środa, 30 lipca 2014

Niespodzianka. :)

 Cześć i czołem kochani! :) Mam dla was być może dobrą wiadomość! :D Chodzi o to, że razem z moją Pauliną,  stworzyłyśmy nowego bloga... i to nie byle jakiego! W prawdzie prologu jeszcze nie napisano.. ale powoli powoli i będzie ok. :D Tego bloga absolutnie nie będę zaniedbywała... ten blog to część mnie. <3
W prawdzie dawno rozdziału nie było.. ale to tylko dlatego.. bo wciągnęłam się w Minecrafta.xd Tak to nietypowe, ale się wciągnęłam. :DD Rozdział chyba do końca tego tygodnia będzie.. ale w niedziele o godzinie 3 wyjeżdżam z Polski do Belgii. Także przez jakieś 2-3 dni rozdziału wtedy nie będzie. Pojadą do paryża. *-* No a o to moi kochani link do tego bloga, nagłówek robiłam 3 godziny, a we wtorki niegdy nie mam weny. :/ Więc.. no proszę o wyrozumiałość. Nie przedłużam.. to link. Do zobaczenia. :)) ->http://fallenangels-leonetta.blogspot.com/ /Wika ;))

piątek, 25 lipca 2014

Info ♥

Ludzie ludzie! Nowy wygląd bloga. Zauważyliście? :D
Tak właśnie, rozdział chyba jutro, ale nie wiem.. Bo są wakacje i prawie wcale nie ma mnie w domu.
No dobra. Długo robiłam nagłówek. :o No to pozdrowionka i do następnego razu. <3
Wikson.

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 8:Mokry pudel. :D

*Violetta*
Mimo całej tej zaistniałej wcześniej sytuacji, przez resztę wieczora można powiedzieć, że "promieniowałam .
Angie i Pablo wrócili do domu. Kobieta poszła i poszła położyć małą do spania. Pablo zaś na dole oglądał Galileo, następnie dołączyła do niego Angie. Wiem, że mojej "mamie" mogę wszystko powiedzieć, co mnie gryzie. Za to właśnie ją kocham, mimo to, ze nie ma już mojej prawdziwej mamy Angie zastępuje mi ją w stu procentach. Jednak.. teraz, nie potrafiłam wyrzucić jej wszystkiego z siebie, porozmawiać. Usiadłam wygodnie na łóżku, chwyciłam moją czarną lśniącą gitarę, wzięłam mój "magiczny" pamiętnik, i poddałam się wodzu fantazji, stworzyłam piosenkę, Ona.. odzwierciedlała moje uczucie.. które czułam właśnie w tamtym momencie.. "Te Creo" Tak właśnie brzmiały pierwsze słowa refrenu, tak jak i tytuł tej piosenki.. Ale.. nie mówmy o kim to jest... grałam i śpiewałam równocześnie na gitarze, trochę ciszej, by nie obudzić dzieciny która spała na dole. Uchyliły się drzwi od mojego pokoju, przestałam grać, w progu ujrzałam uśmiechniętą Angie.
-Cześć księżniczko. Co tam komponujesz. -podeszła i usiadła obok mnie.
-Piosenkę.
-O piosenkę, a o czym? 
-A.. sama nie wiem..
-Pokaż co tam masz.
Wzięła pamiętnik i zaczęła po cichu mamrotać tekst piosenki pod nosem.
-Jest piękna.-uśmiechnęła się.
-Dziękuję.-odwzajemniłam uśmiech.
-Do jakiego szczęściarza, należy twoje serce? Co?- śmiesznie ruszała brwiami. 
-Do nikogo..-zwiesiłam wzrok.
-Violu znam Cię. I wiem, że ta piosenka nie jest od tak.
-Skąd to wiesz?
-Bo znam Cię bardzo dobrze, przede mną nic nie ukryjesz. No mów, nie wstydź się..
- To wszystko jest takie trudne..  No bo Le.. Le..
-Wyduś to z siebie..
-Ugh.. Podoba mi się Leon..
-Violu powiedziałaś to..
-Boże ja to powiedziałam..- zasłoniłam usta swoimi dłońmi. 
-To było tak trudno powiedzieć? Leon.. który to?
-Eeee.. nie ważne..
-No powiedz.. 
-No dobrze.. Leon Verdas.. wzięłam poduszkę i zaczęłam walić się nią w głowę.. 
Panie Boże jaka ja jestem głupia, no i na co mi to było..? Haha.. ja nie wcale.. on mi się nie podoba.. pff..
-Violu stój poczekaj, odłóż tą poduszkę.. Verdas? 
-Tak..-zrobiłam smutną minę.
-Przecież to jest syn moich przyjaciół u których dzisiaj byliśmy z Pablo.
-Naprawdę? 
-Tak, to świetny chłopak, z resztą bardzo utalentowany muzycznie. Ale co jest pomiędzy wami.?
-W jakim sensie?
-No.. przyjaźń..lub coś.. więcej..
- No jesteśmy przyjaciółmi.. Nawet był tutaj dzisiaj..
-Serio?
-Tak..
-Iii?
-No.. i.. dzisiaj prawie..
-No co co prawie?
-No prawie się pocałowaliśmy..
-Jak to prawie?
-No bo, ja .. powiedziałam że nie możemy..
-Dlaczego?
-Bo ma dziewczynę..
-Rozumiem.. a ty nie chciałaś mieć potem problemów..
-Tak, a zwłaszcza, że ta dziewczyna jest zbyt upierdliwa..
-No cóż Violu, tak w życiu już jest. A jak myślisz, on coś czuje do Ciebie?
-To znaczy.. on mnie prawie pocałował..
-Ewidentnie jest w tobie zakochany.
-We mnie? Na pewno nie.. nikt nie chciałby być z "Violettą" dziewczyną, która jest okropnie brzydka.
-Nie mów tak, jesteś śliczna, a ja Ci mówię, że on coś do Ciebie czuje..
-No nie wiem..
-Ale ja wiem..
-Ugh..
-A teraz odkładaj te sprzęty bo rano do szkoły. Kolorowych. -Dostałam całusa w czoło.
-Dobranoc. 
Przykryłam się kołdra i myślałam o tym co powiedziała mi Angie.. czy to może być prawdą? No bo przecież bez powodu.. nie doszłoby do tego.. sama nie wiem.. z setkami myśli w głowie udało mi się zasnąć.
*Następnego dnia rano*
Wstałam dość wcześnie. Nie miałam humoru, byłam zła na wszystko. Wygramoliłam się z łóżka, i ustałam na zimne panele w moim pokoju. Podeszłam do okna by zobaczyć jaka dzisiaj jest  pogoda, podniosłam roletę w górę. Zarąbiście , padał deszcz. Zrezygnowana założyłam kapcie i ruszyłam do łazienki. Umyłam twarz, oraz zęby. Następnie weszłam do kabiny prysznicowej. Otworzyłam kokosowy balsam i delikatnie nacierałam go na swoją skórę. Spłukałam z siebie pianą, wytarłam się ręcznikiem, po czym ubrałam wcześniej przygotowane ubranie. Wyszłam z zaparowanego pomieszczenia, i ruszyłam w stronę kuchni. Na stole jak co dzień czekała na mnie karteczka. 
 "Violu, śniadanko masz w lodówce. Wystarczy włożyć do mikrofalówki. Udanych łowów na Leosia. Smacznego. :) "
Na sama myśl o tym uśmiechnęłam się sama do siebie, ale to nie zmienia faktu, że dzisiaj jestem nadal w złym humorze. 
Otworzyłam lodówkę, i wyjęłam naczynie na którym było podane jedzenie. Mianowicie, spaghetti. Oblizałam usta, wzięłam sztućce i przystąpiłam do skonsumowania posiłku. Gdy byłam już najedzona. Poszłam po torebkę, i założyłam buty. Na szczęście książki miałam w szafce szkolnej, bo nie chciałoby mi się targać ich w plecaku. Chwyciłam jeszcze małą czarną parasolkę, wyszłam z domu i zamknęłam go na klucz. Rozłożyłam parasolkę, i przeskakiwałam tylko przez wiele kałuż napotkanych na chodniku.  Zaczęło padać nawet mocniej, gdzie nigdzie słyszałam tylko grzmoty. "Super burza"- pomyślałam. Zaczęłam biec szybko, szybciej, jak tylko potrafiłam. W pewnym momencie, poślizgnęłam się i wylądowałam z tym wszystkim na chodniku. 
-Ałł..-wysyczałam przez zęby. 
Powoli spróbowałam się podnieść, niestety na marne. Coś stało mi się z kostką strasznie bolała, co uniemożliwiło mi ustanie na równe nogi. Za moimi plecami usłyszałam czyiś śmiech. Następnie poczułam jak ktoś pomaga mi wstać. Obróciłam się, ujrzałam Leona z uśmiechem od ucha do ucha. Mi niestety do śmiechu wtedy nie było.
-Nic Ci nie jest.?-spytał przy tym z lekkim śmiechem.
-Bardzo śmieszne, mi jakoś nie chce się śmiać. -Spiorunowałam go wzrokiem
-Może Cię podwieźć? Nie będziesz przecież szła w taką ulewę -spytał marszcząc przy tym brwi.
-Nie dzięki dam sobie radę.
-Nalegam.-Powiedziałam już, że nie chcę niczyjej pomocy.- zaczęłam mu tłumaczyć krzycząc przy tym.
-Okej, widzę, że ktoś wstał tu lewą nogą.- uniósł ręce w geście obronnym.
Podniosłam rzeczy z chodnika, gdy się obróciłam go już nie było. Typowy facet, wtedy jak jest Ci potrzebny to go nie ma. (teraz pewnie myślicie, czemu ona tak mówi skoro chciał jej pomóc, no cóż to logika kobiety. :D) No i co, że chciał mi pomóc? Może ja celowo się wywaliłam? Nie znoszę deszczu! Próbowałam jakoś powoli iść, ale ból kostki nie ustawał. Miałam wrażenie jakby ktoś za mną stał. Obróciłam się .. Leon.. tak znowu on ;-;. 
-Co się stało? Dlaczego nie idziesz?
-Kostka boli, bardzo.-Powiedziałam przez łzy.
To cholerstwo strasznie bolało, chyba nigdy nie czułam takiego bólu. Nawet poruszyć ją nie mogłam.
- Pytam się jeszcze raz, wsiądziesz ze mną do tego auta czy nie? 
-Nie.
-No dobrze. - widziałam jak odchodził do swojego samochodu.
-Super! Najlepiej jest zostawić obolałą dziewczynę samą na chodniku tak?!- Krzyczałam gdy odchodził.
Mimo mojego zdziwieniu, włożył kluczyki do drzwi, i zamknął samochód. Następnie podszedł do mnie.
-No i co ja mam z tobą zrobić?
-Nic, idź sobie.. - zarzuciłam ręce na klatkę piersiową.
-Nigdzie nie idę.
-A to niby dlaczego?
-Bo nie zostawię Cię tu samej.
-Idź sobie, dam radę. 
-Nie dasz rady.
-Dam!-odpowiedziałam pewna siebie.-o popatrz.- szłam powoli przed siebie, kiedy ponownie poczułam silny ucisk w kostce. Chyba nigdy tak nie lało. No nie.  Tak, moje ciało znowu chciało przywitać się z cegłami. Z myślą, że podłoga znowu będzie przy mnie, ktoś złapał mnie w ostatnim momencie. Poczułam ciepłe ręce na moich biodrach, i udach. ^^ Na szczęście nie byłam blisko podłogi, byłam lekko przechylona w dół. Spojrzałam w górę, nie był to nikt inny, jak przystojny zielonooki mężczyzna, który jakimś sposobem skradł mi serce.
 -Powiedziałam, że dam sobie  radę nie jestem kaleką Leon.
-Nie? Przed chwilą tak wyglądało.
-Typowy facet.
-To znaczy?
- Nigdy nie słucha kobiety.
Jakimś sposobem udało mi się wygramolić z jego rąk. Wzięłam parasolkę z chodnika i ruszyłam przed siebie. Nie wytrzymałam, to tak bolało, że łzy poleciały mi z oczu.
-Na co czekasz?
-Co?
-No pomóż mi.- mówiłam przez płacz.
-Przed chwilę mówiłaś co innego.
-Dobrze to ty sobie stój i patrz jak ja cierpię.-powiedziałam zła.
Szłam przed siebie. W pewnym momencie poczułam ponownie czyjeś ręce na biodrach.
Super, nie chciał mi pomóc  i teraz mu się o mnie przypomniało.
Facet wziął mnie na ręce, zarąbiście no. ;-; dosłownie jakbym kaleką była.
-Puść mnie.-wysyczałam.
-Nie.
-Powiedziałam Ci coś.
-No to sobie mów. Jakbym Cię puścił, to nie doszłabyś do szkoły w pięć godzin. A i tak jesteśmy spóźnieni na pierwszą lekcję.
-I niby to teraz moja wina?
-Tak twoja.
-Foch!
Tak nie zamierzałam się do niego odzywać. Nie patrzyłam nawet na niego, a do szkoły jest jeszcze dobry kawałek, a niech się namęczy. Po to są faceci.
-Powiesz coś może?
Nie odpowiedziałam.
-Dlaczego nic nie mówisz?
-Bo mnie nie posłuchałeś.
-Raz kazałaś mi, pomóc tobie, a raz mówiłaś, że mam Cię zostawić.
-No i dobrze.
-Co dobrze? Dlaczego masz taki humor dzisiaj? Gorzej niż Stephania gdy makijaż jej się nie uda.
-Teraz porównujesz mnie do tej blondi? Ja a twoja Stephie to inna historia.
-Tak, dwa różne światy.
-Kolego.
-Czego?
-Nie czego tylko słucham.-poprawiłam go.
-Nie mów słucham bo Cię wyrucham.- pokazał mi język.
-Palant. -walnęłam go w czoło.
-Ej bo mi fryzurę zepsujesz.-zrobił kwaśną minę.-A tak na serio, to o co chodzi?
-Jestem cała mokra. Jakbyś mnie postawił wcześniej, to bym nie była, bo szłabym pod parasolem.
-No i co ja mam teraz zrobić?
-Nie wiem, a co mnie to obchodzi, to twój interes żebym sucha była.
-Co mam podmuchać na Ciebie, żebyś sucha była?
-Tak-powiedziałam stanowczo.
Zaczął na mnie chuchać, powalony czy jak?
-Nie mówiłam tego seryjnie!
-No to zdecyduj się czego chcesz.
-Nie chcę być mokra, pasuje?
-Wyglądasz jak oklapły pudel.
-W tyłek się pocałuj.
-Szkoda, że nie dosięgam.- przedrzeźniał mnie.
-Nie obchodzi mnie to. Szybciej bo na kolejną lekcję się spóźnimy.-powiedziałam stanowczo.
-No wybacz, że patyczaka trzymam na rękach.
-Sugerujesz mi, że jestem gruba?
-Czy ja coś takiego powiedziałem?
-Nie, ale pomyślałeś.
-Skąd wiesz o czym ja myślę?
-Kobieca inteligencja, wy faceci jesteście tacy przewidywalni.
-Odezwała się kobieta, która sama nie wie czego chce.
Tak, nie popuściłam mu tego. Zamachnęłam się torebką, i walnęłam ją mu w głowę.
-Zaraz będziesz leżała na trawie.
-Ta jasne.
-Oblałem Cię wtedy wężem ogrodowym, to równie dobrze mogę Cię położyć na trawie, tam gdzie jest błoto.
-W kulki lecisz skarbie.-powiedziałam z chytrym śmiechem, bawiąc się przy tym jego grzywką.
- Możesz przestać?
-A co ja Ci takiego robię?Nie dość, że pozwoliłam Ci nieść mnie na rekach, bo błagałeś mnie na kolanach to jeszcze teraz mówisz mi co mam robić.
-Jesteś niemożliwa.
-Tak, bo Violetta jest tylko jedna.-ponownie przystąpiłam do bawienia się jego grzywką.
-Złaź, jesteśmy już przed szkołą.
-Zwariowałeś? Wyglądam jak mokry pudel.
-No przecież Ci mówiłem.
Ostrożnie postawił mnie na schodkach, do drzwi szkoły.
-Idziemy?-spytał.
-Tak, pójdziemy, ale najpierw muszę się ogarnąć. Poczekaj na mnie przed damską.
-Co?  Długo będziesz tam siedziała?
-Może?
No to idź.
-Przecież sama nie dam sobie rady. No pomóż mi.
Objęłam jego szyję swoją ręką, a on przytrzymywał mnie w pasie.  Podeszłam do mojej szafki, i wyjęłam z niej ubrania.
-Trzymasz ciuchy na zapas?
-Pozorny zawsze ubezpieczony.-powiedziałam
Weszłam do łazienki, i przebrałam się w ciuchy. Gdy z niej wyszłam, Leon siedział na ławce, i ręką podpierał swoją głowę.
-Dłużej nie mogłaś?
-Nie.-westchnęłam-nie wejdę po schodach.-rzuciłam.
-Znowu mam Cię zanieść?
-Tak.
-No chyba nie.
-Okej, dobra skoro mówisz, że jestem gruba, niech Ci będzie sama sobie poradzę
Kulejąc złapałam się za poręcz od schodów, i skakałam co jeden schodek.
-Wyglądasz jak królik.
-Dzięki cieniasie.
-Nie jestem cieniasem.
-jesteś bo nie chciałeś mi pomóc.
-niosłem cię przez całą drogę.
-no i powinieneś dłużej.
Weszłam po schodach, niepewnie zapukałam do środka, i weszłam do sali. Zamykając przy tym drzwi przed nosem Verdasowi. Oczywiście nauczycielka miała do nas wyrzuty, ale jakoś nie przejmowałam się tym.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak własnie o ile dotrwaliście, to przeczytaliście kolejny rozdział. Same wypociny wiem.
I ten magiczny sposób, na to, że Viola ma suche ubrania. :D Do następnego rozdziału, który
będzie równie dobrze dupny jak ten. Pozdrawiam. /Wika. :)


piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 7:Dla Ciebie Wszystko.

*Violetta*
Tak bardzo tego chciałam, poczuć smak jego ust. Ale.. nie mogłam, wiem że ja i Stephania nie mamy ze sobą dobrych relacji, ale nie mogę jej tego zrobić, nikt chyba by tego nie chciał.
-Leon nie możemy.-zwiesiłam wzrok
-Tak, przepraszam.
Wstał, otrzepał się i podał mi rękę bym mogła wstać z Ziemi.
Podeszła do nas mała z grymasem na twarzy.
-No no. Zostawiłam was tylko na pięć minut, a wy wymyślacie już tu jakieś ceregiele. Co to ma znaczyć?
Szkoda, że jeszcze do naga się nie rozebraliście, na prawdę no!- weszła z powrotem do domu.
Ja z Leonem wybuchliśmy śmiechem, nie mogliśmy powstrzymać płaczu. :D
-W sumie to, czemu nie. Bardzo atrakcyjnie wyglądałabyś w samej bieliźnie.-wzruszył ramionami, i się zaśmiał.
-Zboczeniec. - ja również się zaśmiałam.
-Niech Ci będzie, tygrysico.
-Zaraz Ci pokażę prawdziwą tygrysicę, chcesz?- wystawiłam rękę, i zamachnęłam nią.
-Zależy w jakim sensie.-uśmiechnął się.
- Wiedziałam!
-Co?
-Zboczeniec!
-Nie eee!
-Taa ak!
-Nie ee!
Do akcji znowu wtrąciła się Aurelia.
-Jak dzieci! Zachowujecie się gorzej niż pięcioletnie dziecko, niż ja! - ponownie wróciła do domu.
-Dobra, koniec na dzisiaj tych ceregieli jak to ujęła pięciolatka. -uśmiechnęłam się- chodźmy do domu, dam ci jakieś ubranie Pabla do póki nie wyschniesz. Jak mówiłam tak zrobiłam, podeszłam z do szafy mojego "ojca", i wyjęłam jakieś mniejsze ubrania, bo przecież Leon nie jest aż tak zbudowany jak on.
Wróciłam z powrotem, do przedszkolaków, mam namyśli Leona i Aurelię. :D
-Ubieraj to.- Rzuciłam ubrania na Leona, które wylądowały mu na głowie.
-A co ja wieszak?
-Tak jesteś moi osobistym wieszaczkiem.
Wystawił mi zabawnie język, po czym się zaśmiałam. Usiadłam wygodnie na kanapie, i nie wiem na co czekałam.xd
-Jak Leon się przebiera, to ja stąd pójdę, jestem jeszcze za mała na takie widowiska.
-O.. a przecież ty jesteś kobietą.-stwierdziłam.
-Jestem kobietą, ale teraz idę wypić herbatę z moim misiem. Pff- pociągnęła włosy do tyłu i wyszła jak wielka dama.
-Te dziecko jest udane, zazdroszczę Ci takiej siostry.
- Tak nie ty jeden.-Wywróciłam zabawnie oczami.
Wstał z kanapy położył na nią ubrania, i zdjął swoją czarną koszulkę, oooo boże jaki kaloryfer! Przygryzłam dolną wargę, najchętniej to rzuciła bym się na niego, tak właśnie, do słownie jak tygrys. Chwila, stop, moment, zaczekaj... to nie w stylu Violetki Castillo. Heloooł?!
Chyba zauważył, że się na niego patrzę, zerknął na mnie, pokręcił głową, i pokazując przy tym swoje słodkie dołeczki zaśmiał się.
-Widzę, że masz na mnie ochotę, tygrysica znowu powraca?-spytał, ubierając przy tym bluzkę Pabla.
- Kochany, zjedz snikersa i przestań gwiazdorzyć.
-Y no pewka, no bo to ja jestem taki super. Oh i Ah, - zaczął dziwnie gestykulować rękoma.
- O mój bosz, ty kurde no słuchaj no zapomniałam.- powtarzałam po nim-chcesz coś do jedzenia?-opanowałam się i spytałam.
-Mogę chcieć. :D-odparł.
-Naleśniki mogą być?
-Naleśniki?
-Naleśniki.
-O tak, oł je, będę jadł naleśniki.
Zaczął się wygłupiać i tańczył jak jakiś idiota. Śmiesznie to wyglądało. Nie ma to jak się cieszyć z naleśników.
-Idiots, everywhere.
-Bla, bla bla.
-głupek.
-też Cię kocham. -powiedział z ironią i pokazał język.
Gorzej niż dzieci na prawdę. Ruszyłam w stronę kuchni, w celu zrobienia naleśników. Podeszłam do szafki następnie ją otworzyłam. z przodu były same miski, z tyłu były talerze. Próbowałam jakoś wspiąć się na palcach i sięgnąć niestety nie udawało mi się to jakoś za specjalnie. W pewnym momencie poczułam ciepły dotyk na moich biodrach, następnie moje stopy oderwały się od ziemi, byłam wyżej niż  powinnam. W ten sposób udało mi się sięgnąć po porcelanowe talerze. Gdy byłam już na płytkach podłogowych. Odłożyłam naczynia na blat kuchenny, następnie odwróciłam się do tyłu. Na przeciwko mnie stał uśmiechnięty od ucha do ucha Leon.
-bardzo lekka jesteś.
-Wiem.-odwzajemniłam uśmiech.
-Może daj mi te talerze, a ja zrobię te naleśniki.
-No dobrze.- dałam mu do ręki talerze.
Następnie usiadłam na blat i przyglądałam się jak prawdziwy kucharz robi naleśniki :) Obserwowałam każdy jego ruch.
-Czemu mi się przyglądasz?-spytał z uśmiechem.
-Ja? Nie..
-Nie wcale..
-No nie..
Po 15 minutach posiłek był gotowy. Dołączyła do nas Aurelia, bardzo szybko zjadła naleśniki, po czym wstawiła talerz do zlewu. Jedliśmy w ciszy, od czasu do czasu, wysyłaliśmy sobie małe uśmieszki. Po skończeniu posiłku, przechwyciłam naczynia i włożyłam je do zmywarki. Gdy wstaliśmy od stołu, zadzwonił telefon Leona. To była chyba jego mama, bo oznajmił mi, że każą wracać mu już do domu. Odprowadziłam go do drzwi, założył buty, i przekroczył próg drzwi, ale chwyciłam jego rękę, po czym go zatrzymałam.
-Dziękuję, że przyszedłeś.
-Dla Ciebie wszystko.-Uśmiechnął się.
Momentalnie zrobiło mi się jakoś przyjemnie, już wiem że miałam wielkie różowe plamy na policzkach.
-Uwielbiam jak się rumienisz-powiedział
Ale ja nienawidzę. :D
-Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Będę pamiętać.
-No, a teraz się uśmiechnij.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Ja już lecę do zobaczenia.
Zbliżył się, i złożył czuły pocałunek na moim policzku.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Wiem, że nie było długo rozdziałów..ale.. wena mnie opuściła rzez 5 dni pisałam ten rozdział.
Wynagrodzę wam to jakoś. Przepraszam .<3 Wika.

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 6:Jesteś moją zdobyczą!

Przeczytajcie notatkę pod rozdziałem! <3
*Leon*
Nie za bardzo wiedziałem dlaczego Violetta płacze jednak, robiłem co w mojej mocy, żeby tylko ją pocieszyć. Nie wiem dlaczego to robię, ale tak podpowiada mi moje serce. Nie mogłem uspokoić jej, nie przestawała płakać. Wtuliła się we mnie, poczułem coś.. takiego.. czego nie czułem nigdzie indziej.. zrobiło mi się ciepło na sercu.  Tak.. dziwnie..
-Nie płacz.-powiedziałem cicho.-będzie dobrze-pogłaskałem ją po włosach.
-Dziękuję..- popatrzyła na mnie.
-Nie ma sprawy.- uśmiechnąłem się.
-Przepraszam- wstała lekko speszona.
Podeszła do lustra i wytarł, czarny tusz, widniejący na jej różowych policzkach.
-Za co mnie przepraszasz.?
Ja również wstałem i podszedłem do niej, ona nadal patrzyła, na Siebie w lustrze.
- Za to, że straciłeś swój cenny czas, przeze mnie.- patrzyła na mnie w odbiciu lustra.
- Dlaczego miałbym go tracić, wręcz przeciwnie.- uśmiechnąłem się.
Na jej policzkach pojawiły się czerwone rumieńce, wyglądało to bardzo słodko.
-Uśmiechniesz się?
-Nie.-powiedziała bez entuzjazmu.
-Zrobisz to dla mnie?
-No dobrze.-uśmiechnęła się sztucznie.
-O nie, tak to nie będzie. -powiedziałem złowrogo.
Następnie podszedłem bliżej i zacząłem ją łaskotać. Na jej twarzy od razu zagościł uśmiech.
-Leon Stop!
-Nie!
-Przestań!- mówiła przez śmiech
-Nie, nie przestanę!
Nagle nie wie jakim cudem. Chwyciła wąż z prysznica, i wcelowała prosto na mnie, byłem prawie cały mokry. Uciekłem z łazienki, i wybiegłem na taras. Ona pobiegła za mną. Chwyciłem wąż ogrodowy, i tym razem ona była na celowniku.
-Nie odważysz się.
-Nie? To patrz!- zaśmiałem się..
Pociągnąłem tylko "spust", i była cała mokra. Przez chwilę opanowałem śmiech, bo zrobiło mi się trochę jej szkoda. Zrobiła smutną minę, podszedłem do niej, ona zwiesiła wzrok.
-Przepraszam-powiedziałem.
-Ja też.- uśmiechnęła się szatańsko.
Chwila Stop! O co chodzi?
Tak mogłem się tego spodziewać. Przecież za nami był wielki  basen. I nagle taki Face Palm. :D
Popchnęła mnie do tyłu, a ja już prawie będąc w basenie, pociągnąłem ja za rękę. Ha! i kto tu jest taki sprytny? Tak, to Leon. Aha tak to Leon! u u... dobra jakoś mi teraz odwala. :D
Wygląda tak słodko jak się wścieka.
-Leon do cholery jasnej, zwariowałeś?
I na ryju nagle taki banan mi się pojawia.
-Poczekaj.. zastanowię się.. o mam odpowiedź! Tak!
-Wiedziałam!-machnęła ręką.
Podpłynąłem do niej, i chlapnąłem wodą na nią.
-Grrr..
-Jakaś ty drapieżna.
-A żebyś wiedział.
To było jakieś dziwne, bardzo dziwne, podpłynęła do mnie, a bardziej wyglądało to jakby podbiegła i rzuciła mi się na szyję.
-Haha! Widzisz moja zdobycz została upolowana!
-Dobra, dobra niech Ci będzie. Zejdziesz ze mnie, czy chcesz mnie jeszcze porzuć?
- Bardzo smaczny jesteś.
-Hahaha, no wię.
Wyszliśmy z basenu.. no tak dokładnie to wyszedłem z basenu z drapieżnikiem na plecach.  Chciałem wrócić do domu, ale ten mój kochany peszek. Potknąłem się o wąż ogrodowy, który wcześniej posłużył mi jako broń. Nie wiem jakim cudem ale Violetta przeleciała mi przez głowę, i wylądowała na trawie. Tak ona zaczęła się śmiać, i podstawiła mi nogę. Ta kobieta jest nie możliwa, próbowałem jakoś utrzymać równowagę, ale się wyglebałem. i to ni na byle kogo.. na Violettę. Nie mogłem powstrzymać się od śmiechu. W pewnej chwili spoważniałem. Z zaciekawieniem patrzyłem na jej piękne czekoladowe oczy. widziałem w jej oczach blask, nie mogłem przestać ich podziwiać. Chciałbym powiedzieć je to co czuje.. prosto w oczy powiedzieć:
-jesteś idealna.
Hyhyhyhyhyhyhyhyhyhyh Tak... Chyba coś poszło nie po mojej myśli... powiedziałem to na głos...
a może i dobrze? Mimowolnie, się uśmiechnęła i na jej twarzy pojawiły się rumieńce.
-Widzisz, teraz ja jestem drapieżnikiem.- zaśmiałem się.
Ona odwzajemniła uśmiech, pokazała swoje śnieżno-białe zęby.
Tak właśnie, obezwładniłem ją.xd w końcu na niej leżę :D Odruchowo, dotknęła mojej ręki. Po moim ciele przeszedł nie jaki dreszczyk. Powoli zbliżyłem się do niej, ona do mnie, dzieliły nas tylko milimetry. Zrobiłem ten pierwszy krok....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pał pał pał pał pał pał! Odbija mi... xd Ej no ludzie wy nie komentujecie, a mi jest przykro
wiecie? Jutro nowy rozdział. Dawajta te komy no. :/ Ej, tak sobie pomyślałam, że nie stanie
się chyba nic gdy będzie trochę więcej emocji, no czasem przekleństwo może się chyba zdarzyć?
zobaczymy jeszcze. :D KC Was <3 /Wikuuś <3


piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 5: Zapłakane Oczy.

*Violetta*
Dobrze znałam ten głos, nie był to nikt inny jak ten facet, który oddał mnie w obce ręce. Nawet o mnie nie walczył, brzydzę się go. Gdzie nie gdzieś, słyszę jego głos, ale.. tak jakby był mi obcy, nie znany. Powoli  przełknęłam ślinę, moje ręce drżały, nie chciałam mieć nic wspólnego z tym człowiekiem.
Ponownie odezwał się do słuchawki ten sam głos, który wołał moje imię. Po policzku spłynęła mi łza, wszystkie moje wspomnienia wróciły. Ten dzień który na zawsze odmienił moje życie, pojawił się w moich oczach, byłam jak w niechcianym transie. Z jednej strony roztrzęsiona, a z drugiej strony cholernie zła, przed moimi oczyma pojawiła się mała dziewczynka, płacząca w szarym koncie, z pluszowym szarym misiem, który tylko on potrafił podtrzymać ją na duchu, który przypominał jej o tym, że matka będzie z nią zawsze, w tamtym momencie nie został jej nikt, tylko starszy chłopiec, który był tak samo przerażony, powoli podszedł do niej i mocno ja przytulił, wtedy, tak samo odebrali jej brata. Kiedyś byli wspaniałą radosną rodziną, niestety, szczęście z niej wyparowało. Odchodził mówiąc cicho pod nosem, "wrócę po Ciebie".
Jednak, nie wrócił dotychczas, nie była to zmyślona historia. Ta historia nie była fikcją, tylko prawdą. Właśnie ona odmieniła moje życie, życie niegdyś szczęśliwej Violetty. Nie docierało do mnie nic. Mała Aurelia skacząca przede mną i wołająca moje imię, nie wyrwała mnie z moich przemyśleń. Telefon wypadł mi z ręki na podłogę. Nie wytrzymałam, wybuchłam płaczem, byłam wściekła, podeszłam do szafki jednym ruchem, wszystko co na niej widniało, leżało już na podłodze. Opanowałam się, gdy zobaczyłam wystraszoną Aurelię, siedziała ze spuszczoną głową na łóżku.
-Przepraszam- szepnęłam i z płaczem pobiegłam do łazienki.
Myślałam o wszystkim, miałam ochotę zniszczyć wszystko co stanie mi na drodze, wszystko. Dla mojego szczęścia nie ma już ratunku.
*Aurelia*
Bardzo sie wystraszyłam Violetty, nigdy wcześniej taka nie była.. domyślam się kto to mógł dzwonić. Wiedziałam, kto może pomóc jej w takiej sytuacji. Ubrałam moje czerwone trampki i po cichu wyszłam z domu. Nie było ciemno, wręcz przeciwnie. W prawdzie to nie wiedziałam gdzie mam iść. Chodziłam po jakichś uliczkach z myślą, ze go znajdę. No niestety, nie mogłam go znaleźć, z resztką nadziei, chciałam iść do znajomych, do tych, do których poszła mama w gości. Wiedziałam gdzie mieszkają, może mama by coś pomogła. Byłam niedaleko ich domu, gdzie zobaczyłam.. Leona! Wchodził przez furtkę, ale skąd on się tam wziął? Szybko podbiegłam do niego i zdyszana zawołałam.
-Leon poczekaj!
-Aurelia, co ty tu robisz?- spytał
-Musisz pomóc Violi!
Bez zastanowienia ruszyliśmy w stronę naszego domu, widać było że Leon chyba się nią przejął .
Otworzyłam drzwi do domu, mój ziomek wbiegł na górę i poszedł do łazienki w, której była Viola.
*Leon*
Bardzo się wystraszyłem, gdy Auralia powiedziała, że mam pomóc Violettcie. Wbiegłam na górę, i otworzyłem lekko drzwi od łazienki. Na podłodze ujrzałem zapłakaną Violę. Bez wahania podszedłem i usiadłem obok niej.  Złapałem ją za rękę, chciałem chociaż trochę je pomóc. Powoli podniosła głowę do góry. Widziałem jej czerwone zapłakane oczy. Swoją ręką przetarłem jedną łzę spływającą po jej policzku. I przytuliłem ją do Siebie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział, zapłakana vilu. :/ Jest mi przykro, że nie dajecie komów, nie wiem czy
dobrze postąpiłam zmieniając moją decyzję. Mam nadzieję, że z czasem to się zmieni.
Przepraszam, że tak długo. Ma nadzieję że nie zanudziłam was moim bezsensownym
rozdziałem. :/ To ja kończę . Do następnego. /Wika

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 4: Planeta Leon. :D

*Aurelia*
Ja nie wiem o co tym ludziom chodzi, przecież to widać,że oni się kochają co nie? Beznadzieja.
Jakby nie mogli się pocałować i tyle,  wszystko byłoby okej. Ja nie ogarniam tego ludu. Takie jakieś łyse banany z nich są. Właśnie a mowa o bananach.. to .. zjadłabym sobie banana. Banana banana.
- Ej gościu malinowy, tylko pamiętaj o naszej umowie. Jak nie to Cię znajdę oki?
Powiedziałam mu na głos, bo Viola i tak by nie skumała o co chodzi.
- Okej okej.
-Żółwik?
-Żółwik.
Tak właśnie Leon stał się moim ziomkiem, ja nie przybijam byle komu żółwików.
*Leon*
Tak właśnie, mamy ze sobą układ. Co tam, że założyłem się z pięciolatką.  Ale czy aby na pewno, pomiędzy nami jest jakaś chemia? Możliwe? Nie wiem.. Violetta, jest bardzo fajna, na urodę nie narzekam. W sumie, to.. dlaczego nie? Ah.. nie wiem to wszystko takie trudne.  A teraz.. muszę iść.. tylko, jak się pożegnać? No chyba żółwika jej nie przybiję.. Raz kozie śmierć! Zrobiłem to co powinno być słuszne, moim zdaniem.
*Violetta*
Niestety Leon, musi już iść. Widzę, że Aurelia i on, dobrze się dogadują. Na pożegnanie przybił jej żółwika.
A ja to co? Nie łaska? :D
-Cześć.
Powoli podszedł i lekko swoimi ustami musnął mnie w policzek. Następnie odszedł. Dotknęłam lekko miejsca pocałunku, stałam jak osłupiała. Po moim ciele przeszedł dreszcz, jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. to to było... brak mi słów żeby to opisać. Z moich zamyśleń wyrwała mnie mała Aura.
-Violu, ziemia do Violi.
-Co co?
-Czyżbyś odleciała na planetę Leon?
-Nie skądże?
-To widać.
-Chodźmy już.
Chwyciłam ją za rączkę i wróciłyśmy z powrotem do domu. Zdjęłam trampki, i od razu ruszyłam w stronę kuchni, wzięłam piękne soczyste jabłuszko, i ruszyłam z powrotem do swego małego królestwa. Uśmiech nie ustąpił ani na chwilę. Wzięłam laptopa na kolana i weszłam na facebooka, miałam jedno zaproszenie do znajomych. Kliknęłam na ikonkę, do znajomych zaprosił mnie Leon, bez zastanowienia zaakceptowałam.
Przeglądałam stronę główną, gdy nagle Leon, do mnie napisał.
-Cześć, jak życie? :)
- Cześć, jakoś ujdzie. ;)
- Co porabiasz? :D
- Myślę , a tak poza tym to chyba nic.
- A o czym tak myślisz?
- Szczerze mówiąc to sama nie wiem. :/ I Dziękuję Ci za tego balonika. ;)
- Nie ma sprawy, to co kiedy widzimy się ponownie na mieście? :D
- Hah, nie wiem. To już zależy od Ciebie. :)
-To co ty na to, żebyśmy jutro poszli na spacer? ;))
- Jak dla mnie spoko. ;)
-No to jesteśmy umówieni. :* w razie czego podasz mi swój numer? :)
-Buta? 39. :D
-Haha. nie, numer telefonu. ;)
- Okej, to podam ci jutro w szkole bo sama na pamięć go nie znam. :D
-No dobra. :)
Angie zawołała mnie na chwilę na dół. Zeszłam po schodach i stanęłam na przeciwko niej.
-Violu idziemy do znajomych, chcesz pójść z nami?
-Nie dziękuję, że pytasz. Wolę zostać w domu.
-No dobrze jak uważasz.
-Miłej zabawy.
-Dziękujemy.
Z pokoju wyszła Aurelia, ze skrzywioną miną.
-Ja nigdzie nie idę!
-Proszę chodź.
-Nie! Ja chcę zostać z Violą.
-Violu, nie będzie Ci przeszkadzała?-spytała.
-Nie, może zostać.
-No dobrze tylko bądź grzeczna.
Wyszli, zamknęłam za nimi drzwi, i podeszłam do małej.
-Co chcesz robić?
- Pobawimy się z Leonem?
-Jest godzina osiemnasta, na pewno ma co innego do roboty.
- Oj no weź, na pewno przyjdzie.
-Nie przyjdzie, ja Ci mówię, pewnie jest zajęty. A tak poza tym, to dlaczego chcesz żeby tu przyszedł?
-Ja.. y.. no bo co miałybyśmy robić?
-Coś tu kombinujesz.
-Skąd ten pomysł? Już idę mamo!- krzyknęła.
Małymi nóżkami podreptała z uśmiechem na twarzy, na górę, dziwne to było.. poszłam za nią.
Usiadła na łóżku, i położyła się na moją poduszkę.
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Podniosłam go z pościeli. Widniał nieznany numer, niepewna odebrałam.
- Tak słucham?
Zamarło mi serce , w słuchawce było słychać męski głos, bardzo dobrze mi znany..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tam tam tam, po przerwie jest kolejny rozdział. :) Nie zapominajcie o komach. ;))


A JEDNAK?

A JEDNAK?
Możliwe?
Przemyślałam jakże moją głupia decyzję. Szczerze mówiąc, to nigdy nie chciałam usunąć tego bloga. Tak po prostu czułam się, nie doceniana samotna. Nie chciałam żeby to wszystko potoczyło się za daleko. Zrozumiałam, że nawet dla garstki ludzi, mogę go pisać. Bo kto mi zabroni?
Dziękuję wam wszystkim, że jesteście. I przepraszam, że pomyślałam ,
o czymś takim. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
Przepraszam jeszcze raz. Dziękuję że,
jesteście. Uwielbiam was.
Przepraszam. <3
W końcu 
Zrozumiałam, że
ten blog jest dla mnie wszystkim
nie mogłabym was opuścić, przez moją głupotę.
Mam nadzieję, że przez to, nie przestaniecie czytać moich historii.
Nastepny rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro, czyli, że nasza historia,
zostaje kontynuowana. Jeszcze raz bardzo, ale to bardzo was przepraszam, z całego 
mojego serca. I dziękuję, że jesteście. Bardzo was kocham! Was wszystkich! No i to chyba tyle.
MIŁYCH WAKACJI! NO I OCZYWIŚCIE, WPADAJCIE JEŚLI MACIE CZAS. BĘDĘ CZEKAĆ!
KOCHAM WAS!
PRZEPRASZAM!


sobota, 5 lipca 2014

THE END!

THE END!

Tak właśnie, jak sam tytuł podaje. Zdecydowałam, o końcu tego bloga. Wiem, może innym historie sie podobały, ale nie komentujecie, a chyba pare słów to nie jest duży probem. Wszystko sie w życiu pozmieniało. Bardzo mi przykro, ale blog zostanie prawdopodobnie usunięty, czuję się niedoceniana, tak jakbym pisała tego bloga dla 3-4 osób. to tylko komentarz, a da tak wiele. widocznie moje historie nie były aż tak ciekawe aby wyrazić swoja opinię. dziękuję wam wszystkim, za wszystko. ale czas najwyższy. może i bym przemyślała to wszystko, ale nie wiem czy mam dla kogo żegnajcie. ~Wiktoria

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 3: Znajdę Cię!

*Violetta*
Obudziłam się w wyśmienitym humorze. O dziwo wcześniej, niż miał mnie obudzić budzik. Poleżałam sobie jeszcze z jakieś pięć minut, i myślałam.. o wszystkim, ale o niczym. Wyszłam z Ciepłego łóżka, i tak jak codziennie wybrałam swój strój do szkoły, tym razem postawiłam na coś ostrzejszego.
Gotowa poszłam do łazienki, umyłam zęby uczesałam się w lekkiego koka, i zeszłam na dół. Na stole, jak zwykle czekały na mnie moje przepyszne kanapeczki.
Zostało mi jeszcze dużo czasu, a odkąd Angie i Pablo chodzą do pracy, a mała do przedszkola, ja rano mogę grasować sobie po domu ile chcę.  Usiadłam na kanapie. Włączyłam telewizję. Poranne wiadomości mnie nie interesują, więc wyłączyłam maszynę. Spojrzałam na telefon. Powinnam już wychodzić. Wzięłam torbę, i wyszłam z domu. Zamykając dom, przypomniało mi się, że muszę wziąć bluzę Leona. Pobiegłam na górę, chwyciłam ją, i zamknęłam drzwi. Na dworze zrobiło się trochę chłodno.. no ale ja oczywiście nie wzięłam nic do ubrania. No trudno, musiałam założyć bejsbolówkę. Nie wiem co mnie naszło, ale powąchałam rękaw od niej. Czułam wyśmienite męskie perfumy. Jakbym mogła, to wąchałabym je cały czas. :D
Żebym nie miała przypału, przed szkołą zdjęłam własność Leona. Weszłam do budynku, wszędzie tylko same wrzaski. Chodziłam po korytarzach ale nigdzie nie mogłam znaleźć pana "ała boli mnie."
W pewnym momencie wpadłam na Francescę.
-O Viola, jak miło Cię widzieć. Gdzie byłaś przez ostatnie lekcje?
-Długo by wymieniać.
-Czy to nie bluza Leona?- wskazała na przedmiot który trzymałam w ręku.
-Nie, a w zasadzie to tak.. Zabawna historia.. no ale szukam go i nigdzie nie mogę znaleźć, chcę mu to oddać ale go nie ma. W ogóle, to przyszedł dzisiaj do szkoły?
-Tak, chyba tak. Poszedł gdzieś tam z chłopakami. O tam siedzą.- krzyknęła.
-Dzięki.-Uśmiechnęłam się i poszłam w stronę  Leona, który siedział w grupie chłopaków.
Siedzieli i śmiali się, w sumie, to wyglądali na fajnych ludzi.
- Leon!-  machnęłam ręką żeby do mnie podszedł, nie chciałam przerywać mu tych swoich gadanin z kolegami.- Oddaję twoją własność.- uśmiechnęłam się.
Na widok mnie rozmawiającą z Leonem, chłopacy zaczęli gwizdać nie wiem o co im chodziło, ale tak jakoś na policzkach powstały mi rumieńce.
- Ej Leon! Za takie powinieneś się brać, a nie za byle jaką Stephie. - Zaczęli się śmiać.
W sumie to chyba miałby być komplement, w każdym bądź razie jakoś miło mi się zrobiło.
-Dziękuję.- Uśmiechnęłam się ponownie.
- Nie ma sprawy.- Odwzajemnił uśmiech.
- Tak poza tym, to fajną masz mamę.- Lekko się zaśmiałam.
No i z naszej rozmowy znowu koledzy Leona zaczęli się drzeć.
-Wow! Zapoznałeś ją ze swoimi rodzicami? Szybki jesteś. Stephania nie będzie zazdrosna?
Oni jak coś palną to na prawdę, w sumie to Leon jest spoko, ale to nie moja bajka, poza tym on i ta blondi tworzą piękną parę.. tak.. taką , że na ich widok cofa mi się śniadanie.. ale to już zostawię dla siebie.
- Twoi koledzy, to są na prawdę upierdliwi. - Uśmiechnęłam się ponownie.
-Nie słuchaj ich oni brednie gadają.- machnął ręką.
- Może i brednie, ale miło jest usłyszeć takie słowa.- wysłałam mu promienny uśmiech, i puściłam oczko, następnie poszłam przed siebie korytarzem.
Nie wiem po co to zrobiłam, ale tak jakoś, nabrałam pewności siebie.
Fran, Camila, Naty, i Ludmiła, siedziały na ławce przy wejściu do szkoły.
-Cześć dziewczyny, co tam słychać?- zapytałam.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, w końcu, nie codziennie słyszy się takie komplementy, i to jeszcze od chłopaków.
- A ty dlaczego tak promieniejesz?
-A nie wiem tak jakoś.
-No powiedz! Nalegały.
-Zostałam obsypana komplementami.
-Od kogo?
- Koledzy Leona.
-A.. to nie rób sobie nadziei, on i tak jest ze Stephie.
Tak właśnie.. i poczucie własnej wartości momentalnie spadło.
-Ale czy ja coś powiedziałam, że Leon  mi się podoba?
- My nic takiego nie mówiłyśmy, ale ty tak.
-Nie!
- Viola się zakochała, Viola się zakochała!- Wszystkie dziewczyny zaczęły krzyczeć równocześnie.
-Cicho, wcale nie! - Próbowałam je jakoś uciszyć, ale nie udawało mi się to jakoś za bardzo.
Na szczęście zadzwonił dzwonek na lekcję. Wszyscy weszliśmy do sali i zajęliśmy miejsca.
Pierwszą lekcją była godzina wychowawcza. To była luźna lekcja, więc mogliśmy robić to co chcemy.
Naszym wychowawcą był nie jaki Pedro Gonzales.
- Chciałem was wszystkich poinformować, że za tydzień jedziemy na mały survival.  Teraz rozdam wam zgody, i proszę abyście przynieśli mi je podpisane na jutro.  Gdy będziemy na miejscu, ja i Pani Feta, od wuefu, podzielimy was na grupy. Gdy będziecie podzieleni, dołączycie do swoich opiekunów, i obozów. To chyba tyle, a teraz możecie robić co chcecie.- wstał i rozdał wszystkim zgody.
Szczerze mówiąc nie za bardzo chce mi się jechać na ten survival, ale może być dobra zabawa. Zastanowię się. Reszta lekcji minęła mi dość szybko. Wracając do domu, zadzwoniła do mnie Angie.
- Violu, możesz odebrać Aurelię z przedszkola?
-Tak nie ma sprawy.
Przedszkole, jest nie daleko mojej szkoły więc czemu nie. Zaszłam do przedszkola i odebrałam małą.
-Violu, ale ty ładnie dzisiaj wyglądasz.
-Dziękuję, księżniczko.
-Zabierzesz mnie na lody?- powiedziała z uśmiechem.
-Pewnie, zgaduję, że chciałabyś truskawkowe?
- Tak!
-No to chodźmy.
Chwyciłam ją za rączkę. I ruszyłyśmy w miasto. Podeszłyśmy do budki z lodami włoskimi, ja wzięłam sobie moje ulubione czekoladowe z orzechami, a małej obiecane truskawkowe, dostałyśmy jeszcze małe wafelki z misiem do jedzenia. :D
Przeszłyśmy się kawałek patrząc co się dzieje, były jakieś występy taneczne. Szłyśmy środkiem "chodnika".
-O opss.. Violu..
-Co się stało?
Na sukienkę, spadła jej gałka loda. Wyjęłam z torby chusteczkę, i lekko ścierałam loda.
-Cześć, wiesz z daleka wyglądałaś jak matka tej dziewczynki. No ale niestety robisz to źle.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się.- Widzę eksperta pokażesz mi jak to się robi?- zaśmiałam się.
- Chusteczkę trzeba nasączyć bo inaczej plama wyschnie i zostanie.- uśmiechnął się, tak jak mówił tak i zrobił.
- Uuuuu.. Violetta więc to jest ten chłopak co dał Ci bluzę?  Cześć jestem twoja przyszłą szwagierką. Kiedy ślub?- wytrzeszczyła białe ząbki.
- Aurelia, jak ty się zachowujesz? Przepraszam, nawet nie wiem skąd ona te słowa bierze, próbowałam się jakoś wytłumaczyć.
-Nie nic nie szkodzi. Zabawny ten bąbel.- uśmiechnął się.
-Ej no, żaden bąbel! Ja tu jestem kobietą!- zarzuciła ręce na biodra, i zrobiła wkurzoną minę.
-Tak tak kobietą.
-A ty jak masz na imię kolego?
-Leon, Leon Verdas.
-Leon.. to jak ten Lew!
-Tak, jak Lew.
Uśmiech nie schodził nam z twarzy, skąd ona zna takie słowa? To może być dziwne, ale wyobraziłam sobie , jakby Leon właśnie był ojcem Aurelii, to wyglądało nieziemsko, POWRÓT NA ZIEMIĘ! CO JA W OGÓLE ROBIĘ?
-A Stephania gdzie?-spytałam.
- Mówiła, że idzie gdzieś z koleżankami, ostatnio tak jakby nie mamy czasu dla siebie.- wzruszył ramionami.
- Tak mówiłam Ci Violu, że ta Stephania, to jędza. Widzisz? Jak zwykle mam rację. A Ciebie Leon, to pewnie zdradza. Zobaczysz ja to wiem, ja to czuję!-pokiwała palcem
- Powiesz mi ile ona ma lat?
-Aurelia ma pięć.
-Bardzo zadziorna, jak na taką dziewczynkę. Przepraszam.. kobietę. Chyba po siostrze.
- Tak..tak.. po siostrze. - mina mi trochę zmarniała..
-Coś się stało?
-Nie nic nic..
-Właściwie to gdzie idziecie?
-Teraz to chyba nigdzie, lody już zjadłyśmy.. no nie dosłownie.
-Tak mój lód umarł.- zrobiła skwaszoną minkę.
-Nie smuć się. Poczekaj chwilkę.
Odszedł kawałek i podszedł to stoiska,z watą cukrową, balonami, i bańkami. Kupił dwa balony, jednym był jednorożec a drugi to myszka miki.
- Proszę bardzo, dwa balony dla pięknych pań.
-Nie trzeba było.
-Trzeba trzeba.- uśmiechnął się pokazując swoje piękne białe zęby.
W tym momencie przypomniało mi się coś.
-Poczekacie na mnie chwilę? Miałam zajść do księgarni wypożyczyć sobie książkę.
-Pewnie.
Poszłam do księgarni wybrałam książkę do wypożyczenia.
*Leon*
Dobrze czuję się przy Violettcie, mam nadzieję, że chociaż zostaniemy przyjaciółmi.. chociaż nie.. ona nie zauważyłaby kogoś takiego jak ja.
- A ty Leon jesteś spoko kolegą wiesz? Widzę, że pomiędzy tobą a Violettą jest jakaś chemia.. tylko..  Spróbuj ją zranić, a ja zranię Ciebie rozumiesz? -Pokazała swoje zęby.
- Rozumiem rozumiem, obiecuję. Ale.. na prawdę tak myślisz?
-Przecież to oczywiste! Wczoraj z nią rozmawiałam, nawet nie wiesz w jakim promiennym nastroju wróciła do domu. Wiedziałam, że widziała się z kimś. I jeszcze ta bluza. Uśmiech z twarzy jej nie schodził wiesz?
- Jesteś bardzo inteligentna jak na dziecko.
-Tak wiem, ale to zostaje pomiędzy nami. Inaczej znajdę Cię. - ponownie się uśmiechnęła, i pogroziła mi ręką.
Tak miałem rację, zadziorna jak jej siostra. Ale nie wiem.. przecież to nie możliwe.. ze Stephanią jestem jużdługo, ale nie czułem się tak dobrze jak przy Violettcie.. Mam mętlik w głowie.
*Violetta*
Wyszłam z księgarni. Z książką w ręku, widziałam, że Leon i Aurelia szeptali coś do siebie.
- O czym rozmawiacie? -spytałam.
-A nic tak.. po prostu.
- Aha.
- Jedziesz na survival?
- Nie wiem, raczej pojadę a ty?
- Z pewnością.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Tak właśnie kolejny rozdział tym razem  z zamyśleniami Leona. :) Aurelia.xd
Och te dzieciaki. :D Nexta chyba napiszę jutro, albo nawet i dziś. Pozdrawiam. :D /Wika.

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 2: Jędza!

*Violetta*
Razem z Leonem wyszliśmy ze szkoły, mieliśmy małe utrudnienie bo jedna z woźnych, przeczepiła się nas, że wychodzimy z lekcji, ale Leon pokazał zwolnienie i nas puściła.
- Gdzie masz zamiar teraz iść? -Spytałam.
- Nie wiem, jak chcesz możemy się gdzieś przejść.
- A no..no ok.
- Ale kłóciłaś się z Stephie.
-Tak wiem, ale to nie moja wina, sama mnie sprowokowała.
- Przyglądałem się całej sprawie..
-Na prawdę?
No to klapa! On to wszystko widział! Ugh!
- Tak. Powiem Ci, że jak na dziewczynę to jesteś bardzo niegrzeczna.
- To miał być komplement?
- Sam nie wiem.
-To w takim razie chyba Ci się nie udał.
-Jak kto woli.
- Boli Cię jeszcze głowa?
- Tylko trochę.
- Długo jesteście ze sobą? Ty i panna czepialska?
- Za nie długo.. będzie 3 lata.
- To sporo.
-Tak.. a ty masz kogoś?
- Nie.. na razie wolę chyba zostać singlem.
- A to dlaczego?
-A tak jakoś.
-Rozumiem.
                 ○○♥○○○○♥○○○○♥○○
-Dziewczyny gdzie jest Viola?- Fran
-Własnie, nie powinna wrócić zaraz po tym jak poszła do dyrektora?-Camila
- Leona, także nie ma... oby nie zrobił nic Violetcie.
-Nie no.. aż taki zły to on chyba nie jest.
               ○○♥○○○○♥○○○○♥○○
-Dobra, chyba koniec tej wycieczki, muszę już wracać do domu.
- Nigdzie nie idziesz.
-Jak to?
- Powiedziałam pielęgniarce, że się mną zaopiekujesz i zaprowadzisz mnie do domu. A gdybym... o zasłabł po drodze? 
- Jaja sobie robisz?
- Nie a dlaczego? Obiecałem pani, że mnie oprowadzisz, a ja nie chcę żeby była na mnie zła.
- Ale..
-Idziesz ze mną. -Pociągną mnie za nadgarstek.
On na prawdę mówił na serio. W co ja się wpakowałam? No trudno, bynajmniej dowiedziałam się czegoś o nim.. Mieszkał w Wielkiej Villi , widać było, że pieniędzy mu nie brakuje. Znałam wielu ludzi, którym tylko pieniądze były w głowie. A on jest właśnie inny, jest szalony ,crazy! 
-To tu.- uśmiechnął się, i wskazał na swój dom.
- Wow, duży dom.
-Mieszkałem w większym.
-Pozazdrościć- Uśmiechnęłam się.-Dobrze ja już idę, bo będą się o mnie nie po koić. 
Z domu Leona, wyszła jakaś pani, była chyba jego mamą.
-Leon, nie zaprosisz koleżanki do środka?
-Nie nie ja już muszę iść. - Zaprzeczyłam.
- Jest ciemno, niech chociaż Leon Cię do domu odwiezie- zaproponowała.
- Nie trzeba, wolę się przejść.- zadrżałam lekko.
-Leon, jak ja Cię wychowałam? Daj dziewczynie swoją bluzę, nie widzisz, że marznie ?
Lekko zaczęłam hihotać, jeśli  to w ogóle można nazwać śmiechem, on również zaczął się śmiać. Ale nie protestował zdjął swoją granatową bejsbolówkę i założył mi ją na ramiona.
-No i tak powinieneś postępować, a nie . Jak ty swoją przyszłą żonę będziesz traktował?
-Ale mamo..- zaczął marudzić
-Żadne mamo! Marsz do domu na kolację. Co ja jestem twoją koleżanką, że będziesz mi tu marudził?
-Mamo robisz mi wstyd-powiedział ciszej.
(Tak właśnie wygląda ta bejsbolówka
 co dał ją Vilu)
-Żadnego wstydu Ci nie robię. Co ty sobie myślisz? Pożegnaj narzeczoną i wracaj do domu.
-Mamo!
-Do domu powiedziałam.
-No dobrze. Cześć.- Pomachał ręką.
Ja mu odmachałam, przygryzłam dolną wargę. Chyba on ma swoje poczucie humoru po mamie.
-A tobie jak młoda damo na imię?
-Violetta.
- Wiesz, ja tylko tak się droczyłam z Leonem. Nie codziennie przyprowadza do domu, tak ładne dziewczynki. A szczególnie ta Stephania.. aż na jej myśl dreszcze mnie przechodzą. No ale nie ważne. Dobranoc, i mam nadzieję, że do zobaczenia.
-No dobrze, to do zobaczenia.
Pożegnałam się i ruszyłam w stronę domu. Przyznam szczerze, zabawna była mina Leona, a ta bejsbolówka, jest bardzo ciepła. ^^
Z uśmiechem na twarzy wróciłam do domu. Zdjęłam buty, i od razu pobiegłam do mojego pokoju. Zapaliłam światło, i o mało co zawału nie dostałam. Na łóżku siedziała Aurelia. W sumie ma 5 lat, ale jest bardzo inteligentna.
-Violu? Gdzie ty się podziewałaś? Już myślałam, że ktoś Cię porwał.
Zabawnie ustała przede mną ze skwaszoną miną, położyła rączki na biodra, i robiła mi kazanie.
-Wracałam ze szkoły.
- O ile dobrze pamiętam lekcje skończyłaś o 15:30 a jest za pięć dwudziesta.
-Zabłądziłam. -Próbowałam uniknąć jej głupich pytanek.
-No dobrze, ale nie strasz mnie już więcej. Tak? A teraz idź spać, jutro musisz iść do szkoły.- Groziła mi małym paluszkiem.
Zabawne, przypomniała mi się chwila w której mama Leona, również dawała mu kazanie. Zaczęłam się śmiać.
-A ty z czego się śmiejesz?-spytała oburzona.
- A nic nic.
-Violu..
Mała wgramoliła się do mnie na łóżko.
- Miły jest ten twój chłopak?
-Chłopak? Jaki chłopak.
-No a jaki miałby być? Ten co dał Ci bluzę.
-Aaaa.. chodzi Ci o Leona.. on nie jest moim chłopakiem.
-Jak to?
-Tak.
-Ale przecież, jak chłopak daje dziewczynie bluzę to oznacza, że ją kocha.
-Nie zupełnie, ja znam go dopiero parę godzin.
- Czyli rozumiem miłość od pierwszego wejrzenia?
-Nie.. On ma dziewczynę..
- A to jędza!- krzyknęła. -Y y..mnie tu nie było! -Uciekła z pokoju.
Niby taka mała dziewczynka, a jaka z niej spryciara. Nawet nie wiem, skąd ona wie o takich rzeczach, no ale cóż każdy skrywa jakąś tajemnicę. W dobrym humorze, poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w piżamę. I weszłam pod kołdrę. Potem już nie wiem kiedy, zasnęłam. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział drugi. Krótki tak trochę. :/ ^^ Padaczka jakaś xdd Olaaa <3 Loffki loffki. /Wika. :D
Ps. Rozdział 3 prawdopodobnie jutro. :3