piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 34: Prosta Linia.

*Leon*
Jechałem z Federico, noga nie schodziła mi z gazu. Byłem wściekły, i wystraszony. Ręce drgały mi się jakbym miał parkinsona. Federico kazał mi zwolnić, natomiast ja go nie słuchałem. Federico włączył syrenę alarmową, sądząc po tym, chyba chciał jakoś speszyć Diego. Nasz cel nie był daleko, nawet pieszo mógłbym dojść tam szybko.
-STOP! Poczekaj, tam był chyba Diego!
-Co?
-Tam w lesie zatrzymaj się!
-Dam sobie radę jedź do tej nory, tam jest Ludmila!
-Pomogę Ci!
-Nie!
Wyszedłem z samochodu, Federico pobiegł w stronę domu.
Zauważyłem Diego, który schyla się nad ziemią, nie wiedziałem po co, bo chowałem się za krzakami.
Zauważył mnie wyjął pistolet i wcelował w mój prawy bok. Pierwszy drogi strzał, powoli zacząłem tracić przytomność, ale nie mogłem się poddać mimo cholernego bólu. Z daleka usłyszałem syreny policyjne, federico musiał wezwać policję. Diego uciekł, czym prędzej. Otrzepałem się z Ziemi, z trudem wstałem z niej, krwawiłem bardzo mocno. Obok drzewa zauważyłem ciało, nie wiedziałem czyje on jest. Kulejąc i krwawiąc podszedłem trochę bliżej. To nie był nikt inny jak Violetta. Spojrzałem na nią ze łzami w oczach. Czy tak miała skończyć się nasza "bajka"?  Sprawdziłem puls, był ledwo co wyczuwalny, dotknąłem zimnej ręki Violetty, podwinąłem rękaw od jej bluzki, na jej ciele widniały siniaki. Wiedziałem czym mogło się to skończyć. Wziąłem Violettę na ręce, musiałem ją uratować, to było najważniejsze..  Mimo bólu, doszedłem do szpitala.. opadłem na kolana trzymając Violettę w ramionach, nie miałem już sił.
*Violetta*
Obudziłam się w szpitalu, nie wiedziałam co tu robię, pamiętam, że Diego mnie gonił.. a potem.. potem, już nic.. Ubrana w szpitalną koszulę, chciałam się dowiedzieć co ja tu robię, poszłam na koniec korytarza, słyszałam krzyki Marco, byłam ciekawa co się dzieje. W pewnym momencie pielęgniarki ze spuszczoną głową w dół wyszły z sali operacyjnej.. szeptały między sobą.
-Podaj mi kartę Verdasa.. trzeba zapisać datę zgonu.. to takie piękne, że chciał poświęcić się dla jakiejś dziewczyny..
Przełknęłam ślinę, chwyciłam za klamkę i lekko pchnęłam drzwi, zderzyłam się z Marco, łzy leciały mu do oczu..
-Nie.. nie.. powiedz mi, że to nie prawda!-Zaczęłam krzyczeć.
On spojrzał mi w oczy, były jak szklane, w środku nich widać było ból. Wbiegłam do sali.. nie wiem co mnie opętało.. na łożu chirurgicznym leżał Leon.. jego ciało było we krwi..  Na Kardiogramie, nie było widać nic.. jedna prosta linia..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, rozdział krótki..  Ahh Leon... :(

4 komentarze:

  1. Proszę ożyw Leona.
    Rozdział super. Szkoda że kończysz to opowiadanie, ale mam nadzieje ze następna historia będzie równie ciekawa. O ile powstanie, mam nadzieję że tak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie zdradzę, co do kolejnego rozdziału. :)
      Tak owszem druga historia powstanie, mam nadzieję, że będzie wam się podobała jak ta. :)

      Usuń
    2. Jejku proszę powiedz mi ze Leon przeżyje.. PROSZĘ. Nie uśmiercaj go. Żeby Viola podeszła do łóżka Leosia i zaczęła mówić jak bardzo go kocha i coś tam a na monitorze pojawi się znak ze on żyje. Aa i myślę że Viola nie straciła dziecka! Kiedy next?

      Usuń
  2. czemu zabiłaś leona!!!!???

    OdpowiedzUsuń