Obudziłam się w wyśmienitym humorze. O dziwo wcześniej, niż miał mnie obudzić budzik. Poleżałam sobie jeszcze z jakieś pięć minut, i myślałam.. o wszystkim, ale o niczym. Wyszłam z Ciepłego łóżka, i tak jak codziennie wybrałam swój strój do szkoły, tym razem postawiłam na coś ostrzejszego.
Gotowa poszłam do łazienki, umyłam zęby uczesałam się w lekkiego koka, i zeszłam na dół. Na stole, jak zwykle czekały na mnie moje przepyszne kanapeczki.
Zostało mi jeszcze dużo czasu, a odkąd Angie i Pablo chodzą do pracy, a mała do przedszkola, ja rano mogę grasować sobie po domu ile chcę. Usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizję. Poranne wiadomości mnie nie interesują, więc wyłączyłam maszynę. Spojrzałam na telefon. Powinnam już wychodzić. Wzięłam torbę, i wyszłam z domu. Zamykając dom, przypomniało mi się, że muszę wziąć bluzę Leona. Pobiegłam na górę, chwyciłam ją, i zamknęłam drzwi. Na dworze zrobiło się trochę chłodno.. no ale ja oczywiście nie wzięłam nic do ubrania. No trudno, musiałam założyć bejsbolówkę. Nie wiem co mnie naszło, ale powąchałam rękaw od niej. Czułam wyśmienite męskie perfumy. Jakbym mogła, to wąchałabym je cały czas. :D
Żebym nie miała przypału, przed szkołą zdjęłam własność Leona. Weszłam do budynku, wszędzie tylko same wrzaski. Chodziłam po korytarzach ale nigdzie nie mogłam znaleźć pana "ała boli mnie."
W pewnym momencie wpadłam na Francescę.
-O Viola, jak miło Cię widzieć. Gdzie byłaś przez ostatnie lekcje?
-Długo by wymieniać.
-Czy to nie bluza Leona?- wskazała na przedmiot który trzymałam w ręku.
-Nie, a w zasadzie to tak.. Zabawna historia.. no ale szukam go i nigdzie nie mogę znaleźć, chcę mu to oddać ale go nie ma. W ogóle, to przyszedł dzisiaj do szkoły?
-Tak, chyba tak. Poszedł gdzieś tam z chłopakami. O tam siedzą.- krzyknęła.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę Leona, który siedział w grupie chłopaków.
Siedzieli i śmiali się, w sumie, to wyglądali na fajnych ludzi.
- Leon!- machnęłam ręką żeby do mnie podszedł, nie chciałam przerywać mu tych swoich gadanin z kolegami.- Oddaję twoją własność.- uśmiechnęłam się.
Na widok mnie rozmawiającą z Leonem, chłopacy zaczęli gwizdać nie wiem o co im chodziło, ale tak jakoś na policzkach powstały mi rumieńce.
- Ej Leon! Za takie powinieneś się brać, a nie za byle jaką Stephie. - Zaczęli się śmiać.
W sumie to chyba miałby być komplement, w każdym bądź razie jakoś miło mi się zrobiło.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się ponownie.
- Nie ma sprawy.- Odwzajemnił uśmiech.
- Tak poza tym, to fajną masz mamę.- Lekko się zaśmiałam.
No i z naszej rozmowy znowu koledzy Leona zaczęli się drzeć.
-Wow! Zapoznałeś ją ze swoimi rodzicami? Szybki jesteś. Stephania nie będzie zazdrosna?
Oni jak coś palną to na prawdę, w sumie to Leon jest spoko, ale to nie moja bajka, poza tym on i ta blondi tworzą piękną parę.. tak.. taką , że na ich widok cofa mi się śniadanie.. ale to już zostawię dla siebie.
- Twoi koledzy, to są na prawdę upierdliwi. - Uśmiechnęłam się ponownie.
-Nie słuchaj ich oni brednie gadają.- machnął ręką.
- Może i brednie, ale miło jest usłyszeć takie słowa.- wysłałam mu promienny uśmiech, i puściłam oczko, następnie poszłam przed siebie korytarzem.
Nie wiem po co to zrobiłam, ale tak jakoś, nabrałam pewności siebie.
Fran, Camila, Naty, i Ludmiła, siedziały na ławce przy wejściu do szkoły.
-Cześć dziewczyny, co tam słychać?- zapytałam.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, w końcu, nie codziennie słyszy się takie komplementy, i to jeszcze od chłopaków.
- A ty dlaczego tak promieniejesz?
-A nie wiem tak jakoś.
-No powiedz! Nalegały.
-Zostałam obsypana komplementami.
-Od kogo?
- Koledzy Leona.
-A.. to nie rób sobie nadziei, on i tak jest ze Stephie.
Tak właśnie.. i poczucie własnej wartości momentalnie spadło.
-Ale czy ja coś powiedziałam, że Leon mi się podoba?
- My nic takiego nie mówiłyśmy, ale ty tak.
-Nie!
- Viola się zakochała, Viola się zakochała!- Wszystkie dziewczyny zaczęły krzyczeć równocześnie.
-Cicho, wcale nie! - Próbowałam je jakoś uciszyć, ale nie udawało mi się to jakoś za bardzo.
Na szczęście zadzwonił dzwonek na lekcję. Wszyscy weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
Pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. To była luźna lekcja, więc mogliśmy robić to co chcemy.
Naszym wychowawcą był nie jaki Pedro Gonzales.
- Chciałem was wszystkich poinformować, że za tydzień jedziemy na mały survival. Teraz rozdam wam zgody, i proszę abyście przynieśli mi je podpisane na jutro. Gdy będziemy na miejscu, ja i Pani Feta, od wuefu, podzielimy was na grupy. Gdy będziecie podzieleni, dołączycie do swoich opiekunów, i obozów. To chyba tyle, a teraz możecie robić co chcecie.- wstał i rozdał wszystkim zgody.
Szczerze mówiąc nie za bardzo chce mi się jechać na ten survival, ale może być dobra zabawa. Zastanowię się. Reszta lekcji minęła mi dość szybko. Wracając do domu, zadzwoniła do mnie Angie.
- Violu, możesz odebrać Aurelię z przedszkola?
-Tak nie ma sprawy.
Przedszkole, jest nie daleko mojej szkoły więc czemu nie. Zaszłam do przedszkola i odebrałam małą.
-Violu, ale ty ładnie dzisiaj wyglądasz.
-Dziękuję, księżniczko.
-Zabierzesz mnie na lody?- powiedziała z uśmiechem.
-Pewnie, zgaduję, że chciałabyś truskawkowe?
- Tak!
-No to chodźmy.
Chwyciłam ją za rączkę. I ruszyłyśmy w miasto. Podeszłyśmy do budki z lodami włoskimi, ja wzięłam sobie moje ulubione czekoladowe z orzechami, a małej obiecane truskawkowe, dostałyśmy jeszcze małe wafelki z misiem do jedzenia. :D
Przeszłyśmy się kawałek patrząc co się dzieje, były jakieś występy taneczne. Szłyśmy środkiem "chodnika".
-O opss.. Violu..
-Co się stało?
Na sukienkę, spadła jej gałka loda. Wyjęłam z torby chusteczkę, i lekko ścierałam loda.
-Cześć, wiesz z daleka wyglądałaś jak matka tej dziewczynki. No ale niestety robisz to źle.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się.- Widzę eksperta pokażesz mi jak to się robi?- zaśmiałam się.
- Chusteczkę trzeba nasączyć bo inaczej plama wyschnie i zostanie.- uśmiechnął się, tak jak mówił tak i zrobił.
- Uuuuu.. Violetta więc to jest ten chłopak co dał Ci bluzę? Cześć jestem twoja przyszłą szwagierką. Kiedy ślub?- wytrzeszczyła białe ząbki.
- Aurelia, jak ty się zachowujesz? Przepraszam, nawet nie wiem skąd ona te słowa bierze, próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
-Nie nic nie szkodzi. Zabawny ten bąbel.- uśmiechnął się.
-Ej no, żaden bąbel! Ja tu jestem kobietą!- zarzuciła ręce na biodra, i zrobiła wkurzoną minę.
-Tak tak kobietą.
-A ty jak masz na imię kolego?
-Leon, Leon Verdas.
-Leon.. to jak ten Lew!
-Tak, jak Lew.
Uśmiech nie schodził nam z twarzy, skąd ona zna takie słowa? To może być dziwne, ale wyobraziłam sobie , jakby Leon właśnie był ojcem Aurelii, to wyglądało nieziemsko, POWRÓT NA ZIEMIĘ! CO JA W OGÓLE ROBIĘ?
-A Stephania gdzie?-spytałam.
- Mówiła, że idzie gdzieś z koleżankami, ostatnio tak jakby nie mamy czasu dla siebie.- wzruszył ramionami.
- Tak mówiłam Ci Violu, że ta Stephania, to jędza. Widzisz? Jak zwykle mam rację. A Ciebie Leon, to pewnie zdradza. Zobaczysz ja to wiem, ja to czuję!-pokiwała palcem
- Powiesz mi ile ona ma lat?
-Aurelia ma pięć.
-Bardzo zadziorna, jak na taką dziewczynkę. Przepraszam.. kobietę. Chyba po siostrze.
- Tak..tak.. po siostrze. - mina mi trochę zmarniała..
-Coś się stało?
-Nie nic nic..
-Właściwie to gdzie idziecie?
-Teraz to chyba nigdzie, lody już zjadłyśmy.. no nie dosłownie.
-Tak mój lód umarł.- zrobiła skwaszoną minkę.
-Nie smuć się. Poczekaj chwilkę.
Odszedł kawałek i podszedł to stoiska,z watą cukrową, balonami, i bańkami. Kupił dwa balony, jednym był jednorożec a drugi to myszka miki.
- Proszę bardzo, dwa balony dla pięknych pań.
-Nie trzeba było.
-Trzeba trzeba.- uśmiechnął się pokazując swoje piękne białe zęby.
W tym momencie przypomniało mi się coś.
-Poczekacie na mnie chwilę? Miałam zajść do księgarni wypożyczyć sobie książkę.
-Pewnie.
Poszłam do księgarni wybrałam książkę do wypożyczenia.
*Leon*
Dobrze czuję się przy Violettcie, mam nadzieję, że chociaż zostaniemy przyjaciółmi.. chociaż nie.. ona nie zauważyłaby kogoś takiego jak ja.
- A ty Leon jesteś spoko kolegą wiesz? Widzę, że pomiędzy tobą a Violettą jest jakaś chemia.. tylko.. Spróbuj ją zranić, a ja zranię Ciebie rozumiesz? -Pokazała swoje zęby.
- Rozumiem rozumiem, obiecuję. Ale.. na prawdę tak myślisz?
-Przecież to oczywiste! Wczoraj z nią rozmawiałam, nawet nie wiesz w jakim promiennym nastroju wróciła do domu. Wiedziałam, że widziała się z kimś. I jeszcze ta bluza. Uśmiech z twarzy jej nie schodził wiesz?
- Jesteś bardzo inteligentna jak na dziecko.
-Tak wiem, ale to zostaje pomiędzy nami. Inaczej znajdę Cię. - ponownie się uśmiechnęła, i pogroziła mi ręką.
Tak miałem rację, zadziorna jak jej siostra. Ale nie wiem.. przecież to nie możliwe.. ze Stephanią jestem jużdługo, ale nie czułem się tak dobrze jak przy Violettcie.. Mam mętlik w głowie.
*Violetta*
Wyszłam z księgarni. Z książką w ręku, widziałam, że Leon i Aurelia szeptali coś do siebie.
- O czym rozmawiacie? -spytałam.
-A nic tak.. po prostu.
- Aha.
- Jedziesz na survival?
- Nie wiem, raczej pojadę a ty?
- Z pewnością.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak właśnie kolejny rozdział tym razem z zamyśleniami Leona. :) Aurelia.xd
Och te dzieciaki. :D Nexta chyba napiszę jutro, albo nawet i dziś. Pozdrawiam. :D /Wika.
-Cześć dziewczyny, co tam słychać?- zapytałam.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, w końcu, nie codziennie słyszy się takie komplementy, i to jeszcze od chłopaków.
- A ty dlaczego tak promieniejesz?
-A nie wiem tak jakoś.
-No powiedz! Nalegały.
-Zostałam obsypana komplementami.
-Od kogo?
- Koledzy Leona.
-A.. to nie rób sobie nadziei, on i tak jest ze Stephie.
Tak właśnie.. i poczucie własnej wartości momentalnie spadło.
-Ale czy ja coś powiedziałam, że Leon mi się podoba?
- My nic takiego nie mówiłyśmy, ale ty tak.
-Nie!
- Viola się zakochała, Viola się zakochała!- Wszystkie dziewczyny zaczęły krzyczeć równocześnie.
-Cicho, wcale nie! - Próbowałam je jakoś uciszyć, ale nie udawało mi się to jakoś za bardzo.
Na szczęście zadzwonił dzwonek na lekcję. Wszyscy weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
Pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. To była luźna lekcja, więc mogliśmy robić to co chcemy.
Naszym wychowawcą był nie jaki Pedro Gonzales.
- Chciałem was wszystkich poinformować, że za tydzień jedziemy na mały survival. Teraz rozdam wam zgody, i proszę abyście przynieśli mi je podpisane na jutro. Gdy będziemy na miejscu, ja i Pani Feta, od wuefu, podzielimy was na grupy. Gdy będziecie podzieleni, dołączycie do swoich opiekunów, i obozów. To chyba tyle, a teraz możecie robić co chcecie.- wstał i rozdał wszystkim zgody.
Szczerze mówiąc nie za bardzo chce mi się jechać na ten survival, ale może być dobra zabawa. Zastanowię się. Reszta lekcji minęła mi dość szybko. Wracając do domu, zadzwoniła do mnie Angie.
- Violu, możesz odebrać Aurelię z przedszkola?
-Tak nie ma sprawy.
Przedszkole, jest nie daleko mojej szkoły więc czemu nie. Zaszłam do przedszkola i odebrałam małą.
-Violu, ale ty ładnie dzisiaj wyglądasz.
-Dziękuję, księżniczko.
-Zabierzesz mnie na lody?- powiedziała z uśmiechem.
-Pewnie, zgaduję, że chciałabyś truskawkowe?
- Tak!
-No to chodźmy.
Chwyciłam ją za rączkę. I ruszyłyśmy w miasto. Podeszłyśmy do budki z lodami włoskimi, ja wzięłam sobie moje ulubione czekoladowe z orzechami, a małej obiecane truskawkowe, dostałyśmy jeszcze małe wafelki z misiem do jedzenia. :D
Przeszłyśmy się kawałek patrząc co się dzieje, były jakieś występy taneczne. Szłyśmy środkiem "chodnika".
-O opss.. Violu..
-Co się stało?
Na sukienkę, spadła jej gałka loda. Wyjęłam z torby chusteczkę, i lekko ścierałam loda.
-Cześć, wiesz z daleka wyglądałaś jak matka tej dziewczynki. No ale niestety robisz to źle.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się.- Widzę eksperta pokażesz mi jak to się robi?- zaśmiałam się.
- Chusteczkę trzeba nasączyć bo inaczej plama wyschnie i zostanie.- uśmiechnął się, tak jak mówił tak i zrobił.
- Uuuuu.. Violetta więc to jest ten chłopak co dał Ci bluzę? Cześć jestem twoja przyszłą szwagierką. Kiedy ślub?- wytrzeszczyła białe ząbki.
- Aurelia, jak ty się zachowujesz? Przepraszam, nawet nie wiem skąd ona te słowa bierze, próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
-Nie nic nie szkodzi. Zabawny ten bąbel.- uśmiechnął się.
-Ej no, żaden bąbel! Ja tu jestem kobietą!- zarzuciła ręce na biodra, i zrobiła wkurzoną minę.
-Tak tak kobietą.
-A ty jak masz na imię kolego?
-Leon, Leon Verdas.
-Leon.. to jak ten Lew!
-Tak, jak Lew.
Uśmiech nie schodził nam z twarzy, skąd ona zna takie słowa? To może być dziwne, ale wyobraziłam sobie , jakby Leon właśnie był ojcem Aurelii, to wyglądało nieziemsko, POWRÓT NA ZIEMIĘ! CO JA W OGÓLE ROBIĘ?
-A Stephania gdzie?-spytałam.
- Mówiła, że idzie gdzieś z koleżankami, ostatnio tak jakby nie mamy czasu dla siebie.- wzruszył ramionami.
- Tak mówiłam Ci Violu, że ta Stephania, to jędza. Widzisz? Jak zwykle mam rację. A Ciebie Leon, to pewnie zdradza. Zobaczysz ja to wiem, ja to czuję!-pokiwała palcem
- Powiesz mi ile ona ma lat?
-Aurelia ma pięć.
-Bardzo zadziorna, jak na taką dziewczynkę. Przepraszam.. kobietę. Chyba po siostrze.
- Tak..tak.. po siostrze. - mina mi trochę zmarniała..
-Coś się stało?
-Nie nic nic..
-Właściwie to gdzie idziecie?
-Teraz to chyba nigdzie, lody już zjadłyśmy.. no nie dosłownie.
-Tak mój lód umarł.- zrobiła skwaszoną minkę.
-Nie smuć się. Poczekaj chwilkę.
Odszedł kawałek i podszedł to stoiska,z watą cukrową, balonami, i bańkami. Kupił dwa balony, jednym był jednorożec a drugi to myszka miki.
- Proszę bardzo, dwa balony dla pięknych pań.
-Nie trzeba było.
-Trzeba trzeba.- uśmiechnął się pokazując swoje piękne białe zęby.
W tym momencie przypomniało mi się coś.
-Poczekacie na mnie chwilę? Miałam zajść do księgarni wypożyczyć sobie książkę.
-Pewnie.
Poszłam do księgarni wybrałam książkę do wypożyczenia.
*Leon*
Dobrze czuję się przy Violettcie, mam nadzieję, że chociaż zostaniemy przyjaciółmi.. chociaż nie.. ona nie zauważyłaby kogoś takiego jak ja.
- A ty Leon jesteś spoko kolegą wiesz? Widzę, że pomiędzy tobą a Violettą jest jakaś chemia.. tylko.. Spróbuj ją zranić, a ja zranię Ciebie rozumiesz? -Pokazała swoje zęby.
- Rozumiem rozumiem, obiecuję. Ale.. na prawdę tak myślisz?
-Przecież to oczywiste! Wczoraj z nią rozmawiałam, nawet nie wiesz w jakim promiennym nastroju wróciła do domu. Wiedziałam, że widziała się z kimś. I jeszcze ta bluza. Uśmiech z twarzy jej nie schodził wiesz?
- Jesteś bardzo inteligentna jak na dziecko.
-Tak wiem, ale to zostaje pomiędzy nami. Inaczej znajdę Cię. - ponownie się uśmiechnęła, i pogroziła mi ręką.
Tak miałem rację, zadziorna jak jej siostra. Ale nie wiem.. przecież to nie możliwe.. ze Stephanią jestem jużdługo, ale nie czułem się tak dobrze jak przy Violettcie.. Mam mętlik w głowie.
*Violetta*
Wyszłam z księgarni. Z książką w ręku, widziałam, że Leon i Aurelia szeptali coś do siebie.
- O czym rozmawiacie? -spytałam.
-A nic tak.. po prostu.
- Aha.
- Jedziesz na survival?
- Nie wiem, raczej pojadę a ty?
- Z pewnością.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak właśnie kolejny rozdział tym razem z zamyśleniami Leona. :) Aurelia.xd
Och te dzieciaki. :D Nexta chyba napiszę jutro, albo nawet i dziś. Pozdrawiam. :D /Wika.
Aurelia i jej teksty hahaha
OdpowiedzUsuńUsmiech mi z twarzy nie schodzi. Ja też chciałam wypożyczyć książkę ciekawy zbieg okoliczności. Rozdział super!!! Sory za błędy vale z telefonu piszę.
Yupiii. Boski. Myślę że next nie długo! Pozdrowionka :-*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie dodałam komentarza wczoraj, ale cały dzień nie było mnie w domu :(
OdpowiedzUsuńAle teraz już jestem :)
No to tak rozdział genialny, fenomenalny wręcz! :3
Aurelia i jej teksty po prostu mnie rozwalają xD
Wreszcie coś zaczyna się dziać :D Leonetta <3
Proszę o nexta jak najszybciej! <3
Buziaczki, Cande ; )