Wyszedłem zdenerwowany a zarazem smutny ze szpitala. Marco próbował mnie zatrzymać, no niestety jak widać nie udało mu się. Łażę sam nawet nie wiem gdzie, wszystko wydaje mi się nie znajome.. nie wiem gdzie ona może być, co robić.. Gdzie mogę ją znaleźć? Trudno... muszę ją znaleźć nawet jeśli byłaby na końcu świata..odnajdę ją! Szedłem przed siebie..Usłyszałem kłótnię, nie wiem o co chodziło.. ale wiem, że ktoś komuś groził.. Obróciłem się i w tym momencie zauważyłem Violettę.. Ten typ z którym się kłóciła wygldał niesympatyznie, usłyszałem pare wyzwisk..wiem, że szarpał Violę.. Podbiegłem do nich..:
-Ej odczep się od Violetty!
-Ojej, nadal jesteś z tym lalusiem skarbie?-Zwrócił się do niej.
Wyszedłem na przód i swoim ramieniem zsłoniłem Violettę.
-Mało wrażeń, było Ci po ostatniej bójce? Chcesz mieć poraz kolejny obitą buźkę?
-Co? O co Ci chodzi?
-Już nie pamiętasz? Może Ci przypomnę?
-Do cholery jasnej, mówię Ci zostaw ja w spokoju!
-Dobrze, ale to nie koniec słońce.
Ten fact odszedł.. Obróciłem się a Violetty już nie było za mną, widziałem jak biegła w drugą stronę.. Tak najszybciej jak tylko umiem podbiegłem do niej i zatrzymałem..
-Violu, przepraszam..Ja nic nie pamiętam, Marco dał mi do zrozumienia, że to ty jesteś moję narzeczoną, i że będziemy mieli dziecko..
-Leon, ja nie mogę! Nie rozumiesz?
-Ale czego nie możesz?
-Nie pamiętasz nic, niczego co było pomiędzy nami..
-Pomóż mi sobie przypomnieć..Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy..fakt nie pamiętam zupełnie niczego, ale możesz właśnie ty mi w tym pomóc.
-Eh-westchnęła.
-Rozumiem, że nie chcesz mi pomóc..Wiem, przecież nik nie chciałby być z facetem, który zupełnie nic nie pamięta..
-To nie tak Leon, nie rozumiesz!-Zaczęła płakać.
-Czego mam nie rozumieć? Tego, że chcesz żebym zniknął z twojego życia czy tego, że jestem dla Ciebie zbyt nie wiem.. głupi?
-Głupi? Tak jesteś głupi! Dlatego, że tak myślisz..Nawet nie wiesz ile dla nie znaczysz!
-Ile? Powiedz mi ile? Moja wina, że nic nie pamiętam, że był ten wypadek?
-A moja wina? Powiedz mi czy ja byłam tego sprawcą? Powiedz mi Leon, kto był przy tobie kiedy nic nie widziałeś? Kto był przy tobie wtedy kiedy umierałeś? Powiedz mi kto?
-Ja nie widziałem? Ja prawie umarłem? Do cholery jasnej o co w tym wszystkim chodzi?
-Komu złamałeś serce, mówiąc mi w szpitalu, że mnie nie kochasz, że żałujesz, że mnie poznałeś? Mi Leon, mi.!
-Ale ja nic nie pamiętam..
-Właśnie..nie pamiętasz nawet tego, kiedy mi się oświadczyłeś na polanie.. tego kiedy byliśmy w szpitalu, a ty nie chciałeś mnie wypuścić, tylko po to bo chciałeś być "księciem" i złapać mnie jak zjeżdżałam z liny? Tego, jak napisaliśmy razem piosenkę, "Nuestro Camino", tego jak kupiłeś nam dom, a na tabliczce na drzwiach był napis "Państwo Verdas", pierwszej wizyty u ginekologa, mojej niby "śmierci", swatania Marco i Francesci.. Naszej pierwszej nocy razem, tego jak załatwiłeś nam wyjazd do Paryża, jak ukrywaliśmy moją ciążę przed Marco i Angie, moją ciotką..Naszego pierwszego pocałunku, i najważniejsze..Pierwszego spotkania..w szpitalu, jak wylałam na twoją koszulę kawę, gdy upadałam, jak chciałam sięz tobą spotkać pod pretekstem, "chcę oddać Ci pieniądze za koszulę"..Nie pamiętasz niczego Leon, niczego..
-Ale właśnie ty wszystko pamiętasz, proszę momóż mi..Violetto daj mi jeszcze jedną szansę.. Może myślisz, że zwariowałem, ale potrzebuję Ciebię..Nawet nie wiesz jak bardzo..
Z jej oczu, zaczęło wypływać co raz więcej łez, z jednej strony się uśmiechnęła ale wiem, że to wszystko było dla niej trudne..
-Pomożesz mi czy nie? Bo nie wiem czy mam cały czas tak stać czy usiąść na chodniku.-Zażartowałem.
Lekko się uśmiechnęła..
-Tak Leon pomogę Ci.
-Więc, może zaczniemy wszystko od początku?
-Czyli jak?
-Poznajmy się tak jakby, na nowo..
-Dobrze..
-Więc..
-Więc?
-Witaj Piękna, mam na imię Leon. -Uśmiechnąłem się.
-Cześć,Bez przesady piękna nie jestem.. Ja mam na imię Violetta.
-Zapewniam Cię, że jestes najpiękniejszą kobietą, jaką dotychczas poznałem.-Wyszczerzyłem się.
Widziałem, że poprawił jej się humor, mam nadzieję, że pomiędzy nami wszystko się ustatkuje, że będzie tak jak kiedyś, żebyśmy byli szczęśliwi. :)
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No to 27 rozdział, będie naszym bohaterom dosyć trudno, zobaczycie. :) /Wika. ;*
sobota, 31 maja 2014
środa, 28 maja 2014
Rozdział26: Z nadzieją, że właśnie ją odnajdę..
*Violetta*
Nie wiedziałam o co chodzi..później zorientowałam się, że..Leon stracił pamięć..
Lara nagadała mu, że jest jego narzeczoną, a ja nie chcę się wtrącać...
to wszystko ma się skończyć? Tak ma zakończyć się historia "Leonetty" ?
NIe wyobrażam sobie tego... Teraz mam ochotę..mam ochotę stąd uciec, zapaść się pod ziemię.
Zrobić wszystko by tylko nie czuć tego cholernego bólu..
Nie wiem co mam zrobić ze sobą, ze swoim życiem..nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy..
-Nie, Leon.. Przepraszam.. nie potrzebnie tu przychodziłam..zapomnij o moich słowach..
-Nie rozumiem tego wszystkiego, mówisz, że jesteś moją narzeczoną a teraz...?
-Zapomnij o mnie.. a tym że tu byłam.. życzę Ci szczęścia z twoją ukochaną..
W tym momencie zaczęłam płakać.. Ostatni raz chciałam poczuć, zapach i dotyk Leona.. Pocałowałam go w policzek, i wyszłam.. Nie wytrzymałam dłużej... Biegłam korytarzem prosto, przed siebie..W pewnym momencie wpadłam na Marco.
-Przepraszam, Marco. -Powiedziałam, z załamanym głosem i łzami w oczach.
-Violu byłaś u Leona? Co Ci jest?-Pytał..
-Nic mi nie jest Marco, czuję się świetnie.-Otarłam łzy i zrobiłam sztuczny uśmiech na twarzy.
-Widzę, że coś się stało..mi możesz powiedzieć.
-Nic się nie stało Marco, muszę już iść.
Odeszłam kawałek i znowu zaczęłam płakać. Sama nie wierzyłam w to co powiedziałam.. w prawdzie mówiąc, oszukałam samą siebie.. Wszystko to co było, straciło sens.. on nie pamięta niczego, a ja chcę zapomnieć..Poradzę sobie z tym wszystkim, z dzieckiem.. Najgorsze jest to, że nie będę wiedziała co będę miała odpowiedzieć jak spyta "gdzie jest tatuś"? Teraz.. teraz go nie ma.. trzeba zacząć nowe życie..Muszę sobie poradzić.. Tylko, w czym jest powód? Dlaczego właśnie to wszystko mi się przytrafia?
Byłam szczęśliwa.. właśnie..byłam.. Nie wiem dlaczego tak szybko się poddałam..Dlaczego o niego nie zawalczyłam? Co mi strzeliło do głowy? Mam tam wrócić? Nie... nie dam po sobie poznać, że jest mi trudno..
*Leon*
Lara, od początku wydawała mi się jakaś dziwna... jeszcze ta sprawa z tą kobietą..Nie wiem, wszystko już poplątało mi się w głowie.. chociaż.. bez powodu, ta szatynka nie przybiegła by szybko do szpitala, nie ucałowałaby mnie, i nie zaczęłaby płakać, wtedy kiedy już odchodziła... to na pewno nie jest obca mi osoba, ja to czuję..nie.. ja tego nie czuję.. ja to wiem.. jakoś muszę z nią porozmawiać.. nie wiem o co wszystkim chodzi, czuję się samotny, pogubiony.. Ale.. gdy ona to zrobiła... ta dziewczyna.. czułem, jakby już kiedyś złożyła swoje usta na mojej twarzy.. nie wiem.. może to prawda, może ona na prawdę jest moją narzeczoną.. a ja ją "odrzuciłem" ? W końcu, nie pamiętam nic.. pustka.. setki myśli w mojej głowie.. dosłownie nic nie pamiętam.! Jak tak można? Dlaczego to mnie spotkało? Chwila moment.. tamta szatynka.. ona była w ciąży.. skoro ona mówiła, że jest moją narzeczoną.. to to w takim razie jest moje.. moje.. moje.. moje dziecko? Jeśli to prawda.. to straciłem ich na zawsze..widać nie dane było mi szczęście..Gdyby nie ten cholerny wypadek.. pamiętałbym wszystko.. dosłownie wszystko! To jest jakieś chore!
-Leon, jak się czujesz? Muszę z tobą porozmawiać..
STOP! Chwila moment, przecież to Marco.. czy to możliwe, że go pamiętam?
-Marco?
-Nie ciocia Wiesia, wiesz?
-To dziwne..
Mój przyjaciel skierował się w stronę Lary, i powiedział:
-Muszę porozmawiać z Leonem, możesz wyjść?
Uczyniła jego prośbę.
-Co tu robi Lara?-Spytał..
-Szczerze.. to sam nie wiem..
-Violetta nie była wściekła jak ją zobaczyła?
-Violetta? Jaka Violetta?
-No Viole.. Nie, nie Leon.. powiedz mi, że ty nie żartujesz..
-Ale z czym?
-Straciłeś pamięć? W takim razie dlaczego tylko mnie pamiętasz?
-Tak, nie wiem.. to jest cholernie trudne do zrozumienia..-Złapałem się za głowę.
-Czyli nie pamiętasz nawet Violetty?
-No mówię Ci, że nie! Kim ona dla mnie jest?
-Ona?
-Tak ta Violetta!
-To..to jest twoja narzeczona mieliście za nie długo wziąć ślub..
-To nie możliwe..Lara mi mówiła, że nią jest..
-Lara?
-Tak.
-Ale..Ona..ona jest w ciąży..Prawda?
-Tak jest..
-Ona ma dziecko.. z kim innym.?
-Jak to z kim innym?
-Odpowiadaj!
-Nie tak po prostu sama zrobiła sobie dziecko wiesz? Debilu ty jesteś ojcem!
-To nie możliwe...
-Jednak jest możliwe..
-Gdzie ona teraz jest?
-Violetta?
-Nie.. sierotka Marysia! No jasne, że Violetta!
-Nie wiem.. widziałem ją nie dawno.. jak wybiegała całą zapłakana ze szpitala..
-Boże, co ja narobiłem?
-Ty mi powiedz.
Zacząłem odklejać i wyrywać wszystkie kable, które wcześniej były podłączone do mnie..
-Co ty wyrabiasz?
-Idę ratować moje małżeństwo..
-Ale ty przecież nic nie pamiętasz..?
- Dzięki niej sobie przypomnę..
Chwyciłem kurtkę, oraz buty, które leżały kolo łóżka, ubrałem się i wybiegłam kierowałem się donikąd.. z nadzieją, że właśnie ją odnajdę..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pararampampam. :) Schrzaniłam cały rozdział. :( Przepraszam, że krótki, ale jutro wycieczka
i muszę się wyspać.. pobudka o 5:00. To koniec tej bezsensownej notki. Kocham was./Wika. :*
Nie wiedziałam o co chodzi..później zorientowałam się, że..Leon stracił pamięć..
Lara nagadała mu, że jest jego narzeczoną, a ja nie chcę się wtrącać...
to wszystko ma się skończyć? Tak ma zakończyć się historia "Leonetty" ?
NIe wyobrażam sobie tego... Teraz mam ochotę..mam ochotę stąd uciec, zapaść się pod ziemię.
Zrobić wszystko by tylko nie czuć tego cholernego bólu..
Nie wiem co mam zrobić ze sobą, ze swoim życiem..nie wiem jak to wszystko dalej się potoczy..
-Nie, Leon.. Przepraszam.. nie potrzebnie tu przychodziłam..zapomnij o moich słowach..
-Nie rozumiem tego wszystkiego, mówisz, że jesteś moją narzeczoną a teraz...?
-Zapomnij o mnie.. a tym że tu byłam.. życzę Ci szczęścia z twoją ukochaną..
W tym momencie zaczęłam płakać.. Ostatni raz chciałam poczuć, zapach i dotyk Leona.. Pocałowałam go w policzek, i wyszłam.. Nie wytrzymałam dłużej... Biegłam korytarzem prosto, przed siebie..W pewnym momencie wpadłam na Marco.
-Przepraszam, Marco. -Powiedziałam, z załamanym głosem i łzami w oczach.
-Violu byłaś u Leona? Co Ci jest?-Pytał..
-Nic mi nie jest Marco, czuję się świetnie.-Otarłam łzy i zrobiłam sztuczny uśmiech na twarzy.
-Widzę, że coś się stało..mi możesz powiedzieć.
-Nic się nie stało Marco, muszę już iść.
Odeszłam kawałek i znowu zaczęłam płakać. Sama nie wierzyłam w to co powiedziałam.. w prawdzie mówiąc, oszukałam samą siebie.. Wszystko to co było, straciło sens.. on nie pamięta niczego, a ja chcę zapomnieć..Poradzę sobie z tym wszystkim, z dzieckiem.. Najgorsze jest to, że nie będę wiedziała co będę miała odpowiedzieć jak spyta "gdzie jest tatuś"? Teraz.. teraz go nie ma.. trzeba zacząć nowe życie..Muszę sobie poradzić.. Tylko, w czym jest powód? Dlaczego właśnie to wszystko mi się przytrafia?
Byłam szczęśliwa.. właśnie..byłam.. Nie wiem dlaczego tak szybko się poddałam..Dlaczego o niego nie zawalczyłam? Co mi strzeliło do głowy? Mam tam wrócić? Nie... nie dam po sobie poznać, że jest mi trudno..
*Leon*
Lara, od początku wydawała mi się jakaś dziwna... jeszcze ta sprawa z tą kobietą..Nie wiem, wszystko już poplątało mi się w głowie.. chociaż.. bez powodu, ta szatynka nie przybiegła by szybko do szpitala, nie ucałowałaby mnie, i nie zaczęłaby płakać, wtedy kiedy już odchodziła... to na pewno nie jest obca mi osoba, ja to czuję..nie.. ja tego nie czuję.. ja to wiem.. jakoś muszę z nią porozmawiać.. nie wiem o co wszystkim chodzi, czuję się samotny, pogubiony.. Ale.. gdy ona to zrobiła... ta dziewczyna.. czułem, jakby już kiedyś złożyła swoje usta na mojej twarzy.. nie wiem.. może to prawda, może ona na prawdę jest moją narzeczoną.. a ja ją "odrzuciłem" ? W końcu, nie pamiętam nic.. pustka.. setki myśli w mojej głowie.. dosłownie nic nie pamiętam.! Jak tak można? Dlaczego to mnie spotkało? Chwila moment.. tamta szatynka.. ona była w ciąży.. skoro ona mówiła, że jest moją narzeczoną.. to to w takim razie jest moje.. moje.. moje.. moje dziecko? Jeśli to prawda.. to straciłem ich na zawsze..widać nie dane było mi szczęście..Gdyby nie ten cholerny wypadek.. pamiętałbym wszystko.. dosłownie wszystko! To jest jakieś chore!
-Leon, jak się czujesz? Muszę z tobą porozmawiać..
STOP! Chwila moment, przecież to Marco.. czy to możliwe, że go pamiętam?
-Marco?
-Nie ciocia Wiesia, wiesz?
-To dziwne..
Mój przyjaciel skierował się w stronę Lary, i powiedział:
-Muszę porozmawiać z Leonem, możesz wyjść?
Uczyniła jego prośbę.
-Co tu robi Lara?-Spytał..
-Szczerze.. to sam nie wiem..
-Violetta nie była wściekła jak ją zobaczyła?
-Violetta? Jaka Violetta?
-No Viole.. Nie, nie Leon.. powiedz mi, że ty nie żartujesz..
-Ale z czym?
-Straciłeś pamięć? W takim razie dlaczego tylko mnie pamiętasz?
-Tak, nie wiem.. to jest cholernie trudne do zrozumienia..-Złapałem się za głowę.
-Czyli nie pamiętasz nawet Violetty?
-No mówię Ci, że nie! Kim ona dla mnie jest?
-Ona?
-Tak ta Violetta!
-To..to jest twoja narzeczona mieliście za nie długo wziąć ślub..
-To nie możliwe..Lara mi mówiła, że nią jest..
-Lara?
-Tak.
-Ale..Ona..ona jest w ciąży..Prawda?
-Tak jest..
-Ona ma dziecko.. z kim innym.?
-Jak to z kim innym?
-Odpowiadaj!
-Nie tak po prostu sama zrobiła sobie dziecko wiesz? Debilu ty jesteś ojcem!
-To nie możliwe...
-Jednak jest możliwe..
-Gdzie ona teraz jest?
-Violetta?
-Nie.. sierotka Marysia! No jasne, że Violetta!
-Nie wiem.. widziałem ją nie dawno.. jak wybiegała całą zapłakana ze szpitala..
-Boże, co ja narobiłem?
-Ty mi powiedz.
Zacząłem odklejać i wyrywać wszystkie kable, które wcześniej były podłączone do mnie..
-Co ty wyrabiasz?
-Idę ratować moje małżeństwo..
-Ale ty przecież nic nie pamiętasz..?
- Dzięki niej sobie przypomnę..
Chwyciłem kurtkę, oraz buty, które leżały kolo łóżka, ubrałem się i wybiegłam kierowałem się donikąd.. z nadzieją, że właśnie ją odnajdę..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pararampampam. :) Schrzaniłam cały rozdział. :( Przepraszam, że krótki, ale jutro wycieczka
i muszę się wyspać.. pobudka o 5:00. To koniec tej bezsensownej notki. Kocham was./Wika. :*
czwartek, 22 maja 2014
Rozdział 25:To nie możliwe.
2 miesiące później
*Leon*
Ja zadowolony jak dziecko wyszedłem z moją narzeczoną, ze szpitala, byliśmy na kolejnym USG. Skierowaliśmy się w stronę parku.
Złapałem Violettę za ręce;
-Violu, spójrz mi w oczy.
-Ale po co?
-Proszę..
-No dobrze..więc?
-Co w nich widzisz?
-Leon...
-Co w nich widzisz?
-Odbicie, siebie..
-Spójrz dokładniej..
-Widzę...
-Co widzisz?
-Nas..
-Na prawdę?
-Tak owszem, to dziwne.. ale widzę.. nas.
-Jacy my jesteśmy, w moich oczach..
-Szczęśliwi..
-A wiesz dlaczego?
-Nie nie wiem..
-Bo mamy siebie.
Podszedłem do Violetty i pocałowałem ją moocno w usta.
-Ufasz mi?
-A dlaczego o to pytasz?-Spytała..
-Ufasz mi czy nie?
-Tak, Leon .. ufam Ci..
-Kochasz mnie?
-Co to za pytanie?
-Czyli mnie nie kochasz?
-Przecież dobrze wiesz, że Cię kocham..
-Jak bardzo?
-Bardzo, bardzo mocno.
-To dobrze..-uśmiechnąłem się..
-A co takiego, że pytasz się mnie o takie rzeczy?
-Chciałem po prostu wiedzieć..
Szliśmy jakieś parę minut w ciszy.
-Mogę Cię o coś ponownie spytać?
-Tak kocham Cię Leon, tak ufam Ci, tak jestem z tobą szczęśliwa.
-Nie o to chciałem zapytać, ale fajnie wiedzieć-Uśmiechnąłem się.
-A o co?
-Co..co takiego się stało, że nie jesteś już z Diego?
-Nie chcę o tym rozmawiać..
-Powiedz mi..Proszę.
-No dobrze..Jak byłam z nim na początku.. to mówił mi, że mnie bardzo kocha, a potem..potem..coś się między nami zepsuło...ostatniego wieczoru..on..-Wtedy zaczęła płakać.
Przytuliłem mocno Violettę, i otarłem jej łzy..
-Nie, musisz dokańczać..przepraszam, że o to pytałem..
-Dlatego..dlatego tak trudno było mi zaufać komuś innemu, boję się, że ktoś może mnie zranić..tak samo jak on..
-Ale ja Ci nigdy tego nie zrobię..nie opuszczę Cię słońce.-westchnąłem-Uśmiechniesz się dla mnie?
Violetta uśmiechnęła się..wiedziałem, że to nie był prawdziwy uśmiech.. nie potrzebnie pytałem ją o to...nie potrzebnie... Wróciliśmy do domu..
Violetta poszła na górę, przebrać się w luźniejsze rzeczy. Nie miałem nic do roboty.. położyłem się na kanapę, myśląc, że miło spędzę dzień z moją ukochaną, niestety..nie mogłem mieć nawet chwili spokoju..zadzwonił mój telefon.
-Leonm, iłu iłu iłu..
-Co? O co Ci chodzi?
-No iłu iłu iłu..
-Marco,co ty udajesz?
-No iłu iłu, czyli karetka.. iłu iłu iłu..
-Rozumiem, że mam przyjechać do szpitala?
-Tak, owszem..
-Muszę?
-A kto zarobi na chleb?
-No dobrze..już idę mamo..
-Jaka mamo?
-Już się ubieram..zaraz będę.. iłu iłu iłu..
-Co ty udajesz co? Myślę, że ty chyba nigdy nie dorośniesz Leon..
- Ale..
-No wyjeżdżasz mi z jakimś iłu iłu.. Co ty karetkę udajesz? W tej chwili do szpitala.! Raz raz.
-Marco, ty na prawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?
-Szybko, szybko.. iłu iłu.. cześć!
-Cześć.-Zaśmiałem się.
Z góry ze schodów zeszła Violetta, usiadła koło mnie na kanapie, i wtuliła się we mnie.
-Violu.. iłu iłu na mnie czeka.
-Co?
-Boże.. na prawdę za dużo czasu spędzam z Marco, to znaczy.. muszę jechać do szpitala, nocny dyżur.
-Musisz?
-Tak muszę.
-No dobrze.. i jak zwykle mnie zostawisz samą.-Zrobiła minę zbitego psa..
-Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.-Ucałowałem ją w czoło.
-Dobrze, dobrze. Tylko jedź ostrożnie, nie wiadomo co może się stać.
Pocałowałem ją czule, ubrałem buty wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu.. szybko znalazłem się w aucie. Odpaliłem samochód, i ruszyłem do szpitala. W połowie drogi, czułem się jakoś dziwnie, przechodził mnie dziwny dreszcz.. tak jakby mnie przed czymś ostrzegał. Nic sobie z tym nie robiłem, jechałem dalej. W pewnym momencie z zakrętu, wyłonił się samochód..pech tak chciał..wypadek.. . Ludzie mówią, że przed tragedią widzi się całe swoje życie.. to nie prawda.. czarne światło i.. po prostu "nicość", "pustka".
Obudziłem się w miejscu, to nic innego tylko szpital. Strasznie bolała mnie głowa, nie wiedziałem dlaczego tu jestem. Obok mnie siedziała dziewczyna, szatynka.. uśmiechała się do mnie.. była mi nie znajoma..Ubrana była w ogrodniczki, na włosach miała bandankę. Ułożyłem się w pozycji siedzącej:
-Kim ty jesteś.?
-Nie pamiętasz mnie?
-Nie..
-Lara, mam na imię Lara..
-Jesteś moją siostrą, koleżanką..?
Po chwili zastanowienia, dziewczyna wykorzystała sytuację:
-Jestem twoją dziewczyną..wczoraj, wczoraj.. oświadczyłeś się mi.
-Serio?
-Tak..
-Skąd się dowiedziałaś, że tu jestem?
-Nie ważne..
W tym momencie do sali weszła szatynka, wyglądała na skromną dziewczynę. Była bardzo ładna..
-Leon, co się stało..?-Podeszła i przytuliła się do mnie, do dziwne.. nie znam jej a czuję jakby była mi kimś bliskim.. ale to kobieta w ciąży..nie wiem..
-A a ale.. kim ty jesteś?
-Jak to kim? Jestem twoją narzeczoną.. co robi tu Lara?
-To nie możliwe, przecież, przed chwilą, ona mi powiedziała, że jest moją narzeczoną, i, że wczoraj się jej oświadczyłem..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pam para ram.. :D Leoś stracił pamięć, tylko mnie nie zabijcie. :DD /Wika. <3
Ps. Wyjątkowo dzisiaj mogłam napisać rozdział, nie wiem kiedy napiszę drugi. :*
*Leon*
Ja zadowolony jak dziecko wyszedłem z moją narzeczoną, ze szpitala, byliśmy na kolejnym USG. Skierowaliśmy się w stronę parku.
Złapałem Violettę za ręce;
-Violu, spójrz mi w oczy.
-Ale po co?
-Proszę..
-No dobrze..więc?
-Co w nich widzisz?
-Leon...
-Co w nich widzisz?
-Odbicie, siebie..
-Spójrz dokładniej..
-Widzę...
-Co widzisz?
-Nas..
-Na prawdę?
-Tak owszem, to dziwne.. ale widzę.. nas.
-Jacy my jesteśmy, w moich oczach..
-Szczęśliwi..
-A wiesz dlaczego?
-Nie nie wiem..
-Bo mamy siebie.
Podszedłem do Violetty i pocałowałem ją moocno w usta.
-Ufasz mi?
-A dlaczego o to pytasz?-Spytała..
-Ufasz mi czy nie?
-Tak, Leon .. ufam Ci..
-Kochasz mnie?
-Co to za pytanie?
-Czyli mnie nie kochasz?
-Przecież dobrze wiesz, że Cię kocham..
-Jak bardzo?
-Bardzo, bardzo mocno.
-To dobrze..-uśmiechnąłem się..
-A co takiego, że pytasz się mnie o takie rzeczy?
-Chciałem po prostu wiedzieć..
Szliśmy jakieś parę minut w ciszy.
-Mogę Cię o coś ponownie spytać?
-Tak kocham Cię Leon, tak ufam Ci, tak jestem z tobą szczęśliwa.
-Nie o to chciałem zapytać, ale fajnie wiedzieć-Uśmiechnąłem się.
-A o co?
-Co..co takiego się stało, że nie jesteś już z Diego?
-Nie chcę o tym rozmawiać..
-Powiedz mi..Proszę.
-No dobrze..Jak byłam z nim na początku.. to mówił mi, że mnie bardzo kocha, a potem..potem..coś się między nami zepsuło...ostatniego wieczoru..on..-Wtedy zaczęła płakać.
Przytuliłem mocno Violettę, i otarłem jej łzy..
-Nie, musisz dokańczać..przepraszam, że o to pytałem..
-Dlatego..dlatego tak trudno było mi zaufać komuś innemu, boję się, że ktoś może mnie zranić..tak samo jak on..
-Ale ja Ci nigdy tego nie zrobię..nie opuszczę Cię słońce.-westchnąłem-Uśmiechniesz się dla mnie?
Violetta uśmiechnęła się..wiedziałem, że to nie był prawdziwy uśmiech.. nie potrzebnie pytałem ją o to...nie potrzebnie... Wróciliśmy do domu..
Violetta poszła na górę, przebrać się w luźniejsze rzeczy. Nie miałem nic do roboty.. położyłem się na kanapę, myśląc, że miło spędzę dzień z moją ukochaną, niestety..nie mogłem mieć nawet chwili spokoju..zadzwonił mój telefon.
-Leonm, iłu iłu iłu..
-Co? O co Ci chodzi?
-No iłu iłu iłu..
-Marco,co ty udajesz?
-No iłu iłu, czyli karetka.. iłu iłu iłu..
-Rozumiem, że mam przyjechać do szpitala?
-Tak, owszem..
-Muszę?
-A kto zarobi na chleb?
-No dobrze..już idę mamo..
-Jaka mamo?
-Już się ubieram..zaraz będę.. iłu iłu iłu..
-Co ty udajesz co? Myślę, że ty chyba nigdy nie dorośniesz Leon..
- Ale..
-No wyjeżdżasz mi z jakimś iłu iłu.. Co ty karetkę udajesz? W tej chwili do szpitala.! Raz raz.
-Marco, ty na prawdę jesteś taki głupi, czy tylko udajesz?
-Szybko, szybko.. iłu iłu.. cześć!
-Cześć.-Zaśmiałem się.
Z góry ze schodów zeszła Violetta, usiadła koło mnie na kanapie, i wtuliła się we mnie.
-Violu.. iłu iłu na mnie czeka.
-Co?
-Boże.. na prawdę za dużo czasu spędzam z Marco, to znaczy.. muszę jechać do szpitala, nocny dyżur.
-Musisz?
-Tak muszę.
-No dobrze.. i jak zwykle mnie zostawisz samą.-Zrobiła minę zbitego psa..
-Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie.-Ucałowałem ją w czoło.
-Dobrze, dobrze. Tylko jedź ostrożnie, nie wiadomo co może się stać.
Pocałowałem ją czule, ubrałem buty wziąłem kurtkę i wyszedłem z domu.. szybko znalazłem się w aucie. Odpaliłem samochód, i ruszyłem do szpitala. W połowie drogi, czułem się jakoś dziwnie, przechodził mnie dziwny dreszcz.. tak jakby mnie przed czymś ostrzegał. Nic sobie z tym nie robiłem, jechałem dalej. W pewnym momencie z zakrętu, wyłonił się samochód..pech tak chciał..wypadek.. . Ludzie mówią, że przed tragedią widzi się całe swoje życie.. to nie prawda.. czarne światło i.. po prostu "nicość", "pustka".
Obudziłem się w miejscu, to nic innego tylko szpital. Strasznie bolała mnie głowa, nie wiedziałem dlaczego tu jestem. Obok mnie siedziała dziewczyna, szatynka.. uśmiechała się do mnie.. była mi nie znajoma..Ubrana była w ogrodniczki, na włosach miała bandankę. Ułożyłem się w pozycji siedzącej:
-Kim ty jesteś.?
-Nie pamiętasz mnie?
-Nie..
-Lara, mam na imię Lara..
-Jesteś moją siostrą, koleżanką..?
Po chwili zastanowienia, dziewczyna wykorzystała sytuację:
-Jestem twoją dziewczyną..wczoraj, wczoraj.. oświadczyłeś się mi.
-Serio?
-Tak..
-Skąd się dowiedziałaś, że tu jestem?
-Nie ważne..
W tym momencie do sali weszła szatynka, wyglądała na skromną dziewczynę. Była bardzo ładna..
-Leon, co się stało..?-Podeszła i przytuliła się do mnie, do dziwne.. nie znam jej a czuję jakby była mi kimś bliskim.. ale to kobieta w ciąży..nie wiem..
-A a ale.. kim ty jesteś?
-Jak to kim? Jestem twoją narzeczoną.. co robi tu Lara?
-To nie możliwe, przecież, przed chwilą, ona mi powiedziała, że jest moją narzeczoną, i, że wczoraj się jej oświadczyłem..
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pam para ram.. :D Leoś stracił pamięć, tylko mnie nie zabijcie. :DD /Wika. <3
Ps. Wyjątkowo dzisiaj mogłam napisać rozdział, nie wiem kiedy napiszę drugi. :*
środa, 21 maja 2014
LUDZIE LUDZIE! :(
Przepraszam, za to co przed chwilą napiszę.. ale jestem strasznie zła! Dostałam niestety karę, i nie wiem kiedy będę mogła napisać nowy rozdział. Może jakimś fartem ale jeszcze zobaczymy. Postaram się jak najszybciej napisać rozdział, ale nie obiecuję, mam nadzieję, że przez tą chwilę, nie przestaniecie, lubić i obserwować mojego bloga. Uwielbiam was. <3 Wika. :*
poniedziałek, 19 maja 2014
KOMENTARZE!! :D
UWAGA UWAGA! :D
Moi kochani, pogrzebałam w ustawieniach bloga, i zauważyłam, że miałam zablokowane komentarze "anonim". I dlatego, postanowiłam to odblokować. Więc teraz, jeśli nie masz konta gogle, możesz komentować nie mając go! Super, prawda? Mam nadzieję, że dzięki temu, na moim blogu, będą widniały nowe komentarze, może będzie ich mnóstwo. Mam taką nadzieję. Możliwe, że dzisiaj dodam rozdział, ale nie obiecuję. :) Trzymajcie się ciepło. -Wika. :* <3
niedziela, 18 maja 2014
Rozdział 24: Uwierzyłem w moje szczęście pierwszy raz.
Ten rozdział dedykuję, mojej Oli. ( Candelaria Blanco ;) ) :**
*Leon*
To niestety, przerwało tą miłą chwilę. Nie wiedziałem co się dzieje, byłem wystraszony, serce waliło mi jak młot. Jakaś masakra.
-Violu co Ci jest?
-Niedobrze mi Leon.
W pewnym momencie złapała się za usta i pobiegła do toalety, słyszałem jak wymiotowała. Nie wiedziałem czy to był powód jej choroby, czy to przez ciążę. Bez wahania, wziąłem kurtkę, ubrałem buty, i poszedłem po Violettę, pomogłem jej się ubrać. Angie nie wiedziała o co chodzi :
-Angie, Violetta chyba się czymś zatruła..
-Jejku, gdzie wy idziecie?
-Pójdziemy na badania... y y żeby zobaczyli czy to przez to. Zostań tu, za niedługo wrócimy.
-Dobrze..
Wyszliśmy z domu, i wsiedliśmy do samochodu.
-Violu, nie byliśmy ani razu, na badaniach, musimy zrobić USG.
-Leon, wracajmy.. tylko zwymiotowałam to nic takiego.
-Nie, nie wracamy. Jestem tu, i zawsze będę. Jedziemy i koniec.
-Ugh, no dobrze.
Po jakichś 20 minutach byliśmy już w szpitalu. Musieliśmy być ostrożni, Marco nie mógł nas zobaczyć.
Los tak chciał, że akurat on wtedy dyżurował. No trudno..nie mogłem z tym zwlekać, najważniejsza dla mnie była Violetta, i nasze dziecko.
-Leon? Violetta? Co wy tu robicie?
-Tak o się przejść wiesz?
-A no to fajnie.
-Marco, a po co przychodzi się do szpitala?
-Nie wiem, na przykład by zrobić badania..
-Właśnie!
-Powiedziałeś o tym Violettcie?
-O czym?- Wtrąciła się Violetta.
-Bo bo bo..bo ja, chciałem Cię gdzieś zabrać, ale ten tłumok się wygadał. -Zrobiłem wtedy wielkie ozy, byłem zdenerwowany. W sumie Marco miał rację, muszę jej o tym powiedzieć ale jak na razie nie teraz.
-Ej ej, tylko nie tłumok!-Pokiwał na mnie palcem.-Więc co was tu sprowadza?
-Przyszliśmy na badania.-Powiedziała Violetta.
-Ale jakie?
-No trudno, Violu, musi się to wydać.
-Dobrze Leon.-Kiwnęła głową
-Hello? Może mi ktoś w końcu powiedzieć o co chodzi?
-Tak już..-Westchnąłem.-Ja i Violetta..
-Ty i Violetta co?
-Daj mi dokończyć.
-No dobrze słucham.
-Ja i Violetta.. spodziewamy się dziecka. -Wtedy objąłem moją ukochaną.
-Co, co , co?
-Słyszałeś czy nie?
-Leon, to nie ma sensu, wracajmy.
-nigdzie nie idziemy.
-Ale ty uparty jesteś.
Nastała cisza.
-Kiedy, jak?
-W Paryżu... A chyba jak to nie muszę już Ci tłumaczyć.
-Gratuluję wam gratuluję! Boże jak ja się cieszę!
Ten nasz głupek, wybiegł na korytarz i zaczął się drzeć jak nienormalny.:
-Leonetta! Leonetta! Hurra Leonetta!
-Leon.. dlaczego Leonetta? Skąd to?
-Złączenie naszych imion, razem jesteśmy Leonettą, a oddzielnie po prostu Leon i Violetta.
-Jak słodko.- W jej oku zawieruszyła się jedna łza.
-Słońce nie płacz.-Uśmiechnąłem się do niej, i pocałowałem w czoło.
-Ale to wszystko jest nie możliwe..Jestem szczęśliwa, będę miała wspaniałą rodzinę.. jak?
-Jesteś wszystkim tym co mam, jesteś idealna. Jedyna w swoim rodzaju, uwielbiam Cię za wszystko. Za to jaka jesteś. Za to jak się uśmiechasz, za to, że nie tylko jesteś moją narzeczoną, ale za to też, że jesteś dla mnie przyjaciółką, mogę porozmawiać z tobą o wszystkim.. Marzyłem o takiej kobiecie.. I właśnie wtedy trafiłem na Ciebie. Uwierzyłem w moje szczęście pierwszy raz.- Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocno mocno.
-Co, co , co?
-Słyszałeś czy nie?
-Leon, to nie ma sensu, wracajmy.
-nigdzie nie idziemy.
-Ale ty uparty jesteś.
Nastała cisza.
-Kiedy, jak?
-W Paryżu... A chyba jak to nie muszę już Ci tłumaczyć.
-Gratuluję wam gratuluję! Boże jak ja się cieszę!
Ten nasz głupek, wybiegł na korytarz i zaczął się drzeć jak nienormalny.:
-Leonetta! Leonetta! Hurra Leonetta!
-Leon.. dlaczego Leonetta? Skąd to?
-Złączenie naszych imion, razem jesteśmy Leonettą, a oddzielnie po prostu Leon i Violetta.
-Jak słodko.- W jej oku zawieruszyła się jedna łza.
-Słońce nie płacz.-Uśmiechnąłem się do niej, i pocałowałem w czoło.
-Ale to wszystko jest nie możliwe..Jestem szczęśliwa, będę miała wspaniałą rodzinę.. jak?
-Jesteś wszystkim tym co mam, jesteś idealna. Jedyna w swoim rodzaju, uwielbiam Cię za wszystko. Za to jaka jesteś. Za to jak się uśmiechasz, za to, że nie tylko jesteś moją narzeczoną, ale za to też, że jesteś dla mnie przyjaciółką, mogę porozmawiać z tobą o wszystkim.. Marzyłem o takiej kobiecie.. I właśnie wtedy trafiłem na Ciebie. Uwierzyłem w moje szczęście pierwszy raz.- Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją mocno mocno.
Tę chwilę niestety przerwał na Marco.
-Khekhem, koniec z tym gołąbeczki. Rozumiem, że przyszliście na badanie USG?
-Tak, owszem.
-Dobrze to kładź się Violu.
Violetta położyła się na kozetkę.
Przysunąłem krzesło i usiadłem obok niej, chciałem być w tej chwili. Marco wykonał wszystkie czynności, które były potrzebne do badanie USG.
Wylał, płyn do badań na lekko zaokrąglony brzuch Violetty. Wziął coś w kształcie mikrofonu i wędrował po jej brzuchu. Na ekranie było widoczne wszystko.
Usłyszałem z tego mechanizmu, bicie serca. To nie było serce dorosłego człowieka, to było bicie serca, małej osóbki, szczęścia kochających się rodziców, owoc ich miłości. Nie wytrzymałem, z moich oczu poleciała łza.
-Kochanie nie płacz.-Pogłaskała mnie po ręku Violetta i uśmiechnęła się do mnie.
Otarłem łzę, i odwzajemniłem uśmiech. Było mi trochę wstyd, no bo facet, a płacze. Trudno..Byłem szczęśliwy i nikt tego by nie zmienił. Tylko ja i moja ukochana na zawsze. <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Coś tam jest.:) Nie wyszedł mi ten rozdział, przepraszam. :((
-Khekhem, koniec z tym gołąbeczki. Rozumiem, że przyszliście na badanie USG?
-Tak, owszem.
-Dobrze to kładź się Violu.
Violetta położyła się na kozetkę.
Przysunąłem krzesło i usiadłem obok niej, chciałem być w tej chwili. Marco wykonał wszystkie czynności, które były potrzebne do badanie USG.
Wylał, płyn do badań na lekko zaokrąglony brzuch Violetty. Wziął coś w kształcie mikrofonu i wędrował po jej brzuchu. Na ekranie było widoczne wszystko.
Usłyszałem z tego mechanizmu, bicie serca. To nie było serce dorosłego człowieka, to było bicie serca, małej osóbki, szczęścia kochających się rodziców, owoc ich miłości. Nie wytrzymałem, z moich oczu poleciała łza.
-Kochanie nie płacz.-Pogłaskała mnie po ręku Violetta i uśmiechnęła się do mnie.
Otarłem łzę, i odwzajemniłem uśmiech. Było mi trochę wstyd, no bo facet, a płacze. Trudno..Byłem szczęśliwy i nikt tego by nie zmienił. Tylko ja i moja ukochana na zawsze. <3
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Coś tam jest.:) Nie wyszedł mi ten rozdział, przepraszam. :((
sobota, 17 maja 2014
BOHATEROWIE.
Imię i nazwisko: Violetta Castillo
Wiek: 21
Hobby, pasja: Śpiew, aktorstwo.
Coś o osobie: Miła, delikatna, wrażliwa,
kochana, urocza dziewczyna.
Praca: O tym już wkrótce! :)
Praca: O tym już wkrótce! :)
Imię i nazwisko: Leon Verdas.
Wiek:22
Hobby, pasja: Śpiew, muzyka.
Coś o osobie: Odważny, szczery, miły,
Coś o osobie: Odważny, szczery, miły,
czuły, uparty, kochany, przystojny.
Praca: Lekarz.
Imię i nazwisko: Lara Merivio.
Wiek: 21
Hobby, pasja: Imprezy, muzyka.
Coś o osobie: Arogancka, chciwa,
wredna, zła, odważna.
Praca: -
Imię i nazwisko: Francesca Cauviglia.
Wiek:21
Hobby: śpiew, muzyka.
Coś o osobie: miła, sympatyczna, zabawna, pomocna.
Praca: -
Imię i nazwisko: Marco Buenos.
Wiek:22
Hobby: muzyka/
Hobby: muzyka/
Coś o osobie: Miły, przyjacielski, zabawny, fajny.
Praca: Lekarz.
Imię i nazwisko: Angie Castillo
Wiek:31
Hobby: Muzyka.
Coś o osobie: Miła, otwarta, przyjacielska,
pomocna, zabawna.
Praca: Nauczycielka w szkole muzycznej.
Pytania! :D
Chcesz wiedzieć coś więcej o rozdziałach? To co się będzie działo?
Napisz pod tym postem pytanie, do bohaterów z tego bloga.
Również możesz zadać je mi. W ten sposób dowiesz się szybciej o wydarzeniach. :)
Pozdrawiam Wika. :)
poniedziałek, 12 maja 2014
Dziękuję!
Jestem taka zadowolona! Dziękuję wszystkim, że czytacie mojego bloga. To wiele dla mnie znaczy, na prawdę. Dziękuję wam wszystkim.! A teraz macie zdjęcie, zobaczcie ile i skąd mam wyświetlenia. Super!
Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim. Źle zrobiłam myśląc nad odejściem z tego bloga. Teraz wiem, że nie mogę was zawieść. Dziękuję, uwielbiam was! <3 Dziękuję! Wika. <3
Jeszcze raz dziękuję wam wszystkim. Źle zrobiłam myśląc nad odejściem z tego bloga. Teraz wiem, że nie mogę was zawieść. Dziękuję, uwielbiam was! <3 Dziękuję! Wika. <3
Rozdział 23: Po prostu, Angie. :)
*Leon*
Spacerem wróciliśmy do domu, szczęśliwi jak nigdy. Przed bramą do drzwi domu, zadzwonił telefon Violetty. Ona odebrała. Usłyszałem tylko, że Violetta rozmawiała z jakąś kobietą, nagle zaczęła skakać z radości uwiesiła mi się na szyję a ja nie wiedziałem o co jej chodzi, ale zacząłem skakać razem z nią... W prawdzie to było dziwne.
*Violetta*
Tak, tak! Jak się cieszę, to najlepszy dzień w moim życiu. Ta wiadomość mnie zszokowała, nie dowierzałam tym słowom.
-Violetta?- Spytał się mnie Leon.
-Tak?
-Możesz mi powiedzieć dlaczego tak skaczemy jak nienormalni ludzie?
-A no tak, zapomniałam. - Zaczęliśmy się śmiać.
-Więc?
-Angie, Angie!
-Angie? Kto to?
-To moja Angie ukochana Angie.!
-No tak ale kto to?
-Długo by tłumaczyć... Musimy jechać po nią na lotnisko..
-Ale, że teraz?
-Tak.
Szarpnęłam Leona i można powiedzieć, że "wepchałam" go do samochodu. Nawet nie zdążył mi odpowiedzieć, czy tak czy nie.. no ale cóż, facet musi się mnie słuchać. :D
Powiedziałam mu na jakim lotnisku, czeka na nas Angie, i wyjechaliśmy.
-Możesz mi powiedzieć kto to ta Angie?
-To.. Jest jedyna najbliższa mi osoba, mam tylko ją po tym jak straciłam rodziców..- Zwiesiłam głowę w dół. Leon złapał mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie, ja odwzajemniłam uśmiech..
-Właśnie.. i zapomniałam Ci jeszcze o czymś powiedzieć..
-Słucham?
-Angie, zamieszka u nas na jakiś czas..
-Słucham..? -Spojrzał na mnie z pytającym głosem.
-No tak.. oczywiście jeśli Ci to nie przeszkadza, z twoim zdaniem też muszę się liczyć, w końcu to twój dom.
-Nie..- Kiwnął przecząco głową.
-No ale Leon, jak to? Nie możemy jej tak zostawić...
-Nie, nie o to mi chodziło.
-Więc?
-O to, że to nie jest "mój" dom, tylko nasz..
-Ale jednak to twój dom.- Kiwnęłam przecząco palcem.
-Nie
-Tak
-Nie.
-No dobra nie chcę się z tobą kłócić. -Pocałowałam go w policzek.
Dojechaliśmy na miejsce. Leoś zaparkował samochód i weszliśmy do środka "lotniska". Z Leośkiem wędrowaliśmy i błądziliśmy, w pewnym momencie się zgubiłam ale to już inna historia.. i dlatego potem cały czas trzymałam go za rękę i nigdzie nie puszczałam. W oczy od razu rzuciła mi się twarz, i to nie byle jaka to była:
-Angie!- Pociągnęłam mojego mężczyznę za rękę, i podbiegłam do Angie.
Mocno, ale to mocno ją przytuliłam. Przywitałam się z nią.
Z tłoku wyłonił się Leon, podszedł do nas.
-Angie to jest Leon. -Przedstawiłam ich.
-Cześć, Leon Verdas miło mi.
Uśmiechnęli się oboje.
-Angie Castillo, mi również.
Przytuliłam się do Leona.
-Rozumiem, że jesteście "parą".
-Emm.. Nie do końca..- Spuścił głowę w moją stronę i pocałował w czoło. Wiedziałam, że nadszedł ten moment.
-A właśnie to jest ten powód. -W tym momencie wychyliłam rękę w stronę mojej cioci, ona ujrzała ten pierścionek. Przytuliła nas mocno i pogratulowała.
-Jest jeszcze coś o czym nie wiem?- Zaczęła się lekko śmiać.
-E e ee... Nie..nie to już wszystko. -Spojrzałam na Leona tak, jakby wszystko miałoby się wydać.
-Yy... no dobrze to może ja wezmę pani walizki, i pojedziemy do domu.-Zauważyłam, że szybko zmienił temat.. Czułam, że jeszcze jedno słowo i mogłabym się wygadać.
-Nie musisz mówić do mnie pani, po prostu Angie.
-No dobrze, po prostu Angie.- Zachichotał.
Wróciliśmy z powrotem do auta, po jakichś 20 minutach byliśmy już w domu.
*Leon*
Wydaje się bardzo fajna, ta Angie. Tak dobrze dogaduje się z Violą, widać, że wiąże je więź. W końcu to jedyna osoba z jej rodziny. Poszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę i zrobiłem drugie moje słynne danie, tym pierwszym były naleśniki, a tym razem jest to spaghetti. Rozłożyłem talerze na stół, i zawołałem dziewczyny. Usiedliśmy wszyscy przy stole. Jedliśmy, śmialiśmy się rozmawialiśmy. I nagle odezwała się Violetta.:
-Leon, leon słabo mi..Proszę weź ..-Kiwnęła ręką w moją stronę.
Serce mi zamarło, nie wiedziałem co się dzieje. To niestety ....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział od dłuższego czasu. Uwielbiam zostawiać was w niepewności.
Mam nadzieję, że się wam podoba. Ja już lecę.. Pa.<3
Spacerem wróciliśmy do domu, szczęśliwi jak nigdy. Przed bramą do drzwi domu, zadzwonił telefon Violetty. Ona odebrała. Usłyszałem tylko, że Violetta rozmawiała z jakąś kobietą, nagle zaczęła skakać z radości uwiesiła mi się na szyję a ja nie wiedziałem o co jej chodzi, ale zacząłem skakać razem z nią... W prawdzie to było dziwne.
*Violetta*
Tak, tak! Jak się cieszę, to najlepszy dzień w moim życiu. Ta wiadomość mnie zszokowała, nie dowierzałam tym słowom.
-Violetta?- Spytał się mnie Leon.
-Tak?
-Możesz mi powiedzieć dlaczego tak skaczemy jak nienormalni ludzie?
-A no tak, zapomniałam. - Zaczęliśmy się śmiać.
-Więc?
-Angie, Angie!
-Angie? Kto to?
-To moja Angie ukochana Angie.!
-No tak ale kto to?
-Długo by tłumaczyć... Musimy jechać po nią na lotnisko..
-Ale, że teraz?
-Tak.
Szarpnęłam Leona i można powiedzieć, że "wepchałam" go do samochodu. Nawet nie zdążył mi odpowiedzieć, czy tak czy nie.. no ale cóż, facet musi się mnie słuchać. :D
Powiedziałam mu na jakim lotnisku, czeka na nas Angie, i wyjechaliśmy.
-Możesz mi powiedzieć kto to ta Angie?
-To.. Jest jedyna najbliższa mi osoba, mam tylko ją po tym jak straciłam rodziców..- Zwiesiłam głowę w dół. Leon złapał mnie za rękę i uśmiechnął się do mnie, ja odwzajemniłam uśmiech..
-Właśnie.. i zapomniałam Ci jeszcze o czymś powiedzieć..
-Słucham?
-Angie, zamieszka u nas na jakiś czas..
-Słucham..? -Spojrzał na mnie z pytającym głosem.
-No tak.. oczywiście jeśli Ci to nie przeszkadza, z twoim zdaniem też muszę się liczyć, w końcu to twój dom.
-Nie..- Kiwnął przecząco głową.
-No ale Leon, jak to? Nie możemy jej tak zostawić...
-Nie, nie o to mi chodziło.
-Więc?
-O to, że to nie jest "mój" dom, tylko nasz..
-Ale jednak to twój dom.- Kiwnęłam przecząco palcem.
-Nie
-Tak
-Nie.
-No dobra nie chcę się z tobą kłócić. -Pocałowałam go w policzek.
Dojechaliśmy na miejsce. Leoś zaparkował samochód i weszliśmy do środka "lotniska". Z Leośkiem wędrowaliśmy i błądziliśmy, w pewnym momencie się zgubiłam ale to już inna historia.. i dlatego potem cały czas trzymałam go za rękę i nigdzie nie puszczałam. W oczy od razu rzuciła mi się twarz, i to nie byle jaka to była:
-Angie!- Pociągnęłam mojego mężczyznę za rękę, i podbiegłam do Angie.
Mocno, ale to mocno ją przytuliłam. Przywitałam się z nią.
Z tłoku wyłonił się Leon, podszedł do nas.
-Angie to jest Leon. -Przedstawiłam ich.
-Cześć, Leon Verdas miło mi.
Uśmiechnęli się oboje.
-Angie Castillo, mi również.
Przytuliłam się do Leona.
-Rozumiem, że jesteście "parą".
-Emm.. Nie do końca..- Spuścił głowę w moją stronę i pocałował w czoło. Wiedziałam, że nadszedł ten moment.
-A właśnie to jest ten powód. -W tym momencie wychyliłam rękę w stronę mojej cioci, ona ujrzała ten pierścionek. Przytuliła nas mocno i pogratulowała.
-Jest jeszcze coś o czym nie wiem?- Zaczęła się lekko śmiać.
-E e ee... Nie..nie to już wszystko. -Spojrzałam na Leona tak, jakby wszystko miałoby się wydać.
-Yy... no dobrze to może ja wezmę pani walizki, i pojedziemy do domu.-Zauważyłam, że szybko zmienił temat.. Czułam, że jeszcze jedno słowo i mogłabym się wygadać.
-Nie musisz mówić do mnie pani, po prostu Angie.
-No dobrze, po prostu Angie.- Zachichotał.
Wróciliśmy z powrotem do auta, po jakichś 20 minutach byliśmy już w domu.
*Leon*
Wydaje się bardzo fajna, ta Angie. Tak dobrze dogaduje się z Violą, widać, że wiąże je więź. W końcu to jedyna osoba z jej rodziny. Poszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę i zrobiłem drugie moje słynne danie, tym pierwszym były naleśniki, a tym razem jest to spaghetti. Rozłożyłem talerze na stół, i zawołałem dziewczyny. Usiedliśmy wszyscy przy stole. Jedliśmy, śmialiśmy się rozmawialiśmy. I nagle odezwała się Violetta.:
-Leon, leon słabo mi..Proszę weź ..-Kiwnęła ręką w moją stronę.
Serce mi zamarło, nie wiedziałem co się dzieje. To niestety ....
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kolejny rozdział od dłuższego czasu. Uwielbiam zostawiać was w niepewności.
Mam nadzieję, że się wam podoba. Ja już lecę.. Pa.<3
niedziela, 11 maja 2014
Nowy wygląd.! :*
Zrobiłam nowy wygląd tego bloga. Nowy nagłówek, który robiłam bardzo bardzo długo.. oraz tło. :) Jeśli chodzi o kolejny rozdział.. koleżanki uświadomiły mi to, że nie każdy ma konto google, żeby napisać komentarz, a przecież nie będzie zakładał go tylko po to. Więc kolejny rozdział postaram się dodać we ... wtorek... jutro raczej nie bo lekcje mam do późna. Nauka i wszystko. Ale powracam dla was i to jest właśnie wspaniałe. :) No to ja już kończę, papatki. <3 :* Kocham was. <3 /Wika
poniedziałek, 5 maja 2014
Nowy rozdział.! Next!!
Kochani, ogółem nie owijając w bawełnę, nie mam już tak dużo czasu jak miałam wcześniej. Szkoła, życie prywatne..Nie da rady tego wszystkiego połączyć ze sobą. Teraz rozdziały będę dodawała rzadziej. Jakoś nie mam teraz weny.. Ogółem jeszcze powiem tak.. Nie jestem pewna,i nie wiem ile osób czyta mojego bloga. Czy jest sens w dodawaniu kolejnych rozdziałów, taki mały szantażyk. :D Abym dodała nowy rozdział pod tym postem musi być chociaż 6 komentarzy: "Proszę o Next". Chodzi o to, ze nie wiem kto czyta. Także, to chyba tyle. Wasza Wika. :* <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)