*Violetta*
Byłam głodna, zmęczona.. Siedziałam tam bardzo długo.. Myślałam, że tam umrę, po prostu nicość.
Ktoś otworzył drzwi.. Była to.. to ta blondynka.. przyszła z tacą, na której było jedzenie, nie rozumiałam tego, sama przecież wcisnęła mnie do tej "piwnicy" a teraz przychodzi..jakby nigdy nic?
-Cześć, pomyślałam, że może jesteś głodna.. więc przyniosłam Ci coś do jedzenia. Uśmiechnęła się do mnie.
-Nic od Ciebie nie chcę i nie wezmę, wynoś się stąd..
-Dobrze, chciałam po prostu żebyś coś zjadła, a ty mnie wyrzucasz stąd, cześć! -krzyknęła i spuściła głowę..
Miała już wychodzić, lecz zatrzymałam ją..
-Poczekaj..Przepraszam..Nie wiem co mi strzeliło do głowy, ty przychodzisz mi z pomocą, a ja na Ciebie wrzeszczę.. przepraszam- Uśmiechnęłam się..
-Nic nie szkodzi..- Odwzajemniła uśmiech.
Usiadła obok mnie, i patrzyła z zaciekawieniem.
-Więc..ty pracujesz dla Diego?
-Tak, niestety tak..
-Pracujesz tu z własnej woli?
-Nie skądże.. on, on mnie zaszantażował..nie chcę o tym rozmawiać..
-Spokojnie rozumiem..
-Masz na imię Violetta tak?
-Tak.. Violetta Castillo, a ty?
- Ludmila Ferro.
-Wiesz mogę Cię o coś spytać?
-Tak, słucham..
-Czy ty, przypadkiem nie jesteś w ciąży?
-E e e.. nie.. skąd ten pomysł?
-No laska, już nie wkręcaj mi kitu.. wiem, że jesteś w ciąży..NIe widać, aż tak bardzo, ale ja poznam wszystko.
-No dobrze masz rację, ale proszę nie mów Diego, boję się co może zrobić, gdy się o tym dowie..
-To to dziecko nie jest jego?
-Zwariowałaś?
-O stara, ale się wkopałaś..
-Ej no aż taka stara to ja nie jestem..-Uśmiechnęłam się..
Musze przyznać, że fajna jest ta Ludmila, miałam ochotę się komuś wygadać, i to zrobiłam..
-No ale powiedz mi kto jest ojcem?
-Nie chcę o nim mówić..
-Rozumiem, zrobił dziecko a potem zostawił..
-Właśnie nie.. Po prostu, chce o nim zapomnieć, z własnej woli.. nie wiem dlaczego go zostawiłam.. ale musiałam.. No i gdyby nie nasza dzisiejsza kłótnia, zapewne nie byłoby mnie tu..
-Tak, Diego jest przebiegły..
-Leon.. on stracił pamięć w wypadku..
-I dlatego się rozstaliście?
-Mniej więcej..
-To zbieg okoliczności.. mój najlepszy przyjaciel ma na imię Leon, jest doktorem.. w BA. (Buenos Aires)
A właściwie były przyjaciel.. Od dłuższego czasu nie utrzymywałam z nim kontaktów.. no i tak nasza "przyjaźń" się rozpadła..
-Tak to dziwne.. Kiedy będę mogła stąd wyjść?
-Diego.. pojechał gdzieś, na jakieś spotkanie, wyjechał na 2 dni.. nikogo nie ma tutaj, więc chyba mogę Cię wypuścić..
-Lepiej nie, wpadniemy i będziesz miała przeze mnie kłopoty..
-Daj spokój, nikogo tu nie ma.. chodź.. - Pokazała ręką na drzwi..
Wyszłam z Lu, skierowałyśmy się do drugiego pokoju, nie było tam brzydko, ale ładnie też nie.
-To twój pokój.
-Ale ja nie chę tu być, ja chcę wrócić do domu!
-Nie mogę, wypuściłabym Cię ale nie mogę.
-Dobrze rozumiem.. Diego wróci za 2 dni?
-Tak, do tego czasu masz spokój..
-On wcale się nie zmienił.. prawda?
-Wiesz ostatnio, łazi.. jakiś dziwny.. cały czas chodzi w tą i we w tą, znam go, nigdy taki nie był..to na prawdę jest dziwne..
-A z resztą po co ja się pytam? Nie kocham go..
- Nie dziwię się..
Zadzwonił mój telefon.. Numer Prywatny, ciekawe kto to?
-Słucham?
-Violetta?
-Czego chcesz Leon?
-Gdzie ty jesteś? Martwię się o Ciebie.
-Tak na pewno, nie dzwoń już do mnie nigdy więcej!
-Violu posłuchaj..
W tym momencie z ręki wyrwała mi telefon Ludmiła, nie wiem o co jej chodzi.
-Jeśli chcesz, żeby Viola płakała, to jesteś w błędzie, ona już zapomniała o tobie, nie rozumiesz?!- Wrzasnęła do słuchawki.
-Co Cię to interesuje? Stop poczekaj. Lud..
Rozłączyła się.
-Co za głupek, ma jeszcze czelność do Ciebie dzwonić?
-Tupet..
-No widzisz!
-Ale tak na prawdę, to ja nie zapomniałam o nim..
-Tak wiem, przepraszam.. ale musiałam coś powiedzieć żeby się odczepił.
Podeszła i przytuliła mnie. Następnie uśmiechnęła się, ja odwzajemniłam uśmiech..Nie wierzę, że ktoś mnie rozumie..Fran ponownie, na jakiś czas wyjechała do Włoszech, teraz mam Lu. Nie wiem, jak ułożę sobie potem życie..bez..bez..Leona...
Po raz kolejny zadzwonił telefon, bł pokazany numer.. niestety, nie wiedziałam czyj on jest. Odebrałam:
-Halo?
-Violetta..
-Leon, posłuchaj mnie! Nie wiem, skąd bierzesz te wszystkie numery! Ale daj sobie spokój, nie rozumiesz?
-Nie nie rozumiem!
-Zostaw mnie, nie dzwoń, nie pisz, mam dosyć
-Masz mnie dosyć?
-Tak.
-Wiesz co?...Ja ja.. ja też mam Ciebie dosyć, jesteś egoistycznąm rozwydrzoną dziewuchą! Nie wiem jak, ja kiedyś mogłem Cię kochać.! Nie nawidzę Cię.!
W tym momencie, zaczęłam płakać, rozłączyłam się, i rzuciłam telefonem o ścianę. Teraz już wiem, że nie istnieję, już dla nikogo, jestem zwykłym śmieciem.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam, że nie dodawałam tak długo rozdziału, szkoła i wogóle, wybaczcie mi. :* Wika.
CUDO!!!!!!!!!! <33333333333333 Mam nadzieję, że szybko pogodzisz Leonette!!!!! <3. Ah Leoś nie ładnie tak hehe :P. Czekam na next i pozdrawiam. Besos :*
OdpowiedzUsuńTe amo <3
Supcio z niecierpliwością czekam na next
OdpowiedzUsuńOliwia S.