Bardzo się cieszę, że sprawa pomiędzy mną i Violą jest już jasna. Jednak nie wiedziałem, że ona odwzajemnia to samo . Jestem bardzo szczęśliwy, że ją mam... ale.. z drugiej strony.. bardzo mnie boli... nie nie chodzi o Stephanię, chodzi o Andreasa, był moim przyjacielem i zaufałem mu, a on zadał mi taki cios.
-Leon?
-Tak?
-Posłuchaj.. może lepiej, nie mówmy na razie o tym nikomu.
-Wstydzisz się mnie?
-Nie, chodzi o to, że dopiero co dowiedziałeś się, że "dziewczyna" Cię zdradziła, a teraz jakby się dowiedzieli o nas, to mogliby to źle zinterpretować.
-To znaczy?
-To, że może chciałeś się zadowolić inną czy coś..
-Tak.. masz rację... Czyli musimy udawać, że nic się nie stało pomiędzy nami?
-Tak.. póki co..
-No dobrze..
-Powiedz mi szczerze...
-Tak?
-Byłeś zazdrosny o mnie?
-Kiedy?
-Na zbiórce.
-Nie...
-Jak to nie.
-No nie.
-Łżesz.
-E eee.
-Tak. Widzisz a miałeś powiedzieć mi prawdę.
-No dobrze, może trochę..
-Trochę?
-Nawet bardzo.
-Wiedziałam. Faceci są tacy przewidywalni.
-Ale jednak nie wiedziałaś, że Cię pocałuję..
-Wiedziałam.
-Widzisz teraz ty kłamiesz.
-Chciał byś! Skoro masz rację, to złap mnie.
-Co?
Zaczęła biec przed siebie. Boże jaka ona jest szybka. Pobiegłem za nią. I jakimś trafem złapałem ją. Chwyciłem ja od tyłu,(bez skojarzeń xd) i dotknąłem jej bioder. Ona się odwróciła. Przysunęła buzię do mojej twarzy, a... pewnie chciała mnie pocałować. Zamknąłem oczy, i nic.. otworzyłem je.
-Ha! Mówiłam, jesteście tacy przewidywalni! -krzyczała z oddali.
Ta kobieta jest nie możliwa, ja nie wiem jak z nią w domu wytrzymują.
Violetta, zawróciła i biegła w moją stronę, przyśpieszyła tępo i rzuciła się na mnie, po czym ja wylądowałem na miękkim piasku.
-Co ty energetyka wypiłaś dzisiaj?
-Ja? Nie, skądże. ?
-Nie wiem, ale dzisiaj jesteś zadziwiająco żywiołowa.
-Tak jakoś. -Wzruszyła ramionami nadal na mnie leżąc.
Swoimi rękoma chwyciła moje policzki i zaczęła nimi dziwnie wywracać w górę w dół, lewo i w prawo.
-Wyglądasz jak miś Haribo.-zaśmiała się.
-Dlaczego?
-Bo jesteś taki słodki. -uśmiechnęła się.
-No przecież wiem.
-Masz bardzo ładną fryzurę.
-Zapomniałem się uczesać.
Ze śmiechu przeturlała się ze mnie na podłogę, śmiała się śmiała i nie mogła przestać.
*Kwadrans minut później*
Od dziesięciu minut stoję na nogach, a Violetta ze śmiechu nadal turla się po ziemi. Co jakiś czas sam się z niej śmiałem. Chwyciłem ją , i przełożyłem ją sobie przez ramię.
-Leon..-powiedziała po cichu.
-Cooo? -przedrzeźniałem ją.
- Wlazłeś w gónwo.
-Co?!
-Żarcik.
I znowu zaczęła się śmiać. Czy to jest normalne?
Doszedłem z rybcią na plecach, do naszego "stada". Trzymałem ją nadal na ramieniu, Diego się odwrócił, i spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem. Domyśliłem się o co chodzi.
-Vils, domyślili się.-szepnąłem tak cicho jak tylko potrafiłem.
-Ekhem.
-No tak już..
Odstawiłem ją na ziemię. Zaczęli się na nas dziwnie patrzeć.
-No co? Nogi mnie bolały.- wzruszyła ramionami, i przeszła obojętnie. Potem dyskretnie żeby nikt się nie skapnął puściła mi oko.
-Leon jak się czujesz?-spytał Diego.
-Jakoś jest. W sumie, to.. nawet jest mi szkoda Andreasa, że upadł tak nisko, ze swoją dziunią.
No co ? Mówię prawdę tak? Nie obchodzi mnie już żadna Stephania.
-Czyli.. em.. że się nie wściekasz?
-Nie, a dlaczego miałbym?
-No w sumie to.. ona Cię... nie ważne.
-Nie obchodzi mnie ona. Ważne, że jestem szczęśliwy teraz z kim innym.-uśmiechnąłem się do Vils.
-Z kim?
-A.. tak jakoś mi się powiedziało..
-Ej ludzie zrywamy się.
-Gdzie?-spytała Viola
-Niedaleko jest klub. Słyszałem o nim same pozytywne rzeczy.
-Między innymi, pewnie chodzi, o panie które są nagie i tańczą na rurach? O nie, w takim razie tam nie idziemy!-za protestowała, i spojrzała na mnie. Rozumiem, że Viola chce uniknąć czegoś takiego. Mam już na nią haka.
-Nie, zwykły klub, można się w nim świetnie bawić. Ale! Zero alkoholu, nie możemy poznać po sobie tego, że coś piliśmy. Nie możemy oddalać się od grupy, żeby nikt nie zabłądził. Rozumiemy się?
-Tak!- powiedzieliśmy wszyscy razem. Grupką, uciekliśmy z lasu, i kierowaliśmy się za Diego. Niestety nie mogłem iść obok Violi bo jeszcze by ktoś nas o coś podejrzewał. Z tyłu szedłem z Maxim, Brodweyem, i Marco. Viola szła gdzieś tam z przodu, z Diego, a za nimi Lu, Fran, Cami, i Naty. Jestem ciekawy tylko dlaczego ona szła akurat z nim, a nie z dziewczynami.
*Violetta*
Poszłam do przodu, nie chciałam zgubić się tam w tyle. Fakt, idziemy sporą grupą, ale wolałam nie ryzykować, nie wiadomo co pałęta się o tej porze.
-Cześć kolego.- położyłam łokieć na ramieniu Diega.
-Cześć koleżanko.-uśmiechnął się.
-Zdajesz sobie sprawę, że i tak połowa z nas nawali się w cztery dupy?-zażartowałam.
-Tak wiem, no ale chyba po to tam idziemy.
-Diego nie znałam Cię od tej strony. -walnęłam go z pięści w ramię.
-Ał to bolało.-spoważniał.
-Przepraszam, nie chciałam.
-Żartowałem.-zaśmiał się.
-Ej no!- zarzuciłam ręce na piersi, i udałam obrażoną.
-No weź nie obrażaj się.
-Pff.
-No proszę, błagam,, tak bardzo bardzo bardzo.
Nie odpowiadałam.
-Zrobię co tylko chcesz.
-Faceci, mówiłam, jesteście zbyt przewidywalni.
-Jak to?
-No tak, wiedziałam, że tak będzie. Na przykład. Jak mówicie na"panie przodem", to robicie tylko po to by spojrzeć na nasze tyłki.
-Wcale że nie.
-No jak to nie.
-W sumie nie patrzyłem na to od tej strony.
-Wiedziałam wiedziałam.
-Tak właściwie to.. czy pomiędzy tobą a Leonem nic nie ma?-spytał
Masz ci los! Skapnął się, nie no, zarąbiście..
-Nie..no .. skądże?
-Niech Ci będzie.
*Pół godziny później*
Weszliśmy w jakieś miasteczko, nie za małe nie za duże, dużo meneli tu jest, chłopacy mniej więcej w naszym wieku, ale nam obcy, patrzą na nas, jakby chcieli nas przelecieć. Nie dzięki, chętna nie jestem. A może tak, rozwiesić ogłoszenie, że Stephania szuka ochotnika? Dobry pomysł..
Obróciłam się, latarnie świeciły nam prosto w oczy. Jak nikt nie widział, przesłałam całusa dla Leona, on puścił mi oczko.
-Diego, idziemy jakieś trzy kilometry, a nogi mi już odpadają.
-Spokojnie spokojnie, zaraz będziemy.
Po piętnastu minutach, doszliśmy na miejsce. Nie powiem klub był mega duży. Weszliśmy wszyscy do środka, i zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików. Usiedliśmy na czarnych skórzanych kanapach. Diego, Lu, i Marco, poszli po alkohol. Przyszli z pełnymi rękoma szklanek z "napojem" i podali każdemu.
-Dziękuję, ja nie piję..-rzekłam.
-Jak to?
-normalnie, nie dzięki.
-No weź Vils, trzeba czasem pobalować.
-No Dobra, ale to jedno piwo.
-Niech Ci będzie.
Diego, Maxi , Marco, na współę wypili jedną wódkę. Zaczęli gadać jakieś farmazony.
Dziwny, trafem Leon wypił tylko dwa piwa, myślałam , że upije się jak oni, jednak nie.Brodway kleił się do Camili dlatego kazała mu się położyć pod stół, a on wtedy zasnął. Dziwnie musiało to wyglądać.
Leon położył brodę na moim ramieniu, i mamrotał coś pod nosem.
-Kocham Cię.-wyszeptał mi na ucho.
Jak usłyszałam te słowa, to aż uśmiech pojawił mi się na twarzy.
Dziewczyny, patrzyły na mnie z uśmiechem, pewnie chodzi im o Leona, który cały czas się do mnie przytula. Na szczęście nie był tak pijany, jak chłopacy. Siedzieliśmy, a Maxi, zaczął udawać małpę. Chwilę potem dołączyli do niego.
O dziwo Leon wstał i odszedł bez słowa. DJ, mówił coś, że zaraz będzie karaoke, że mają jakiegoś tam ochotnika. No i kazał przyjść nam pod podest. Na scenie, zauważyłam Leona, który siedział na krześle, z gitarą.
Po chwili, nasunął się do mikrofonu.
-Tą piosenkę, chciałbym zadedykować, dziewczynie, która jest dla mnie wyjątkowa, myślę, ona wie że to chodzi o nią. -uśmiechnął się do mnie.
Zaczął śpiewać i grać, piosenkę, którą napisał dla mnie. Kołysałam się w rytm muzyki.
-Vils, on śpiewa dla Ciebie. -podeszły dziewczyny, i o mało co nie skakały z radości.
-Tak wiem. -uśmiechnęłam się.
Ta piosenka, właśnie mówiła o tym, że nikt nie wie, iż jesteśmy parą. Tak.. "chciałbym powiedzieć całemu światu, że jesteś moją dziewczyną", właśnie o to chodziło. Nie dało się ukryć faktu, o istnieniu nowej "pary, Violetty i Leona. Po skończeniu, ludzie zaczęli klaskać. Powoli zszedł, ze schodków i podszedł do mnie. Patrzył się na mnie i po chwili, namiętnie pocałował.
-Kocham Cię.-szepnęłam.
-Ja Ciebie też.-uśmiechnął się.
Moje serce biło jak oszalałe. Czułam jak miliony motyli rozsadzają mi brzuch. Tylko przy nim czułam się tak wyjątkowa.
-Czyli co już każdy wie?-spytałam.
- no co, chciałem powiedzieć światu, że jesteś moją dziewczyną" i to zrobiłem.
-Wiem, i dobrze mi z tym.
Wróciliśmy z powrotem do stolika. Chłopcy poszli na parkiet, i tańczyli w grupce.
-Vils. masz.-powiedziała Lu.
-Mówiłam, że nie piję.-powiedziałam,odpychając szklankę z Alkoholem.
-Oj to drink, i tak nic Ci nie zrobi. Zabaw się też a nie.
-No dobra.
Upiłam łyk napoju, i przyznam szczerze, że był bardzo dobry. Nim się obejrzałam dziewczyny wcisnęły mi kolejnego.
Swoim wzrokiem, próbowałam odnaleźć Leona, jednak nigdzie go nie widziałam.
-Wiecie może gdzie poszedł Leon?-spytałam.
-Nie, przecież niedawno tańczył z chłopakami.
Wstałam od stołu, przeszłam się po sali, jednak go nie było. Zostało mi tylko sprawdzić toaletę.
Weszłam do męskiej, na ziemi zobaczyłam płaczącego Diego, i Leona, który kuca obok.
-Coś się stało?-spytałam przejęta.
-Diego, on, płacze, bo żadna go nie chce.
-Diego, nie płacz.-kucnęłam obok.
Pijani faceci, zachowują się jak dzieci. Nie powiem, Diego jest bardzo przystojny, ale to nie możliwe, że żadnej się nie podoba.
-Nie mów tak. Na pewno, jakaś dziewczyna jest na Ciebie napalona.-uśmiechnęłam się.
-Tak myślisz?-spytał ze łzami w oczach.
-No pewnie. A teraz chodźcie, przecież nie będziemy tu siedzieć wieczność.
Razem z Leonem, pomogliśmy mu wstać, i zaprowadziliśmy go do stolika. Pogadaliśmy jeszcze chwilę. Gdy Leon złapał mnie za rękę i zaprowadził na środek sali.
-Zatańczysz?-spytał z wielkim uśmiechem.
-Z tobą? Oczywiście.-odwzajemniłam uśmiech.
Złapał mnie za biodra, a ja zawiesiłam ręce na jego szyi. Dziewczyny tylko patrzyły, na mnie z wielkim uśmiechem, a ja nie wiedziałam o co chodzi.xd
-Tobie, też się wydaje, że wszyscy się na nas dziwnie gapią.?
-Wszyscy, czyli masz na myśli?
-No dziewczyny..
-Tak.
-A dlaczego?
-Bo zazdroszczą nam.
-Bo jestem boski?- pokazał swoje białe zęby.
-Nope.
-Jak to?
-Nie nie jesteś boski.-droczyłam się z nim.
-Jesteś tego taka pewna?
-Tak.
-Odszczekaj to.
-A co ja pies?
-Przyznaj, że jestem boski.
-Tak Leon, nie jesteś boski.
-Poniesiesz tego konsekwencje.
-Ha ha, nie śmieszne.
-Zaraz będzie.
-Co? Nie!
Przełożył mnie sobie przez ramię, i wyszedł z klubu, co on chce mi zrobić? Po mojej głowie, chodzą zboczone myśli. (xd)
-Gdzie idziemy?
-Nad staw?
-A po co?
-Żeby Cię utopić.
-Żartujesz? -wychyliłam się i spojrzałam na niego wzrokiem zabójcy.
-Nie, nie żartuję.-ruszył dalej.
Musiałam jakoś się wyrwać, bo nie chcę być cała mokra.. i... chcę przeżyć..
-Nie wygodnie mi.
-Trudno.
-No weź, bo zwymiotuję.
-Dobra dobra.
-Przełożył mnie sobie przez plecy i wyszło teraz tak, że siedziałam mu na plecach.
-Leoś..-zaczęłam bawić się jego grzywką, wiem, że on tego nie znosi.
-Tak?
-Kochasz mnie?
-Nope.
Nie no dobra, ja wiem, że on żartował z tym stawem.. chyba... ale teraz przegiął. Zaczęłam się kręcić na co on zdjął mnie z swoich pleców.
Spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem.
-W takim razie nie jestem Ci potrzebna.
Ruszyłam w przód. Może, to przez ten alkohol, zaczęło mi się kręcić lekko w głowie. Szłam przez jakieś uliczki.
*Leon*
Przecież ja tylko żartowałem.. jak zwykle musiałem coś spieprzyć. Może ona po prostu, chce się przejść..nie wiem.. wróciłem do klubu.
-Gdzie Vils?-spytała Ludmiła.
-Obraziła się na mnie, i sobie gdzieś poszła.
-Zostawiłeś ją samą o tej porze!? Wiesz ile zboczeńców teraz chodzi!?
Wróciłem się, i zacząłem biec w tamtą stronę.
*Violetta*
Chodziłam, chodziłam chodziłam. Chciałam już wrócić, bo nogi mi odpadają.
Podszedł do mnie jakiś typek z kapturem na głowie.
-Chcesz towar?
-Nie dzięki.
-Spoko.
I poszedł sobie, myślałam już, że nie da mi spokoju, i będzie się do mnie przystawiał czy coś. Chciałam zawrócić, ale nie wiedziałam gdzie jestem. Ktoś zasłonił mi oczy ręką. Już myślałam, że to Leon, bo przecież on mi zawsze tak robił.
-Leon?
-Nie , a powinienem nim być? Gdzie zostawiłaś swojego kochasia.
Zabrałam rękę z moich oczu. Spojrzałam na niego, nie znałam kolesia.
Coś mi się wydaje, że spacerek o pierwszej w nocy, nie był dobrym pomysłem.
-Mógłbyś zejść mi z drogi?
-Nie nie mógłbym. Co tak śliczna panienka robi o tej porze sama?
-Wraca właśnie, lub próbuje wrócić, tam skąd przyszła.
-Ale to jest niemożliwe, dla Ciebie.
-Dlaczego? A w ogóle, facet daj mi spokój, nie zamierzam rozmawiać z tobą.
Zrobiłam parę kroków w przód, ale on przyparł mnie do drzewa.
-Puszczaj mnie. Powiedziałam zostaw!-Zaczęłam się drzeć, być może, ktoś by mnie usłyszał..-Powiedziałam puść mnie zboczeńcu!
*Leon*
Biegałem wszędzie jednak nigdzie nie mogłem jej znaleźć. Co ja narobiłem, powinienem od razu pobiec za nią. Usłyszałem krzyki, z początku nie reagowałem na nie. Jednak dostrzegłem, że to głos Violetty.
Pobiegłem w tamtą stronę.
-Puść mnie zboczeńcu!-krzyczała.
Podbiegłem do nich. Zauważyłem, że jakiś facet, przypiera ją do drzewa. O nie.. tak nie będzie.
-Kolego zostaw ją.
-Bo co mi zrobisz?
-Leon pomóż.-powiedziała łamliwym głosem.
-Puść ją.
-O, więc to jest ten twój Leon. No bardzo mi przykro ale jak widzisz, przeszkadzasz nam.
Nie wytrzymałem, wziąłem go za fraki, i rzuciłem nim o ziemię. Ona podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła..
-Nic Ci nie jest? Przepraszam, nie mówiłem tego na prawdę.-westchnąłem-kocham Cię.-szepnąłem jej na ucho.
-Jest okej, to ja przepraszam, że tak zareagowałam. Nie wiem dlaczego.. ale tak jakoś... przecież, wiedziałam, że nie mówisz tego na serio, zachowałam się jak kompletna idiotka.
-Nie, to ja zachowałem się jak idiota, zostawiając Cię samą. Chodźmy już, pewnie martwią się o nas... albo o Ciebie.-uśmiechnął się.
Objął mnie ramieniem i wróciliśmy do wszystkich.
-Nic wam nie jest?!
-Nie, jest okej.
-Ej jak my wszyscy jutro wstaniemy? Przecież, każdego głowa będzie bolała..-rzekła Fran.
-Wystarcz, że prześpię się dwie godziny, i będę już trzeźwy.-westchnąłem.- ale nie wiem co z nimi.
Popatrzyłem na chłopaków, którzy pozasypiali na sobie.
-No trudno, raz się żyje.
Usiedliśmy przy stole.
-Na pewno nic Ci nie jest?-spytałem.
-Nie Leon, jest wszystko w porządku..
-Coś się stało.-wtrąciła naty.
-Było małe zamieszanie, ale jest okej.
Diego, i reszta się przebudzili, byli już, trochę mniej nieprzytomni, jak parę godzin temu.
*Violetta*
Posiedzieliśmy jeszcze trochę, śmiechy... no i film mi się urwał.
*Godzina siódma rano.*
Obudziłam się, głowa mnie strasznie bolała, czułam jakby coś wbijało mi się w żebra i brzuch. Zaspanymi oczami spojrzałam w dół.
-Co ja robię na gałęzi?!-wrzasnęłam.
Leżałam w pół wygięta na gałęzi. Pode mną leżał Leon na krzakach.
Maxi był zawieszony spodniami na drzewie. Diego też leżał w krzakach.
Lu spała na siedząco razem z fran.
A Camila i brodwey leżeli na sobie na wzajem. Nic nie pamiętam.. chore to wszystko..
Zaczęłam się zastanawiać, jak ja stąd zejdę? Jestem jakieś trzy metry od ziemi. Co ja mam zrobić?
-Leon! Leon!-pisnęłam.
A ten nic.
Udało mi się zdjąć buta, o mało co nie spadłam. Rzuciłam nim w niego.
-Ałł.-syknął z bólu.
Rozejrzał się wokół siebie, i zaczął się śmiać.
-Leon!
Rozglądał się i nic.
-Gdzie ty jesteś?
-Może spojrzałbyś w górę.
-O mój boże, co ty tam robisz?
-Chyba ja powinnam zadać to pytanie.
-Zejdź na dół.
-Niby jak? Mam się połamać czy coś?
-Fajny widok mam tu z dołu.
-Zboczeniec.
-Mówię prawdę.
-Jak skoczę to się połamię..
-No nie..poczekaj... mam pomysł!
-Dawaj.
-Skacz.
-Co?
-No skacz!
-Czy Ciebie do reszty powaliło?Mam skakać na twardą ziemię?
-Nie.. skacz.. ja Cię złapię.
-Nigdzie nie skaczę.
-Jak wolisz. To ja sobie idę.
-Nie! No czekaj!
-Co?
-Na pewno mnie złapiesz?
-Tak.
-No dobra.
-Ale jak umrę..
-Nawet o tym nie myśl.
-Niech Ci będzie.
-Trzy, dwa, jeden. Już!
I bum. Spadłam prosto w ręce Leona. Jak to słodko musiało wyglądać.
-Jak było na górze, rybciu?- zaczął się śmiać.
-Bardzo śmieszne.
-Dostanę buziaka?
-Nie zasłużyłeś.
-Przecież, pomogłem Ci z drzewem.
-Niech Ci będzie.
Dostał buziaka w policzek.
-Ej ale ja nie chciałem w policzek, ja chciałem w usta.
-Ani mi się śni. Chodź, pomóż mi ich pobudzić, dopóki nauczyciele się nie skapną.
Podeszłam do Ludmiły i Francesci.
-Laski, pobudka.
-Co?-mamrotały.
-Budźcie się, One Direction!
-Gdzie?-wstały pędem.
-No i o to chodziło.
-Jak zeszłaś z drzewa?-spytały
-Właśnie.. mógłby mi ktoś powiedzieć co ja tam robiłam.
-Leon Cię tam powiesił.
-Słucham?
-Tak..było coś tam.. że o mało co nie rozebrałaś się przed nim.
-Mówisz serio?
-Tak..
-Jezu.. ja nic nie pamiętam..Pomóżcie pobudzić innych..
Podeszłam do Leona.
-Już wiem co robiłam na gałęzi.
-Więc?
-Ty mnie tam powiesiłeś.
-Jak?
-Nie wiem..
-Tego nie pamiętam, ale wiem co innego robiłaś..
-To znaczy?
-o mało co nie rozebrałaś się przede mną.
-to już wiem, próbowałeś mnie jakoś, powstrzymać?
-Nie..
- Dlaczego?
-Bo mi to pasowało.
-Przecież, byli tutaj wszyscy, chciałeś żeby widzieli mnie, nagą bądź tylko w bieliźnie?
-Nie, ja miałem cię wtedy na wyłączność. Niestety Lud przyszła i Cię powstrzymała.
-Czyli rozumiem, że wtedy, nawet mogłeś mnie przelecieć.
-A czemu nie?
-Zboczeniec.
-Przecież wiesz co robi alkohol. A tego wieczoru nie było go mało..
Walnęłam sobie ręką prosto w czoło.
-Nie boli Cie to?
-Nie. Zależy kiedy.
-Aha.
-A maxi.. wiesz może czemu on ..
-Robił nam za piniatę.
-Jaja sobie robisz.
-Nie. Nawalaliśmy go badylami.
-Cami, Brodwey..
-Wyznawali sobie miłość.. oficjalnie są narzeczeństwem..
-przecież oni są niepełnoletni.
-Tak.. ale on oświadczył się jej kapslem od tymbarka..
-Ty też mogłeś mi się oświadczyć.
-Nie byłem, na tyle pijany jak oni.
-Racja, racja.
-A gdzie jest Natalia?
-Naty..w sumie.. nie wiem..
Odeszłam..
-Dziewczyny.. wiecie gdzie jest Natalia?
W tym momencie usłyszałam głośnie krzyki. Z dziewczynami podbiegłyśmy, do tamtego miejsca. Natalia siedziała w łódce, na środku jeziora.
-Pomóżcie mi!
-Kto ją tam wsadził?-spytałam.
-Nie wiemy..
-Natalia! Nie przejmuj się! Zaraz Cię wyciągniemy!-westchnęłam-dziewczyny trzeba po nią płynąć.
-Ja nie idę, ja się boję.-Fran
-Ja też nie..ja.. po prostu nie chce mi się.
-Czyli zostałam tylko ja , tak?
-Tak.
-Dzięki za wsparcie.
Zdjęłam buty, skarpetki. Musiałam zdjąć też sukienkę bo przecież w niej nie popłynę...
Na szczęście chłopaków nie było obok.
Wszędzie glony.. fu.. dobrze chociaż, że umiem pływać. Podpłynęłam do niej.
-Nic Ci nie jest?
-Nie..co ja tu robię?
-sama nie wiem..pociągnęłam łódkę z nią, i wyszłyśmy na brzeg. Na brzegu czekali chłopacy. Fajnie, Natalia jest sucha, a ja jestem mokra, i tylko w bieliźnie.
-Czemu nie wychodzisz z wody?-spytali.
-Bo.. bo nie chcę..
-Bo?
-Bo nie..
-Musimy iść..
-Ja sobie jeszcze popływam.
Lu wiedziała o co chodzi, pociągnęła dziewczyny i chłopaków za sobą i poszli. Chciałam już wyjść, by móc się przebrać, ale niestety na kłodzie przed brzegiem usiadł Leon.
-Mogę się przebrać?-rzuciłam.
-Nie zabraniam Ci.
-Ale ja potrzebuję chwilę prywatności.
-dzisiaj w nocy się przede mną rozbierałaś, a teraz się wstydzisz?
-dobrze wiesz jak było.
-Nie nie wiem, przypomnisz mi?
-Leon błagam, ta woda jest lodowata.
-Mogę popływać razem z tobą.
-Nie chcę.
-No to wyjdź z wody.
-Nie, dopóki sobie nie pójdziesz.
-Ale ja nie chcę.
-Ale ja chcę.
-Ale ja nie.
-Co mam zrobić, żebyś sobie poszedł?
-Wyjdź z wody, a sobie pójdę.
-A co jeśli nie wyjdę.
-To ja sobie nie pójdę.
-Kolego, zimno mi.
-Koleżanko, to wyjdź z wody a zrobi się gorąco.
-Jaki ty jesteś Napalony.
-Maybe.
-Nie maybe, tylko tak.
Wzruszył ramionami.
-Możesz sobie pójść?
-Spławiasz mnie?
-Próbuję.
-Dziękuję za szczerość.
Wstał i ruszył w tamtą stronę. No fajnie obraził się. Pobiegłam za nim.... o jednej rzeczy zapomniałam..
-Poczekaj.
-Jednak wyszłaś z wody.- prze analizował mnie wzrokiem.
Na mojej twarzy, pojawiły się zapewne rumieńce. Czułam się jak wielki pomidor.
Poczekaj. Wróciłam się, i założyłam sukienkę oraz obuwie.
-Już.
-Wolałem Cię bez sukienki.
-Czyli jestem brzydka?
-Nie..nic takiego nie mówiłem.
-Yhm.
-Jesteś piękna, ale bez sukienki tez Ci ładnie.
-nie śmieszne.
-i nie miało być, taka prawda. Idziemy?
Chwyciłam go za rękę, i poszliśmy, do naszych przyjaciół. Mimo tego, że jestem niecały miesiąc w ich klasie, a oni znają siebię, od pierwszej klasy, czuję się przy nich bardzo dobrze. Nie sprawiają mi żadnego kłopotu.. no..chyba, że Panna puszczalska.
Gdy doszliśmy, wzięłam na słowo Lu, Cam, Fran, i Naty.
-Lu, idziemy teraz do tego wujka? Chciałabym się umyć, i przebrać, ale jakoś, nie za bardzo chciałabym przy chłopakach.
-Okej. Są tam dwie łazienki, więc, nie powinno być zamieszania. Chodźcie.
-My.. za pół godziny będziemy.. tak.. musimy...nie ważne.. za niedługo będziemy..-krzyknęłam do chłopaków.
Upewniłyśmy się, że żaden za nami nie idzie, i doszłyśmy do domku.
Pierwsze weszły Lu i Fran, Potem ja i Cami, a Następnie Naty.
-No, i to to ja rozumiem.
-A chłopacy niech śmierdzą.-dowaliła fran.
Każda z nas zaczęła się śmiać.
-Dobra wracajmy, bo będą jeszcze coś podejrzewać.
Zamknęłyśmy drzwi, i spacerem wróciłyśmy.
-Gdzie byłyście?-spytał Leon
Spanikowałam..nie wiedziałam co powiedzieć..
-Na Grzybach!
-Na grzybach?
-Tak, na grzybach.
-I gdzie są te wasze grzyby?
-Zjadły je ryby..
-Ryby zjadły grzyby?
-Tak. A co? Nie wierzysz mi?
-Nie za bardzo.
Podszedł do mnie.
-A buziaka dostanę.
-Nie nie za bardzo.-odpowiedziałam
-Nie nie za bardzo.-pokręcił głową, i delikatnie mnie pocałował, oczywiście, oddałam mu pocałunek.
-Leoś! Zdradzasz mnie?-podbiegła do nas Stephania.
-Słucham?-powiedział.
-Zdradzasz mnie z Violettą!
-A od kiedy ja znowu jestem z tobą?
-No jak to? Zawsze byliśmy ze sobą.
-Nie raczej nie. Andres cię szuka, lepiej do niego wracaj.
-Czyli? Kto Ci powiedział? Kto powiedział, że ja z nim jestem?
-Sam widziałem.
-Ale.. Dlaczego Violetta? Leon..ja.. ja Cię kocham. Dlaczego się z nią całowałeś? Przecież ty jesteś mój..
-Ja twój? Dlaczego Violetta? Dobre pytanie.. bo się zakochałem. Tak, to właśnie była przy mnie gdy czegoś potrzebowałem, rozumie mnie jak nikt inny. A ty? Ile razy od Ciebie usłyszałem jakieś słowa, na przykład kocham Cię? Co? Zero, ani razu nie usłyszałem tego z twoich ust. Powiedz mi dlaczego, przez tyle mnie oszukiwałaś? Byłaś ze mną tylko dla pokazu! A Violetta? Ona pokochała mnie takiego jakim jestem. Mimo moich wad. A na Ciebie, teraz patrzeć nie mogę.
-To chyba jakiś żart! Violetta, jestem od niej o sto razy lepsza. Piękniejsza, mądrzejsza.
-Ty nawet do pięt jej nie dorastasz.
-Ona jest tak głęboka jak brodzik.
-Co ty chcesz osiągnąć? Powiedz mi..
W jej oczach zauważyłam łzy.. może, i nie trawiłam jej.. ale jednak zrobiło mi się jej szkoda..
-Leon, olej ją.-szepnęłam.
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
Dobrze, że przestał, bo myślałam, że ona się zaraz rozpłacze.
Poszła sobie.
-Stephania! Poczekaj!-krzyknęłam.
Podbiegłam do niej.
-Idź sobie.
-Nie. Mogę z tobą porozmawiać?
-O czym?-zatrzymała się.
-O tym wszystkim.
-Słucham..
-Nie wiem dlaczego, nie wiem co takiego Ci zrobiłam, że mnie nienawidzisz. Traktujesz mnie jak jakiegoś intruza. Czym ja zawiniłam?
-Bo.. gdy Ciebie, jeszcze nie było. To każdy był u moich stóp. Byłam popularna, wielką gwiazdą. A gdy tylko ty się pojawiłaś.. to wszystko legło w gruzach.. uwierz mi.. z początku bardzo kochałam Leona, ale potem... woda sodowa uderzyła mi do głowy, myślałam, że tylko ja jestem ta najlepszą. Pojawiłaś się, i teraz każdy chłopak mówi o tobie same dobre rzeczy. A mnie uważają za plastik. Stephania to, Stephania tamto.. bardzo chciałabym się zmienić.. ale nie potrafię.. zaszło to za daleko..nawet jakbym chciała.. to nie mogę..
-Może i nie powinnam tego mówić.. ale.. pomogę Ci, oczywiście jeśli chcesz. Tylko na początek, musisz przeprosić wszystkich za swoje zachowanie, a szczególnie Leona. Rozumiemy się?
-Tak, tak. Dziękuję.-mówiła ścierając swoje łzy z policzka.
Sama nie wiem co ja robię, ale chciałabym jej jakoś pomóc.
-Chodź wracajmy..
-Nie nie, ja pójdę się przejść, idź Leon, pewnie na Ciebie czeka..
-Dobrze, do zobaczenia.
Pobiegłam spowrotem.
-Co Ci mówiła? Po co do niej poszłaś?
-Miałam.. taką... małą sprawę.. nie ważne... Jest godzina dwunasta, czy oni nie powinni już dawno wstać?
-Nie wiem, może o nas zapomnieli.
Poszliśmy do namiotu nauczycieli, tak oni mogli spać w namiocie a my w szałasie, sprawiedliwość.
Zajrzeliśmy do namiotu, a Ci jeszcze spali, chłopcy obudzili Kajzerkę, tak ma na nazwisko nasza pani od matmy. Powiedziała, że dzisiaj mamy wolne, i możemy robić co chcemy.
Zasunęliśmy im namiot, i odeszliśmy kawałek od niego.
-Idziemy pływać!-zasugerował Diego
Każdy się zgodził. Ja z dziewczynami, wróciłyśmy do domu wujka, by przebrać się w stroje kąpielowe. Potem gdy byłyśmy już nad jeziorem, rozłożyłyśmy ręczniki na słońcu, założyłem jeszcze okulary.. ale wydaje mi się, że o czymś zapomniałam... no tak..
-Fran, posmarujesz mi plecy?
-Pewnie, chwyciła już opakowanie z kremem, gdy nagle podszedł do nas Leon.
-Może ja to zrobię.
-To ja was zostawiam.-i zeszła z mojego ręcznika.
Wycisnął z opakowania krem z filtrem i powoli zaczął rosmarować go na moich ramionach. Czułam się jak na jakimś masażu.
-Gdzie się tego nauczyłeś?-spytałam.
-Lata praktyki.
-Widzę, że nie tylko mi robiłeś taki masaż.
-W zasadzie, to tylko tobie.. no.. kiedyś tam, mamie robiłem.
-Na prawdę?
-Tak.
Po skończonym "masażu" wstałam, by się trochę rozejrzeć. Zdjęłam okulary, i dopiero wtedy ujrzałam, Leona bez koszulki, w samych szortach, woda ciekła mu po rozgrzanym torsie. Przygryzłam dolną wargę. Chyba to zauważył.
-To przyznasz w końcu , że jestem boski?
-No dobra.. i tak by wyszło na jaw.
-No słucham.
-Tak Leon jesteś boski.-mówiłam, jeżdżąc palcami po jego torsie.
-Zwycięstwo!
-Tak wygrałeś.-przytaknęłam.
-Wyglądasz bardzo atrakcyjnie w tym stroju.
-A dziękuję dziękuję. Ty też niczego sobie.
-Idziemy popływać?
-O nie..ja nie idę..za dużo kąpieli jak na dzisiaj..
-No proszę.
-Powiedziałam nie Leon.
-No proszę..
-Nie bo woda jest za zimna..
-Wcale, że nie jest.
-Właśnie, że tak.
-Po woli się przyzwyczaisz.. wskakuj.
-No dobra.
Wskoczyłam mu na plecy, i powoli kierował się w stronę wody.
-Masz iść powoli jasne?
-Jak ty słońce.
Zaczął biec do wody. Czułam się jakbym była zamknięta w zamrażarce.. wiem jak to jest.. bo niegdyś zamknął mnie tam Federico.
Byłam cała mokra, zimna woda spływała mi po ciele.
-Leon!-wrzasnęłam.
-Tak słucham.
-jestem cała mokra.
-No i tak być powinno.
-Właśnie że nie.
-Gniewasz się na mnie?
-Może trochę.
-A jak bardzo?
-Bardzo.
-Bardzo że bardzo, czy wcale.
-Nie wiem, nie wiem.
-Ale ja wiem.
Zbliżył się, żeby mnie pocałować, ale ja zanurkowałam. Woda była tutaj tak czysta, że widziałam wszystko. Mnóstwo rybek, koralowce. Za mną zanurkował Leon. Jednak nie dałam
mu się oprzeć, nie potrafiłam. Pocałował mnie. Musiało to trochę dziwnie wyglądać, że żadne z nas nie wypływa na powierzchnię, po takim czasie. Zabrakło mi powietrza więc się wynurzyłam.
-Nadal się na mnie gniewasz? -spytał po wynurzeniu.
-Może troszkę mniej.
-No weź.
-Wychodzę, z wody.
Jak mówiłam tak i wyszłam.
Położyłam się mokra na ręcznik.
-Co wy robiliście tak długo pod wodą?
-My.. nic.. po prostu, podziwiałam.. roślinki..
-Z Leonem w wodzie?
-Tak.. chciał mi dotrzymać towarzystwa..
-Ciekawe, Ciekawe.
-Vils mogę Cię na chwilę prosić?-wtrącił się Diego.
-Pewnie, już idę.
Odeszłam z nim kawałek.
-Więc...
-Chodzi o to, że.. podoba mi się Francesca.
-To świetnie, powiedz jej to.
-Zwariowałaś? Tak po prostu?
-No tak.
-Mam podejść do niej i powiedzieć. "Cześć Francesca podobasz mi się".
-Nie no fakt..spróbuj.. jakoś się do niej zbliżyć..
-Tak jak ty z Leonem?
-Yy..no można tak powiedzieć.
-Okej dzięki.-powiedział uradowany.
Dostałam całusa w policzek a ten pobiegł, do chłopaków.
Położyłam się znowu na ręcznik.
Po chwili do Fran, podszedł Diegito.
-Fran, idziesz pływać?
-No pewnie, czemu nie.-uśmiechnęła się.
No i nową parę, mamy jak w banku.
-Dziewczyny, tez to widzicie?-spytała Natalia gdy oni odeszli.
-Co?
-No, jak Diego na nią patrzy.
-Nie da się nie zauważyć.
-Ja też bym chciała się tak zakochać.-westchnęła Lu.
-Poczekaj, poczekaj. Tylko zapoznam Cię z Federem.
-Zrobisz to dla mnie?
-Jasne, że tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki tam rozdział. Wydaje mi się długi. O.o tak, bo nie będzie rozdziału przez jakieś 4 dni. Dzisiaj
wracam do Polski, no i pewnie nie będę miała kiedy napisać. Ogółem mam nadzieję, że wam się podoba.
I już nie zanudzam. Papatki. :D
-A maxi.. wiesz może czemu on ..
-Robił nam za piniatę.
-Jaja sobie robisz.
-Nie. Nawalaliśmy go badylami.
-Cami, Brodwey..
-Wyznawali sobie miłość.. oficjalnie są narzeczeństwem..
-przecież oni są niepełnoletni.
-Tak.. ale on oświadczył się jej kapslem od tymbarka..
-Ty też mogłeś mi się oświadczyć.
-Nie byłem, na tyle pijany jak oni.
-Racja, racja.
-A gdzie jest Natalia?
-Naty..w sumie.. nie wiem..
Odeszłam..
-Dziewczyny.. wiecie gdzie jest Natalia?
W tym momencie usłyszałam głośnie krzyki. Z dziewczynami podbiegłyśmy, do tamtego miejsca. Natalia siedziała w łódce, na środku jeziora.
-Pomóżcie mi!
-Kto ją tam wsadził?-spytałam.
-Nie wiemy..
-Natalia! Nie przejmuj się! Zaraz Cię wyciągniemy!-westchnęłam-dziewczyny trzeba po nią płynąć.
-Ja nie idę, ja się boję.-Fran
-Ja też nie..ja.. po prostu nie chce mi się.
-Czyli zostałam tylko ja , tak?
-Tak.
-Dzięki za wsparcie.
Zdjęłam buty, skarpetki. Musiałam zdjąć też sukienkę bo przecież w niej nie popłynę...
Na szczęście chłopaków nie było obok.
Wszędzie glony.. fu.. dobrze chociaż, że umiem pływać. Podpłynęłam do niej.
-Nic Ci nie jest?
-Nie..co ja tu robię?
-sama nie wiem..pociągnęłam łódkę z nią, i wyszłyśmy na brzeg. Na brzegu czekali chłopacy. Fajnie, Natalia jest sucha, a ja jestem mokra, i tylko w bieliźnie.
-Czemu nie wychodzisz z wody?-spytali.
-Bo.. bo nie chcę..
-Bo?
-Bo nie..
-Musimy iść..
-Ja sobie jeszcze popływam.
Lu wiedziała o co chodzi, pociągnęła dziewczyny i chłopaków za sobą i poszli. Chciałam już wyjść, by móc się przebrać, ale niestety na kłodzie przed brzegiem usiadł Leon.
-Mogę się przebrać?-rzuciłam.
-Nie zabraniam Ci.
-Ale ja potrzebuję chwilę prywatności.
-dzisiaj w nocy się przede mną rozbierałaś, a teraz się wstydzisz?
-dobrze wiesz jak było.
-Nie nie wiem, przypomnisz mi?
-Leon błagam, ta woda jest lodowata.
-Mogę popływać razem z tobą.
-Nie chcę.
-No to wyjdź z wody.
-Nie, dopóki sobie nie pójdziesz.
-Ale ja nie chcę.
-Ale ja chcę.
-Ale ja nie.
-Co mam zrobić, żebyś sobie poszedł?
-Wyjdź z wody, a sobie pójdę.
-A co jeśli nie wyjdę.
-To ja sobie nie pójdę.
-Kolego, zimno mi.
-Koleżanko, to wyjdź z wody a zrobi się gorąco.
-Jaki ty jesteś Napalony.
-Maybe.
-Nie maybe, tylko tak.
Wzruszył ramionami.
-Możesz sobie pójść?
-Spławiasz mnie?
-Próbuję.
-Dziękuję za szczerość.
Wstał i ruszył w tamtą stronę. No fajnie obraził się. Pobiegłam za nim.... o jednej rzeczy zapomniałam..
-Poczekaj.
-Jednak wyszłaś z wody.- prze analizował mnie wzrokiem.
Na mojej twarzy, pojawiły się zapewne rumieńce. Czułam się jak wielki pomidor.
Poczekaj. Wróciłam się, i założyłam sukienkę oraz obuwie.
-Już.
-Wolałem Cię bez sukienki.
-Czyli jestem brzydka?
-Nie..nic takiego nie mówiłem.
-Yhm.
-Jesteś piękna, ale bez sukienki tez Ci ładnie.
-nie śmieszne.
-i nie miało być, taka prawda. Idziemy?
Chwyciłam go za rękę, i poszliśmy, do naszych przyjaciół. Mimo tego, że jestem niecały miesiąc w ich klasie, a oni znają siebię, od pierwszej klasy, czuję się przy nich bardzo dobrze. Nie sprawiają mi żadnego kłopotu.. no..chyba, że Panna puszczalska.
Gdy doszliśmy, wzięłam na słowo Lu, Cam, Fran, i Naty.
-Lu, idziemy teraz do tego wujka? Chciałabym się umyć, i przebrać, ale jakoś, nie za bardzo chciałabym przy chłopakach.
-Okej. Są tam dwie łazienki, więc, nie powinno być zamieszania. Chodźcie.
-My.. za pół godziny będziemy.. tak.. musimy...nie ważne.. za niedługo będziemy..-krzyknęłam do chłopaków.
Upewniłyśmy się, że żaden za nami nie idzie, i doszłyśmy do domku.
Pierwsze weszły Lu i Fran, Potem ja i Cami, a Następnie Naty.
-No, i to to ja rozumiem.
-A chłopacy niech śmierdzą.-dowaliła fran.
Każda z nas zaczęła się śmiać.
-Dobra wracajmy, bo będą jeszcze coś podejrzewać.
Zamknęłyśmy drzwi, i spacerem wróciłyśmy.
-Gdzie byłyście?-spytał Leon
Spanikowałam..nie wiedziałam co powiedzieć..
-Na Grzybach!
-Na grzybach?
-Tak, na grzybach.
-I gdzie są te wasze grzyby?
-Zjadły je ryby..
-Ryby zjadły grzyby?
-Tak. A co? Nie wierzysz mi?
-Nie za bardzo.
Podszedł do mnie.
-A buziaka dostanę.
-Nie nie za bardzo.-odpowiedziałam
-Nie nie za bardzo.-pokręcił głową, i delikatnie mnie pocałował, oczywiście, oddałam mu pocałunek.
-Leoś! Zdradzasz mnie?-podbiegła do nas Stephania.
-Słucham?-powiedział.
-Zdradzasz mnie z Violettą!
-A od kiedy ja znowu jestem z tobą?
-No jak to? Zawsze byliśmy ze sobą.
-Nie raczej nie. Andres cię szuka, lepiej do niego wracaj.
-Czyli? Kto Ci powiedział? Kto powiedział, że ja z nim jestem?
-Sam widziałem.
-Ale.. Dlaczego Violetta? Leon..ja.. ja Cię kocham. Dlaczego się z nią całowałeś? Przecież ty jesteś mój..
-Ja twój? Dlaczego Violetta? Dobre pytanie.. bo się zakochałem. Tak, to właśnie była przy mnie gdy czegoś potrzebowałem, rozumie mnie jak nikt inny. A ty? Ile razy od Ciebie usłyszałem jakieś słowa, na przykład kocham Cię? Co? Zero, ani razu nie usłyszałem tego z twoich ust. Powiedz mi dlaczego, przez tyle mnie oszukiwałaś? Byłaś ze mną tylko dla pokazu! A Violetta? Ona pokochała mnie takiego jakim jestem. Mimo moich wad. A na Ciebie, teraz patrzeć nie mogę.
-To chyba jakiś żart! Violetta, jestem od niej o sto razy lepsza. Piękniejsza, mądrzejsza.
-Ty nawet do pięt jej nie dorastasz.
-Ona jest tak głęboka jak brodzik.
-Co ty chcesz osiągnąć? Powiedz mi..
W jej oczach zauważyłam łzy.. może, i nie trawiłam jej.. ale jednak zrobiło mi się jej szkoda..
-Leon, olej ją.-szepnęłam.
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać.
Dobrze, że przestał, bo myślałam, że ona się zaraz rozpłacze.
Poszła sobie.
-Stephania! Poczekaj!-krzyknęłam.
Podbiegłam do niej.
-Idź sobie.
-Nie. Mogę z tobą porozmawiać?
-O czym?-zatrzymała się.
-O tym wszystkim.
-Słucham..
-Nie wiem dlaczego, nie wiem co takiego Ci zrobiłam, że mnie nienawidzisz. Traktujesz mnie jak jakiegoś intruza. Czym ja zawiniłam?
-Bo.. gdy Ciebie, jeszcze nie było. To każdy był u moich stóp. Byłam popularna, wielką gwiazdą. A gdy tylko ty się pojawiłaś.. to wszystko legło w gruzach.. uwierz mi.. z początku bardzo kochałam Leona, ale potem... woda sodowa uderzyła mi do głowy, myślałam, że tylko ja jestem ta najlepszą. Pojawiłaś się, i teraz każdy chłopak mówi o tobie same dobre rzeczy. A mnie uważają za plastik. Stephania to, Stephania tamto.. bardzo chciałabym się zmienić.. ale nie potrafię.. zaszło to za daleko..nawet jakbym chciała.. to nie mogę..
-Może i nie powinnam tego mówić.. ale.. pomogę Ci, oczywiście jeśli chcesz. Tylko na początek, musisz przeprosić wszystkich za swoje zachowanie, a szczególnie Leona. Rozumiemy się?
-Tak, tak. Dziękuję.-mówiła ścierając swoje łzy z policzka.
Sama nie wiem co ja robię, ale chciałabym jej jakoś pomóc.
-Chodź wracajmy..
-Nie nie, ja pójdę się przejść, idź Leon, pewnie na Ciebie czeka..
-Dobrze, do zobaczenia.
Pobiegłam spowrotem.
-Co Ci mówiła? Po co do niej poszłaś?
-Miałam.. taką... małą sprawę.. nie ważne... Jest godzina dwunasta, czy oni nie powinni już dawno wstać?
-Nie wiem, może o nas zapomnieli.
Poszliśmy do namiotu nauczycieli, tak oni mogli spać w namiocie a my w szałasie, sprawiedliwość.
Zajrzeliśmy do namiotu, a Ci jeszcze spali, chłopcy obudzili Kajzerkę, tak ma na nazwisko nasza pani od matmy. Powiedziała, że dzisiaj mamy wolne, i możemy robić co chcemy.
Zasunęliśmy im namiot, i odeszliśmy kawałek od niego.
-Idziemy pływać!-zasugerował Diego
Każdy się zgodził. Ja z dziewczynami, wróciłyśmy do domu wujka, by przebrać się w stroje kąpielowe. Potem gdy byłyśmy już nad jeziorem, rozłożyłyśmy ręczniki na słońcu, założyłem jeszcze okulary.. ale wydaje mi się, że o czymś zapomniałam... no tak..
-Fran, posmarujesz mi plecy?
-Pewnie, chwyciła już opakowanie z kremem, gdy nagle podszedł do nas Leon.
-Może ja to zrobię.
-To ja was zostawiam.-i zeszła z mojego ręcznika.
Wycisnął z opakowania krem z filtrem i powoli zaczął rosmarować go na moich ramionach. Czułam się jak na jakimś masażu.
-Gdzie się tego nauczyłeś?-spytałam.
-Lata praktyki.
-Widzę, że nie tylko mi robiłeś taki masaż.
-W zasadzie, to tylko tobie.. no.. kiedyś tam, mamie robiłem.
-Na prawdę?
-Tak.
Po skończonym "masażu" wstałam, by się trochę rozejrzeć. Zdjęłam okulary, i dopiero wtedy ujrzałam, Leona bez koszulki, w samych szortach, woda ciekła mu po rozgrzanym torsie. Przygryzłam dolną wargę. Chyba to zauważył.
-To przyznasz w końcu , że jestem boski?
-No dobra.. i tak by wyszło na jaw.
-No słucham.
-Tak Leon jesteś boski.-mówiłam, jeżdżąc palcami po jego torsie.
-Zwycięstwo!
-Tak wygrałeś.-przytaknęłam.
-Wyglądasz bardzo atrakcyjnie w tym stroju.
-A dziękuję dziękuję. Ty też niczego sobie.
-Idziemy popływać?
-O nie..ja nie idę..za dużo kąpieli jak na dzisiaj..
-No proszę.
-Powiedziałam nie Leon.
-No proszę..
-Nie bo woda jest za zimna..
-Wcale, że nie jest.
-Właśnie, że tak.
-Po woli się przyzwyczaisz.. wskakuj.
-No dobra.
Wskoczyłam mu na plecy, i powoli kierował się w stronę wody.
-Masz iść powoli jasne?
-Jak ty słońce.
Zaczął biec do wody. Czułam się jakbym była zamknięta w zamrażarce.. wiem jak to jest.. bo niegdyś zamknął mnie tam Federico.
Byłam cała mokra, zimna woda spływała mi po ciele.
-Leon!-wrzasnęłam.
-Tak słucham.
-jestem cała mokra.
-No i tak być powinno.
-Właśnie że nie.
-Gniewasz się na mnie?
-Może trochę.
-A jak bardzo?
-Bardzo.
-Bardzo że bardzo, czy wcale.
-Nie wiem, nie wiem.
-Ale ja wiem.
Zbliżył się, żeby mnie pocałować, ale ja zanurkowałam. Woda była tutaj tak czysta, że widziałam wszystko. Mnóstwo rybek, koralowce. Za mną zanurkował Leon. Jednak nie dałam
mu się oprzeć, nie potrafiłam. Pocałował mnie. Musiało to trochę dziwnie wyglądać, że żadne z nas nie wypływa na powierzchnię, po takim czasie. Zabrakło mi powietrza więc się wynurzyłam.
-Nadal się na mnie gniewasz? -spytał po wynurzeniu.
-Może troszkę mniej.
-No weź.
-Wychodzę, z wody.
Jak mówiłam tak i wyszłam.
Położyłam się mokra na ręcznik.
-Co wy robiliście tak długo pod wodą?
-My.. nic.. po prostu, podziwiałam.. roślinki..
-Z Leonem w wodzie?
-Tak.. chciał mi dotrzymać towarzystwa..
-Ciekawe, Ciekawe.
-Vils mogę Cię na chwilę prosić?-wtrącił się Diego.
-Pewnie, już idę.
Odeszłam z nim kawałek.
-Więc...
-Chodzi o to, że.. podoba mi się Francesca.
-To świetnie, powiedz jej to.
-Zwariowałaś? Tak po prostu?
-No tak.
-Mam podejść do niej i powiedzieć. "Cześć Francesca podobasz mi się".
-Nie no fakt..spróbuj.. jakoś się do niej zbliżyć..
-Tak jak ty z Leonem?
-Yy..no można tak powiedzieć.
-Okej dzięki.-powiedział uradowany.
Dostałam całusa w policzek a ten pobiegł, do chłopaków.
Położyłam się znowu na ręcznik.
Po chwili do Fran, podszedł Diegito.
-Fran, idziesz pływać?
-No pewnie, czemu nie.-uśmiechnęła się.
No i nową parę, mamy jak w banku.
-Dziewczyny, tez to widzicie?-spytała Natalia gdy oni odeszli.
-Co?
-No, jak Diego na nią patrzy.
-Nie da się nie zauważyć.
-Ja też bym chciała się tak zakochać.-westchnęła Lu.
-Poczekaj, poczekaj. Tylko zapoznam Cię z Federem.
-Zrobisz to dla mnie?
-Jasne, że tak.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Taki tam rozdział. Wydaje mi się długi. O.o tak, bo nie będzie rozdziału przez jakieś 4 dni. Dzisiaj
wracam do Polski, no i pewnie nie będę miała kiedy napisać. Ogółem mam nadzieję, że wam się podoba.
I już nie zanudzam. Papatki. :D
Śliczny... <3 ah...Leonetta!!!! <3 <3 <3 Jest długi....bardzo długi. Rozpisałabym się ale jest 01.27 i nie daje już rady. Ozy mi się zamykają. Jakby co to u mnie nowy rozdział ;) wpadniesz? Czekam z niecierpliwością na next i pozdrawiam. Besos :*
OdpowiedzUsuńTe amo <3
PS wszystko się ułoży (dobrze wiesz co mam na myśli :***)
ooooooo superaśnie !! talencik <333
OdpowiedzUsuńNajbardziej rosmieszyl mnie fragmet o grzybach :)
szkoda ze nie bedzie tak długo rodziału :( chyba nie wytrzymam :DD
faktycznie baaardzo długi rodzial i dobrze ze sie troche dzialo bo ja lubie jak sie dzieje jakaś akcja a nie tak jak niektórzy,tylko słodzą :)
okej troche sie rozpisalam :)
papatki
pozdro
Oliwia S.
świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać next :D
*jestem nowa, teraz znalazłam bloga* :D
świetny blog :*
zapraszam do siebie :*
leonettamiamor.blogspot.com
To dziwne, bo właśnie wczoraj z koleżanką rozmawiałyśmy o twoim blogu.xd Czytam czytam, ale nie komentuję. :)) ♥
UsuńCieszę się bardzo, że wzbogaciłam się o jedną czytelniczkę. ;)