wszystko jest okej.
-To dobrze, nie ma się czym przejmować.
Tak na prawdę, to w środku cała drżałam, nie wiedziałam jak inni zareagują jak mnie zobaczą, strasznie się boję. To będzie jakaś masakra. Spojrzałam na telefon była godzina 7:30.
-Spóźnię się!-Krzyknęłam.
Po czym chwyciłam torbę z książkami, i wyszłam z domu. Daleko do szkoły nie mam, ale wolę być wcześniej, niż spóźnić się już pierwszego dnia. Za 10 ósma, byłam już w szkole. Wyjęłam mój plan lekcji. Pierwszą miałam matematykę. Angie i Pablo kupili mi szafkę szkolną, więc resztę książek zostawiłam w szafce, a wzięłam tylko te od matematyki. Zamachnęłam się jakoś i drzwiczki od szafki, uderzyły kogoś kto stał obok mnie .
-Ałaa!-Usłyszałam krzyk.
Szybko zamknęłam szafkę, i na podłodze zobaczyłam leżącego chłopaka, zwijającego się z bólu. Wystraszyłam się. Ukucnęłam obok niego i lekko szturchnęłam go za ramię.
-Przepraszam, ja nie chciałam, to był zwykły przypadek.
Chłopak odwrócił się w moją stronę, trzymał się za głowę, nieźle oberwał, miał zielone limo na czole. Super! Pierwszy dzień a ja już zdążyłam wpakować się w coś. Opuścił ręce w dół. Popatrzyłam na niego, miał piękne zielone oczy. To był chyba najprzystojniejszy facet jakiego kiedykolwiek widziałam.
-Przepraszam!-Ocknęłam się.
Podałam mu rękę, natomiast on ją chwycił i podniósł się z ziemi.
-Może trochę byś uważała co?
-To był zwykły wypadek!
- Wypadkiem mogło być to, że rodzice Cię nie wychowali.
- Wiesz akurat, nie mieli kiedy mnie wychować.
Zrobiło mi się przykro z tego powodu. Z oczu spłynęła mi łza. Powoli odeszłam stamtąd .
Słyszałam jak ktoś zaczął biec w moją stronę.
-Przepraszam, nie chciałem Cię urazić.
-Daj spokój, za późno.
Kiwnęłam ręką i poszłam pod salę lekcyjną. Wokół mnie zebrała się grupka dziewczyn.
-Cześć, Violu. To Cami, Naty, A ja jestem Fran.
-Cześć. -Uśmiechnęłam się.
-Słyszałyśmy co się stało na korytarzu..
-Mówiłam wszystkim że to był zwykły wypadek!
-Tak wiemy. Należało mu się. Zawsze go nie lubiłam, on i jego paczka uważają się za najlepszych.
-Najlepszych?
- Tak, Leon,jego paczka to cały zespół futbolu , i te jeszcze rozpuszczone cheerleaderki.
-Tak jak na nich patrzę to aż wymiotować mi się chce. -Powiedziała z obrzydzeniem Cami.
Tak w sumie to fajne są te dziewczyny. Czuję, że mogę z nimi porozmawiać, a może i zostałybyśmy przyjaciółkami?
- Ale to było najlepsze jak dostał szafką w twarz.- Wybuchły śmiechem.
Ja również do nich dołączyłam.
-Nie no dobra, zrobiłam mu krzywdę, ma wielkiego guza na czole.
-Bynajmniej ta jego pusta dziunia, może się od niego odczepi.
- Kto?
- Stephania
W tym momencie jakaś dziewczyna wepchnęła się między nas. Wyglądała na ostro wkurzoną.
- Ktoś wypowiedział moje imię? No no no.. Czyżby to nie jaka tania lumpeksiara ?
- Odezwała się pusta blondi.
-Co ty powiedziałaś?
Wokół nas zeszło się wiele ludzi. Czułam się trochę niezręcznie. Z każdą chwilą ciśnienie mi rosło.
- To co słyszałaś, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - Odwróciłam się plecami i próbowałam przejść przez tłum ludzi.
-Ojej nasza sierotka ucieka. Może tak samo jak twój ojciec, od rzeczywistości.- Zaśmiała się.
- Widzę, że nie masz własnego życia, skoro interesuje cię czyjeś.
- Odszczekaj to.
- przepraszam, ale ja psem nie jestem. Nie to co ty.
- Śmiesz mnie obrażać? Pożałujesz!
- Wybacz ale swoją karę już dostałam, muszę na Ciebie patrzeć.
Każdy wokół zaczął klaskać, nie wytrzymałam. Musiałam stamtąd wyjść. Ochłonęłam trochę. Następnie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wszyscy weszli do sali. I zajęli miejsca, jedyna ja nie wiedziałam gdzie mam usiąść.
- O właśnie, póki jeszcze nie usiadłaś muszę Cię przedstawić. -Powiedział pan od matematyki. - Słuchajcie, to jest Violetta Castillo, będzie chodziła do nas do szkoły, mam nadzieję, że wprowadzicie ją w otoczenie. A teraz Violetto usiądź na miejsce.
Fran siedziała z Cami, Naty z Ludmiłą. Zostało mi tylko jedno miejsce. Szlak! Tylko miejsce koło tego typa było wolne.
Niepewnie usiadłam i wyjęłam książki na ławkę. Co chwilę, Leon mi się przyglądał. O ile dobrze pamiętam, chyba Leon miał na imię.
-Dlaczego cały czas się na mnie patrzysz?
-A co nie mogę?
-Nie nie możesz.
- Dobrze, dobrze już nie będę. Bo znowu oberwę.
Zaczęłam się śmiać.
-Przecież to nie było celowo!
-Tak wiem. Przepraszam za to co powiedziałem.
-Było minęło. -kiwnęłam ręką.
- Śmiesznie wyglądasz jak się denerwujesz.
- Chcesz dostać mocniej?
-Nie nie nie! -Uniósł ręce w geście obronnym.
Wybuchłam śmiechem, on dołączył do mnie.
-Violetta! Leon! Do dyrektora.
-Co ale..
-W tej chwili!- wskazał na drzwi.
Wzięłam torbę i razem z moim nowym "koleżką" opuściliśmy salę lekcyjną.
- Jakaż ty zła.. boję się Ciebie.
- I prawidłowo.- uśmiechnęłam się.- Którędy do dyrektora?- spytałam.
- Nigdzie nie musimy iść.
-Jak to?
-Ja pogadam z dyrektorem i wszystko załatwione. Ma się ten przekonywujący urok osobisty.
- Tak to prawda.
-Co?
-Nic, nic..
-Okej..
Boże co ja robię! Znam kolesia niecałą godzinę a przyznaję mu rację że ma w sobie ten urok..
No cóż, to była głupota.. przecież ja wcale tak nie myślę.. Pff..
-To co mamy teraz zrobić? Skoro do dyrektora nie idziemy?
- Chodźmy na wagary.
- Na wagary?
- Tak.. - powoli zaczął iść przed siebie.
-Gdzie ty idziesz?
-Do pielęgniarki.
-Po co?
-Zobaczysz!-Krzyknął.
Po pięciu minutach się zjawił z jakąś kartką.
-Po co ty poszedłeś?
-Po zwolnienie.
-Aha..ale..
-Powiedziałem, że jak dostałem w głowę, to źle się czuję, a ty odprowadzisz mnie do domu. Masz to kartka dla Ciebie jakby rodzice się czepiali. Tu masz usprawiedliwienie, dlaczego nie będzie Cię na lekcjach.
- Zwariowałeś?
- Hm.. Nie.
- Chyba jednak tak. Jak Ci się to udało?
- Mówiłem to ten mój urok. - Puścił mi oczko.
On ma takie ładne oczy... To znaczy takie zwykłe no.. bo ten.. takie tam zwyczajne...co ja gadam..
-Więc możemy tak normalnie wyjść?
-No a jak? Nie normalnie?
-Nie wiem..
-Chodźmy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak pierwszy rozdział nowej historii, a Viola już się wpakowała w tarapaty. Jutro chyba nowy rozdział.
Mam nadzieję że się podobał. Papatki Wika <3
Ty lepiej nic nie obiecuj, bo znowu będę ci cały dzień truła :D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to świetny. Viola ma talent do pakowania się w kłopoty. xd O matko :D Ale tamtej przygadała, dobra dziewczynka! XD
Leonetta <3
Czekam na nexta wariatko <3 Całuski, Cande ; )
+ zostałaś nominowana do L.B.A na moim blogu <3 dame-tu-amoor.blogspot.com
Usuń