niedziela, 18 maja 2014

Rozdział 24: Uwierzyłem w moje szczęście pierwszy raz.

Ten rozdział dedykuję, mojej Oli. ( Candelaria Blanco ;) ) :**
*Leon*
To niestety, przerwało tą miłą chwilę. Nie wiedziałem co się dzieje, byłem wystraszony, serce waliło mi jak młot. Jakaś masakra. 
-Violu co Ci jest?
-Niedobrze mi Leon.
W pewnym momencie złapała się za usta i pobiegła do toalety, słyszałem jak wymiotowała. Nie wiedziałem czy to był powód jej choroby, czy to przez ciążę. Bez wahania, wziąłem kurtkę, ubrałem buty, i poszedłem po Violettę, pomogłem jej się ubrać. Angie nie wiedziała o co chodzi :
-Angie, Violetta chyba się czymś zatruła..
-Jejku, gdzie wy idziecie? 
-Pójdziemy na badania... y y żeby zobaczyli czy to przez to. Zostań tu, za niedługo wrócimy.
-Dobrze..
Wyszliśmy z domu, i wsiedliśmy do samochodu. 
-Violu, nie byliśmy ani razu, na badaniach, musimy zrobić USG.
-Leon, wracajmy.. tylko zwymiotowałam to nic takiego.
-Nie, nie wracamy. Jestem tu, i zawsze będę. Jedziemy i koniec.
-Ugh, no dobrze.
Po jakichś 20 minutach byliśmy już w szpitalu. Musieliśmy być ostrożni, Marco nie mógł nas zobaczyć.
Los tak chciał, że akurat on wtedy dyżurował. No trudno..nie mogłem z tym zwlekać, najważniejsza dla mnie była Violetta, i nasze dziecko.
-Leon? Violetta? Co wy tu robicie?
-Tak o się przejść wiesz?
-A no to fajnie.
-Marco, a po co przychodzi się do szpitala?
-Nie wiem, na przykład by zrobić badania..
-Właśnie!
-Powiedziałeś o tym Violettcie?
-O czym?-  Wtrąciła się Violetta.
-Bo bo bo..bo ja, chciałem Cię gdzieś zabrać, ale ten tłumok się wygadał. -Zrobiłem wtedy wielkie ozy, byłem zdenerwowany. W sumie Marco miał rację, muszę jej o tym powiedzieć ale jak na razie nie teraz.
-Ej ej, tylko nie tłumok!-Pokiwał na mnie palcem.-Więc co was tu sprowadza?
-Przyszliśmy na badania.-Powiedziała Violetta.
-Ale jakie?
-No trudno, Violu, musi się to wydać.
-Dobrze Leon.-Kiwnęła głową
-Hello? Może mi ktoś w końcu powiedzieć o co chodzi?
-Tak już..-Westchnąłem.-Ja i Violetta..
-Ty i Violetta co?
-Daj mi dokończyć.
-No dobrze słucham.
-Ja i Violetta.. spodziewamy się dziecka. -Wtedy objąłem moją ukochaną.
-Co, co , co?
-Słyszałeś czy nie?
-Leon, to nie ma sensu, wracajmy.
-nigdzie nie idziemy.
-Ale ty uparty jesteś.
Nastała cisza.
-Kiedy, jak?
-W Paryżu... A chyba jak to nie muszę już Ci tłumaczyć.
-Gratuluję wam gratuluję! Boże jak ja się cieszę!
Ten nasz głupek, wybiegł na korytarz i zaczął się drzeć jak nienormalny.:
-Leonetta! Leonetta! Hurra Leonetta!
-Leon.. dlaczego Leonetta? Skąd to?
-Złączenie naszych imion, razem jesteśmy Leonettą, a oddzielnie po prostu Leon i Violetta.
-Jak słodko.- W jej oku zawieruszyła się jedna łza.
-Słońce nie płacz.-Uśmiechnąłem się do niej, i pocałowałem w czoło.
-Ale to wszystko jest nie możliwe..Jestem szczęśliwa, będę miała wspaniałą rodzinę.. jak?
-Jesteś wszystkim tym co mam, jesteś idealna. Jedyna w swoim rodzaju, uwielbiam Cię za wszystko. Za to jaka jesteś. Za to jak się uśmiechasz, za to, że nie tylko jesteś moją narzeczoną, ale za to też, że jesteś dla mnie przyjaciółką, mogę porozmawiać z tobą o wszystkim.. Marzyłem o takiej kobiecie.. I właśnie wtedy trafiłem na Ciebie. Uwierzyłem w moje szczęście pierwszy raz.- Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocno mocno.
Tę chwilę niestety przerwał na Marco.
-Khekhem, koniec z tym gołąbeczki. Rozumiem, że przyszliście na badanie USG?
-Tak, owszem.
-Dobrze to kładź się Violu.
Violetta położyła się na kozetkę.
Przysunąłem krzesło i usiadłem obok niej, chciałem być w tej chwili. Marco wykonał wszystkie czynności, które były potrzebne do badanie USG.
Wylał, płyn do badań na lekko zaokrąglony brzuch Violetty. Wziął coś w kształcie mikrofonu i wędrował po jej brzuchu. Na ekranie było widoczne wszystko.
Usłyszałem z tego mechanizmu, bicie serca. To nie było serce dorosłego człowieka, to było bicie serca, małej osóbki, szczęścia kochających się rodziców, owoc ich miłości. Nie wytrzymałem, z moich oczu poleciała łza.
-Kochanie nie płacz.-Pogłaskała mnie po ręku Violetta i uśmiechnęła się do mnie.
Otarłem łzę, i odwzajemniłem uśmiech. Było mi trochę wstyd, no bo facet, a płacze. Trudno..Byłem szczęśliwy i nikt tego by nie zmienił. Tylko ja i moja ukochana na zawsze. <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Coś tam jest.:) Nie wyszedł mi ten rozdział, przepraszam. :((

5 komentarzy:

  1. Beautiful, next please!

    OdpowiedzUsuń
  2. blagam prosze cudny rozdzial prosze o nexta

    OdpowiedzUsuń
  3. super, czekam na next. ;))

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za dedykację <3
    Co do rozdziału to świetny! :) Czekam na next :*
    Wpadnij do mnie jak będziesz miała czas: http://dame-tu-amoor.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Wyszedł nie oszukuj mnie tu. Idę czytać next. Dozobaczyska za chwilę. Buziaki :*
    Te amo <3

    OdpowiedzUsuń