*Violetta*
Nie wiedziałam o co chodzi..później zorientowałam się, że..Leon stracił pamięć..
Lara nagadała mu, że jest jego narzeczoną, a ja nie chcę się wtrącać...
to wszystko ma się skończyć? Tak ma zakończyć się historia "Leonetty" ?
NIe wyobrażam sobie tego... Teraz mam ochotę..mam ochotę stąd uciec, zapaść się pod ziemię.
Zrobić wszystko by tylko nie czuć tego cholernego bólu..
Nie wiem co mam zrobić ze sobą, ze swoim życiem..nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy..
-Nie, Leon.. Przepraszam.. nie potrzebnie tu przychodziłam..zapomnij o moich słowach..
-Nie rozumiem tego wszystkiego, mówisz, że jesteś moją narzeczoną a teraz...?
-Zapomnij o mnie.. a tym że tu byłam.. życzę Ci szczęścia z twoją ukochaną..
W tym momencie zaczęłam płakać.. Ostatni raz chciałam poczuć, zapach i dotyk Leona.. Pocałowałam go w policzek, i wyszłam.. Nie wytrzymałam dłużej... Biegłam korytarzem prosto, przed siebie..W pewnym momencie wpadłam na Marco.
-Przepraszam, Marco. -Powiedziałam, z załamanym głosem i łzami w oczach.
-Violu byłaś u Leona? Co Ci jest?-Pytał..
-Nic mi nie jest Marco, czuję się świetnie.-Otarłam łzy i zrobiłam sztuczny uśmiech na twarzy.
-Widzę, że coś się stało..mi możesz powiedzieć.
-Nic się nie stało Marco, muszę już iść.
Odeszłam kawałek i znowu zaczęłam płakać. Sama nie wierzyłam w to co powiedziałam.. w prawdzie mówiąc, oszukałam samą siebie.. Wszystko to co było, straciło sens.. on nie pamięta niczego, a ja chcę zapomnieć..Poradzę sobie z tym wszystkim, z dzieckiem.. Najgorsze jest to, że nie będę wiedziała co będę miała odpowiedzieć jak spyta "gdzie jest tatuś"? Teraz.. teraz go nie ma.. trzeba zacząć nowe życie..Muszę sobie poradzić.. Tylko, w czym jest powód? Dlaczego właśnie to wszystko mi się przytrafia?
Byłam szczęśliwa.. właśnie..byłam.. Nie wiem dlaczego tak szybko się poddałam..Dlaczego o niego nie zawalczyłam? Co mi strzeliło do głowy? Mam tam wrócić? Nie... nie dam po sobie poznać, że jest mi trudno..
*Leon*
Lara, od początku wydawała mi się jakaś dziwna... jeszcze ta sprawa z tą kobietą..Nie wiem, wszystko już poplątało mi się w głowie.. chociaż.. bez powodu, ta szatynka nie przybiegła by szybko do szpitala, nie ucałowałaby mnie, i nie zaczęłaby płakać, wtedy kiedy już odchodziła... to na pewno nie jest obca mi osoba, ja to czuję..nie.. ja tego nie czuję.. ja to wiem.. jakoś muszę z nią porozmawiać.. nie wiem o co wszystkim chodzi, czuję się samotny, pogubiony.. Ale.. gdy ona to zrobiła... ta dziewczyna.. czułem, jakby już kiedyś złożyła swoje usta na mojej twarzy.. nie wiem.. może to prawda, może ona na prawdę jest moją narzeczoną.. a ja ją "odrzuciłem" ? W końcu, nie pamiętam nic.. pustka.. setki myśli w mojej głowie.. dosłownie nic nie pamiętam.! Jak tak można? Dlaczego to mnie spotkało? Chwila moment.. tamta szatynka.. ona była w ciąży.. skoro ona mówiła, że jest moją narzeczoną.. to to w takim razie jest moje.. moje.. moje.. moje dziecko? Jeśli to prawda.. to straciłem ich na zawsze..widać nie dane było mi szczęście..Gdyby nie ten cholerny wypadek.. pamiętałbym wszystko.. dosłownie wszystko! To jest jakieś chore!
-Leon, jak się czujesz? Muszę z tobą porozmawiać..
STOP! Chwila moment, przecież to Marco.. czy to możliwe, że go pamiętam?
-Marco?
-Nie ciocia Wiesia, wiesz?
-To dziwne..
Mój przyjaciel skierował się w stronę Lary, i powiedział:
-Muszę porozmawiać z Leonem, możesz wyjść?
Uczyniła jego prośbę.
-Co tu robi Lara?-Spytał..
-Szczerze.. to sam nie wiem..
-Violetta nie była wściekła jak ją zobaczyła?
-Violetta? Jaka Violetta?
-No Viole.. Nie, nie Leon.. powiedz mi, że ty nie żartujesz..
-Ale z czym?
-Straciłeś pamięć? W takim razie dlaczego tylko mnie pamiętasz?
-Tak, nie wiem.. to jest cholernie trudne do zrozumienia..-Złapałem się za głowę.
-Czyli nie pamiętasz nawet Violetty?
-No mówię Ci, że nie! Kim ona dla mnie jest?
-Ona?
-Tak ta Violetta!
-To..to jest twoja narzeczona mieliście za nie długo wziąć ślub..
-To nie możliwe..Lara mi mówiła, że nią jest..
-Lara?
-Tak.
-Ale..Ona..ona jest w ciąży..Prawda?
-Tak jest..
-Ona ma dziecko.. z kim innym.?
-Jak to z kim innym?
-Odpowiadaj!
-Nie tak po prostu sama zrobiła sobie dziecko wiesz? Debilu ty jesteś ojcem!
-To nie możliwe...
-Jednak jest możliwe..
-Gdzie ona teraz jest?
-Violetta?
-Nie.. sierotka Marysia! No jasne, że Violetta!
-Nie wiem.. widziałem ją nie dawno.. jak wybiegała całą zapłakana ze szpitala..
-Boże, co ja narobiłem?
-Ty mi powiedz.
Zacząłem odklejać i wyrywać wszystkie kable, które wcześniej były podłączone do mnie..
-Co ty wyrabiasz?
-Idę ratować moje małżeństwo..
-Ale ty przecież nic nie pamiętasz..?
- Dzięki niej sobie przypomnę..
Chwyciłem kurtkę, oraz buty, które leżały kolo łóżka, ubrałem się i wybiegłam kierowałem się donikąd.. z nadzieją, że właśnie ją odnajdę..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pararampampam. :) Schrzaniłam cały rozdział. :( Przepraszam, że krótki, ale jutro wycieczka
i muszę się wyspać.. pobudka o 5:00. To koniec tej bezsensownej notki. Kocham was./Wika. :*
Rozdział jak zwykle jest genialny! :*
OdpowiedzUsuńLeoś walczy o Violę, słodko *.*
Czekam na nexta <3 !