sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 13: Cholernie boli.

*2 miesiące później, Violetta*
Dużo się działo przez te ostatnie dwa miesiące. Mianowicie, Federico i Lu są razem. Kto by pomyślał, żę dzięki mnie będą ze sobą? Z Leonem, układa mi się wspaniale. Jest niesamowity, mogę porozmawiać z nim o wszystkim. Może to być trochę dziwne, ale Fede mieszka teraz razem z nami. Pablo na parę miesięcy wyjechał do pracy, a mój kochany braciszek mieszka z nami bo jego przyszywani rodzice wyjechali do Niemczech, wysyłają mu pieniądze co tydzień, żeby nie czuł się samotny. Ale jednak, pieniądze szczęścia nie dają. Obecnie jest grudzień, razem z Leonem siedzimy u mnie w domu na kanapie, i oglądamy jakiś beznadziejny film. Angie pojechała do swojej mamy, a mała poszła do pokoju, podobno bawi się lalkami.
Wtuliłam się w Leona, wzięłam pilot aby przełączyć kanał. Poczułam wibracje mojego telefonu. Podniosłam się lekko z miejsca, i wyjęłam sprzęt z kieszonki od spodni. Opadłam z powrotem na miękką poduszkę. Kliknęłam na zieloną słuchawkę, dzwoniła Angie.
-Cześć Violu. Mam prośbę, zrobiłabyś może małe zakupy? Zapomniałam dzisiaj kupić, a możliwe, że wrócę późno.
-dobrze nie ma sprawy.
-Dziękuję, kocham Cię.
-Kocham, pa.
Zablokowałam telefon, i włożyłam go do kieszeni.
-Kto dzwonił?-spytał leo.
-Mama, prosiła żebym zrobiła zakupy. Zostałbyś z Ari?
Tak, minęło parę miesięcy, a ja nadal nie wyznałam dla Leona prawdy. Źle się z tym czuję, jednak boję się, że mogę go stracić, gdy się o tym dowie a tego bym nie chciała.
-To jak?
-Pewnie.
-Dziękuję.-przybliżyłam się i dałam mu słodkiego całusa.
Ruszyłam z miejsca, i podeszłam do szafki obok, której znajdowały się moje kozaki. Założyłam obuwie, po czym sięgnęłam po ciepłą kurtkę. Obwinęłam się szalikiem, spojrzałam w lustro w celu przejrzenia się. "Nie jest aż tak najgorzej" -pomyślałam
-Ari, idę do sklepu, zostaniesz z Leonem. Tylko nie zdemolujcie mieszkania!-Wrzasnęłam i wyszłam.
Zimno zimno zimno. Można by zamarznąć.Wszędzie biało, wiatr o mało co głowy może nie urwać.
\-Pada śnieg, pada śnieg..-śpiewałam sobie pod nosem.
-Uważaj żebyś ty nie upadła..-usłyszałam za plecami.
-Co?-obróciłam się.
I poczułam lekki ból w biodrach, spowodowany wbijaniem i łaskotaniem mnie palcami.
-Diego! -zaczęłam się śmiać.
-Cześć księżniczko.-dostałam całusa w policzek.
Tak Diego jest wspaniałym przyjacielem, jest jak drugi brat.Zawsze mogłam na niego liczyć, rozśmieszał mnie gdy było mi smutno, spędzał ze mną czas gdy tylko poprosiłam.
-Gdzie idziesz? -spytał.
-Do sklepu. Idziesz ze mną?
-Pewnie.
No i ruszyliśmy.
*W tym samym czasie, Leon*
-Leon, przyjdziesz do mojego pokoju?-krzyczała z góry.
-Już idę!
Powoli szedłem po schodach.
-No chodź! -ciągnęła mnie za rękę.
Doszliśmy do jej pokoju, Ściany, pościel, mała okrągła pufa były koloru pudrowego różu.
Ładnie urządzone pomieszczenie. Mojej uwadze przykuł różowy plastikowy stolik,  na której leżały ciastka i filiżanki. A wokół stołu siedziały różne pluszaki.
-Masz.
Podskoczyła i założyła mi na szyję różowy szal z piór. Miałem wrażenie, że zaraz kichnę.
-No dobra teraz wystarczy Cię ukoronować.-klęknij-powiedziała stanowczo.
Zrobiłem tak jak kazała. Bawiła mnie ta cała sytuacja.
-W imieniu najlepszej na świecie królowej Aurelii I, masz zaszczyt zostać ukoronowany na mojego księcia i podwładnego Leona III .
Położyła mi na  głowę plastikową koronę. I pomachała wokół ramion różdżką, po czym walnęła nią jak najmocniej mnie w głowę.
-Ał, a to za co było?- mówiłem masując obolałe miejsce (Bez skojarzeń) 
-Tym sposobem, zakończyłeś koronację Lwie. Teraz siadaj, wypijemy herbatkę i pogadamy jak prawdziwe przyjaciółki.-piszczała, i gestykulowała dziwnie rękoma.
Usiadłem na małym krzesełku. Wokół mnie pełno małych miśków, nie powiem, że czułem się dziwnie, ale przecież to tylko mała dziewczynka... mała... nie groźna... dziewczynka... 
Wzięła porcelanowy biały dzbanuszek i udała że wlewa coś do środka, czyli rozumiem, że mam pić coś, a jednak nic?
-Napij się, moja ulubiona malinowa herbatka.
Wziąłem filiżankę i jednym ruchem "wypiłem" zawartość.
-To nie tak! -Pacnęła mnie w rękę.
-A jak? 
-Paluszek do góry.
-No dobrze, zapomniałem.
Uśmiech nie schodził mi z twarzy, ta dziewczyna mnie rozwala. Jest taka mała , a sprytna, i zadziorna.
-Teraz dobrze?-podniosłem kubeczek z palcem u góry.
-Ouuu yeah. Tak dobrze.- wystawiła rękę, by przybić jej żółwika.-No to opowiadaj co słychać u Ciebie i Violetty?
-Bardzo dobrze.
-Tylko tyle?- zdziwiła się.
-A miało być coś więcej?
-Byliście już kiedyś na randce?
-Na randce? Nie... stop, chwila. Nigdy nie zapraszałem jej na randkę.
-Co ty? Facet! Zwariowałeś? Laski nie zaprosiłeś na randkę?! 
-No tak w sumie to nie...
Nagle poczułem się głupio, ośmieszyłem się przed pięciolatką...
-Nie ogarniam facetów dzisiejszego wieku .-westchnęła- O Boże zapomniałam! Twoja peruka!
-Moja Co?
Nim się obejrzałem na głowie miałem żółtą perukę, miała pełno loków i różowego brokatu.
-W co ja się wpakowałem.-zaśmiałem się.
*Violetta*
Pogadałam jeszcze trochę z Diego, musiałam niestety już wracać. Postanowił, że mnie odprowadzi i pomoże mi nieść zakupy.
-więc.. jak tam z Francescą?-odezwałam się pierwsza, po tym jak wyszliśmy ze sklepu.
- Z Francescą? Wspaniale, jednak czasami myślę, że nadal czuje coś do Marco,
-Nie martw się, jestem przekonana, że to właśnie Ciebie kocha najbardziej.
-Miejmy taką nadzieję.-uśmiechnął się .
Doszliśmy po piętnastu minutach.
-Wejdziesz? Leon jest u nas.
-Co on robi sam w domu?
-Bawi się w nianię.
-Musze to zobaczyć.-zaczął się śmiać.
Postawiliśmy w kuchni zakupy, po czym pomknęliśmy na górę.
Drzwi były uchylone. Stałam oparta o próg drzwi. Nade mną stał Diego.
Leon siedział w peruce próbując namówić miśka, żeby zjadł to cholerne ciastko.
Nie wytrzymałam, zaczęłam się śmiać. Diego wyjął telefon i zrobił nim zdjęcie Leona w przebraniu.
-Zobaczysz to zdjęcie  będzie w internetach!
-Bardzo śmieszne. -zrobił dziwną minę.
-Jak to się stało, że zostałeś księżniczką? -spytałam, i śmiałam się równocześnie.
-Nie gadam z tobą.- mówił zażenowany.
- Fajnie, fajnie nie musisz.
-No i dobrze, nie mam zamiaru.
Ja rozumiem, może i ma ktoś humorki, ale bez przesady by odzywać się do mnie w ten sposób.
-I dobrze, bo już się do Ciebie nigdy nie odezwę!-Wrzasnęłam i wyszłam z domu.
Całej tej sytuacji przyglądał się Diego, pewnie w myślach umarł już ze śmiechu.
Cholernie zimno, pada śnieg, mój nos to pewnie wielka czerwona kula, mam odmarznięte policzki , a katar z mojego nosa zamienił się chyba w lód.
Chwila moment, przecież on był w moim domu.. To dlaczego ja z niego wyszłam?! Trudno, nie zamierzam wracać puki on tam jest..
Szłam szłam i szłam. Stwierdziłam, że wejdę do małej przytulnej kawiarenki.
W grudniu o tej porze jest zazwyczaj ciemno, a nawet bardzo. Czułam się magicznie, niby takie małe pomieszczenie a jednak wywołuje u mnie ciepło i uśmiech, panuje miła atmosfera, wokół mnie wiszą świąteczne ozdoby, w rogu stoi duża żywa, ustrojona choinka, a na dodatek z radia lecą kolędy, bądź świąteczne piosenki. Otrzepałam buty, by nie nabrudzić podłogę błotem. Położyłam kurtkę na białym skórzanym fotelu, i wyjęłam portfel z torebki. Podeszłam do lady i zamówiłam gorącą czekoladę, i kawałek pysznego makowca. Wróciłam na miejsce, i po chwili dostałam swój posiłek . Jest godzina dziewiętnasta, spojrzałam na ekran telefonu, by zobaczyć czy przypadkiem nie mam żadnego nieodebranego połączenia, bądź sms. Przyznam szczerze, że chciałabym dostać sms od Leona, nawet z treścią "wracaj do domu", najwyraźniej tak szybko nie zatęsknił.
"Cholera bateria mi się zaraz rozładuje" -pomyślałam. Odłożyłam telefon na stolik, i rozejrzałam się dookoła. Się już tu jakieś pół godziny, i zauważyłam, że nie zjadłam i nie wypiłam nic. Siedzę jak na stołku , i czekam na tego cholernego sms. Czekam i nic. Denerwuję się, a może jednak powinnam nie wychodzić? No i brawo Violetta rozładował Ci się telefon!
Dobra Vils, luz uspokój się. Od jakiegoś czasu zauważyłam, że przygląda mi się jakiś chłopak. Nie wiem czego on chce, ale wiem, że bawi mnie to. Wstał i z niepewnością podszedł do mnie.
-Mogę się dosiąść?
-Pewnie. -uśmiechnęłam się.
Muszę przyznać, że jest bardzo przystojny, ale nikt nie dorównuje Leonowi .
- Tak na dobry początek jestem Luc.
-A ja Vils, to znaczy Violetta.
Podaliśmy sobie rękę.
Bardzo fajnie mi się z nim rozmawiało, jest spoko gościem, wymieniliśmy się numerami telefonu.
Zaraz będę musiała się zbierać, jest już ciemno a ja nie chcę trafić na jakichś napaleńców.
Obróciłam głowę w stronę okna, chciałam zobaczyć czy pada jeszcze śnieg. Zamiast tego, w oknie ujrzałam zmarzniętego Leona, gdy mnie zauważył odszedł od niego.
-przepraszam, muszę iść, miło było.. cześć!
Założyłam jednym ruchem kurtkę, i wybiegłam z kawiarni.
-Leon stój!
Podbiegłam do niego, i chwyciłam go za ramię.
-Co? -wrzasnął.
Odskoczyłam, nie był nigdy taki w stosunku do mnie, Castillo masz kłopoty.
-Dlaczego na mnie krzyczysz?
-A dlaczego moja dziewczyna od trzech godzin nie odbiera ode mnie telefonu? Jest ciemno jak w dupie a ty sobie siedzisz z jakimś kolesiem w kawiarni! A co może ja Ci się znudziłem?
-Słucham? Przepraszam, a kto powiedział, że nie ma zamiaru już ze mną rozmawiać?
-A kto umawia się z kimś innym za jego plecami?
-Sugerujesz, że ja Cię zdradzam?
-A co może nie?
-Wiesz co? Myślałam, że masz do mnie zaufanie. Najwyraźniej się myliłam.- Łza spłynęła mi po policzku.
-Violetta..
-Żadna Violetta! Daruj sobie ! - odeszłam bez słowa.
Czułam jak czarny tusz spływa mi po policzkach...
Jejku, Angie nie ma jeszcze w domu, a ja zostawiłam samą Aurelię, mam nadzieję, że Diego z nią został..
Doszłam do domu, wyobrażam sobie, jak ja wyglądam.. nie ukrywam, że serce boli mnie strasznie. Przekroczyłam próg, na schodach zauważyłam diego, który siedział z twarzą w dłoniach. Spojrzał na mnie , wstał i zaczął iść w moją stronę. Mocno go przytuliłam, pewnie zafajdałam mu całą bluzkę w tuszu.
-Nie płacz.-głaskał mnie po głowie.
Nie wiedziałam, że to tak cholernie boli ...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kto potrafi tak zwalić akcję? Tylko Wika! Ludzie! Kolejny rozdział po miesiącu!
Bardzo przepraszam! Mam nadzieję, że się nie obraziliście. xd No i nie zabijcie,
za .. Leonettę. :D mam nadzieję, że  rozdział nie jest jakiś taki nudny, jaki
mi się wydaje. :p dziękuję i do następnego <3

piątek, 19 września 2014

Alellujah!Alellujah!

Jejku kochani! Nawet nie wiecie jak się cieszę! Aż tyle wejść? :O Tak dużo wyświetleń? Chce wam się czytać moje opowiadania? :D Dziękuję wam wszystkim za to, że jesteście , nawet tym co nie komentuję ale są. Dziękuję wam wszystkim! Nie spodziewałabym się tego! Wiecie ile uśmiechu mam teraz na twarzy? :) Uwielbiam was! Dzielnie czekajcie na kolejny rozdział! <3 A tu macie takie moje zdjęcie z uśmiechem dla was. :D(tak wiem brzydal ze mnie :p )

środa, 17 września 2014

Rozdział:12 Zluzuj gacie xd

*Violetta*
Niestety nasza piękna przygoda w buszu się skończyła. Dlaczego? Dlatego bo Maxi sierota złamał rękę? Jak to zrobił? Potknął się o kamień lądując na pisaku.  Na piesku! Więc w jaki sposób mógł połamać rękę?
Spakowałam swoje rzeczy, chwyciłam w dłoń moją torbę która warzy chyba z tonę. Rozejrzałam się dookoła, było strasznie ponuro, zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze . Lekko kropił deszcz, nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, poczułam jakąś ulgę. Zrobiłam krok do przodu, i lekko się zachwiałam.
-Może pomóc?- poczułam jak ktoś obejmuje mnie rękoma w pasie, kładąc przy tym głowę na ramieniu.
-Bardzo proszę.- oczywiście wiedziałam kto to był, bo kto normalny przytulałby obcą osobę w buszu?
Odwróciłam się i zobaczyłam, uśmiechniętego od ucha do ucha, przystojnego faceta, który ma na imię Leon.
Wręczyłam mu torbę,m chwycił ja w rękę, objął mnie ręką w tali. Ruszyliśmy w stronę autokaru. Na miejscach siedzieli już wszyscy, Fran z Lu, Naty z Cami, Diego z Brodwayem . I reszta też usiadła z kimś . Więc ja zajęłam miejsce razem z Leonem obok siebie.
-Spać mi się chce.-powiedziałam zakrywający usta ręką przed ziewnięciem.
-To śpij.
-A nie będziesz się gniewał jak zasnę ?-spytałam
-Nie, spokojnie.-uśmiechnął się. 
Wtuliłam się w niego, i jakimś sposobem udało mi się zasnąć. Miałam dziwny sen, śniło mi się ze do naszej klasy doszła jakaś.  dziewczyna, która odebrała mi Leona.  Ale to jest absurdalne nigdy nie pozwoliłabym  jej na coś takiego. Otworzyłam oczy, chciałam jak najszybciej skończyć z tym snem.  Zobaczyłam że głową leżę na kolanach szatyna.  Był moment kiedy zrobiło mi się trochę zimno,  wzięłam rękę i lekko otarłam ją o ramie. Od razu poczułam ciepło, Leon przykrył mnie swoją bluzą.  Na samą myśl o tym, jakiego wspaniałego mam chłopaka uśmiechnęłam się do samej siebie.
-Skąd ten nagły uśmiech? -spytał. 
Obróciłam się, leżałam na plecach, tak aby móc patrzeć mu w oczy. 
-To już nie mogę się uśmiechać?  -zaśmiałam się.
-oczywiście,że możesz. Dla mnie to nawet lepiej. -uśmiechnął się.
-Dlaczego?
-Bo uwielbiam jak się uśmiechasz.-powiedział
-Ja też coś uwielbiam.
-Co takiego?
-Masz przepiękne oczy. -pokazałam białe ząbki
Zaczął się śmiać.
-Z czegoś się śmiejesz?
- Wcale nie mam. Przepięknych oczu.
-No jak to nie? 
-No nie.
-Ja wiem swoje.
-O mam kolejną rzecz .
-Co ?
-Jesteś cudowna.  I wcale nie mówię tego dlatego że dostać buziaka. -zaśmiał się
-Po pierwsze nie nie jestem cudowna, po drugie nie dostaniesz go. -wystawiłam język.
-Okej w takim razie sama będziesz niosła swoją torbę.
-Co?  No nie!  Człowieku ona jest strasznie ciężka.
-Nie dziwię się. Trzeba nie było wkładać cegieł do torby.
-Jakich cegieł?  Tam są moje najpotrzebniejsze rzeczy.
-Jasne jasne, wzięłaś chyba całą szafę.
-Wcale nie.  Mam chyba z pięć razy więcej ubrań. .
-Co ? To ty chyba codziennie jakiś zestaw sobie układasz.
-Wcale nie,  codziennie to ja mam problem co na siebie włożyć.
-Chyba żartujesz.
-Nie nie żartuje.
-O mój Boże.
-Okej jak nie chcesz to poproszę Fede aby mi wziął.
-Fede?  Jaki Fede?  -zrobił minę typowego zazdrośnika.
-Spokojnie uspokój się.  Mówiłam Ci Federico to mój brat.
-A. ..-opadł na siedzenie z rumieńcami na policzkach.
-Zazdrosny? -zapytałam
-Tak.. bardzo.  To ja będę niósł Ci tą torbę. ~powiedział pewny siebie.
-Jak wolisz.
-A ten twój brat to ile on ma? 
- Starszy o rok.  Jest już pełnoletni .
- to fajnie że masz w domu brata, pewnie pomaga twoim rodzicom ze wszystkim.
-Tak..-powiedziałam niepewnie.
-Coś się stało? ~spytał
-Nie, jest Okej .
Co miałam mu niby powiedzieć?  To nie pora powiedzieć mu o tym, że bo cały czas oszukiwałam.  Jakoś. .. jak będzie dobry moment to zrobię.
-Nasi rodzice się przyjaźnią tak? 
-Tak, Angie kiedyś mi wspominała o tym.
-Angie? Czemu mówisz po imieniu o swojej mamie? 
-Tak jakoś mi się powiedziało.  -spróbowałam wymusić uśmiech.
-Szanowna młodzieży proszę, dzwonić po rodziców, opiekunów aby zjawili się na parkingu koło M´C Donalda. -Kajzerka wydarł się na cały autokar.
Podniosłam się i usiadłam na swój fotel.
Wyjęłam telefon i napisałam SMS do Federa.
"Widzimy się pod makiem czekam :*"
Zaraz po tym otrzymałam odpowiedź.
"Oki doki siostra :*"
Leon zadzwonił do rodziców i powiedział że nie muszą po niego przychodzić.
Po chwili autokar się zatrzymał, wysiadłam z autokaru, zaraz za mną Leoś z moją torbą. Zdjęłam z ramion bluzę i założyłam ja jak na człowieka przystało.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, i wzrokiem zaczęłam szukać braciszka.
Złapałam Leona za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę federica.
-Vils.-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. 
-Tęskniłaś?
-Tak bardzo, że aż wcale. -zaśmiałam się.
-Przedstawisz mnie koledze?
Spojrzał na zatłoczone ręce moje i Leona.
-Tak, już.  Więc, Fede to jest Leon, A Leon to jest Fede.
Podali sobie dłonie.
-A wy tak ten tego...
-Tak Leoś jest moim chłopakiem.
-To jak gumki się przydały? -zaczął się śmiać. Walnęłam go ręka w głowę z nadzieją ze coś mu się poprawi w tym kiczowatym mózgu. Leon dołączył do niego. 
Strzeliłam sobie ręką w czoło. Jacy Ci faceci są mądrzy.
Zauważyłam Ludmilę ,  która idzie chodnikiem.
-Lu zaczekaj! -wrzasnęłam i czym prędzej podbiegłam do niej.
-tak? -spytała mało zorientowana.
-Chciałabyś przyjść dzisiaj do mnie na noc?
- Pewnie, z wielką chęcią tylko zadzwonię do rodziców.
Wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer bodajże do mamy. 
Po skończonej rozmowie schowała z powrotem telefon.
-I jak?
-Mogę!
-Jej.
Zaczęłyśmy skakać jak głupie z radości.
-Z czego się tak cieszycie.? -nasze skoki przerwał głupkowaty uśmiech Leona.
-A nic, po prostu Lu przychodzi dzisiaj na noc.
-Ekhem.- Wtrącił się pełnoletni.  -Może zapoznasz mnie z koleżanką? -spytał
-No tak, zapomniałabym. -westchnęłam -Lu , Fede, Feds Lu. 
-Miło mi Cię poznać.
Powiedział a potem pocałował jej rękę, ta była czerwona jak burak, z podniecenia jak i rumieńców.
-Dobrze, Vils, ja spadam, muszę iść już do domu.-(federico)
-Jak to? Do jakiego domu?
-Normalnie, przecież ja też po wzięciu mnie, miałem dom.
-Jakim wzięciu o co chodzi? -spytał i zmrużł oczy mój chłopak.
-Wziąciu? Co..jakim wzięciu?-próbowałam wymyślić coś na szybko.-Chodźmy Lu przecież, nie będziesz nocowała u mnie wieczności.
 -A ty bracie, idziesz spać do domu! Do mojego domu!
-Ale Violetta.. nie będę się uprzykrzał. i tak macie teraz dużo na głowie, a ja będę tylko kolejnym problemem.
-Żadnym problemem  nie jesteś przestań marudzić i idź!
-No dobrze mamo.-opuścił głowę i ze śmiechem na twarzy ruszył przed siebie.
Lu poszła za nim.
-No to co, do poniedziałku? -spytałąm przybliżając się do stojącego na przeciw mnie Leośka.
-Do poniedziałku?
-No tak, do poniedziałku.
-A nie możemy się spotkać w weekend?
-W sumie czemu nie.-wzruszyłam ramionami.-zobaczymy.-uśmiechnęłam się- chcesz może teraz wpaść do mnie?
-Nie.. jest już późno, poza tym mama czeka na  mnie już w samochodzie.-Wskazał ręką na pojazd.
Jego mama pomachała nam z środka samochodu, oczywiście, jak to kultura, odmachałam jej równiez z uśmiechem.
-No dobrze to ja już lecę. -powiedział.
Zbliżyłam się żeby pocałować go w policzek jednak on się przesunął, i moje usta  wylądowały na jego ustach. I znowu te "przyjemne" mrowienie, wynikające z jego uśmiechu.
-Głupek.-walnęęłam go lekko s pięści w ramie.
-Tez Cię kocham.-pocałlował mnie w policzek.
I ruszył w stronę auta.
-Dobranoc kochanie! -wrzasnął otwierając drzwi od maszyny.
Po czym wsiadł, i odjechał samochodem z mamą.
Pobiegłam za "moimi" ludźmi, którzy pewnie już zaczynają ze sobą flirtować.
*Leon*
Wsiadłem do samochodu i pożegnałem się z Violettą.
Zapiąłem pasy, i chciałem wyciągnąć telefon żeby napisać do mojej dziewczyny.
-Leon? Od kiedy ty i Violetta jesteście razem?!
-Ee... tak dokładnie to od sześciu dni..poczekaj..-odblokowałem wyświetlacz od telefonu.- sześciu dni trzynastu godzin i dwadzieścia jeden sekund.
-Co? Dlaczego nie zadzwoniłeś do mamusi?
-Mamo, ja nie mam dziesięciu lat.
-Nie dziesięciu nie masz, masz siedemnaście, a z tego co ja wiem, to odpowiadam za Ciebie aż osiągniesz pełnoletność.
-Mamo...
-Co mamo? Jesteś moim małym Syneczkiem, Leoś, pamiętaj, mamusia zawsze Ci pomoże..
-Tak wiem..
-Kochasz Ją?
-Tak.
-Bardzo?
-Bardziej jak bardzo.
-Kochaliście się już?
-Mamo!
-No dobra dobra, nie pytam się już.. zluzuj gacie syneczku..
-O boże..-złapałem się za głowę.
-No co? Tak nie mówi dzisiejsza młodzież?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie? A to trudno.-wzruszyła ramionami.
Włączyłem radio, nic tylko same nudy.. trafiłem na Eskę, leciała piosenka Justina Biebera .
Lepszy rydz niż nic, pomyślałem.
 Leciała jego piosenka "Boyfriend", moja ukochana rodzicielka zaczęła śpiewać skakać ile i jak głośno tylko się da. Myślałem, że nie wytrzymam. Na szczęście byliśmy już przed domem. Wybiegłem z auta i jak najszybciej wszedłem do domu. Ojciec jak zwykle w pracy, ostatnio ma dużo papierów i kontraktów na łowie. Chciałby bym był taki jak on, jednak papierkowa robota, nie jest moim marzeniem. Ma własną firmę,  z czego pieniędzy nam nie brakuje, mama też ma firmę jakiejś korporacji. Na szczęście ani im ani mi pieniądze nie są potrzebne do szczęścia, hajs nie zawrócił mi w głowie.
Wszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę, i wyjąłem wcześniej przygotowaną Lazanię. Dlaczego wiem, że tam była? Bo co piątek, jest ona na obiad. Oddzieliłem kawałem, odgrzałem jedzenie, i skonsumowałem je.
Następnie schowałem naczynie do zmywarki, i poszedłem do swojego pokoju. Włączyłem fb, zalogowałem się na konto. Miałem trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt jeden powiadomień. Aż tak dużo działo się w tym czasie kiedy ja byłem na zadupiu ? Spojrzałem na aktywnych, Vils nie było. Po jakimś czasie ruszyłem do łazienki by się wykąpać. Gdy wykonałem czynność, ubrałem bokserki do spania, i rzuciłem się na łóżko. Zmęczony wszystkim zasnąłem.
*Violetta*
Doszliśmy do domu, zdjęliśmy buty!
-Angie jesteśmy!
-Federico też jest?
-Tak a nawet jest nas o jednego za dużo!-zaśmiałam się.
Podeszła do nas.
-Cześć, jestem Angie,-podeszła do lu i podała jej rękę.-rozumiem, że Ludmiła zostaje dzisiaj na noc , tak?
-Tak.. przepraszam, że wcześniej Ci nie powiedziałam..
-Nic nie szkodzi.
-Vils, Lu, Fede, umyjcie łapki i zaraz przyniosę wam jedzenie. Ciesze się Federico, że ty też dzisiaj zostajesz.
-----------------------------------------------------------------------------------
Ta damm! Pierwszy rozdział od czasu rozpoczęcie roku! Jak w szkole?
Mam bardzo fajną klasą. Najlepszą! <3 Mam nadzieję, że nudny rozdział
nie jest, chociaż i tak ja wiem że jest. xd Piszę go z 38 stopniami gorączki.
Prawdopodobnie grypa. :') Nie chodze do szkoły. :D No dobra,
do nastpnego :* <3

niedziela, 7 września 2014

Przepraszam

 Kochani moi mili! Mam dla was przykrą wiadomość.. Mianowicie... Mój palec można powiedzieć że jest w stanie krytycznym . xd Długa historia... ale w każdym bądź razie, kość wyszła mi z kości? Można tak powiedzieć ? Nie wiem..
 za to wiem,  że mam siny, i spuchnięty palec od 4 dni. Nic nie ustaje.. Ból nie do wytrzymania..  Kość zamiast być u góry jest na lewym boku palca.. UMIERAM ! Nie wytrzymuję.. z trudem piszę ten post, jedną ręką.. więc.. rozdział... nie będzie go do póki nie zdejmą mi szyny, mam "połamany" palec... właśnie.. wygląda trochę jakby przejechał go tir.. tylko krwi nie ma. xD W piątek na kontrolę.. dlatego, póki co rozdziału nie będzie, bardzo was przepraszam. Zawiedliście się na mnie.. wiem.. jest mi przykro z tego powodu.. jeszcze raz przepraszam. :C /Wika :<


niedziela, 31 sierpnia 2014

JEEEEJ!

JEJKUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU!
JESTEM TAKA SZCZĘŚLIWA! LUDZIE JORGE WYGRAŁ KIDS CHOICE AWARDS NICKELODEON!JAKO NAJLEPSZY AKTOR! GŁOSOWAŁAM NA NIEGO CHYBA Z MILION RAZY! JESTEM Z NIEGO DUMNA! :') JAK SIĘ DOWIEDZIAŁAM, TO AŻ SIĘ POPŁAKAŁAM ZE SZCZĘŚĆIA. :D JORGE NAJLEPSZY! ROZDZIAŁ ZA NIEDŁUGO! JUTRO DO SZKOŁY :D POWODZENIA!

środa, 27 sierpnia 2014

AKTUALIZACJA!

Ludzie Ludzie! Aktualizacja bohaterów! Nowi                  bohaterowie, warto zajrzeć. :D !

Rozdział12:Jesteś dla mnie bardzo ważna ♥

*Violetta*
Posiedziałam jeszcze chwilę na kocu, myślałam, że może trochę się poopalam, jednak nie było mi to dane.
Leon podszedł do mnie z pytaniem, o zagranie w siatkówkę. Nie odmówiłam. Podzieliliśmy się w grupy.
Ja, Leon, Lu, Marco. Na, Naty, Maxiego, Brodweya, doszła do nas jeszcze Stephania.
Przyznam szczerze, że dobrze gra.  Poleciał kolejny serw, słońce strasznie świeciło w oczy. Fajnie jest tak spędzić czas na świeżym powietrzu z przyjaciółmi. Odbiłam piłkę, musiałam rzucić się na piasek, by przeleciała na stronę przeciwnika.
-Nic Ci nie jest?-podbiegł Leon.
-Leon, jest okej, przecież tylko odbiłam piłkę.
Wrócił na swoje miejsce.
Cały czas, gdy tylko wylądowałam na piasku, to Leon podchodził i pytał się czy wszystko okej. Ja rozumiem, że się o mnie troszczy czy jak, ale bez przesady, przecież od piasku, nic mi się nie stanie.
Pograliśmy i zrobiło się ciemno, wracaliśmy tą samą drogą, gdzie się obudziliśmy. Na samo to miejsce zachciało mi się śmiać.
-Przyszliście po mnie!-krzyknął znajomy mi głos.
-Maxi?-spojrzałam w górę.
-Dlaczego mnie nie ściągnęliście z tego drzewa?!Siedzę tu już naście godzin!
Zaczęliśmy się śmiać, Zapomnieliśmy o Maxim, nie no bosko, ja przez nich wymiękam.
-To jak ty tam wytrzymałeś?-krzyknęłam.
-Jeśli chodzi o toaletę.. dałem sobie radę. No już ściągnijcie mnie!
-No zaraz zaraz.
-Te majtki wchodzą mi w tyłek. -powiedział tak, jakby miał się zaraz popłakać.
Po pięciu minutach interwencji, udało im się go ściągnąć. Wracamy z "plaży".
Nieoczekiwanie podbiega do mnie Fran.
-Vils, musimy pogadać.-szepnęła.
-No okej. A o czym?
-Chodź przyśpieszymy bo mogą usłyszeć.
Odeszłyśmy parę kroków szybciej.
-No mów mów, tu nikt nie słyszy.
-No bo. Chodzi o to, że Diego mnie skomplementował.
-No to chyba dobrze?-uśmiechnęłam się.
-No tak, ale wiesz jak?
-No nie.
-No powiedział, że jestem bardzo ładna.
-No gratulację. A możesz mi coś powiedzieć?
-No dajesz.
-No.. dlaczego cały czas mówimy te no, na początku zdania?
-No nie wiem.
-No przestań !-zaśmiałam się
-No to ty też!
-No okej!
-No koniec!
-Już już.. spokojnie.-uspokoiłam ja.
-Co ja mam zrobić?
-Podoba Ci się czy nie?
-W sumie.. nie wiem, to takie trudne.-zrobiła dziwną minę.-zdecyduj za mnie.
-Jak mam zdecydować za Ciebie?Przecież nie wiem co czujesz do niego.
-Ja też nie.
-musisz się zastanowić
-Tak masz rację..Dziękuję.-dostałam słodkiego przytulasa.
Obejrzałam się a jej już nie było. Ruszyłam przed siebie, cicho śpiewając te creo, moją piosenkę.
Szłam nie zaważając na innych z tyłu. Skręciłam w lewo, wydawało mi się, że właśnie tam jest droga, do naszego szałasu. Niestety po 10 minutach zorientowałam się, że jestem na jakimś bezludziu. Zaczęło się ściemniać, a ja łażę po lesie. Próbowałam jakoś się wycofać, ale nie poznawałam drogi.
Chciałam krzyknąć "pomocy", ale oni są tak daleko, że nikt by mnie nie usłyszał. Na drzewie zauważyłam rudą wiewiórkę.
Podbiegłam do niej, o dziwo się nie wystraszyła, dotknęłam jej nosa moim nosem, i się oddaliłam. Miała takie słodkie oczka.. Zamahnęła się i z całj siły walnęła mnie żołędziem w głowę. Zaczęłam ja gonić. No ale co ja zrobię bezbronnej wiewiórce, przystałam.Nadal szłam przed siebie. Usłyszałam głośny trzask, gałęzi. Odwróciłam się. Zobaczyłam faceta z kijkiem, ubrany był w jakąś szmatę, która tylko zakrywała dolną część jego ciała. Na twarzy miał wymalowane jakieś kreski. Czaił się. Powoli do mnie podchodził. A co jeśli on ma wszy? (xd) Powoli złapał mój nadgarstek i zaczął wąchać mi rękę. Wystraszyłam się więc mu ją wyrwałam.
-Czego chcesz?-spytałam.
Gadał coś, mamrotał. Nie zrozumiałam niczego. Zaczął udawać małpę. Myślałam, że jednego dziwnego człowieka jakiego znam jest Federico, no niestety, pomyliłam się. Zaczął szarpać mnie za włosy. A co ja marionetka jestem?
Wyrwałam się, i chwyciłam duży badyl, po czym walnęłam go nim w brzuch. Złapał się za obolałe miejsce. Zaczęłam uciekać, gonił mnie, odwracałam się co chwilę. Ustałam, rozejrzałam się w tył czy go nie ma. Chciałam ruszyć przed siebie, gdy tylko odwróciłam głowę, zobaczyłam tego faceta. Miał twarz blisko mojej twarzy.
-Bu.-odparł.
Zaczęłam się drzeć w niebo głosy. Chyba nawet głuchy by mnie usłyszał.
-Tam jest!-z oddali słyszałam głos Leona.
-Pomo..-nie zdążyłam wykrzyczeć, bo on zasłonił mi ręką twarz.
Zza krzaków wyłoniło się moje "stado". Mój nowo zapoznany kolega, zaczął grozić im kijkiem.
Jego ręka śmierdziała, kupą. (xdd) Nie wytrzymałam. Podniosłam nogę do góry, i z całej siły nadepnęłam mu na palce od stopy. Zaczął gadać coś, nie po naszym języku. Coś mi się wydaje, że to przekleństwa.. no nie dziwię mu się.. Nie zadziera się z Violettą Castillo!
- Przeklinam was!-wrzasnął.
O czyli rozumiem, że jednak umie mówić.
-Ale się ciebie boję. -Podniosłam ręce do góry.
Bez przesady, chyba, aż taka głupia nie jestem.
-Na mocy naszego szamana, Gernazego, rzucam na was klątwę. Gotujcie się w piekle dzieci.
Zaczął się śmiać i uciekł.
Podbiegł do mnie Leon, i mocno mocno, mnie przytulił.
-Martwiłem się o Ciebie -powiedział patrząc mi w oczy.
-Jest okej, w mojej wyprawie towarzyszyła mi wiewiórka. :)
-Ciekawa musiała być taa twoja wyprawa.
-A żebyś wiedział.
-Ej, a co jeśli ten koleś na prawdę, rzucił na nas jakąś klątwę?-wtrącił się Diego.
-Nie możliwe.. a  jeśli tak.. to mamy przerąbane.-odparł Leon.
Ruszyliśmy w stronę "legowiska"  na szczęście chłopacy wiedzieli gdzie iść. Szłam przed siebie, czysty teren. Gdy nagle z całej siły dostałam gałęzią w twarz.
-Ała- złapałam się za bolały nos.-co to było?
 -Ja nic nie widziałem.-wzruszył ramionami.
Szliśmy dalej. Wokół nas było pełno chwastów. Byłam rozkojarzona, nie wiedziałam co się dzieje. Potknęłam się o korę drzewa. Wylądowałam, na pokrzywach. Pełno ich było.
Czułam ból, wyobrażam sobie jak musiałam wyglądać. Wstałam na nogi, ból był niemiłosierny. Czułam jak kilka gorzkich łez zaczęło spływać mi po policzkach. Wszystko swędzi, drapie.
-Nic Ci nie jest?-podeszła do mnie-O mój boże.-zakryła ręką usta.
-Aż tak źle?-spytałam
-W pewnych miejscach masz bąble.
Po chwili podbiegł do mnie Leon.
-Słońce, nic Ci nie jest?
-Boli.-zakryłam twarz rękoma, aby tylko jej nie widział.
Wyobrażam sobie, że wyglądam jak potwór z bagien. Gorzej, jak dziewczyna  na którą została rzucona klątwa, przez którą ma zmasakrowaną twarz dzięki pokrzywom. Sprawiedliwość losu mnie dobija. Co ja komu zrobiłam?! Dlaczego wszystko musi się dziać mnie?
-Pokaż twarz.
Pokręciłam przecząco głową.
-Proszę.
-Nie.
-Słońce.
-Wyglądam jak potwór.
-Pokaż.
Odsłoniłam lekko twarz.
-Nie jest źle.
-Dzięki.
-Boli?
-Boli, swędzi. Nie wytrzymam.
-Dasz radę, kajzerka na pewno ma jakąś maść. Chodźmy.
-Nie chcę żeby inni mnie widzieli.
-Pójdziemy przodem. Chodźmy.
Złapałam jego rękę, i ruszyliśmy przodem. Gdy byliśmy na miejscu, "zapukałam" w obręcz od namiotu nauczycieli.
-Proszę
Weszłam z Leonem do środka.
-Violetto, co ci się stało?-spytała kajzerka.
-Zostałam zaatakowana przez pokrzywy.
-No dobrze.. mamy zapewne jakąś maść.
Poszukał w apteczce i znalazł. Posmarował mi twarz, poczekałam chwilę. I chyba zaczęła działać, po pięciu minutach nie było znać po bąblach.
Wyszłam szczęśliwa z namiotu.
-Zadowolona?
-Tak..ale..
-ale?
-co jeśli, on na prawdę rzucił jakąś klątwę?
-Nie możliwe..
-a jeśli tak?
-to wpadliśmy po uszy.
-o jezu.-walnęłam face palma
-Na prawdę to Cię nie boli?
-Co?
-No to?-walną ręką się w czoło, by mi zademonstrować.
-Nie nie boli.
-okej.
-Leon bo ja..-westchnęłam-muszę Ci coś powiedzieć.. Ale..boję się, że mnie nie zrozumiesz..
-Spokojnie, damy radę tak? Przecież nie zostawię Cię samej.-mówił lekko pstrykając mnie w nos.
-Tak ale to nie takie proste..-usiadłam zażenowana na pniu drzewa.
Leon jest moim chłopakiem, przyjacielem, a co do czego nie powiedziałam mu jeszcze, że jestem zaadoptowana. Nie łatwo mi o tym mówić, ale muszę przecież być z nim szczera.
-Więc?-spytał klękając przede mną.
-Chodzi o to, że..
Miałam mu powiedzieć wszystko, całą prawdę, jednak nie mogłam.. Bałam się, że mogę go zronić za to, że mu nie powiedziałam.. tak po prostu..
-Słucham..?
-Chce się przefarbować na blond.- próbowałam wymyślić coś na szybko.
-Na blond powiadasz?
-Tak.. tak.. na blond..
-Coś mi tu kręcisz.-usiadł obok mnie.
*Fran*
Może, czuję coś do Diego.. może nie.. nie wiem, jak to jest... dlaczego każdy może mieć drugą połówkę tylko nie ja? Z moich zamyśleń wyrwała mnie rozmarzona Lu.
-Fran, popatrz jak oni słodko wyglądają.-mówiła cicho, by nie przerywać im tej pięknej chwili.
Ja też bym tak chciała...
-Chodźmy stąd, bo jeszcze przerwiemy im te "gierki"-wychylił się Diego.
Odeszliśmy zostawiając naszą Leonetkę razem.
*Violetta*
Przybliżył się do mnie,momentalnie wtuliłam się w niego. Czułam woń jego perfum. Jest idealny, w stu procentach.
-Boisz się zmian?-spytałam od tak.
-Tylko jednej.
-Jakiej?
-Boję się zostać bez Ciebie.-rzekł bardzo poważnie.
-Nigdzie się nie wybieram.-uśmiechnęłam się, i jeszcze bardziej potargałam jego rozczochrane włosy.
-Jesteś dla mnie bardzo ważna.
Mówił patrząc mi prosto w oczy.
-Wiem, Leon.-uśmiechnęłam się.
Po chwili złączył nasze usta w pełnym miłości pocałunku. Pogłębiłam pocałunek, po czym poczułam przyjemne wibracje na twarzy, wywołane przez uśmiech Leona. Gdy oderwaliśmy się od  siebie, zaczął mnie łaskotać.
-Leon... proszę .. przestań.-mówiłam, kiedy tylko mogłam złapać oddech.
W końcu wylądowaliśmy za "kłodą". Zleciałam z niej. Mój wzrok przykuły gwiazdy na niebie.
-Chciałabym być taką gwiazdą.
-Dlaczego?-spytał leżąc obok mnie.
-Ona nie musi niczego. Jednak, bez niej nie byłoby światła w nocy, byłaby czarna nicość. A tak? Rozświetla noc, i jest każdemu potrzebna.
-Ty jesteś właśnie moją gwiazdką.-powiedział, przysuwając mnie do siebie, po czym pocałował mnie w czubek głowy.
-Tak właściwie, skąd wiesz, że mnie kochasz?
-A ty skąd wiesz, że Cię dotykam.
-No przecież czuję to..
-No właśnie.-westchnął- Skąd te nagłe pytania?-spytał.
-Tak jakoś chciałam wiedzieć.- uśmiechnęłam się.
Mimowolnie, złapał moją dłoń, i razem ze swoją złączył w "jedność".
---------------------------------------------------------------------
Cabum! Rozdział skończony 0:00. :D Nie było długo rozdziału! Wiem i przepraszam.
Zaraz szkołą czaicie? :o Rozdział.. krótki? I bez sensu. Nie miałam pomysłu..
Ale już wiem, jak na dobre rozdzielić Leonettę.! :D Ja zła. :D Zdradzę tyle, że pojadą do
Vegas. :33 Hihi.xd No to ja kończę i nie zanudzam. Do następnego. :*


wtorek, 12 sierpnia 2014

Rozdział11:Fajny widok mam tu z dołu. xd

*Leon*
Bardzo się cieszę, że sprawa pomiędzy mną i Violą jest już jasna. Jednak nie wiedziałem, że ona odwzajemnia to samo . Jestem bardzo szczęśliwy, że ją mam... ale.. z drugiej strony.. bardzo mnie boli... nie nie chodzi o Stephanię, chodzi o Andreasa, był moim przyjacielem i zaufałem mu, a on zadał mi taki cios.
-Leon?
-Tak?
-Posłuchaj.. może lepiej, nie mówmy na razie o tym nikomu.
-Wstydzisz się mnie?
-Nie, chodzi o to, że dopiero co dowiedziałeś się, że "dziewczyna" Cię zdradziła, a teraz jakby się dowiedzieli o nas, to mogliby to źle zinterpretować.
-To znaczy?
-To, że może chciałeś się zadowolić inną czy coś..
-Tak.. masz rację... Czyli musimy udawać, że nic się nie stało pomiędzy nami?
-Tak.. póki co..
-No dobrze..
-Powiedz mi szczerze...
-Tak?
-Byłeś zazdrosny o mnie?
-Kiedy?
-Na zbiórce.
-Nie...
-Jak to nie.
-No nie.
-Łżesz.
-E eee.
-Tak. Widzisz a miałeś powiedzieć mi prawdę.
-No dobrze, może trochę..
-Trochę?
-Nawet bardzo.
-Wiedziałam. Faceci są tacy przewidywalni.
-Ale jednak nie wiedziałaś, że Cię pocałuję..
-Wiedziałam.
-Widzisz teraz ty kłamiesz.
-Chciał byś! Skoro masz rację, to złap mnie.
-Co?
Zaczęła biec przed siebie. Boże jaka ona jest szybka. Pobiegłem za nią. I jakimś trafem złapałem ją. Chwyciłem ja od tyłu,(bez skojarzeń xd) i dotknąłem jej bioder. Ona się odwróciła. Przysunęła buzię do mojej twarzy, a... pewnie chciała mnie pocałować. Zamknąłem oczy, i nic.. otworzyłem je.
-Ha! Mówiłam, jesteście tacy przewidywalni! -krzyczała z oddali.
Ta kobieta jest nie możliwa, ja nie wiem jak z nią w domu wytrzymują.
Violetta, zawróciła i biegła w moją stronę, przyśpieszyła tępo i rzuciła się na mnie, po czym ja wylądowałem na miękkim piasku.
-Co ty energetyka wypiłaś dzisiaj?
-Ja? Nie, skądże. ?
-Nie wiem, ale dzisiaj jesteś zadziwiająco żywiołowa.
-Tak jakoś. -Wzruszyła ramionami  nadal na mnie leżąc.
Swoimi rękoma chwyciła moje policzki i zaczęła nimi dziwnie wywracać w górę w dół, lewo i w prawo.
-Wyglądasz jak miś Haribo.-zaśmiała się.
-Dlaczego?
-Bo jesteś taki słodki. -uśmiechnęła się.
-No przecież wiem.
-Masz bardzo ładną fryzurę.
-Zapomniałem się uczesać.
Ze śmiechu przeturlała się ze mnie na podłogę, śmiała się śmiała i nie mogła przestać.
*Kwadrans minut później*
Od dziesięciu minut stoję na nogach, a Violetta ze śmiechu nadal turla się po ziemi. Co jakiś czas sam się z niej śmiałem. Chwyciłem ją , i przełożyłem ją sobie przez ramię.
-Leon..-powiedziała po cichu.
-Cooo? -przedrzeźniałem ją.
- Wlazłeś w gónwo.
-Co?!
-Żarcik.
I znowu zaczęła się śmiać. Czy to jest normalne?
Doszedłem z rybcią na plecach, do naszego "stada". Trzymałem ją nadal na ramieniu, Diego się odwrócił, i spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem. Domyśliłem się o co chodzi.
-Vils, domyślili się.-szepnąłem tak cicho jak tylko potrafiłem.
-Ekhem.
-No tak już..
Odstawiłem ją na ziemię. Zaczęli się na nas dziwnie patrzeć.
-No co? Nogi mnie bolały.- wzruszyła ramionami, i przeszła obojętnie. Potem dyskretnie żeby nikt się nie skapnął puściła mi oko.
-Leon jak się czujesz?-spytał  Diego.
-Jakoś jest. W sumie, to.. nawet jest mi szkoda Andreasa, że upadł tak nisko, ze swoją dziunią.
No co ? Mówię prawdę tak? Nie obchodzi mnie już żadna Stephania.
-Czyli.. em.. że się nie wściekasz?
-Nie, a dlaczego miałbym?
-No w sumie to.. ona Cię...  nie ważne.
-Nie obchodzi mnie ona. Ważne, że jestem szczęśliwy teraz z kim innym.-uśmiechnąłem się do  Vils.
-Z kim?
-A.. tak jakoś mi się powiedziało..
-Ej ludzie zrywamy się.
-Gdzie?-spytała Viola
-Niedaleko jest klub. Słyszałem o nim same pozytywne rzeczy.
-Między innymi, pewnie chodzi, o panie które są nagie i tańczą na rurach? O nie, w takim razie tam nie idziemy!-za protestowała, i spojrzała na mnie. Rozumiem, że Viola chce uniknąć czegoś takiego. Mam już na nią haka.
-Nie, zwykły klub, można się w nim świetnie bawić. Ale! Zero alkoholu, nie możemy poznać po sobie tego, że coś piliśmy. Nie możemy oddalać się od grupy, żeby nikt nie zabłądził. Rozumiemy się?
-Tak!- powiedzieliśmy wszyscy razem. Grupką, uciekliśmy z lasu, i kierowaliśmy się za Diego. Niestety nie mogłem iść obok Violi bo jeszcze by ktoś nas o coś podejrzewał. Z tyłu szedłem z Maxim, Brodweyem, i Marco. Viola szła gdzieś tam z przodu, z Diego, a za nimi Lu, Fran, Cami, i Naty. Jestem ciekawy tylko dlaczego ona szła akurat z nim, a nie z dziewczynami.
*Violetta*
Poszłam do przodu, nie chciałam zgubić się tam w tyle. Fakt, idziemy sporą grupą, ale wolałam nie ryzykować,  nie wiadomo co pałęta się o tej porze.
-Cześć kolego.- położyłam łokieć na ramieniu Diega.
-Cześć koleżanko.-uśmiechnął się.
-Zdajesz sobie sprawę, że i tak połowa z nas nawali się w cztery dupy?-zażartowałam.
-Tak wiem, no ale chyba po to tam idziemy.
-Diego nie znałam Cię od tej strony. -walnęłam go z pięści w ramię.
-Ał to bolało.-spoważniał.
-Przepraszam, nie chciałam.
-Żartowałem.-zaśmiał się.
-Ej no!- zarzuciłam ręce na piersi, i udałam obrażoną.
-No weź nie obrażaj się.
-Pff.
-No proszę, błagam,, tak bardzo bardzo bardzo.
Nie odpowiadałam.
-Zrobię co tylko chcesz.
-Faceci, mówiłam, jesteście zbyt przewidywalni.
-Jak to?
-No tak, wiedziałam, że tak będzie. Na przykład. Jak mówicie na"panie przodem", to robicie tylko po to by spojrzeć na nasze tyłki.
-Wcale że nie.
-No jak to nie.
-W sumie nie patrzyłem na to od tej strony.
-Wiedziałam wiedziałam.
-Tak właściwie to.. czy pomiędzy tobą a Leonem nic nie ma?-spytał
Masz ci los! Skapnął się, nie no, zarąbiście..
-Nie..no .. skądże?
-Niech Ci będzie.
*Pół godziny później*
Weszliśmy w jakieś miasteczko, nie za małe nie za duże,  dużo meneli tu jest, chłopacy mniej więcej w naszym wieku, ale nam obcy, patrzą na nas, jakby chcieli nas przelecieć. Nie dzięki, chętna nie jestem. A może tak, rozwiesić ogłoszenie, że Stephania szuka ochotnika? Dobry pomysł..
Obróciłam się, latarnie świeciły nam prosto w oczy. Jak nikt nie widział, przesłałam całusa dla Leona, on puścił mi oczko.
-Diego, idziemy jakieś trzy kilometry, a nogi mi już odpadają.
-Spokojnie spokojnie, zaraz będziemy.
Po piętnastu minutach, doszliśmy na miejsce. Nie powiem klub był mega duży. Weszliśmy wszyscy do środka, i zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików. Usiedliśmy na czarnych skórzanych kanapach. Diego, Lu, i Marco, poszli po alkohol. Przyszli z pełnymi rękoma szklanek z "napojem" i podali każdemu.
-Dziękuję, ja nie piję..-rzekłam.
-Jak to?
-normalnie, nie dzięki.
-No weź Vils, trzeba czasem pobalować.
-No Dobra, ale to jedno piwo.
-Niech Ci będzie.
Diego, Maxi , Marco, na współę wypili jedną wódkę. Zaczęli gadać jakieś farmazony.
 Dziwny, trafem Leon wypił tylko dwa piwa, myślałam , że upije się jak oni, jednak nie.Brodway kleił się do Camili dlatego kazała mu się położyć pod stół, a on wtedy zasnął. Dziwnie musiało to wyglądać.
Leon położył brodę na moim ramieniu, i mamrotał coś pod nosem.
-Kocham Cię.-wyszeptał mi na ucho.
Jak usłyszałam te słowa, to aż uśmiech pojawił mi się na twarzy.
Dziewczyny, patrzyły na mnie z uśmiechem, pewnie chodzi im o Leona, który cały czas się do mnie przytula. Na szczęście nie był tak pijany, jak chłopacy. Siedzieliśmy, a Maxi, zaczął udawać małpę. Chwilę potem dołączyli do niego.
O dziwo Leon wstał i odszedł bez słowa. DJ, mówił coś, że zaraz będzie karaoke, że mają jakiegoś tam ochotnika. No i kazał przyjść nam pod podest. Na scenie, zauważyłam Leona, który siedział na krześle, z gitarą.
Po chwili, nasunął się do mikrofonu.
-Tą piosenkę, chciałbym zadedykować, dziewczynie, która jest dla mnie wyjątkowa, myślę, ona wie że to chodzi o nią. -uśmiechnął się do mnie.
Zaczął śpiewać i grać, piosenkę, którą napisał dla mnie. Kołysałam się w rytm muzyki.
-Vils, on śpiewa dla Ciebie. -podeszły dziewczyny, i o mało co nie skakały z radości.
-Tak wiem. -uśmiechnęłam się.
Ta piosenka, właśnie mówiła o tym, że nikt nie wie, iż jesteśmy parą. Tak.. "chciałbym powiedzieć całemu światu, że jesteś moją dziewczyną", właśnie o to chodziło. Nie dało się ukryć faktu, o istnieniu nowej "pary, Violetty i Leona. Po skończeniu, ludzie zaczęli klaskać. Powoli zszedł, ze schodków i podszedł do mnie. Patrzył się na mnie i po chwili, namiętnie pocałował.
-Kocham Cię.-szepnęłam.
-Ja Ciebie też.-uśmiechnął się.
Moje serce biło jak oszalałe. Czułam jak miliony motyli rozsadzają mi brzuch. Tylko przy nim czułam się tak wyjątkowa.
-Czyli co już każdy wie?-spytałam.
- no co, chciałem powiedzieć światu, że jesteś moją dziewczyną" i to zrobiłem.
-Wiem, i dobrze mi z tym.
Wróciliśmy z powrotem do stolika. Chłopcy poszli na parkiet, i tańczyli w grupce.
-Vils. masz.-powiedziała Lu.
-Mówiłam, że nie piję.-powiedziałam,odpychając szklankę z Alkoholem.
-Oj to drink, i tak nic Ci nie zrobi. Zabaw się też a nie.
-No dobra.
Upiłam łyk napoju, i przyznam szczerze, że był bardzo dobry. Nim się obejrzałam dziewczyny wcisnęły mi kolejnego.
Swoim wzrokiem, próbowałam odnaleźć Leona, jednak nigdzie go nie widziałam.
-Wiecie może gdzie poszedł  Leon?-spytałam.
-Nie, przecież niedawno tańczył z chłopakami.
Wstałam od stołu, przeszłam się po sali, jednak go nie było. Zostało mi tylko sprawdzić toaletę.
Weszłam do męskiej, na ziemi zobaczyłam płaczącego Diego, i Leona, który kuca obok.
-Coś się stało?-spytałam przejęta.
-Diego, on, płacze, bo żadna go nie chce.
-Diego, nie płacz.-kucnęłam obok.
Pijani faceci, zachowują się jak dzieci. Nie powiem, Diego jest bardzo przystojny, ale to nie możliwe, że żadnej się nie podoba.
-Nie mów tak. Na pewno, jakaś dziewczyna jest na Ciebie napalona.-uśmiechnęłam się.
-Tak myślisz?-spytał ze łzami w oczach.
-No pewnie. A teraz chodźcie, przecież nie będziemy tu siedzieć wieczność.
Razem z Leonem, pomogliśmy mu wstać, i zaprowadziliśmy go do stolika. Pogadaliśmy jeszcze chwilę. Gdy Leon złapał mnie za rękę i zaprowadził na środek sali.
-Zatańczysz?-spytał z wielkim uśmiechem.
-Z tobą? Oczywiście.-odwzajemniłam uśmiech.
Złapał mnie za biodra, a ja zawiesiłam ręce na jego szyi.  Dziewczyny tylko patrzyły, na mnie z wielkim uśmiechem, a ja nie wiedziałam o co chodzi.xd
-Tobie, też się wydaje, że wszyscy się na nas dziwnie  gapią.?
-Wszyscy, czyli masz na myśli?
-No dziewczyny..
-Tak.
-A dlaczego?
-Bo zazdroszczą nam.
-Bo jestem boski?- pokazał swoje białe zęby.
-Nope.
-Jak to?
-Nie nie jesteś boski.-droczyłam się z nim.
-Jesteś tego taka pewna?
-Tak.
-Odszczekaj to.
-A co ja pies?
-Przyznaj, że jestem boski.
-Tak Leon, nie jesteś boski.
-Poniesiesz tego konsekwencje.
-Ha ha, nie śmieszne.
-Zaraz będzie.
-Co? Nie!
Przełożył mnie sobie przez ramię, i wyszedł z klubu, co on chce mi zrobić? Po mojej głowie, chodzą zboczone myśli. (xd)
-Gdzie idziemy?
-Nad staw?
-A po co?
-Żeby Cię utopić.
-Żartujesz? -wychyliłam się i spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy.
-Nie, nie żartuję.-ruszył dalej.
Musiałam jakoś się wyrwać, bo nie chcę być cała mokra.. i... chcę przeżyć..
-Nie wygodnie mi.
-Trudno.
-No weź, bo zwymiotuję.
-Dobra dobra.
-Przełożył mnie sobie przez plecy i wyszło teraz tak, że siedziałam mu na plecach.
-Leoś..-zaczęłam bawić się jego grzywką, wiem, że on tego nie znosi.
-Tak?
-Kochasz  mnie?
-Nope.
Nie no dobra, ja wiem, że on żartował z tym stawem.. chyba... ale teraz przegiął. Zaczęłam się kręcić na co on zdjął mnie z swoich pleców.
Spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem.
-W takim razie nie jestem Ci potrzebna.
Ruszyłam w przód. Może, to przez ten alkohol, zaczęło mi się kręcić lekko w głowie. Szłam przez jakieś uliczki.
*Leon*
Przecież ja tylko żartowałem.. jak zwykle  musiałem coś spieprzyć. Może ona po prostu, chce się przejść..nie wiem.. wróciłem do klubu.
-Gdzie Vils?-spytała Ludmiła.
-Obraziła się na mnie, i sobie gdzieś poszła.
-Zostawiłeś ją samą o tej porze!? Wiesz ile zboczeńców teraz chodzi!?
Wróciłem się, i zacząłem biec w tamtą stronę.
*Violetta*
Chodziłam, chodziłam chodziłam. Chciałam już wrócić, bo nogi mi odpadają.
Podszedł do mnie jakiś typek z kapturem na głowie.
-Chcesz towar?
-Nie dzięki.
-Spoko.
I poszedł sobie, myślałam już, że nie da mi spokoju, i będzie się do mnie przystawiał czy coś. Chciałam zawrócić, ale nie wiedziałam gdzie jestem. Ktoś zasłonił mi oczy ręką. Już myślałam, że to Leon, bo przecież on mi zawsze tak robił.
-Leon?
-Nie , a powinienem nim być? Gdzie zostawiłaś swojego kochasia.
Zabrałam rękę z moich oczu. Spojrzałam na niego, nie znałam kolesia.
Coś mi się wydaje, że spacerek o pierwszej w nocy, nie był dobrym pomysłem.
-Mógłbyś zejść mi z drogi?
-Nie nie mógłbym. Co tak śliczna panienka robi o tej porze sama?
-Wraca właśnie, lub próbuje wrócić, tam skąd przyszła.
-Ale to jest niemożliwe, dla Ciebie.
-Dlaczego?  A w ogóle, facet daj mi spokój, nie zamierzam rozmawiać z tobą.
Zrobiłam parę kroków w przód, ale on przyparł mnie do drzewa.
-Puszczaj mnie. Powiedziałam zostaw!-Zaczęłam się drzeć, być może, ktoś by mnie usłyszał..-Powiedziałam puść mnie zboczeńcu!
*Leon*
Biegałem wszędzie jednak nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Co ja narobiłem, powinienem od razu pobiec za nią. Usłyszałem krzyki, z początku nie reagowałem na nie. Jednak dostrzegłem, że to głos Violetty.
Pobiegłem w tamtą stronę.
-Puść mnie zboczeńcu!-krzyczała.
Podbiegłem do nich. Zauważyłem, że jakiś facet, przypiera ją do drzewa. O nie.. tak nie będzie.
-Kolego zostaw ją.
-Bo co mi zrobisz?
-Leon pomóż.-powiedziała łamliwym głosem.
-Puść ją.
-O, więc to jest ten twój Leon. No bardzo mi przykro ale jak widzisz, przeszkadzasz nam.
Nie wytrzymałem, wziąłem go za fraki, i rzuciłem nim o ziemię. Ona podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła..
-Nic Ci nie jest? Przepraszam, nie mówiłem tego na prawdę.-westchnąłem-kocham Cię.-szepnąłem jej na ucho.
-Jest okej, to ja przepraszam, że tak zareagowałam. Nie wiem dlaczego.. ale tak jakoś... przecież, wiedziałam, że nie mówisz tego na serio, zachowałam się jak kompletna idiotka.
-Nie, to ja zachowałem się jak idiota, zostawiając Cię  samą. Chodźmy już, pewnie martwią się o nas... albo o Ciebie.-uśmiechnął się.
Objął mnie ramieniem i wróciliśmy do wszystkich.
-Nic wam nie jest?!
-Nie, jest okej.
-Ej jak my wszyscy jutro wstaniemy? Przecież, każdego głowa będzie bolała..-rzekła Fran.
-Wystarcz, że prześpię się dwie godziny, i będę już trzeźwy.-westchnąłem.- ale nie wiem co z nimi.
Popatrzyłem na chłopaków, którzy pozasypiali na sobie.
-No trudno, raz się żyje.
Usiedliśmy przy stole.
-Na pewno nic Ci nie jest?-spytałem.
-Nie Leon, jest wszystko w porządku..
-Coś się stało.-wtrąciła naty.
-Było małe zamieszanie, ale jest okej.
Diego, i reszta się przebudzili, byli już, trochę mniej nieprzytomni, jak parę godzin temu.
*Violetta*
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, śmiechy... no i film mi się urwał.
*Godzina siódma rano.*
Obudziłam się, głowa mnie strasznie bolała, czułam jakby coś wbijało mi się w żebra i brzuch. Zaspanymi oczami spojrzałam w dół.
-Co ja robię na gałęzi?!-wrzasnęłam.
Leżałam w pół wygięta na gałęzi. Pode mną leżał Leon na krzakach.
Maxi był zawieszony spodniami na drzewie. Diego też leżał w krzakach.
Lu spała na siedząco razem z fran.
A Camila i brodwey leżeli na sobie na wzajem. Nic nie pamiętam.. chore to wszystko..
Zaczęłam się zastanawiać, jak ja stąd zejdę? Jestem jakieś trzy metry od ziemi. Co ja mam zrobić?
-Leon! Leon!-pisnęłam.
A ten nic.
Udało mi się zdjąć buta, o mało co nie spadłam. Rzuciłam nim w niego.
-Ałł.-syknął z bólu.
Rozejrzał się wokół siebie, i zaczął się śmiać.
-Leon!
Rozglądał się i nic.
-Gdzie ty jesteś?
-Może spojrzałbyś w górę.
-O mój boże, co ty tam robisz?
-Chyba ja powinnam zadać to pytanie.
-Zejdź na dół.
-Niby jak? Mam się połamać czy coś?
-Fajny widok mam tu z dołu.
-Zboczeniec.
-Mówię prawdę.
-Jak skoczę to się połamię..
-No nie..poczekaj... mam pomysł!
-Dawaj.
-Skacz.
-Co?
-No skacz!
-Czy Ciebie do reszty powaliło?Mam skakać na twardą ziemię?
-Nie.. skacz.. ja Cię złapię.
-Nigdzie nie skaczę.
-Jak wolisz. To ja sobie idę.
-Nie! No czekaj!
-Co?
-Na pewno mnie złapiesz?
-Tak.
-No dobra.
-Ale jak umrę..
-Nawet o tym nie myśl.
-Niech Ci będzie.
-Trzy, dwa, jeden. Już!
I bum. Spadłam prosto w ręce Leona. Jak to słodko musiało wyglądać.
-Jak było na górze, rybciu?- zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne.
-Dostanę buziaka?
-Nie zasłużyłeś.
-Przecież, pomogłem Ci z drzewem.
-Niech Ci będzie.
Dostał buziaka w policzek.
-Ej ale ja nie chciałem w policzek, ja chciałem w usta.
-Ani mi się śni. Chodź, pomóż mi ich pobudzić, dopóki nauczyciele się nie skapną.
Podeszłam do Ludmiły i Francesci.
-Laski, pobudka.
-Co?-mamrotały.
-Budźcie się, One Direction!
-Gdzie?-wstały pędem.
-No i o to chodziło.
-Jak zeszłaś z drzewa?-spytały
-Właśnie.. mógłby mi ktoś powiedzieć co ja tam robiłam.
-Leon Cię tam powiesił.
-Słucham?
-Tak..było coś tam.. że o mało co nie rozebrałaś się przed nim.
-Mówisz serio?
-Tak..
-Jezu.. ja nic nie pamiętam..Pomóżcie pobudzić innych..
Podeszłam do Leona.
-Już wiem co robiłam na gałęzi.
-Więc?
-Ty mnie tam powiesiłeś.
-Jak?
-Nie wiem..
-Tego nie pamiętam, ale wiem co innego robiłaś..
-To znaczy?
-o mało co nie rozebrałaś się przede mną.
-to już wiem, próbowałeś mnie jakoś, powstrzymać?
-Nie..
- Dlaczego?
-Bo mi to pasowało.
-Przecież, byli  tutaj wszyscy, chciałeś żeby widzieli mnie, nagą bądź tylko w bieliźnie?
-Nie, ja miałem cię wtedy na wyłączność. Niestety Lud przyszła i Cię powstrzymała.
-Czyli rozumiem, że wtedy, nawet mogłeś mnie przelecieć.
-A czemu nie?
-Zboczeniec.
-Przecież wiesz co robi alkohol. A tego wieczoru nie było go mało..
Walnęłam sobie ręką prosto w czoło.
-Nie boli Cie to?
-Nie. Zależy kiedy.
-Aha.
-A maxi.. wiesz może czemu on ..
-Robił nam za piniatę.
-Jaja sobie robisz.
-Nie. Nawalaliśmy go badylami.
-Cami, Brodwey..
-Wyznawali sobie miłość.. oficjalnie są narzeczeństwem..
-przecież oni są niepełnoletni.
-Tak.. ale on oświadczył się jej kapslem od tymbarka..
-Ty też mogłeś mi się oświadczyć.
-Nie byłem, na tyle pijany jak oni.
-Racja, racja.
-A gdzie jest Natalia?
-Naty..w sumie.. nie wiem..
Odeszłam..
-Dziewczyny.. wiecie gdzie jest Natalia?
W tym momencie usłyszałam głośnie krzyki. Z dziewczynami podbiegłyśmy, do tamtego miejsca. Natalia siedziała w łódce, na środku jeziora.
-Pomóżcie mi!
-Kto ją tam wsadził?-spytałam.
-Nie wiemy..
-Natalia! Nie przejmuj się! Zaraz Cię wyciągniemy!-westchnęłam-dziewczyny trzeba po nią płynąć.
-Ja nie idę, ja się boję.-Fran
-Ja też nie..ja.. po prostu nie chce mi się.
-Czyli zostałam tylko ja , tak?
-Tak.
-Dzięki za wsparcie.
Zdjęłam buty, skarpetki. Musiałam zdjąć też sukienkę bo przecież w niej nie popłynę...
Na szczęście chłopaków nie było obok.
Wszędzie glony.. fu.. dobrze chociaż, że umiem pływać. Podpłynęłam do niej.
-Nic Ci nie jest?
-Nie..co ja tu  robię?
-sama nie wiem..pociągnęłam łódkę z nią, i wyszłyśmy na brzeg. Na brzegu czekali chłopacy. Fajnie, Natalia jest sucha, a ja jestem mokra, i tylko w bieliźnie.
-Czemu nie wychodzisz z wody?-spytali.
-Bo.. bo nie chcę..
-Bo?
-Bo nie..
-Musimy iść..
-Ja sobie jeszcze popływam.
Lu wiedziała o co chodzi, pociągnęła dziewczyny i chłopaków za sobą i poszli. Chciałam już wyjść, by móc się przebrać, ale niestety na kłodzie przed brzegiem usiadł Leon.
-Mogę się przebrać?-rzuciłam.
-Nie zabraniam Ci.
-Ale ja potrzebuję chwilę prywatności.
-dzisiaj w nocy się przede mną rozbierałaś, a teraz się wstydzisz?
-dobrze wiesz jak było.
-Nie nie wiem, przypomnisz mi?
-Leon błagam, ta woda jest lodowata.
-Mogę popływać razem z tobą.
-Nie chcę.
-No to wyjdź z wody.
-Nie, dopóki sobie nie pójdziesz.
-Ale ja nie chcę.
-Ale ja chcę.
-Ale ja nie.
-Co mam zrobić, żebyś sobie poszedł?
-Wyjdź z wody, a sobie pójdę.
-A co jeśli nie wyjdę.
-To ja sobie nie pójdę.
-Kolego, zimno mi.
-Koleżanko, to wyjdź z wody a zrobi się gorąco.
-Jaki ty jesteś Napalony.
-Maybe.
-Nie maybe, tylko tak.
Wzruszył ramionami.
-Możesz sobie pójść?
-Spławiasz mnie?
-Próbuję.
-Dziękuję za szczerość.
Wstał i ruszył w tamtą stronę. No fajnie obraził się. Pobiegłam za nim.... o jednej rzeczy zapomniałam..
-Poczekaj.
-Jednak wyszłaś z wody.- prze analizował mnie wzrokiem.
Na mojej twarzy, pojawiły się zapewne rumieńce. Czułam się jak wielki pomidor.
Poczekaj. Wróciłam się, i założyłam sukienkę oraz obuwie.
-Już.
-Wolałem Cię bez sukienki.
-Czyli jestem brzydka?
-Nie..nic takiego nie mówiłem.
-Yhm.
-Jesteś piękna, ale bez sukienki tez Ci ładnie.
-nie śmieszne.
-i nie miało być, taka prawda. Idziemy?
Chwyciłam go za rękę, i poszliśmy, do naszych przyjaciół. Mimo tego, że jestem niecały miesiąc w ich klasie, a oni znają siebię, od pierwszej klasy, czuję się przy nich bardzo dobrze. Nie sprawiają mi żadnego kłopotu.. no..chyba, że Panna puszczalska.
Gdy doszliśmy, wzięłam na słowo Lu, Cam, Fran, i Naty.
-Lu, idziemy teraz do tego wujka? Chciałabym się umyć, i przebrać, ale jakoś, nie za bardzo chciałabym przy chłopakach.
-Okej. Są tam dwie łazienki, więc, nie powinno być zamieszania. Chodźcie.
-My.. za pół godziny będziemy.. tak.. musimy...nie ważne.. za niedługo będziemy..-krzyknęłam do chłopaków.
Upewniłyśmy się, że żaden za nami nie idzie, i doszłyśmy do domku.
Pierwsze weszły Lu i Fran, Potem ja i Cami, a Następnie Naty.
-No, i to to ja rozumiem.
-A chłopacy niech śmierdzą.-dowaliła fran.
Każda z nas zaczęła się śmiać.
-Dobra wracajmy, bo będą jeszcze coś podejrzewać.
Zamknęłyśmy drzwi, i spacerem wróciłyśmy.
-Gdzie byłyście?-spytał Leon
Spanikowałam..nie wiedziałam co powiedzieć..
-Na Grzybach!
-Na grzybach?
-Tak, na grzybach.
-I gdzie są te wasze grzyby?
-Zjadły je ryby..
-Ryby zjadły grzyby?
-Tak. A  co? Nie wierzysz mi?
-Nie za bardzo.
Podszedł do mnie.
-A buziaka dostanę.
-Nie nie za bardzo.-odpowiedziałam
-Nie nie za bardzo.-pokręcił głową, i delikatnie mnie pocałował, oczywiście, oddałam mu pocałunek.
-Leoś! Zdradzasz mnie?-podbiegła do nas Stephania.
-Słucham?-powiedział.
-Zdradzasz mnie z Violettą!
-A od kiedy ja znowu jestem z tobą?
-No jak to? Zawsze byliśmy ze sobą.
-Nie raczej nie. Andres cię szuka, lepiej do niego wracaj.
-Czyli? Kto Ci powiedział? Kto powiedział, że ja z nim jestem?
-Sam widziałem.
-Ale.. Dlaczego Violetta? Leon..ja.. ja Cię kocham. Dlaczego się z nią całowałeś? Przecież ty jesteś mój..
-Ja twój? Dlaczego Violetta? Dobre pytanie.. bo się zakochałem. Tak, to właśnie była przy mnie gdy czegoś potrzebowałem, rozumie mnie jak nikt inny. A ty? Ile razy od Ciebie usłyszałem jakieś słowa, na przykład kocham Cię? Co? Zero, ani razu nie usłyszałem tego z twoich ust. Powiedz mi dlaczego, przez tyle mnie oszukiwałaś? Byłaś ze mną tylko dla pokazu! A Violetta? Ona pokochała mnie takiego jakim jestem. Mimo moich wad. A na Ciebie, teraz patrzeć nie mogę.
-To chyba jakiś żart! Violetta, jestem od niej o sto razy lepsza. Piękniejsza, mądrzejsza.
-Ty nawet do pięt jej nie dorastasz.
-Ona jest tak głęboka jak brodzik.
-Co ty chcesz osiągnąć? Powiedz mi..
W jej oczach zauważyłam łzy.. może, i nie trawiłam jej.. ale jednak zrobiło mi się jej szkoda..
-Leon, olej ją.-szepnęłam.
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
Dobrze, że przestał, bo myślałam, że ona się zaraz rozpłacze.
Poszła sobie.
-Stephania! Poczekaj!-krzyknęłam.
Podbiegłam do niej.
-Idź sobie.
-Nie. Mogę z tobą porozmawiać?
-O czym?-zatrzymała się.
-O tym wszystkim.
-Słucham..
-Nie wiem dlaczego, nie wiem co takiego Ci zrobiłam, że mnie nienawidzisz. Traktujesz mnie jak jakiegoś intruza. Czym ja zawiniłam?
-Bo.. gdy Ciebie, jeszcze nie było. To każdy był u moich stóp. Byłam popularna, wielką gwiazdą. A gdy tylko ty  się pojawiłaś.. to wszystko legło w gruzach.. uwierz mi.. z początku bardzo kochałam Leona, ale potem... woda sodowa uderzyła mi do głowy, myślałam, że tylko ja jestem ta najlepszą. Pojawiłaś się, i teraz każdy chłopak mówi o tobie same dobre rzeczy. A mnie uważają za plastik. Stephania to, Stephania tamto.. bardzo chciałabym się zmienić.. ale nie potrafię.. zaszło to za daleko..nawet jakbym chciała.. to nie mogę..
-Może i nie powinnam tego mówić.. ale.. pomogę Ci, oczywiście jeśli chcesz. Tylko na początek, musisz przeprosić wszystkich za swoje zachowanie, a szczególnie Leona. Rozumiemy się?
-Tak, tak. Dziękuję.-mówiła ścierając swoje łzy z policzka.
Sama nie wiem co ja robię, ale chciałabym jej jakoś pomóc.
-Chodź wracajmy..
-Nie nie, ja pójdę się przejść, idź Leon, pewnie na Ciebie czeka..
-Dobrze, do zobaczenia.
Pobiegłam spowrotem.
-Co Ci mówiła? Po co do niej poszłaś?
-Miałam.. taką... małą sprawę.. nie ważne... Jest godzina dwunasta, czy oni nie powinni już dawno wstać?
-Nie wiem, może o nas zapomnieli.
Poszliśmy do namiotu nauczycieli, tak oni mogli spać w namiocie a my w szałasie, sprawiedliwość.
Zajrzeliśmy do namiotu, a Ci jeszcze spali, chłopcy obudzili Kajzerkę, tak ma na nazwisko nasza pani od matmy. Powiedziała, że dzisiaj mamy wolne, i możemy robić co chcemy.
Zasunęliśmy im namiot, i odeszliśmy kawałek od niego.
-Idziemy pływać!-zasugerował Diego
Każdy się zgodził. Ja z dziewczynami, wróciłyśmy do domu wujka, by przebrać się w stroje kąpielowe. Potem gdy byłyśmy już nad jeziorem, rozłożyłyśmy ręczniki na słońcu, założyłem jeszcze okulary.. ale wydaje mi się, że o czymś zapomniałam... no tak..
-Fran, posmarujesz mi plecy?
-Pewnie, chwyciła już opakowanie z kremem, gdy nagle podszedł do nas Leon.
-Może ja to zrobię.
-To ja was zostawiam.-i zeszła z mojego ręcznika.
Wycisnął z opakowania krem z filtrem i powoli zaczął rosmarować go na moich ramionach. Czułam się jak na jakimś masażu.
-Gdzie się tego nauczyłeś?-spytałam.
-Lata praktyki.
-Widzę, że nie tylko mi robiłeś taki masaż.
-W zasadzie, to tylko tobie.. no.. kiedyś tam, mamie robiłem.
-Na prawdę?
-Tak.
Po skończonym "masażu" wstałam, by się trochę rozejrzeć. Zdjęłam okulary, i dopiero wtedy ujrzałam, Leona bez koszulki, w samych szortach, woda ciekła mu po rozgrzanym torsie. Przygryzłam dolną wargę. Chyba to zauważył.
-To przyznasz w końcu , że jestem boski?
-No dobra.. i tak by wyszło na jaw.
-No słucham.
-Tak Leon jesteś boski.-mówiłam, jeżdżąc palcami po jego torsie.
-Zwycięstwo!
-Tak wygrałeś.-przytaknęłam.
-Wyglądasz bardzo atrakcyjnie w tym stroju.
-A dziękuję dziękuję. Ty też niczego sobie.
-Idziemy popływać?
-O nie..ja nie idę..za dużo kąpieli jak na dzisiaj..
-No proszę.
-Powiedziałam nie Leon.
-No proszę..
-Nie bo woda jest za zimna..
-Wcale, że nie jest.
-Właśnie, że tak.
-Po woli się przyzwyczaisz.. wskakuj.
-No dobra.
Wskoczyłam mu na plecy, i powoli kierował się w stronę wody.
-Masz iść powoli jasne?
-Jak ty słońce.
Zaczął biec do wody. Czułam się jakbym była zamknięta w zamrażarce.. wiem jak to jest.. bo niegdyś zamknął mnie tam Federico.
Byłam cała mokra, zimna woda spływała mi po ciele.
-Leon!-wrzasnęłam.
-Tak słucham.
-jestem cała mokra.
-No i tak być powinno.
-Właśnie że nie.
-Gniewasz się na mnie?
-Może trochę.
-A jak bardzo?
-Bardzo.
-Bardzo że bardzo, czy wcale.
-Nie wiem, nie wiem.
-Ale ja wiem.
Zbliżył się, żeby mnie pocałować, ale ja zanurkowałam. Woda była tutaj tak czysta, że widziałam wszystko. Mnóstwo rybek, koralowce. Za mną zanurkował Leon. Jednak nie dałam
mu się oprzeć, nie potrafiłam. Pocałował mnie. Musiało to trochę dziwnie wyglądać, że żadne z nas nie wypływa na powierzchnię, po takim czasie. Zabrakło mi powietrza więc się wynurzyłam.
-Nadal się na mnie gniewasz? -spytał po wynurzeniu.
-Może troszkę mniej.
-No weź.
-Wychodzę, z wody.
Jak mówiłam tak i wyszłam.
Położyłam się mokra na ręcznik.
-Co wy robiliście tak długo pod wodą?
-My.. nic.. po prostu, podziwiałam.. roślinki..
-Z Leonem w wodzie?
-Tak.. chciał mi dotrzymać towarzystwa..
-Ciekawe, Ciekawe.
-Vils mogę Cię na chwilę prosić?-wtrącił się Diego.
-Pewnie, już idę.
Odeszłam z nim kawałek.
-Więc...
-Chodzi o to, że.. podoba mi się Francesca.
-To świetnie, powiedz jej to.
-Zwariowałaś? Tak po prostu?
-No tak.
-Mam podejść do niej i powiedzieć. "Cześć Francesca podobasz mi się".
-Nie no fakt..spróbuj.. jakoś się do niej zbliżyć..
-Tak jak ty z Leonem?
-Yy..no można tak powiedzieć.
-Okej dzięki.-powiedział uradowany.
Dostałam całusa w policzek a ten pobiegł, do chłopaków.
Położyłam się znowu na ręcznik.
Po chwili do Fran, podszedł Diegito.
-Fran, idziesz pływać?
-No pewnie, czemu nie.-uśmiechnęła się.
No i nową parę, mamy jak w banku.
-Dziewczyny, tez to widzicie?-spytała Natalia gdy oni odeszli.
-Co?
-No, jak Diego na nią patrzy.
-Nie da się nie zauważyć.
-Ja też bym chciała się tak zakochać.-westchnęła Lu.
-Poczekaj, poczekaj. Tylko zapoznam Cię z Federem.
-Zrobisz to dla mnie?
-Jasne, że tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki tam rozdział. Wydaje mi się długi. O.o tak, bo nie będzie rozdziału przez jakieś  4 dni. Dzisiaj
wracam do Polski, no i pewnie nie będę miała kiedy napisać. Ogółem mam nadzieję, że wam się podoba.
I już nie zanudzam. Papatki. :D 

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 10: Zaufaj mi.♥

Zanim przeczytasz!
Coś się stało, i od końcówki rozdziału,
zrobiły się dziwne miany..
jeśłi to sprawia kłopot w czytaniu
to przepraszam, i zapraszam. :D
*Violetta*
Obudziłam się w nocy, ktoś zaczął rzucać kamieniami w moje okno, lekko się wystraszyłam. Zeszłam po cichu na dół żeby nikogo nie obudzić. Żeby czuć się bardziej bezpieczna, chwyciłam parasolkę w rękę. Powoli otworzyłam drzwi, kiedy nagle ujrzałam, chłopaka, w czarnej bluzie, na głowie miał kaptur. Nie wiedziałam co mam robić.
-Violetta!- zawołał, w jego głosie słyszałam radość.
Podszedł do mnie, mocno ścisnął i  obkręcił wokół siebie. Ale o co chodzi?
Chłopak zdjął z głowy kaptur. Nie wierzyłam własnym oczom...
-Federico!- krzyknęłam ze łzami w oczach.
-Wróciłem po Ciebie księżniczko.- uśmiechnął się, po czym przytulił mnie jeszcze bardziej.
-Boże, nie wierzę!- z moich oczu zaczęły lecieć łzy, łzy szczęścia.
-Mówiłem, że Cię odnajdę.
Nie mogłam w to uwierzyć! Federico, on wrócił!
-Stęskniłam się za tobą.- łkałam, i tuliłam się do niego w tym samym czasie.
-Siostra, jak ty się zmieniłaś, wypiękniałaś mała.- zaśmiał się.
Poczułam jak się rumienię.
-Oj no nie płacz. -Podszedł do mnie i stał mi łzy z policzków.
-Myślałam, że już Cię nie zobaczę.
-Marzenia się spełniają co?- uśmiechnął się. - Jak się czujesz? Dobrze Cie tu traktują?-spytał.
-Tak, są dla mnie ja rodzina. - uśmiechnęłam się.
-To dobrze.
-Jestem tak szczęśliwa.
-Też się cieszę, że Cię widzę.
-Chodź do środka.
-Ale jest bardzo późno, lepiej nie bo obudzę innych.
-Mówi się trudno.
Chwyciłam Fede a rękę i po cichu poszliśmy na górę. Zaprowadziłam go do mojego pokoju.
- nigdzie się stąd nie ruszasz, aż do rana.
-Lepiej nie, nie chcę Ci robić problemów.
-To żaden problem. Nawet jeśli nie chciałbyś, to i tak bym Cię stąd nie wypuściła.
Rozmawialiśmy ze sobą praktycznie całą noc. Nawet nie wiem kiedy usnęłam ponownie.
*Angie*
Wstałam wcześniej, by módz obudzić Violę, nie mogła się spóźnić na wyjazd. Weszłam powoli po schodach, i otworzyłam drwi do jej pokoju, promienie słońca otulały cały pokój. Tylko... coś mi tu nie pasowało.. zobaczyłam Violettę, która leżała na jakimś chłopaku! A jeśli on coś jej robił?  Chwyciłam poduszkę z podłogi, szybkim krokiem podeszłam do nich, i walnęłam nią  całej siły, tego chłopaka. Zerwał się z łóżka, i z przerażoną miną popatrzył na mnie. Chwilę potem wstała Violetta. Spojrzałam dokładniej na tego chłopca..
*Violetta*
Prędko wstałam z łóżka, zauważyłam Angie z poduszką, i wystraszonego Fede. Domyśliłam się, że dostał poduszką od Angie. Ku mojemu zdziwieniu, w oczach Angie zobaczyłam łzy. Po chwili, mocno przytuliła Federa. Nie powiem szczena mi opadła, przecie, oni się nie znają. Tak? Jak to możliwe.. Nie rozumiem.
Gdy wypuściła go ze swych ramion, spojrzała na niego ponownie.
-Cieszę się, że Cię widzę. -uśmiechnęła się.
-To.. wy się znacie?-spytałam.
-Tak... to znaczy, słyszałam waszą rozmowę.. no skoro to jest twój brat.. to.. chyba muszę, go powitać w domu.. co? nie?.. lepiej już pójdę..
Odwróciła się i wyszła..
-czy tobie też wydawało się to dziwne?
-Tak trochę.
-Dobra muszę się zbierać..
-no tak szkoła..
-nie, dzisiaj jadę na jakiś obóz. Szczerze mówiąc, nie wiem jak zabiorę się z tą ciężką torbą.
-Mogę Cię podwieźć. Jak chcesz.
-Pewnie, dziękuję. Jeśli pozwolisz pójdę teraz do łazienki się przebrać.
-Czekam.
Poszłam szczęśliwa do łazienki. Umyłam zęby, twarz, zrobiłam make-up. Wzięłam szybki prysznic, i wróciłam do mojego pokoju. Niestety, mojego kochanego braciszka już tam nie było. Zeszłam na dół, zauważyłam go, jadł kanapki, wręcz opychał się nimi. Ja również zrobiłam sobie kanapki i zjadłam je z apetytem. Do kuchni weszła Angie.
-I jak fede smakują? -spytała.
-Są bombowe.-odpowiedział
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Federico, to jak podwieziesz mnie?
-Pewnie.-powiedział wycierając przy tym swoją twarz.
-Tylko skoczę po torbę.
Chwyciłam torbę, i o mało co nie spadłam z nią ze schodów. Mogłam wziąć mniej rzeczy.
Założyliśmy buty i wyszliśmy z domu. Pożegnałam się  Angie buziakiem. A Feder podziękował za świetne kanapki. Weszliśmy do czarnego bmw. Szczerze mówiąc, nie wiem skąd on go miał. Ale wolałam nie wnikać.
Podjechaliśmy pod M'c Donalda. Tam miała się odbyć zbiórka. Wyszłam z samochodu, fede poszedł za mną. Było troszkę chłodniej, więc przytuliłam się do mojego starszego brata. Wychowawca, powiedział nam, jak powinniśmy się zachować. W oddali zauważyłam Leona, chciałam do niego podejść i się przywitać. Ale musieliśmy już wchodzić do autokaru.
-Bądź grzeczna kapiszi?
-Tak będę.
-Gumki zabrane?
-Federico..-powiedziałam ciszej.
-No dobrze dobrze idź już. -zaśmiał się.
Pożegnałam  z nim się, typowym całusem w policzek. Wsiadłam do autokaru i zajęłam miejsce koło Lu. Wysłałam jeszcze prze szybę buziaka dla pełnoletniego, i ruszyliśmy w drogę.
-Violu, czy on jest twoim chłopakiem?
-Kto?
-No ten facet, który dzisiaj Cię przywiózł.
-Nie.. to mój starszy brat.-zaśmiałam się.
-A to dobrze.-dowiedziała.
-A co, podoba Ci się?-spytałam zabawnie ruszając brwiami.
-Pff, nie.
-Jasne, jasne.
Myślałam, że może Leon podejdzie do mnie pierwszy, i jakoś się przywita. Bo w końcu chyba faceci powinni pierwsi się witać co? Właśnie... razem z Lu siedziałyśmy gdzieś po środku autokaru. Obróciłam się by obaczyć kto siedzi na tyle.
Cami Z Fran, Naty z Maxim. No tak.. zapomniałam.. Naty i Maxi od niedawna są parą. Leon.. Leon siedział z Diego, tak są najlepszymi przyjaciółmi. Odwróciłam się bardziej, tak, że miałam wrażenia, jakbym miała zaraz spaść z siedzenia. Leon spojrzał w moją stronę, miał słodko rozczochrane włosy, pewnie zapomniał się uczesać głupek, ale i tak słodko wyglądał. Szeroko uśmiechnęłam się do niego, on.. niestety nie odwzajemnił uśmiechu, tylko powoli spuścił głowę.. Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się tak jakoś smutno na sercu. Zrobiłam mu coś? Nie wiem.. a może chodzi o to, że się z nim nie przywitałam? Nie wiem.. Po półtorej godziny, robiliśmy postój. Wyszłam z autokaru by odetchnąć Świerzym powietrzem, cały autokar, był już pusty. Leon stał oparty, o drzewo. Był o dziwo smutny. Powoli podeszłam do niego.
-Cześć. -powiedziałam z uśmiechem.
Popatrzył na mnie, i odszedł bez słowa.. czułam się przybita, przecież... chłopak, który mi się podoba, unika mnie.. do oka napłynęła mi łza. Szybko ją starłam, i podeszłam do dziewczyn, rozmawiały na temat obozu.
-Dziewczyny, wiem gdzie dokładnie jedziemy. Nie daleko mój wujek, ma swój domek letniskowy. Będziemy mogły normalnie się umyć, i skorzystać z toalety, a nie jak jakieś dzieci z buszu.-powiedziała Lu
-To wspaniale.- odparłam.
-Coś się stało?-spytała przejęta.
-Nie, wszystko okej.-próbowałam ją nieco uspokoić.
-Wiemy, że coś się stało.-powiedziała Fran.
-Na prawdę, dziewczyny nie martwcie się.
-No dobrze, niech Ci będzie.- rzuciła Lu
Co jakiś czas zerkałam na Leona. Kątem oka, widziałam, że on też na mnie patrzył.
Musieliśmy wracać do autokaru. Ponownie zajęliśmy swoje miejsca. Odwróciłam się, zobaczyłam, że Diego przesiadł się  na chwilę. Miałam okazję porozmawiać z Leonem. Aby żaden z nauczycieli nie zauważył mnie chodzącej po autobusie, szybko przebiegłam do odpowiedniego miejsca.
Stałam obok miejsca Leona, na którym wcześniej siedział Diego.
-Można?-spytałam wskazując na fotel.
-Jak widzisz zajęte. -powiedział, i położył tam plecak, który wcześniej leżał na podłodze.
-No bez jaj.
Zdenerwowałam się, położyłam plecak na wcześniejsze miejsce, w którym leżał. I sama usiadłam na fotel.
-Mógłbyś mi powiedzieć, dlaczego , mnie unikasz?
-Ja? Nie nie unikam Cię.-wzruszył ramionami.
-Nie wcale. Możesz mi powiedzieć o co chodzi?
- Zadzwoń do swojego chłoptasia, pewnie Cię potrzebuje.
-Jakiego chłoptasia, o co Ci chodzi?
-Myślisz, że jestem ślepy? Przecież widziałem, jak się do niego przytuliłaś, no tak zapomniałem zimno było.
- Przepraszam bardzo.. czyli teraz nawet nie mogę się przytulić do mojego rodzonego brata tak?
-Tak.-Co?- powiedział po chwili.
-To, że  wtedy zamiast, wyobrażania sobie czegoś, mogłam się tulić właśnie do Ciebie!
Spojrzałam na niego, byłam wściekła. Odwrócił swój wzrok na mnie.
Uniósł rękę, i chciał coś powiedzieć.
-Daruj sobie, nic już nie mów.
 Wstałam i wróciłam do Lu.
-Dlaczego jesteś taka wściekła?
-Pewien idiota mnie zdenerwował.
-Spokojnie spokojnie, bo Ci zmarszczki zostaną. -zaśmiała się.
-Tak masz rację.
Po około godzinie byliśmy już na miejscu. Zeszłam na dół, by wyjąć swój bagaż z dolnej części autokaru.
Wzięłam torbę na ramię, i ruszyłam za nauczycielami. Prawie cały czas potykałam się o jakiś głupi korzeń drzewa. Dotarliśmy na miejsce. Pusty las, błoto, i ja niby mam tu spać? Mieliśmy pół godziny, na znalezienie materiałów do zrobienia domu, inaczej będę musiała spać pod gołym niebem. Razem z dziewczynami zebrałyśmy mnóstwo drewna. Odeszłyśmy gdzieś kawałek od wszystkich, bo przecież będziemy musiały się wymsknąć do domu jej wuja. Tą całą chatę robiłyśmy około trzech godzin, masakra jakaś. Coś tam się nam udało, ale ważne by dach nie przeciekał, jakby miał zacząć padać deszcz. Rozłożyłyśmy swoje karimaty i śpiwory. Miałyśmy mnóstwo czasu, by rozpoznać się z okolicą, wieczorem miało być ognisko, jak dla mnie okej. Poszłam się przejść, nie daleko było małe jezioro. Samotnie chciałam przejść się nad brzegiem wody. Ruszyłam przed siebie, cicho śpiewałam sobie moją piosenkę. Gdy miałam już dosyć mojej przechadzki wróciłam do naszego "legowiska".  Pomogłam w wypakowaniu kiełbas na grilla, i bułek. poszłam tylko zadzwonić do Angie i powiedzieć, że u mnie wszystko okej, następnie wróciłam do mojego ukochanego Ludu.
Było już trochę ciemno, ale ciepło z ogniska, ogrzewało moje gołe łopatki. (bez skojarzeń :D)
Jedliśmy kiełbasę, bułki, wszystko co było, śmialiśmy się, miałam okazję poznać wszystkich bliżej.
Zaczęliśmy śpiewać i wygłupiać się. Nauczyciele poszli wcześniej spać, bo nie chcieli przeszkadzać "szanownej młodzieży". Diego wpadł na pomysł, żebyśmy pograli w prawda lub wyznanie. Oczywiście, Stephania nie chciała grać, bo wiedziała, że kazalibyśmy zrobić jej coś okrutnego, no i dobrze, o jeden plastik mniej. Okej butelka zawirowała na Lu, musiała ona zjeść, pięć kiełbas w trzy minuty. Ja bym nie dała rady, ale ona sobie poradziła. Natalia wybrała pytanie, musiała powiedzieć, czy miała kiedyś swój "pierwszy raz" powiedziała, że tak, dlatego pokłóciła się trochę z Maxim i nie gadali do siebie. Butelka kolejny raz się zakręciła. I wypadła.. na mnie.. jestem hardcorem także wybrałam wyzwanie.
- Wiem!-krzyknął Diego.-Usiądź okrakiem na Leonie , i zrób mu malinkę na szyi i czole.
-Co?- wytrzeszczyłam oczy.-Ej no bez takich..
-Lu musiała zjeść kiełbasę to  ty równie dobrze możesz podniecić Leona.
Boże, co a ludzie. Gorszej kary nie mogli my wymyślić.
-Muszę?
-Musisz.
-No dobra.-powiedziałam
Siedzieliśmy na kawałkach drewna, dlatego musiałam wstać, z mojej wygodnej i ciepłej miejscówki. Niepewnie podeszłam do mojego "kolegi" i  usiadłam mu na kolanach. Gotowało się w Stephani, dlatego motywowało mnie to bardziej. Widziałam tylko chytry uśmieszek Leona, chciałam aż przywalić mu tą kłodą, w twarz. Dobra, zbliżyłam się do jego twarzy, patrzył na mnie z dołu, prosto w moje oczy. Niechętnie "wessałam" skórę z jego czoła.
-Pasuje? -odwróciłam się, nadal na nim siedząc.
-Jak najbardziej.-uśmiechnął się Diego i pokazał  kciuk do góry. coś w geście "lubię to"
Zbliżyłam się do jego szyi, i zrobiłam mu soczyście czerwoną malinkę, tak szybko mu nie zejdzie pomyślałam. Spojrzał na mnie ukradkiem z dołu, patrzyłam się na niego cały czas.
-Ekhem, możesz już zejść. - krzyknęli z dołu.
-Tak.-odparłam
Speszona wróciłam na swoje miejsce. Butelka wyleciała na Andreasa, który musiał zjeść glizdę. Ochydne, a on jeszcze powiedział, że bardzo mu smakowało, fu. Stephania uciekła z obrzydzenia.
Wypadło na Leona, oby wziął wyzwanie, może dadzą mu coś okrutnego.
Niestety wziął pytanie.
-Hmm.. Tylko tak szczerze, podoba Ci się ktoś z tej naszej tutejszej gromadki?
-Tak..-powiedział cicho.
- Nie mówimy teraz o Stephci.
-Tak, jak mówiłam, jest pewien ktoś.
Przyglądałam się bacznie całej tej sprawie. Gdy mówił "tak jest pewien ktoś", spojrzał, na mnie. Co to miało znaczyć, że w sensie chodzi o mnie? Na pewno nie.. ale.. tak.. jestem na niego obrażona, a miałam mu  dzisiaj powiedzieć to co czuję.. więc co mam zrobić? Nie wiem.. posiedzieliśmy jeszcze chwilę i znudziła nam się gra w butelkę. Usiadłam bliżej koło  Cami, obok niej po lewej stronie siedział nie jaki  Lew, na szczęście ja usiadłam po jej prawej stronie. Zrobiło mi się trochę chłodniej. Ogień powoli przygasał.
Leon chwycił gitarę, i zaczęliśmy śpiewać różne piosenki. Zaczął, grać jakąś piosenkę, zupełnie nam nie znaną.. jego palce powoli wędrowały po strunach gitary. Gdy poleciały pierwsze słowa piosenki, przeszedł mnie dreszcz. Piosenka była prosta, ale a to piękna. Nawet nie zauważyłam kiedy, a zaczął śpiewać, patrząc mi w oczy, bynajmniej tak mi się wydawało. Camila, wyślizgnęła się, z pomiędzy naszych wzroków.
https://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=zIFo7jKH8tc
On śpiewał tylko.. tylko dla mnie...

People say we shouldn’t be together
We’re too young to know about forever
But I say they don’t know
What they’re talk - talk - talking about
(talk - talki - talking about)

Cause this love is only getting stronger
So I don’t want to wait any longer
I just want to tell the world that you’re mine girl

They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us 

They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about
They don’t know about us

One touch and I was a believer
Every kiss it gets a little sweeter

It’s getting better
Keeps getting better all the time girl

They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us 

They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about
They don’t know about us

They don’t know how special you are
They don’t know what you’ve done to my heart
They can say anything they want
Cause they don’t know us

They don’t know what we do best
It’s between me and you
Our little secret

But I wanna tell them 
I wanna tell the world
That you’re mine girl

They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about
They don’t know about
They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about
They don’t know about us-

They don't know about us   
.


Po skończeniu piosenki.. ja nie wiedziałam co powiedzieć.. zupełnie nic... pustka w głowie, inni zaczęli gwizdać.. a ja .. siedziałam jak nadęta.. tylko uśmiech miałam na twarzy..jak to możliwe?  

Od dreszczy jakich dostałam słuchając tej piosenki zrobiło mi się jeszcze zimniej. Mimo tego, cała od środka byłam gorąca.
Moje "zamyślenia" przerwały jakieś śmiechy, grupką poszliśmy do miejsca, skąd one pochodziły, wychyliliśmy się zza krzaków, to co zobaczyłam zmasakrowało mnie.. widziałam całujących się.. Andreasa i Stephanię.. Nie wiem jak teraz mógł się czuć Leon.. Odwróciłam się, by zobaczyć, jego reakcję, móc jakoś go pocieszyć.. widziałam go jedynie w oddali, szedł szybkim krokiem. Zaczęłam biec w jego stronę, dobrze, że nie założyłam szpilek. ... Po chwili dogoniłam go, było zbyt ciemno, by módz zobaczyć, wraz jego twarzy.. chciałam być przy nim.
-Leon.. ja wiem, jak ty się teraz  tym czujesz.. Wiem, że może być Ci teraz ciężko... ale.. chciałam Ci podziękować, za tą piosenkę, nie wiem czy akurat.. była ona skierowana dla mnie... ale jest bardzo piękna.
Mówiłam i szłam, równocześnie, co chwila brakło mi tchu..
Nie odpowiadał mi na nic.. tylko szedł przed siebie..
- Ja.. muszę Ci to powiedzieć.. wiem, że to nie odpowiedni moment.. ale.. muszę Ci się do czegoś przyznać.. Leon.. ja..
Westchnęłam...
 KOCHAM CIĘ...
-Mówiłaś coś?-spytał wyjmując słuchawkę z uszu.
-Ładną mamy pogodę, prawda?-spytałam rozkojarzona.
-Ja Ciebie też.-odpowiedział.
Po chwili.. "szoku" jakiego doznałam.. patrzyłam w jego oczy, które świeciły w świetle księżyca.. dzięki niemu.. nasze usta złączyły się..
Nigdy nie doznałam takiego uczucia jak teraz.. czułam się.. niesamowicie.. mimo tego.. jak bardzo byłam na niego wściekła.. to nie mogłam się oprzeć.. chłopak.. moich marzeń.. odwzajemnił to uczucie co ja.. chyba, że to jakaś ukryta kamera z tyłu.. czy jak..
Po tym wszystkim co się stało, mocno wtuliłam się w niego.. tak.. było mi zimno.. ale z drugiej strony po prostu chciałam go przytulić...
-Nie lubię tego, że jesteś ode mnie wiele wyższy.-wyszeptałam.
-Zaufaj mi, jest w tym pewna zaleta.- powiedział..
-Jaka?-spytałam.
-Kiedy Cię przytulam, możesz słuchać mojego serca, które bije tylko dla Ciebie.-Wyszeptał mi do ucha.
Spojrzałam mu w oczy, i swoją ręką dotknęłam jego policzka
Przyjemny dreszcz znowu powrócił. Tym razem, to ja go pocałowałam..
-Widzisz, jednak teraz ja Cię przytulam.-zaśmiał się.
-Tak i jest mi bardzo wygodnie..-uśmiechnęłam się
Ponownie, zaczął śpiewać refren swojej piosenki.  Przy tym obkręcając mnie, i tuląc się do mnie.

They don’t know about the things we do
They don’t know about the I love you’s
But I bet you if they only knew
They will just be jealous of us
They don’t know about the up all night's
They don’t know I’ve waited all my life
Just to find a love that feels this right
Baby they don’t know about


-Piękna piosenka.

-Piękna tak jak ty.- zarumieniłam się.
-Nawet jak jest ciemno, jak nie powiem gdzie, to i tak widzę, że się rumienisz.
-Wcale nie.
-Nie wcale.
Powoli zaczęliśmy wracać w stronę, naszych przyjaciół. (co po niektórych)
Teraz to na prawdę piździawa, jak nic. Skrzyżowałam ręce na klatce, i zaczęłam dłońmi trzeć moje łokcie, i co to tam jeszcze jest.
-Zimno Ci?-spytał.
-Tylko trochę.
-Masz.
Zdjął swoją bejsbolówkę, i założył mi je na ramiona. 
-To nie jest ta sama bluza , którą dałeś mi, bo twoja mama Ci kazała?
-Tak, dlatego jest dla mnie tak wyjątkowa.
-Ojej. -uśmiechnęłam się.
Szliśmy w ciszy, Leon cały czas, ocierał swoją rękę o moją. Trochę mnie to denerwowało, ale wiedziałam o co mu chodzi. Jednak on nie jest taki odważny, za jakiego się podawał.
-Złap w końcu tą rękę, spokojnie nie gryzę.-zaśmiałam się
Złączył nasze dłonie w "jedność", przysunęłam się bardziej do niego. I tak wróciliśmy na miejsce.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Pampampam! Wiecie teraz kto jest bratem Vilu, Feder *-* I piękna piosenka One Direction <3
Ale napisał ją Leon dla Violi. :* Stephania ;-; Bessos Leonetki <3 Omg Mam nadzieję, że 

się podoba. Rozdział skońcony o 2:23 . Proszę o wyrozumiałość. Do nastęnego <3 /Wikson ♥