*Violetta*
Niestety nasza piękna przygoda w buszu się skończyła. Dlaczego? Dlatego bo Maxi sierota złamał rękę? Jak to zrobił? Potknął się o kamień lądując na pisaku. Na piesku! Więc w jaki sposób mógł połamać rękę?
Spakowałam swoje rzeczy, chwyciłam w dłoń moją torbę która warzy chyba z tonę. Rozejrzałam się dookoła, było strasznie ponuro, zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze . Lekko kropił deszcz, nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, poczułam jakąś ulgę. Zrobiłam krok do przodu, i lekko się zachwiałam.
-Może pomóc?- poczułam jak ktoś obejmuje mnie rękoma w pasie, kładąc przy tym głowę na ramieniu.
-Bardzo proszę.- oczywiście wiedziałam kto to był, bo kto normalny przytulałby obcą osobę w buszu?
Odwróciłam się i zobaczyłam, uśmiechniętego od ucha do ucha, przystojnego faceta, który ma na imię Leon.
Wręczyłam mu torbę,m chwycił ja w rękę, objął mnie ręką w tali. Ruszyliśmy w stronę autokaru. Na miejscach siedzieli już wszyscy, Fran z Lu, Naty z Cami, Diego z Brodwayem . I reszta też usiadła z kimś . Więc ja zajęłam miejsce razem z Leonem obok siebie.
-Spać mi się chce.-powiedziałam zakrywający usta ręką przed ziewnięciem.
-To śpij.
-A nie będziesz się gniewał jak zasnę ?-spytałam
-Nie, spokojnie.-uśmiechnął się.
Wtuliłam się w niego, i jakimś sposobem udało mi się zasnąć. Miałam dziwny sen, śniło mi się ze do naszej klasy doszła jakaś. dziewczyna, która odebrała mi Leona. Ale to jest absurdalne nigdy nie pozwoliłabym jej na coś takiego. Otworzyłam oczy, chciałam jak najszybciej skończyć z tym snem. Zobaczyłam że głową leżę na kolanach szatyna. Był moment kiedy zrobiło mi się trochę zimno, wzięłam rękę i lekko otarłam ją o ramie. Od razu poczułam ciepło, Leon przykrył mnie swoją bluzą. Na samą myśl o tym, jakiego wspaniałego mam chłopaka uśmiechnęłam się do samej siebie.
-Skąd ten nagły uśmiech? -spytał.
Obróciłam się, leżałam na plecach, tak aby móc patrzeć mu w oczy.
-To już nie mogę się uśmiechać? -zaśmiałam się.
-oczywiście,że możesz. Dla mnie to nawet lepiej. -uśmiechnął się.
-Dlaczego?
-Bo uwielbiam jak się uśmiechasz.-powiedział
-Ja też coś uwielbiam.
-Co takiego?
-Masz przepiękne oczy. -pokazałam białe ząbki
Zaczął się śmiać.
-Z czegoś się śmiejesz?
- Wcale nie mam. Przepięknych oczu.
-No jak to nie?
-No nie.
-Ja wiem swoje.
-O mam kolejną rzecz .
-Co ?
-Jesteś cudowna. I wcale nie mówię tego dlatego że dostać buziaka. -zaśmiał się
-Po pierwsze nie nie jestem cudowna, po drugie nie dostaniesz go. -wystawiłam język.
-Okej w takim razie sama będziesz niosła swoją torbę.
-Co? No nie! Człowieku ona jest strasznie ciężka.
-Nie dziwię się. Trzeba nie było wkładać cegieł do torby.
-Jakich cegieł? Tam są moje najpotrzebniejsze rzeczy.
-Jasne jasne, wzięłaś chyba całą szafę.
-Wcale nie. Mam chyba z pięć razy więcej ubrań. .
-Co ? To ty chyba codziennie jakiś zestaw sobie układasz.
-Wcale nie, codziennie to ja mam problem co na siebie włożyć.
-Chyba żartujesz.
-Nie nie żartuje.
-O mój Boże.
-Okej jak nie chcesz to poproszę Fede aby mi wziął.
-Fede? Jaki Fede? -zrobił minę typowego zazdrośnika.
-Spokojnie uspokój się. Mówiłam Ci Federico to mój brat.
-A. ..-opadł na siedzenie z rumieńcami na policzkach.
-Zazdrosny? -zapytałam
-Tak.. bardzo. To ja będę niósł Ci tą torbę. ~powiedział pewny siebie.
-Jak wolisz.
-A ten twój brat to ile on ma?
- Starszy o rok. Jest już pełnoletni .
- to fajnie że masz w domu brata, pewnie pomaga twoim rodzicom ze wszystkim.
-Tak..-powiedziałam niepewnie.
-Coś się stało? ~spytał
-Nie, jest Okej .
Co miałam mu niby powiedzieć? To nie pora powiedzieć mu o tym, że bo cały czas oszukiwałam. Jakoś. .. jak będzie dobry moment to zrobię.
-Nasi rodzice się przyjaźnią tak?
-Tak, Angie kiedyś mi wspominała o tym.
-Angie? Czemu mówisz po imieniu o swojej mamie?
-Tak jakoś mi się powiedziało. -spróbowałam wymusić uśmiech.
-Szanowna młodzieży proszę, dzwonić po rodziców, opiekunów aby zjawili się na parkingu koło M´C Donalda. -Kajzerka wydarł się na cały autokar.
Podniosłam się i usiadłam na swój fotel.
Wyjęłam telefon i napisałam SMS do Federa.
"Widzimy się pod makiem czekam :*"
Zaraz po tym otrzymałam odpowiedź.
"Oki doki siostra :*"
Leon zadzwonił do rodziców i powiedział że nie muszą po niego przychodzić.
Po chwili autokar się zatrzymał, wysiadłam z autokaru, zaraz za mną Leoś z moją torbą. Zdjęłam z ramion bluzę i założyłam ja jak na człowieka przystało.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, i wzrokiem zaczęłam szukać braciszka.
Złapałam Leona za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę federica.
-Vils.-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
-Tęskniłaś?
-Tak bardzo, że aż wcale. -zaśmiałam się.
-Przedstawisz mnie koledze?
Spojrzał na zatłoczone ręce moje i Leona.
-Tak, już. Więc, Fede to jest Leon, A Leon to jest Fede.
Podali sobie dłonie.
-A wy tak ten tego...
-Tak Leoś jest moim chłopakiem.
-To jak gumki się przydały? -zaczął się śmiać. Walnęłam go ręka w głowę z nadzieją ze coś mu się poprawi w tym kiczowatym mózgu. Leon dołączył do niego.
Strzeliłam sobie ręką w czoło. Jacy Ci faceci są mądrzy.
Zauważyłam Ludmilę , która idzie chodnikiem.
-Lu zaczekaj! -wrzasnęłam i czym prędzej podbiegłam do niej.
-tak? -spytała mało zorientowana.
-Chciałabyś przyjść dzisiaj do mnie na noc?
- Pewnie, z wielką chęcią tylko zadzwonię do rodziców.
Wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer bodajże do mamy.
Po skończonej rozmowie schowała z powrotem telefon.
-I jak?
-Mogę!
-Jej.
Zaczęłyśmy skakać jak głupie z radości.
-Z czego się tak cieszycie.? -nasze skoki przerwał głupkowaty uśmiech Leona.
-A nic, po prostu Lu przychodzi dzisiaj na noc.
-Ekhem.- Wtrącił się pełnoletni. -Może zapoznasz mnie z koleżanką? -spytał
-No tak, zapomniałabym. -westchnęłam -Lu , Fede, Feds Lu.
Niestety nasza piękna przygoda w buszu się skończyła. Dlaczego? Dlatego bo Maxi sierota złamał rękę? Jak to zrobił? Potknął się o kamień lądując na pisaku. Na piesku! Więc w jaki sposób mógł połamać rękę?
Spakowałam swoje rzeczy, chwyciłam w dłoń moją torbę która warzy chyba z tonę. Rozejrzałam się dookoła, było strasznie ponuro, zimny wiatr przyprawiał mnie o dreszcze . Lekko kropił deszcz, nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie, poczułam jakąś ulgę. Zrobiłam krok do przodu, i lekko się zachwiałam.
-Może pomóc?- poczułam jak ktoś obejmuje mnie rękoma w pasie, kładąc przy tym głowę na ramieniu.
-Bardzo proszę.- oczywiście wiedziałam kto to był, bo kto normalny przytulałby obcą osobę w buszu?
Odwróciłam się i zobaczyłam, uśmiechniętego od ucha do ucha, przystojnego faceta, który ma na imię Leon.
Wręczyłam mu torbę,m chwycił ja w rękę, objął mnie ręką w tali. Ruszyliśmy w stronę autokaru. Na miejscach siedzieli już wszyscy, Fran z Lu, Naty z Cami, Diego z Brodwayem . I reszta też usiadła z kimś . Więc ja zajęłam miejsce razem z Leonem obok siebie.
-Spać mi się chce.-powiedziałam zakrywający usta ręką przed ziewnięciem.
-To śpij.
-A nie będziesz się gniewał jak zasnę ?-spytałam
-Nie, spokojnie.-uśmiechnął się.
Wtuliłam się w niego, i jakimś sposobem udało mi się zasnąć. Miałam dziwny sen, śniło mi się ze do naszej klasy doszła jakaś. dziewczyna, która odebrała mi Leona. Ale to jest absurdalne nigdy nie pozwoliłabym jej na coś takiego. Otworzyłam oczy, chciałam jak najszybciej skończyć z tym snem. Zobaczyłam że głową leżę na kolanach szatyna. Był moment kiedy zrobiło mi się trochę zimno, wzięłam rękę i lekko otarłam ją o ramie. Od razu poczułam ciepło, Leon przykrył mnie swoją bluzą. Na samą myśl o tym, jakiego wspaniałego mam chłopaka uśmiechnęłam się do samej siebie.
-Skąd ten nagły uśmiech? -spytał.
Obróciłam się, leżałam na plecach, tak aby móc patrzeć mu w oczy.
-To już nie mogę się uśmiechać? -zaśmiałam się.
-oczywiście,że możesz. Dla mnie to nawet lepiej. -uśmiechnął się.
-Dlaczego?
-Bo uwielbiam jak się uśmiechasz.-powiedział
-Ja też coś uwielbiam.
-Co takiego?
-Masz przepiękne oczy. -pokazałam białe ząbki
Zaczął się śmiać.
-Z czegoś się śmiejesz?
- Wcale nie mam. Przepięknych oczu.
-No jak to nie?
-No nie.
-Ja wiem swoje.
-O mam kolejną rzecz .
-Co ?
-Jesteś cudowna. I wcale nie mówię tego dlatego że dostać buziaka. -zaśmiał się
-Po pierwsze nie nie jestem cudowna, po drugie nie dostaniesz go. -wystawiłam język.
-Okej w takim razie sama będziesz niosła swoją torbę.
-Co? No nie! Człowieku ona jest strasznie ciężka.
-Nie dziwię się. Trzeba nie było wkładać cegieł do torby.
-Jakich cegieł? Tam są moje najpotrzebniejsze rzeczy.
-Jasne jasne, wzięłaś chyba całą szafę.
-Wcale nie. Mam chyba z pięć razy więcej ubrań. .
-Co ? To ty chyba codziennie jakiś zestaw sobie układasz.
-Wcale nie, codziennie to ja mam problem co na siebie włożyć.
-Chyba żartujesz.
-Nie nie żartuje.
-O mój Boże.
-Okej jak nie chcesz to poproszę Fede aby mi wziął.
-Fede? Jaki Fede? -zrobił minę typowego zazdrośnika.
-Spokojnie uspokój się. Mówiłam Ci Federico to mój brat.
-A. ..-opadł na siedzenie z rumieńcami na policzkach.
-Zazdrosny? -zapytałam
-Tak.. bardzo. To ja będę niósł Ci tą torbę. ~powiedział pewny siebie.
-Jak wolisz.
-A ten twój brat to ile on ma?
- Starszy o rok. Jest już pełnoletni .
- to fajnie że masz w domu brata, pewnie pomaga twoim rodzicom ze wszystkim.
-Tak..-powiedziałam niepewnie.
-Coś się stało? ~spytał
-Nie, jest Okej .
Co miałam mu niby powiedzieć? To nie pora powiedzieć mu o tym, że bo cały czas oszukiwałam. Jakoś. .. jak będzie dobry moment to zrobię.
-Nasi rodzice się przyjaźnią tak?
-Tak, Angie kiedyś mi wspominała o tym.
-Angie? Czemu mówisz po imieniu o swojej mamie?
-Tak jakoś mi się powiedziało. -spróbowałam wymusić uśmiech.
-Szanowna młodzieży proszę, dzwonić po rodziców, opiekunów aby zjawili się na parkingu koło M´C Donalda. -Kajzerka wydarł się na cały autokar.
Podniosłam się i usiadłam na swój fotel.
Wyjęłam telefon i napisałam SMS do Federa.
"Widzimy się pod makiem czekam :*"
Zaraz po tym otrzymałam odpowiedź.
"Oki doki siostra :*"
Leon zadzwonił do rodziców i powiedział że nie muszą po niego przychodzić.
Po chwili autokar się zatrzymał, wysiadłam z autokaru, zaraz za mną Leoś z moją torbą. Zdjęłam z ramion bluzę i założyłam ja jak na człowieka przystało.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi, i wzrokiem zaczęłam szukać braciszka.
Złapałam Leona za rękę i powoli ruszyliśmy w stronę federica.
-Vils.-uśmiechnął się i mocno mnie przytulił.
-Tęskniłaś?
-Tak bardzo, że aż wcale. -zaśmiałam się.
-Przedstawisz mnie koledze?
Spojrzał na zatłoczone ręce moje i Leona.
-Tak, już. Więc, Fede to jest Leon, A Leon to jest Fede.
Podali sobie dłonie.
-A wy tak ten tego...
-Tak Leoś jest moim chłopakiem.
-To jak gumki się przydały? -zaczął się śmiać. Walnęłam go ręka w głowę z nadzieją ze coś mu się poprawi w tym kiczowatym mózgu. Leon dołączył do niego.
Strzeliłam sobie ręką w czoło. Jacy Ci faceci są mądrzy.
Zauważyłam Ludmilę , która idzie chodnikiem.
-Lu zaczekaj! -wrzasnęłam i czym prędzej podbiegłam do niej.
-tak? -spytała mało zorientowana.
-Chciałabyś przyjść dzisiaj do mnie na noc?
- Pewnie, z wielką chęcią tylko zadzwonię do rodziców.
Wyjęła telefon z kieszeni i wybrała numer bodajże do mamy.
Po skończonej rozmowie schowała z powrotem telefon.
-I jak?
-Mogę!
-Jej.
Zaczęłyśmy skakać jak głupie z radości.
-Z czego się tak cieszycie.? -nasze skoki przerwał głupkowaty uśmiech Leona.
-A nic, po prostu Lu przychodzi dzisiaj na noc.
-Ekhem.- Wtrącił się pełnoletni. -Może zapoznasz mnie z koleżanką? -spytał
-No tak, zapomniałabym. -westchnęłam -Lu , Fede, Feds Lu.
-Miło mi Cię poznać.
Powiedział a potem pocałował jej rękę, ta była czerwona jak burak, z podniecenia jak i rumieńców.
-Dobrze, Vils, ja spadam, muszę iść już do domu.-(federico)
-Jak to? Do jakiego domu?
-Normalnie, przecież ja też po wzięciu mnie, miałem dom.
-Jakim wzięciu o co chodzi? -spytał i zmrużł oczy mój chłopak.
-Wziąciu? Co..jakim wzięciu?-próbowałam wymyślić coś na szybko.-Chodźmy Lu przecież, nie będziesz nocowała u mnie wieczności.
-A ty bracie, idziesz spać do domu! Do mojego domu!
-Ale Violetta.. nie będę się uprzykrzał. i tak macie teraz dużo na głowie, a ja będę tylko kolejnym problemem.
-Żadnym problemem nie jesteś przestań marudzić i idź!
-Dobrze, Vils, ja spadam, muszę iść już do domu.-(federico)
-Jak to? Do jakiego domu?
-Normalnie, przecież ja też po wzięciu mnie, miałem dom.
-Jakim wzięciu o co chodzi? -spytał i zmrużł oczy mój chłopak.
-Wziąciu? Co..jakim wzięciu?-próbowałam wymyślić coś na szybko.-Chodźmy Lu przecież, nie będziesz nocowała u mnie wieczności.
-A ty bracie, idziesz spać do domu! Do mojego domu!
-Ale Violetta.. nie będę się uprzykrzał. i tak macie teraz dużo na głowie, a ja będę tylko kolejnym problemem.
-Żadnym problemem nie jesteś przestań marudzić i idź!
-No dobrze mamo.-opuścił głowę i ze śmiechem na twarzy ruszył przed siebie.
Lu poszła za nim.
-No to co, do poniedziałku? -spytałąm przybliżając się do stojącego na przeciw mnie Leośka.
-Do poniedziałku?
-No tak, do poniedziałku.
-A nie możemy się spotkać w weekend?
-W sumie czemu nie.-wzruszyłam ramionami.-zobaczymy.-uśmiechnęłam się- chcesz może teraz wpaść do mnie?
-Nie.. jest już późno, poza tym mama czeka na mnie już w samochodzie.-Wskazał ręką na pojazd.
Jego mama pomachała nam z środka samochodu, oczywiście, jak to kultura, odmachałam jej równiez z uśmiechem.
-No dobrze to ja już lecę. -powiedział.
Zbliżyłam się żeby pocałować go w policzek jednak on się przesunął, i moje usta wylądowały na jego ustach. I znowu te "przyjemne" mrowienie, wynikające z jego uśmiechu.
-Głupek.-walnęęłam go lekko s pięści w ramie.
-Tez Cię kocham.-pocałlował mnie w policzek.
I ruszył w stronę auta.
-Dobranoc kochanie! -wrzasnął otwierając drzwi od maszyny.
Po czym wsiadł, i odjechał samochodem z mamą.
Pobiegłam za "moimi" ludźmi, którzy pewnie już zaczynają ze sobą flirtować.
*Leon*
Wsiadłem do samochodu i pożegnałem się z Violettą.
Zapiąłem pasy, i chciałem wyciągnąć telefon żeby napisać do mojej dziewczyny.
-Leon? Od kiedy ty i Violetta jesteście razem?!
-Ee... tak dokładnie to od sześciu dni..poczekaj..-odblokowałem wyświetlacz od telefonu.- sześciu dni trzynastu godzin i dwadzieścia jeden sekund.
-Co? Dlaczego nie zadzwoniłeś do mamusi?
-Mamo, ja nie mam dziesięciu lat.
-Nie dziesięciu nie masz, masz siedemnaście, a z tego co ja wiem, to odpowiadam za Ciebie aż osiągniesz pełnoletność.
-Mamo...
-Co mamo? Jesteś moim małym Syneczkiem, Leoś, pamiętaj, mamusia zawsze Ci pomoże..
-Tak wiem..
-Kochasz Ją?
-Tak.
-Bardzo?
-Bardziej jak bardzo.
-Kochaliście się już?
-Mamo!
-No dobra dobra, nie pytam się już.. zluzuj gacie syneczku..
-O boże..-złapałem się za głowę.
-No co? Tak nie mówi dzisiejsza młodzież?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie? A to trudno.-wzruszyła ramionami.
Włączyłem radio, nic tylko same nudy.. trafiłem na Eskę, leciała piosenka Justina Biebera .
Lepszy rydz niż nic, pomyślałem.
Leciała jego piosenka "Boyfriend", moja ukochana rodzicielka zaczęła śpiewać skakać ile i jak głośno tylko się da. Myślałem, że nie wytrzymam. Na szczęście byliśmy już przed domem. Wybiegłem z auta i jak najszybciej wszedłem do domu. Ojciec jak zwykle w pracy, ostatnio ma dużo papierów i kontraktów na łowie. Chciałby bym był taki jak on, jednak papierkowa robota, nie jest moim marzeniem. Ma własną firmę, z czego pieniędzy nam nie brakuje, mama też ma firmę jakiejś korporacji. Na szczęście ani im ani mi pieniądze nie są potrzebne do szczęścia, hajs nie zawrócił mi w głowie.
Wszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę, i wyjąłem wcześniej przygotowaną Lazanię. Dlaczego wiem, że tam była? Bo co piątek, jest ona na obiad. Oddzieliłem kawałem, odgrzałem jedzenie, i skonsumowałem je.
Następnie schowałem naczynie do zmywarki, i poszedłem do swojego pokoju. Włączyłem fb, zalogowałem się na konto. Miałem trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt jeden powiadomień. Aż tak dużo działo się w tym czasie kiedy ja byłem na zadupiu ? Spojrzałem na aktywnych, Vils nie było. Po jakimś czasie ruszyłem do łazienki by się wykąpać. Gdy wykonałem czynność, ubrałem bokserki do spania, i rzuciłem się na łóżko. Zmęczony wszystkim zasnąłem.
*Violetta*
Doszliśmy do domu, zdjęliśmy buty!
-Angie jesteśmy!
-Federico też jest?
-Tak a nawet jest nas o jednego za dużo!-zaśmiałam się.
Podeszła do nas.
-Cześć, jestem Angie,-podeszła do lu i podała jej rękę.-rozumiem, że Ludmiła zostaje dzisiaj na noc , tak?
-Tak.. przepraszam, że wcześniej Ci nie powiedziałam..
-Nic nie szkodzi.
-Vils, Lu, Fede, umyjcie łapki i zaraz przyniosę wam jedzenie. Ciesze się Federico, że ty też dzisiaj zostajesz.
-----------------------------------------------------------------------------------
Ta damm! Pierwszy rozdział od czasu rozpoczęcie roku! Jak w szkole?
Mam bardzo fajną klasą. Najlepszą! <3 Mam nadzieję, że nudny rozdział
nie jest, chociaż i tak ja wiem że jest. xd Piszę go z 38 stopniami gorączki.
Prawdopodobnie grypa. :') Nie chodze do szkoły. :D No dobra,
do nastpnego :* <3
Lu poszła za nim.
-No to co, do poniedziałku? -spytałąm przybliżając się do stojącego na przeciw mnie Leośka.
-Do poniedziałku?
-No tak, do poniedziałku.
-A nie możemy się spotkać w weekend?
-W sumie czemu nie.-wzruszyłam ramionami.-zobaczymy.-uśmiechnęłam się- chcesz może teraz wpaść do mnie?
-Nie.. jest już późno, poza tym mama czeka na mnie już w samochodzie.-Wskazał ręką na pojazd.
Jego mama pomachała nam z środka samochodu, oczywiście, jak to kultura, odmachałam jej równiez z uśmiechem.
-No dobrze to ja już lecę. -powiedział.
Zbliżyłam się żeby pocałować go w policzek jednak on się przesunął, i moje usta wylądowały na jego ustach. I znowu te "przyjemne" mrowienie, wynikające z jego uśmiechu.
-Głupek.-walnęęłam go lekko s pięści w ramie.
-Tez Cię kocham.-pocałlował mnie w policzek.
I ruszył w stronę auta.
-Dobranoc kochanie! -wrzasnął otwierając drzwi od maszyny.
Po czym wsiadł, i odjechał samochodem z mamą.
Pobiegłam za "moimi" ludźmi, którzy pewnie już zaczynają ze sobą flirtować.
*Leon*
Wsiadłem do samochodu i pożegnałem się z Violettą.
Zapiąłem pasy, i chciałem wyciągnąć telefon żeby napisać do mojej dziewczyny.
-Leon? Od kiedy ty i Violetta jesteście razem?!
-Ee... tak dokładnie to od sześciu dni..poczekaj..-odblokowałem wyświetlacz od telefonu.- sześciu dni trzynastu godzin i dwadzieścia jeden sekund.
-Co? Dlaczego nie zadzwoniłeś do mamusi?
-Mamo, ja nie mam dziesięciu lat.
-Nie dziesięciu nie masz, masz siedemnaście, a z tego co ja wiem, to odpowiadam za Ciebie aż osiągniesz pełnoletność.
-Mamo...
-Co mamo? Jesteś moim małym Syneczkiem, Leoś, pamiętaj, mamusia zawsze Ci pomoże..
-Tak wiem..
-Kochasz Ją?
-Tak.
-Bardzo?
-Bardziej jak bardzo.
-Kochaliście się już?
-Mamo!
-No dobra dobra, nie pytam się już.. zluzuj gacie syneczku..
-O boże..-złapałem się za głowę.
-No co? Tak nie mówi dzisiejsza młodzież?
Pokręciłem przecząco głową.
-Nie? A to trudno.-wzruszyła ramionami.
Włączyłem radio, nic tylko same nudy.. trafiłem na Eskę, leciała piosenka Justina Biebera .
Lepszy rydz niż nic, pomyślałem.
Leciała jego piosenka "Boyfriend", moja ukochana rodzicielka zaczęła śpiewać skakać ile i jak głośno tylko się da. Myślałem, że nie wytrzymam. Na szczęście byliśmy już przed domem. Wybiegłem z auta i jak najszybciej wszedłem do domu. Ojciec jak zwykle w pracy, ostatnio ma dużo papierów i kontraktów na łowie. Chciałby bym był taki jak on, jednak papierkowa robota, nie jest moim marzeniem. Ma własną firmę, z czego pieniędzy nam nie brakuje, mama też ma firmę jakiejś korporacji. Na szczęście ani im ani mi pieniądze nie są potrzebne do szczęścia, hajs nie zawrócił mi w głowie.
Wszedłem do kuchni, otworzyłem lodówkę, i wyjąłem wcześniej przygotowaną Lazanię. Dlaczego wiem, że tam była? Bo co piątek, jest ona na obiad. Oddzieliłem kawałem, odgrzałem jedzenie, i skonsumowałem je.
Następnie schowałem naczynie do zmywarki, i poszedłem do swojego pokoju. Włączyłem fb, zalogowałem się na konto. Miałem trzy tysiące sześćset pięćdziesiąt jeden powiadomień. Aż tak dużo działo się w tym czasie kiedy ja byłem na zadupiu ? Spojrzałem na aktywnych, Vils nie było. Po jakimś czasie ruszyłem do łazienki by się wykąpać. Gdy wykonałem czynność, ubrałem bokserki do spania, i rzuciłem się na łóżko. Zmęczony wszystkim zasnąłem.
*Violetta*
Doszliśmy do domu, zdjęliśmy buty!
-Angie jesteśmy!
-Federico też jest?
-Tak a nawet jest nas o jednego za dużo!-zaśmiałam się.
Podeszła do nas.
-Cześć, jestem Angie,-podeszła do lu i podała jej rękę.-rozumiem, że Ludmiła zostaje dzisiaj na noc , tak?
-Tak.. przepraszam, że wcześniej Ci nie powiedziałam..
-Nic nie szkodzi.
-Vils, Lu, Fede, umyjcie łapki i zaraz przyniosę wam jedzenie. Ciesze się Federico, że ty też dzisiaj zostajesz.
-----------------------------------------------------------------------------------
Ta damm! Pierwszy rozdział od czasu rozpoczęcie roku! Jak w szkole?
Mam bardzo fajną klasą. Najlepszą! <3 Mam nadzieję, że nudny rozdział
nie jest, chociaż i tak ja wiem że jest. xd Piszę go z 38 stopniami gorączki.
Prawdopodobnie grypa. :') Nie chodze do szkoły. :D No dobra,
do nastpnego :* <3
Superasny!!! Bardzo fajnie piszesz podoba mi sie twoje poczucie humoru :-D wspolczoje grypy......... wracaj szybko do zdrowia! Ja mam ta sama klase co zwylke tylko jeden chlopak odszedl a w zamian przyszedl chlopak ktory nie zdal do gimnazjum.. w szkole dobrze ale duuuuuzo zadaja w koncu szosta klasa no i nowe testy i zmieniony program nie....... okej duzo sie rozpisalam do nastepnego!!!
OdpowiedzUsuńHej no ja też do sql nie chodzę :/ Rozdział CUDO nic dodać nic ująć. Na prawdę masz talent. Oddaj mi go trochę......:D A jak tam twój palec??? Lepiej????? Oby xD No dobra nie rozpisuje się. Czekam na next i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPS przepraszam, że bez buziaków czy serc ale klawiatura mi się zepsuła i działa mi tylko 5 i 6 :/